Syndication
Statistics
Entries (34)
Archives
November, 2009 (1)
|
January, 2009 (1)
|
September, 2008 (1)
|
July, 2008 (2)
|
November, 2007 (1)
|
July, 2007 (1)
|
June, 2007 (1)
|
May, 2007 (1)
|
December, 2006 (1)
|
November, 2006 (1)
|
August, 2006 (1)
|
July, 2006 (2)
|
April, 2006 (4)
|
March, 2006 (4)
|
February, 2006 (12)
|
|
-No to jak będzie Bułeczka, sprawdzasz? W banku było już kilkaset tysięcy złotych. -Tak, wchodzę. Do banku dokładam działkę przy cmentarzu. - No to karty na stół. Zeusik i Bułeczka wyłożyli karty. - O cholera! Bułeczka nabrał rumieńców. Jego kareta okazała się słabsza od pokera Zeusika. Kolejne mienie przepadło. Może z tego być niezła chryja - pomyślała gospodyni lokalu... Kilka lat później. Chodnikiem idzie matka z dzieckiem -Mamusiu, mamusiu, zobacz! Na cmentarzu, ktoś wybudował blok! -No popatrz syneczku. Czegoż to my doczekali.
|
Dawno temu, w przedszkolu. Drogie dzieciaczki, Święty Mikołaj już do was nie przyjdzie. Przesiadł się z zaprzęgu reniferów do mercedesa i spowodował wypadek. Wciągnęło mu worek pod koła. Ojej! Krzyknął mały Jaś. To teraz Mikołaj bez worka nie jest nawet funta kłaków wart. Proszę pani, a co teraz z nami będzie? Bardzo dobre pytanie. Mam dobrą wiadomość. Teraz do was będzie przychodził Dziadek Mróz. I tak się stało. Przyszedł Dziadek Mróz, rozdał dzieciom prezenty. Jaś był zadowolony. Co prawda nie dostał hulajnogi zamówionej u Mikołaja, ale grzebień też mu się spodobał. Nowy Rok 2009 , w domu. Żono. Tak Janie. Jestem liberałem! Jesteś liberałem. Zawsze o tym marzyłem. Teraz jako liberał będę mógł wykrzyczeć całemu światu, że nie wierzę w Świętego Mikołaja. Będę mógł ujawnić skrywaną tajemnicę, że wierzę w Dziadka Mroza. I dziś mnie nie zawiódł. Ten kapok na pewno mi się przyda. Tak, kochanie. Teraz możesz wszystko. Zawsze na wierzch wyplyniesz.
|
- Kaziu, kochasz mnie? - Tak Najdroższa. - Czy to już koniec? - Nie kochanie. Będę walczył do końca. - Czy dasz radę? Nie ma już wody, gazu i komina. Walą się stropy, ściany i balkony. Schody są ruchome. - To wszystko nic Złociutka. To nic.Dobrze, że jesteś ze mną, że jest tu nasza miłość. To tu pierwszy raz pocałowałaś mnie. Tu powiedziałaś magiczne słowo kocham. To tu motylki łaskotały mnie po brzuchu. Przysięgam, żywcem się stąd nie dam usunąć.- Kaziu, jesteś prawdziwym mężczyzną. Kocham Cię! Mężczyzna i kobieta ubrani w galowe mundury, trzymając się za ręce, stali przed zniszczonym budynkiem i płakali. Przez ich głowy przelatywały piękne wspomnienia. Wiedzieli, że to koniec, ale i tak warto było.
|
- Proszę pana, lepiej będzie, jak pan zrezygnuje ze studiów. Pan nie jest rolnikiem i z pana rolnik nie będzie. Proszę, tu jest indeks i kolejna gała. Do widzenia. Młody chłopiec ze spuszczoną głową opuszczał gmach uczelni. Co robić? Usiadł na ławce przy fontannie. Muszę ochłonąć – pomyślał. - Ty masz problem - usłyszał głos kobiecy. Odwrócił głowę w bok i zobaczył piękną młodą Cygankę. - Ja tobie przyszłość przepowiem. Ty będziesz zadowolony. Daj piątkę i rękę, Cyganka ci prawdę powie. Chłopiec jak zwykle zaczerwienił się. - E, może nie. Mam tylko 4.50- skłamał. - Za 4.50 całej przyszłości nie poznasz, ale i tak będziesz zadowolony. Po chwili Cyganka trzymała rękę młodzieńca w swoich dłoniach, pieniądze w biustonoszu i wróżyła. - Ty będziesz chciał być księdzem. Ty nim nie zostaniesz. Ożenisz się, będziesz miał syna. Wyjedziesz w daleką i długą podróż. Będziesz miał duży i pusty dom. Będziesz handlował papierem i rządził miastem, a nawet będziesz na Wiejskiej w Warszawie. - Zmyślasz Cyganko. Powiedz lepiej czy ukończę studia? -Tak, będziesz inżynierem z Miechowa. - Ha, ha, ha - roześmiał się chłopiec.- No i jakie jeszcze wymyślisz bzdury? - Ojej ! Widzę, straszną rzecz! Dołóż 50 groszy, a powiem o niej. - Mówiłem, że nie mam. Chłopiec wyszarpnął rękę, wstał z ławki i poszedł na dworzec. Musiał bym spisać cyrograf z diabłem, żeby jej wróżby się spełniły - pomyślał. A może źle zrobiłem, że nie dopłaciłem tych 50 groszy? ... Ale co tam.
