Piotr Jan Zydroń
St. marynarz Piotr Jan Zydroń - pochodził z Okocimia. Był członkiem załogi O.R.P. "Orzeł", wspaniałego polskiego okrętu podwodnego w czasie II Wojny Światowej. Utonął wraz z okrętem, przypuszczalnie pomiędzy 24 maja, a 1 czerwca 1940 r. We wrześniu 1939 r. załoga wraz z okrętem została internowana w Talinie. Po spektakularnej ucieczce pod osłoną nocy do Anglii, O.R.P. "Orzeł" pozostaje w służbie marynarki brytyjskiej, aż do maja 1940, kiedy to nie powrócił do bazy z kolejnego rejsu patrolowego na Morzu Północnym. Do dziś okoliczności zatonięcia okrętu nie są do końca wyjaśnione. Istnieją co najmniej trzy wersje tego tragicznego wydarzenia: wejście na minę, pomyłkowe zatopienie przez holenderski okręt podwodny, zbombardowanie przez niemiecki samolot, w dniu 29 maja. Możliwe też, że zatonięcie nastąpiło w wyniku jakiegoś wypadku przy manewrze zanurzania. Historię okrętu opisał Jerzy Pertek w książce p.t. "Dzieje ORP Orzeł", wydanej w Gdyni w 1966 r. Z książki tej pochodzi zamieszczone zdjęcie Piotra Zydronia. Starsi internauci zapewne pamiętają także film fabularny "Orzeł", nakręcony w 1959 roku przez Leonarda Buczkowskiego, z Wiesławem Glińskim w roli głównej. Tym z Was, którzy chcieliby zapoznać się fascynującą historią okrętu i jego załogi polecam, poza wspomnianą książką, następujące strony internetowe http://www.orzel.one.pl; http://republika.pl/orzelorp/ Równocześnie proszę o pomoc internautów w ustaleniu danych biograficznych naszego bohatera. Dziękuję ks. Michałowi Kotrze za zwrócenie mojej uwagi na osobę Piotra Zydronia. |
O alianckich pilotach zestrzelonych nad ziemią brzeską w sierpniu 1944 roku. Ciekawy jestem ilu z internautów mieszkających lub pochodzących z ziemi brzeskiej słyszało o brytyjskich samolotach alianckich zestrzelonych w 1944 r. na terenie dawnego powiatu brzeskiego? Ja dowiedziałem się o całej historii zupełnie przez przypadek, parę tygodni temu. Nic na ten temat nie wspominali moi nauczyciele na lekcjach historii. Owszem mówiło się o Akcji V-1 i partyzantce w Jamnej. Być może dlatego, że pomoc zachodu dla powstańców warszawskich i AK, była tematem tabu. Parę miesięcy temu, przeglądając Internet i szukając materiałów związanych z Brzeskiem i okolicą, natknąłem się na krótki wpis Urszuli Gurgul informujący, że posiada ona informacje o zestrzelonym samolocie alianckim w Łysej Górze. Po nitce do kłębka dotarłem do męża Pani Urszuli, Wojciecha Gurgula (na zdjęciu), z urodzenia tarnowianina, zamieszkałego obecnie na Śląsku, z Łysą Górą związanego przez dziadków, od których dowiedział się o zestrzelonych przez myśliwce niemieckie samolotach alianckich:
Jego wujek Piotr Sacha, był jednym ze świadków zestrzelenia Liberator i tym, który pomagał Wojtkowi 55 lat później (w 1999 roku) w poszukiwaniu resztek samolotu na polach Łysej Góry i Dębiny Zakrzewskiej. W czasie poszukiwań używali oni „zabawkowego” wykrywacza metalu. W obu miejscach znaleźli pozostałości po rozbitych samolotach. Po paru ich wizytach w miejscach wypadków, ponownie zainteresowali się resztkami wraku ludzie miejscowi, którzy uznali, że mogą na tych częściach zarobić trochę pieniędzy. Z tego, co napisał do mnie Wojtek to tutejsi świadkowie są rozgoryczeni, bo ktoś pożyczył od nich znaleziska, obiecał, że odda a potem zniknął. Jednym słowem gość uciekł w Polskę wraz z eksponatami. Wojtek zafascynowany opowieściami wujka i znalezionymi częściami, poszerzył swoje zainteresowanie tematem, poprzez nawiązanie kontaktów z rodzinami pilotów, przeszukiwanie Internetu i czytanie literatury. Efektem tych poszukiwań i kontaktów są zdjęcia, które zamieszczone są poniżej. Historię zestrzelonych samolotów, relacje świadków i opis pomników postawionych dla uczczenia poległych pilotów opisał Wojciech Krajewski w „Magazynie Lotniczym AeroPlan” nr 1/2000, w artykule zatytułowanym „Czternastu spod Wojnicza”. Za zgodą redakcji magazynu artykuł ten możecie przeczytać w całości Tutaj -->> Tym, którzy chcieliby coś więcej dowiedzieć się o pomocy aliantów w czasie II Wojny Światowej, Wojtek Gurgul poleca książkę Kajetana Bienieckiego "Lotnicze wsparcie Armii Krajowej". Na koniec chciałem poruszyć sprawę tablicy pamiątkowej umieszczonej na obelisku w Łysej Górze. Bardzo chwalebne jest to, że mieszkańcy ufundowali taki obelisk. Mniej chwalebne natomiast jest to, że na siedem umieszczonych tam nazwisk aż pięć jest napisanych z błędami. Wstyd taką tablicę pokazywać gościom zagranicznym. Może jej fundator lub władze Łysej Góry zastanowią się nad możliwością wymiany tej tablicy? 20 października, 2004 r.
|