|
(W gabinecie szefa) - No Bobasku, to już po Twojej karierze.- powiedział Superagent. Bobasek po żołniersku odwrócił się na pięcie i wyszedł. Idąc korytarzem uśmiechnął się. Wyciągnął spluwę z kabury, by jeszcze raz poczuć zapach prochu wydobywającego się z lufy. Odnotował w pamięci - to czwarty opozycjonista. Wszedł do niewielkiego pomieszczenia, usiadł za biurkiem i zamyślił się... Siedząc za biurkiem u Niechciała przypomniał sobie tę scenę sprzed lat. I co Superagencie? Bobasek znów górą. Kontakty z Dąbrowszczakiem przydały się. Chłop naprawdę jest w porządku. Dał Bobaskowi pieniądze na zakup domu, dwie zakonniczki, które porzuciły swe spódniczki. Oddał i komunikanty w moje ręce. To prawdziwy przyjaciel. Dzisiaj jestem najważniejszą figurą w Mokrychkrzakach. Co będzie jutro?... Nagle zadzwonił telefon. Słucham Bobasek! - To ja, sołtysica Lubicyca. - O co chodzi? - Chciałam, abyś do mnie przyjechał. Przyjedziesz? - Tak! - A kiedy? - Jeszcze mi trochę zejdzie z pisaniem pracy magisterskiej Niechciała. Powiedzmy, że za dwie godziny. - Dobrze mój Mały Francuziku, czekam, do zobaczenia, pa, pa. - Pa! - krótko zakończył rozmowę Bobasek. cdn ...
|
Wiadomość nadeszła niespodziewanie. Jaśko jedzie do stolycy, na posła go naród wybrał. Zapanowała niebywała euforia, Bigej, Dobranocka, Babiarz oraz reszta świty gratulowała, całowała, kwiaty wreczała. Bigej jak to ma w swym zwyczaju uroczyście procenty wchłonął. I w ten czas przeszły go dreszcze, a piskliwy głos....zawołał co to będzie, co to będzie....ojciec jedzie do Warszawy, co my poczniemy. Wszak Orczyk może zostac burmistrzem, trzeba szybko coś wymyślić, Bigej jako, że go ciemny lud nie kupi -nie statuje, kogo by tu pacynką zrobić? po długich dyskusjach pada rozkaz generała niechciała - Boguś - szykuj się - zrobie Cię burmistrzem! Bigej zajmiesz się kampanią - masz doświadczenie, plakaty nie wcześniej niż pod 23. Co żeby nikt nie widział. Jak się spiszesz, Boguś dostanie polecenie co żeby ciebie i dobranockę zrobić wice pachołkami mymi. A tym czasem weżcie me kufry do Bochni jedziemy co żeby na express do Warszawy wsiąść. Marek Latawiec jedzie ze mną, będzie mym okiem, pamiętajcie ja wszystko widzę. Spocznij!
|
Proszę państwa. Jakie dziwne dziś spotkało mnie zdarzenie. Z braku zajęcia wystawiłem przez okno rękę i liczę palce: jeden, dwa, trzy. Ten trzeci jakiś krzywy, więc przyglądam mu się dokładnie, a tu z dołu słyszę krzyczącego faceta i obelgi pod moim adresem. O co chodzi? Nie zwracając na niego uwagi sprawdzam, jak wygląda środkowy palec u mojej drugiej ręki. Ojej, też krzywy! Nagle facet z dołu wpada do mojego gabinetu i nic nie mówiąc wali mnie w twarz. No co za brutal!
|
|
Błąd, błąd, powtarzam jeszcze raz błąd! Tak panie burmistrzu - służalczo przytaknął Biogaz, nie wiedząc o co chodzi. Co ja zrobiłem? Tygla do polityki wprowadziłem! A to nic innego, jak żmija wyhodowana na mojej piersi. On chce być burmistrzem, już rozpoczął kampanię, a to świnia jedna. Co tu zrobić? Co robić? Myśl Biogazie i to szybko, żeby tylko nie było za późno. Myśl, bo cię cholero jedna zwolnię.... Krzysztof pogrążył się w myślach. Przed oczami przeleciało mu całe życie ( w większości zresztą wstrętne). Jest! Jest! Mam, mój szefuniu, mam! No mów! Co masz? Zatrudnimy go w promocji. Tak jak burmistrzunio zatrudnił mnie, abym stał się pokorny. Biogazie, masz rację, praca w piwowarni niepewna, a tu spokojnie, do emerytury można dosiedzieć. I najważniejsze, będę miał gnoja na oku! Tak mój burmistrzuniu, będziemy mieć gnoja na oku. Jeśli wszystko się uda Biogazie, dostaniesz czwartą radę nadzorczą. Dziękuję burmistrzusiu, dziękuję. Na pewno się uda! .... Hi, hi, to będzie nie czwarta lecz piąta rada nadzorcza, cichutko wyszeptał uradowany Biogaz.
|
Puk! Puk! Dzień dobry. Czy można? Wchodź, o co chodzi? Ojcze chrzestny, proszę o przebaczenie za mój wredny charakter. Miałeś rację mówiąc, żebym się nie pchał na świecznik i to, że g...o starostą będę... miałeś rację, ale ja byłem mądrzejszy... co tam dobre rady wuja, co tam prośby żony, ja wiedziałem lepiej i mam to, na co zasłużyłem. Synu, widzisz jak się wychodzi, gdy się nie słucha ojca chrzestnego. Powinieneś wiedzieć, że w życiu najważniejsza jest rodzina, a za błędy należy ponieść karę. Teraz możesz mnie pocałować w rękę. Ja wkrótce pomyślę, co z tobą zrobić. Możesz odejść... Po chwili wuj spojrzał na rękę. O kurde, chyba będę miał malinkę.
|
Ano i po wyborach. Janko dalej gra pierwsze skrzypce. Ino Greg sie wykolowal. Wpierw go znahorzy z PISa podpuszczali zeby to na pierwszego muzykanta w miascie startowal i skrzypce wyrwal wraz ze koziem smyczkiem Jankowi.
No i patrz Pan nie dosc ze nie został drugim Jankiem to go w ogole ze szkoly muzycznej wywalili. A sie porobilo, tyle lowiec zablakanych teraz chodzi na tej trzeciej i czwortej hali. Beca, placa, bo pasterza swego juz nie uswiadcza. A zly wilk czycha i pewno niedlugo zacznie sie maskara na halach górnych, oj bedzie sie krew lało oj bedzie, bedzie. A i znachorke chca ponoc na nowszy model zamienic.
|
Panie burmistrzu, jesteśmy z kolegą Dobranocką w niejasnej sytuacji. Wybory samorządowe za trzy miesiące. Pan na sto procent zachowa swoje stanowisko. A co będzie z nami? Nerwowym głosem pytał Biogaz. Panowie ja nie składałem żadnych zobowiązań. Powtarzam żadnych. W tym momencie pan burmistrz dyskretnie skrzyżował dwa palce. Jeżeli koalicjancji nie będą mieć do waszej pracy zastrzeżeń, to ja z was nie zrezygnuję. Natomiast na dzień dzisiejszy jest jeszcze za wcześnie na decyzję. Poczekajmy na wynik wyborów. Słuchaj Krysiek - odezwał się milczący do tej pory Dobranocka . Ja wybrałem na wszelki wypadek sprawdzony wariant. No jaki? Niecierpliwie dopytywał się Biogaz. Udałem się do lekarza. Teraz robię badania, a później pani doktor znajdzie mi chorobę. Po wyborach ZUS będzie mi płacił przez pół roku chorobowe, a może też stałe świadczenie? Zobaczymy. Daneczku, to cudowny pomysł, może i ja ten manewr zastosuję? Przy naszych zarobkach to się bardziej opłaca niż jakaś tam praca. No widzicie panowie, z każdej sytuacji jest wyjście. Wyraźnie zadowolony burmistrz zakończył rozmowę, delikatnie rozmasowując ścierpłe palce.
|
Jest rok 1945. Niedawno zakończyła się II wojna światowa . Miasto wygląda jakby było opustoszałe - wymarłe . Od czasu do czasu widać pojedynczego człowieka , szybko znikającego z pola widzenia . Zazwyczaj jest w mundurze . Miasto jest brudne . Resztki ulotek i gazet wiatr przewiewa z ulicy Kościuszki na ulicę Głowackiego . Domy w mieście są niezamieszkałe . Czekają na nowych właścicieli . W drewnianym budynku Urzędu Miasta ktoś pracuje . Są to telefonistki z Armii Czerwonej , jest tam kilkoro oficerów NKWD . Przed urzędem stoją samochody wojskowe . W mieście od paru miesięcy czynny jest wyszynk . Prowadzi go pan Władysław M . W tym lokalu od kilku godzin trwa wesoła zabawa . Wśród biesiadników są pracownicy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego: jest szef major Edward G . zastępca: porucznik Michał K . chorążowie : Jan N., Mieczesław N., Mieczysław B., sierżanci : Jan B., Wojciech K. , Henryk R., Władysław L., plutonowi : Jan J., Stanisław K., Stefan P., kaprale : Piotr J., Alfred G., Adam K., Władysław B., Józef G. , Władysław C., Tadeusz C., Stanisław B., Jan W., szeregowcy : Władysław C., Henryk M., Andrzej P., Kazimierz B., Stanisław T. Wśród gości jest też Komendant Powiatowy Milicji Obywatelskiej kapitan Jan G. ze swoim zastępcą , a zarazem doradcą majorem Orłowem z Armii Czerwonej . Dziś świętują zamordowanie AK-owca na rynku strzałem w tył głowy . Wielkie rozbawienie całego towarzystwa sprawił fakt , że przed strzałem klęczący bandyta posikał się ze strachu w spodnie . Orłow poklepując po plecach zabójcę prawił mu komplementy - gieroj z tiebia maładiec . Nagle ktoś wszedł do knajpy . Powstało małe zamieszanie . Wszyscy stanęli na baczność . Gość zbliżył się do baru . Właściciel grzecznie przywitał przybysza . Zdrastwujtie towarzyszu B ., szto tiebia nalać ? Wódki ! Gość podniósł szklankę do góry . No riebiata, wypijmy za zdrowie towarzysza Stalina . Za Stalina ! Za Stalina !
|
- Grzegorz, co za jaja wyprawiasz? Czytam, że kandydujesz na burmistrza. Czyś ty się cholero szaleju najadł? - Wuju, ale ja.. ja nie..nie...chcę, tylko starostą.... - W d...e będziesz starostą! Jaki był układ? Miałem wybudować klinikę dla twojej żony, a ty miałeś załatwić kontrakt z NFZ. Taka, czy nie taka była umowa? - Taka wuju. Ty...ty...tylko mam problem. - Jaki? - Nasza klinika jest ty...ty...lko na papierze. - No i co z tego głupcze? Kto będzie sprawdzał, czy jest wybudowana? Jak się nie będziesz pchał na świecznik w polityce, to wilk będzie syty i owca cała. - A mo...mo...moje starostowanie? No tak, ty ciągle o jednym. W najgorszym razie zostaniesz dyrektorem szpitala, co może nie być takie złe. A teraz podciągaj rękawy, kij w zęby i do roboty!
|
-"Wchodź Stasiek, wchodź śmiało robaczku. Spisałeś się na medal. Uratowałeś "papę" towarzyszowi. -"O ja głupia pipa! Muszę powiedzieć Grzesiu, że mam z tego powodu same kłopoty. Nie wiem, czy utrzymam pozycję w partii" . - "Nie żartuj. A kto Janowi będzie składał raporty? -" Z tym to najmniejszy kłopot. Gorzej, jak Jaśka Hadwao wróci . Nic mnie już wtedy od zwolnienia nie uratuje." Nie bój żaby, Stasiek. Współpracuj z nami jak wspólpracowałeś, a my wygramy wybory i będziesz mógł dalej pracować w spokoju do emerytury. A teraz powiedz mi chłopie, jak zagłosujesz na najbliższej sesji? -"Będę przeciw?" -"Co? Stasiek, a dzięki komu masz tą posadkę? -"Wiem, Grzesiu, wiem. To może się wstrzymam?" -"Jakie wstrzymam? Będziesz za!" -"Jak każesz... Będę za". -"Dobrze, możesz odejść. Kto tam był za tobą następny w kolejce?". -"Marysia".
|
"Proszę wchodzić! Proszę zajmować miejsca! Wszyscy się pomieścimy." - zachęcał mężczyzna w okularach o szczątkowym owłosieniu na głowie. Na sali zrobiło się ciasno, duszno. Zapachniało potem. Gospodarz spotkania, zwany przez najbliższych Lajkonikiem rozpoczął zebranie . - "Witam serdecznie panów starostów, burmistrzów, pana senatora, przedstawicieli trzeciej władzy i czwartej władzy, sekretarzy i przewodniczących partii SLD, PSL, UW, prezesów jednostek samorządowych, radnych miejskich i powiatowych, naczelników , dyrektorów z urzędu miasta i ze starostwa, Caritas Polska, LOK, Akcję Katolicką, byłych funkcjonariuszy ORMO, MO, PZPR, kółka różańcowe, druhów OSP, członków rad nadzorczych, ławników, przedstawicieli zaprzyjaźnionego biznesu i wszystkich innych nie wymienionych z nazwy członków naszego "układu". (Ktoś mniej zorientowany pomyślałby , że to powtórka balu magistrackiego.) " Tematem naszego spotkania są wybory" - kontynuował Lajkonik. "Musimy się przygotować, aby nas nikt nie ograł". "Szczególnie ciebie żeby nikt nie ograł" - krzyknął jak zwykle nietaktowny Tadek Przysposobiony. Prowadzący nieco się zaczerwienił, ale nie dał poznać po sobie zdenerwowania. Wciągnął głęboko powietrze i powiedział: " Nadchądzące wybory samorządowe musimy wygrać. W całej Polsce rządzi "układ" słabszy lub silniejszy. My mamy przewagę , nasz "układ" jest silny. I znów wygramy!" Na sali rozległy się głosy "Wygramy!!! Wygramy!!!" Prowadzący podniósł niedbale rękę do góry i sala zamilkła. "Mam dobrą wiadomość...." Nagle zamilkł, stał się blady i osunął się bezwładnie na mównicę. Szybko z krzesła zerwał się starosta." Przenieśmy się na schody przed urzędem miasta." Na zewnątrz Lajkonik powracał do sił, siedział na krześle w pierwszym rzędzie i uśmiechał się nieszczerze. A tymczasem ... w niedawno otwartym zakładzie pogrzebowym na wprost biurowca zrobiono zdjęcie , które ktoś podstępnie przemycił do kwietniowego BIS - u, publikując je na pierwszej stronie. A to afera.
|
Ja cię! A niech to! Że ja o tym wcześniej nie pomyślałem.O ja biedny! Od tylu lat musiałem z tym żyć. Tyle bólu, tyle krzywd mnie z tego powodu spotkało. Dotychczas moim życiem rządził kompleks "krzywej główki". Te noce nieprzespane. Te dobre rady sąsiadek. "Weź Józuś dwie lipowe deseczki, załóż z dwóch stron główki i mocno ściśnij bandażem, tak, żebyś poczuł ból w uszach, a po roku wszystko wróci do normy"... Po roku nie wróciło, co tam po roku - po czterdziestu latach nie wróciło! A żona pewnego dnia powiedziała - wyjeżdżam, bo mam już dość tego wszystkiego. Popatrz mi prosto w oczy. No widzisz, nie potrafisz. To koniec. I od tej pory jej nie widziałem. A najgorzej jest w pracy. Te ciągłe docinki: "znów krzywo patrzy". Doszło do tego, że mówią , iż z mojej winy burmistrz wyda 900 tysięcy złotych na rozbudowę urzędu miasta tylko po to, aby mieć oświatę na oku i sprawdzić, czy coś nie mam na sumieniu , bo tak spode łba patrzę. Dziś dzięki Veritas mnie olśniło. To wszystko może być z winy tych kryształowych luster. Wiem , jak się od tego kompleksu uwolnić. Józuś wstał, zszdł po schodach do piwnicy. Tam stała szafa. Otworzył ją szeroko . Na górnej półce leżały różnej wielkości młotki. Wyjął najcięższy, jednokilogramowy. Z ognikami w oczach ruszył w drogę powrotną, pozbyć się kompleksu swojego życia. Czy mu się uda?
|
Zaraz, zaraz . Czy moja głowa jest niesymetryczna? Po prostu krzywa? Ależ skąd, to niemożliwe! Coś tu na mój gust nie gra. Na plakatach było wszystko w porządku. Geometrycznie doskanale. Już wiem!!! To musi być wina tego lustra. Żona mówiła, że kryształowe i drogie, a ono jest najzwyczajniej wybrakowane. Fałszuje mój wizerunek. Jutro z samego rana zadzwonię do sklepu, żeby mi wymienili to cholerne lustro na pełnowartościowe. Albo zażądam odszkodowania za straty moralne. Muszę się odreagować. Muszę zadzwonić do Sklepoleka. - Halo, haloo! Duduś, to ty? - Tak, ja. A kto mówi? - Tu lodowa kulka. Słyszałem, że u was jutro wybory i twoje dni są policzone. - Tak mówisz? A ja nic nie słyszałem. - No to już usłyszałeś, gałganie. W tym momencie w słuchawce coś trzasnęło. Rozmowa została przerwana. Lodowa kulka leżała na podłodze. Trzymając się za brzuch, śmiała się do rozpuku.
|
Raz dwa trzy to znowu ja – Veritas Pozwólcie, trysnę Wam nieco humorem, Wspólnie czasem w porozumieniu nie zawsze w podziemiu, Poprzestań na milczeniu trzymając się na dystans, Jak czytasz mnie weritas to w oczy kole ? Z brzeskich pseudo polityków kpię, szydzę, ośmieszam Po prostu pier.... i tyle... se pozwolę... Moje chęci są szczere, prawdziwe, rzetelne i spore, Stołeczne Służeżnia me do Po-pisu pole Czekam aż się przed wyborami poranią i ranę tą posolę Wrogów wirualnych może coraz większe grono, A osiedla chłoną autentyk, płente prozaika Niektórzy uznają mnie za satyro-liryka ! Mocno utwierdzoną, mnie znienawidzono, My zawsze inaczej niż na to liczono ... na Głowackiego, Ten syf może być na twym gardle nożem Rzeczywistość tworzę nie ma tam Ciebie, Topisz się nieraz w gniewie Czemu tego wszystkiego nie wiem, Ale gdzieś to widziałem, Póki się w brzeskim gównie nie babrałem Inaczej wówczas myślałem, Brzesko jako wzór stawiałem, Mniej wrogów przez to miałem Mimo to przetrwałem Do tego momentu bez żadnych oszustw i przekrętów, Ewenement; tu przydupas dobrze znany lecz cichutko by niesłyszał, nie został poruszany Niechciany ... Lubiany tylko dla ziomków po fachu, bo tylko ich przy żłobie mamy Nie deptam nikogo, Kto nie pożądany... CDN. Jeśli Admin cenzury się wyzbędzie, pomimo bezstronności wiary w lepsze nabędzie - pozdrawiam wszystkich rodaków w kraju i za granicą.
|
"O ku..wa, jak ta skóra na fotelu pali w d.pę. To pewnie ta ekologiczna "- pomyślał Jan Chciał. Na biurku stała wysoka szklanka z wodą mineralną, niegazowaną, lekko wstrząśniętą... "Ale mnie suszy... Muszę się napić". Wyciągnął prawą dłoń w stronę szklanki i podnosząc ją poczuł przez szkło chłód zimnej wody. Prawie przyłożył szklankę do ust, gdy zadzwonił telefon komórkowy, który od dłuższego czasu uciskał Jana w bimbole. Do tego jeszcze, o zgrozo, włączył się wibrator . Sprawiło to Janowi jeszcze większy ból. Zaciskając zęby Jan Chciał włożył rękę do głębokiej lewej kieszeni i wyciągnął komórkę. Spojrzał na wyświetlacz. Bez zmrużenia oka rozpoznał znajomy numer. Podjął męską decyzję. "Nie nagrywam." Włączył komórkę, przyłożył do ucha i rozpoczął rozmowę... "Szczęść Boże, księże proboszczu." "Szczęść Boże , panu burmistrzowi. Drogi synu, czy moje owieczki mogą liczyć na te obiecane sto tysięcy złotych?" "Ależ tak wielebny. Już poleciłem radnym, aby dodatkowe pieniądze przekazali dla tej zacnej parafii". "To dobrze, dobrze drogi panie burmistrzu. Będziemy wdzięczni. Będziemy się modlić za reelekcję pana na następne cztery lata i jeszcze dłużej." "Bóg zapłać "- odpowiedział Jan Chciał. "Będę wdzięczny. A jak się lodóweczka sprawuje?" " W porządku. Od czasu do czasu mrozimy klientów. Tylko chętnych w tym roku jak na lekarstwo". "No szkoda. To życzę więcej pogrzebów." "Bóg zapłać.Mam taką cichą nadzieję, że i w przyszłym roku pan burmistrz będzie o przydziale pieniędzy dla nas pamiętał". "Jak Bóg da, to tak będzie". "To szczęść Boże". "Szczęść Boże". Jan Chciał wyłączył komórkę. I tym razem w swej przebiegłości odłożył ją na biurko. Pod nosem wymamrotał: "Jak Kuba Bogu, tak Jasiek Kubie". Wziął do ręki długopis i na leżącej przed nim liście odfajkował kolejną parafię. Jeszcze zostało tylko gimnazjum katolickie księdza Kajzerki... "Oj , oj, co ja biedny bym zrobił , gdyby tak nagle w tej mojej Małej Ojczyźnie przestano chlać. O zgrozo. Tylko włosy rwać. Oj rwać."
|
W biurowcu przy Głowackiego od godzin rannych panował niezwykły gwar. Rozmowy rajców z powiatu oczekujących na rozpoczęcie obrad słyszane były od parteru po drugie piętro. Cztery latka jak z bata strzelił przeminęły, a perspektywa reelekcji, szczególnie dla radnych układu władzy wydawała się być kosmicznie nie możliwa. W szeregi radnych klubu Współpracy powoli wdzierała się chytra, przebiegła i niezwykle wyniszczająca neuroza o pięknym imieniu Neurastenia. Tuż przy drzwiach wejściowych stał Jędrzej Przetempak. Rozmawiając z [usunięto na żądanie internauty], Wieśkiem Motyką i Jarosławem Enzozikiem Przejarałą nie dawał odpocząć popielnicy, kiepując w nia niedopałek za niedopałkiem. Jeden za drugim. Jak wprawiający skład towarowy w ruch parowóz, raz za razem wypuszczał z siebie kłęby dymu, które formując się w obłoczki po czasie rozpływały się tworząc w powietrzu mleczną zawiesinę. - Nie mogę spać, mam koszmarne sny i widzenia, nie wiem Wiesiek co się ze mną ku..a dzieje - wycedził z siebie Jędrzej Przetempak. Motyka popatrzył na zbudowaną sylwetkę swojego przyjaciela. Myśli plątały się po głowie i jakoś niemógł znaleźć tego dobrego słowa, którym mógłby podnieść rozmówcę na duchu.- Jedręk, nie wyglądasz źle - wypalił - to chwilowe przyłamanie. Napewno przejdzie. Nie przejmuj się. Jędrzej podniósł wpatrujące się w popielnicę oczy. Zerknąwszy na [usunięto na żądanie internauty] i Jarka, odważnie wlepił wzrok w swojego rozmówcę. - Łatwo powiedzieć. To nie tak miało być. Nie wykonaliśmy planu. Czarno Wiesiek to widzę, czarno. Opozycja nas w wyborach rozjedzie, i co będziemy robić, he? - zamartwiał się. - Wiesiek nie jest temu winien, jak możesz atakować starostę, ktory tyle zrobił dla szpitala! - wyrzuciła z siebie [usunięto na żądanie internauty] a - to przecież też twoja wina, że tak niewiele się udało. Zresztą nie pyskuj za co brałeś kasę. Wstydź się przewodniczący. Twoje zachowanie jest żenujące -mocno zirytowana kontunuowała swoją wypowiedź. - Cicho, cicho - przerwał jej Jarosław Enzozik Przejarał. -Nartomierz Bzik z Darią Piszczołką podsłuchują. Tam z boku. O! popatrz. Teraz udają, ze rozmawiają. - Ależ Jarku jak możesz! Przecież tobie Motyka z Jonkiem "nie dam rady" obiecywali NZOZ-ik w Borzęcinie i co? Nasza spóła nie wyszła! Czy nie jesteśmy poszkodowani? [usunięto na żądanie internauty]. No powiedz. Nie bój się - zachęcała kolegę radnego - [usunięto na żądanie internauty]. - Ech, szkoda gadać co przeżyłem. Wszystkim w gminach się udało, tylko mi w Borzęcinie nie. Wszystko przez tego pier....nego Młodziaka. Myślałem, że uda się go "wysadzić z siodła". Że nie będzie wójtem i będziemy klepać swoje interesy. Nie wyszło. Klęska!!! A teraz? Teraz nie bedę już dyrektorem miejscowego SP ZOZu. Nie mam szans na następna kadencję. Co ja będę robił!!! - żalił się Jarosław Enzozik Przejarał. - Widzisz Jędruś, tu to naprawdę nie wyszło, a chodziło prywatnie o grubą kasę. Wiesz jak można by było [usunięto na żądanie internauty]? - wtrąciła [usunięto na żądanie internauty] - Dajcie mi spokój! - warknął Przetempak. - Nie bój się. Jarkowi nie damy zginąć. W razie draki będzie "tyrał" w szpitalu. Zresztą kupił działeczki w Borzęcinie. Spróbuje sobie wybudować NZOZ-ik. O tobie też Jędrku pomyślimy - kontynuując uspokajała Przetempaka [usunięto na żądanie internauty]. - Śmieszne. Myślisz, że wójt Młodziak pozwoli Enzozikowi Przejarale na odejście do NZOZ-u z pacjentami. Masowo będą się przepisywać do innych, nowych dla siebie lekarzy. I kogo Jarek bedzie leczył, co? A dla mnie to niby jak. W szpitalu zrobisz drugiego logistę - Jędrzej wysłał w kierunku [usunięto na żądanie internauty] ironiczny uśmiech. - Jędrku przestań - wrzasnęła czerwona z nerwów [usunięto na żądanie internauty]. - No, dziewiąta. Czas zacząć sesję. Jeszcze pogadamy - odparł wskazując ręką na salę obrad Przetempak. - Panie i Panowie, rozpoczynamy sesję. Proszę zająć miejsca - poinformował gwarzących w korytarzu przewodniczący. Po zaledwie minucie korytarz opustoszał, a o mających miejsce niedawno dyskusjach przypominał zawieszony w powietrzu papierosowy smog. CDN...
|
Writer "Klara Veritas by Brzesko" bujał się na obrotowym fotelu przez monitorem swojego wiekowego Compa. Ciągle dręczyły go słowa zachęty do powrotu na brzesko.ws, ale z drugiej strony brzmiały słowa przestrogi Admina "Jeżeli chcesz dalej prowadzić tą swoją "twórczość" to nie na mojej stronie. Koniec tematu. " Cytat z tematu Od i Do Administratora Forum wydawał się brać górę nad chęcią klaraveritasowego powrotu. Bo jak tu pospolitemu banicie wracać, kiedy nie ogłoszono amnestii. Jak? - dumał Writer "Klara Veritas by Brzesko". Dusza pisarza rwie się i szamoce, lecz sieć zbyt mocna, zerwać się nie rada. O, banita - na co mu przyszło. Ale tak naprawdę, gdyby rzucono hasło, gotów wrócić nawet już, nawet teraz, za godzinę, dwie, choćby jutro. Ale czy ogłoszą amnestię??? W historii narodów błachych powodów moc. Czy w historii portalu Admina taki też się znajdzie? O np. pierwszy z rzędu powód - awans Zeżarka Propagandasiewicza na Vice Naczelnego Gazety Brukowskiej. Ale to tylko przebłysk umysłu w szukaniu kandydadów-powodów ogłoszenia amnestii...
|
cd. puk, puk, łup, łup... kto tam , kto tam ku..wa nerwowo zerwał się z łóżka Motoleja o...... witam szanownego pana Grzebienia zmienił ton głosu Sadam. Co tak wcześnie... no wiesz rura pali , suszy a ciebie nie ? Sadam Motoleja „ zamknij sklep „ paradoksalnie nie miał zamiaru dzisiaj sklepu otwierać. Jego podkrążone oczy, przekrwione gałki i paraliżujący chuch nie pozostawiał wątpliwości , że manewry były ostre. Ale jak to mo…żliwe publicznie są abstynentami .... zastanawiał sie Małosław PaPa Konfitura „ miałem nie zabierać głosu., który właśnie wdepnął do Sadamda Motolei aby nabrać nieco wigoru. Cicho tam ! cicho ! Małosławie niewiele jeszcze wiesz... my są nie abstynenci ale anonimowcy, zawsze anonimowo, wpisy, intrygi , podjazdy w ścisłym gronie się tworzy – ochrypłym głosem żachnął Grzebień. Widziałeś kiedyś nas nachlanych ? – nie ,nie odparł potulnie PaPa Konfitura „ miałem nie zabierać głosu”. Sarmaci nie bez przyczyny byli w nieważkości uśmierzali stres albowiem szeregi ich popleczników zaczęły topnieć. Chcieli być wielcy ale, o ironio... trza się brać do roboty – ryknął Grzebień.... heble w dłoń i krzesać niepokornych Wiesiek Motyka i Dzban Niechciał podśmiechiwali się po cichu z tej rodzinnej nepotycznej „ sitwy” Zaprawdę laik polityczny nawet wie, że dyktatorstwo połączone z kunkatorstwem , rodzinne sterowanie przez Motoleję, babę, szwagra i Grzebienia jest na kaczych nóżkach - mówił w gabinecie Niechciała powoli z lekkim uśmiechem Motyka. No i dobrze ...Dzban Niechciał przytaknął nie dając po sobie poznać jakoby nie dowierzał podniósł słuchawkę i szepnął konspiracyjnie – Heterogaj do mnie. Zjawił na rozkaz - natychmiast. Czy potwierdzisz to co mówi Motyka o... mówiłem ci wcześniej tak, tak, nagadali, naobiecywali, wygórowali oczekiwania i klapa - ten styl wprowadza w oburzenie szeregowych członków, rozmawiałem z jednym z nich; zdecydowani są nawet startować w wyborach z konkurencyjnych list. Jedynie Jeżyk Osikowski roztrzesiony lękiem przed utratą kursowskiej posady przytula sie do Motolei, Grzebienia i KOnfitury poprawiając palcem wskazującym okulary z przekonaniem kontynuował Hetorogaj. I jeszcze jedno zapytał Niechciał ; jakie kontakty mają z Lesławem Kuracjuszem ? ... oj chyba kiepskie , nie wiem dokładnie – odparł poprawiając wąsa siedzący w rogu Propagandosiewicz. Kiedyś widziałem Kuracjusza jak rozmawiał z Puchaczem Błoną.... czy Błona ma go śledzić ? Nie twoja rzecz - burknął Dzbaś. Jest więc dobrze, nawet super – nie krył zadowolenia Motyka oraz Jonek „ nie dam rady” , który pojawił się niebosko spocony pod sam koniec rozmowy ... oczywistym staje się ... musza cieniasy być w nieważkości ... i leczyć tym samym bajkowo-lalkowego wrzoda, bowiem oprócz baby są to ich jedyne chore ambicje.
|
W wygodnych fotelach biurowych siedziało dwóch mężczyzn o anorektycznych budowach ciała. Coś ich śmieszyło. Chachali i chachali , aż ich twarze stały się czerwone...... istne buraki. Starszy zapytał: "Cytołeś co te łogry tu nizy popisały? Majo nas za wsioków. To gupole . - Cytołem, takie tam ble, ble, ble. I tak cymomy za mordy wsytkie. Jak tyko nom sie zachce, to nawet prezydetami bedziemy. - No, tyko ca w róznych krajach, he, he , he.- A Hebel? - Łon wdepnie w łajno i na twoi posadzie bedzie. Jemu juz sie piknie w pos kłaniajo, gdzie ino zajdzie . Ło kurde, piknie godos. I jacy pikni jesteśmy i jacy mądzy. I jesce jak piknie jesteśmy ubrani. I fajowe kapeluse momy. - My tu gadu gadu, a nie po to ja tu przyjechoł. Ca do zecy. Pilnujes ty lali Młotopija "bazgroca brukłowca"? - Mom schowano w kieseni. - To gro. Tyko pamietoj, spili z grzbieta nie wyciogoj! Cza nom jesce zamówić lale z łockami jak łokna plastiki, lale ala Smulscyk i kilka w cornych sukniach. - Jak ca to ca." Ta ciekawa rozmowa pewnie mogłaby się jeszcze toczyć, gdyby ktoś do drzwi dwa razy nie zapukał. cdn.
|
Kiep jak kiep, ot po gorolsku ceprzy cymboł. Pomyśloł se chlopina, lichy jak cap na przednówku, ze jak komputera pokupowoł, to modrości takich nabył, jak tam ponoć w środku tego czorta bywo. Diabelskiej machinie nimóg sie nadziwować, a w tym dziwowaniu nie wspomnioł jak świtanie go nasło, oko sie przymkło, a łeb stol sie seroki, głeboki i pusty jak stodoła przed żniwowaniem. Ten miost sie na wyrku wyłozyć, nieco odsapać co by mu głupawości ze łba się wywietrzoły, tak sie do klawiatury przysposobiuł, jak baran do łowiecki co jom baca dopiero na halem wygnoł. I pisoł, pisoł, pisoł, dwa wpisy napisoł, co je przed tym moim pocytać mozecie. Hamota sobacy. Nie dosyk ze gwarem nasom świętom goralsko i wsi nasy matcyny rodzicielki co nos wykormić rada sprofanowoł, to z chlopskiego zywota sie nahihrywo. Toć ty ceprzy cymbole temu guwnu, co go cytujes miastowo łajnem zwajoc sie nie zrównos, i tedy cobyk bardzo kcioł siły nie zbieres, bo na guwnie nawet w nasyh gorach ziemio zyc kazuje, a przy wasyk pierdołah, co to ni kupy ni dupy sie lepic ne radzo żodnego pożytku dojrzeć nie rada. Przeto hamoto jedna "bede, slyse" od gryzmolenio odstop boś nie kowol ku temu, a racy pierdoła co tylko hyclowaniem zajoc sie moze. Żeś jest kiep co interneta sie nie strachol - toć prowda, ze popisywać potrafis - to tyz prowda, ale ta inno gorolsko prowda, znacy sie guwno prowda. To ci przeto porade dom tako. Nie pisoj o laleckach o wrzodkach, lepi sie nazryj, popij, nazryj jesce roz popij, a na wyhodek pozieroj co byś portecek nie zaszlahtowoł modrościami. I nazod. Nazryj, popij, nazryj jesce roz popij. Jakeś ceprzy cymboł i we łbie mos tyla, co urobku we spichrzu na przednówku, to nihze by ci w zadku nie brakowało modrości. Ta zawżdy jak wodnisto - sama uchodzi. Bo kto ni mo we lbie... Dośpiwoj se modroku na gorolsko nuta.
|
"Ten co wdepnął w łajno" siedział sobie za biurkiem i marzył. Marzył o pierogach z kapustą. Nagle zadzwonił telefon. Lekko zaniepokojony lewą ręką podniósł słuchawkę : Haluu, słuchom? Usłyszał znajomy głos : Tu Pijosław. Słuchoj, dowiedziołem się, ze bedo cie badać, cy mos jesce tegło wrzoda. A ło co chodzi? - zapytoł "Ten co wdepnął w łajno". Ano ło to, ze jak ni mos, to cie mogo w kamase wzioć. Ło kurde! Moze nie! - No nie wiem Anosz, godajo, ze nawet do sześdziesiotki bedo brać . Cymojsie młody! Skończywszy rozmowę "Ten co wdepnął w łajno" wziął do ręki laleczkę i pomyślał: Skoda, ześ nie jes w wojskowym ubronku. cdn.
|
Haluu , hallo…halooo hurtownia? - ktoś ochryple stękając krzyczał do słuchawki. Tu mówi Pon Anusz kWieśniak słuchojcie bedzie ze trzy tygodnia jak żem zamówił u wos lalkę szmaciankę. Tak te ubrano po krakowsku . Proszę o te same tyko wiecy i inakszy ubrane. Dwaścia dwie ubrone w garnitura , łosiem na ludowo , a jedno mo mieć strój poselski , acha i wszystkie majo być chłopy . Jeszcze cza mi pincet szpilek jeno łostrych. Odkładając słuchawkę nasz rozmówca głęboko odetchnął i szybko ozdobił swą pulchną twarz ironicznym uśmiechem. No jeśli się udało z jedną to tero czas na Jonka i innych ha, ha, ha . Uśmiech zamienił na chichot. Jeszcze raz mocno stęknął i wstał cdn.
|
Dzban Niechciał siedział spokojnie w urzędniczym fotelu, raz po raz zerkając na tekst o POPiSowych szachach a'la Brzesko. Też mi coś -populiści. Znaja sie na samorządzie jak kret na gwiazdach. I pomyśleć, ze ktoś z nich mógły spartaczyc to co zacząłem przed ośmioma laty - myślał. Myśli przerwały otwierające się drzwi. A w nim znajome biurokratyczne ryjki Przebiegłosztofa Heterogaja i Zeżarka Propagantasiewicza. Siadajcie - burknął. Co o tym myślicie? Ha Ha ha - roześmiał się Heterogaj. Toż to wygłupy politycznych przedszkolaków. Śpiewać każdy może, ale Panfluciński i Grzebień wyjątkowo się do tego nie nadają. Spokojnie Dzbasiu. Masz mnie i Zeżarka. Rozpracujemy karłów reakcji. Tak rozpracujemy - Propagantasiewicz podniósł się z sofy i podszedł do okna. W demokracji na burmistrza każdy kandydować może, i nie jest to powód do stresu. W twoim przypadku Dzbasiu na "kandydować może" się skończy. Dzban Niemógł podniósł słuchawkę i wykręcił numer. Błona to ty? Masz tu natychmiast przyjść. Chcę się nagrać. Pokazać spokój i rozsądek burmistrza. Niech słuchacze MZM wyrobią sobie pogląd. Do usług, Panie burmistrzu, do usług - trzymając słuchawkę w jednej ręce, mikrofon w drugiej na stojąco przytaknął Błona. Po czym sapiąc jak parowóz pobiegł na wezwanie.
|
...Samad Motoleja wolnym ruchem prawej dłoni zamkną za soba drzwi i wyległwszy na przedsklepowy deptak czekał na wolnego słuchacza. Wnet niepośpiesznie z głową spuszczoną drugą stroną chodnika przechadzał się Motyka. Szedł pewnie do przodu, nawet na niego nie spojrzał. Z pewnoscia udwał... bowiem Motoleję obserwował od pewnej już chwili z spod czoła. Sadam Motoleja nie był mu dłużny wodził za nim wzrokiem i mamrotając pod nosem mówił “ twoje dni Motyka..jak też Jonka '” nie dam rady” są już policzone... Nie skończył gdyż jakby z pod ziemi pojawił się przed nim Małosław PaPa “ miałem nie zabierać głosu” Był zdyszany, sapiąc jak lokomotywa wydusił z siebie ; nocami nie śpię, sen spedza mi koalicja samorządowa POPiS. Musimy za wszeklą cenę ich łograć ,wykołaować i to profesjonalnie jak Jarosław Kwakwa. Małosławie weź na wstrzymanie odpał z ironicznym uśmiechem Motoleja – poseł Grzebień już działa, z pewnością zasięgnie u pisowskich kiwaczy języka. Oj...oby..słyszałem to i owo więc mam watpliwości Sadamie ...czy Pańfluciński, Nartomierz Bzik i Daria Piszczołka połkną przynęte ?
|
Siteczko i Pączek z marmolada >> komu pączusia, pączusia, pączusia tanio tanio, kto da wiecej kto da wiecej, mniam, mniam.
|
Puchacz Błona, Radio MZM MojaPolska. >>>O, umowo, moja umowo wziąłem z tobą ślub/ dziś w biurowcu nadstawiam mikrofon, jestem w BIMaCLUB<<< Radio MZM, Radio Mikrofon za Mamonę.
|
Na górnych kondygnacjach biurowca przy Głowackiego, aż huczało od komentarzy o występkach "niepokornych" na sesjach powiatu. Promoweszka Ziemianowska, której nie obcy jest pismaczy spryt, ściskając paluszkami myszkę układała kolejny wpis. Nie mogła ścierpieć, że radna Daria Piszczołka po raz kolejny zaatakowała Motykę. Jej Motykę. To przecież on wybawił ją od literówkowego żołdu w Gazecie Brukowskiej. Już ja pokażę Piszczołce. Opiszemy Budosława na forum. Trzeba osłabić rodzinę Piszczołków. Daryśka musi być pokorna. I już miała pochylić się nad klawiaturą, jak spłoszył ją przechodzący korytarzem Nartomierz Bzik. Cholera kto zostawił te drzwi otwarte. Żachnęła pod nosem. To przecież jeden z bandy czworga. Mógł mnie nakryć na niecnych działaniach. Zimny pod spłynął jej po plecach i zatrzymał się na mocno zaciśniętym pasku spodni, a myśli odfrunęły gdzieś daleko, daleko, daleko. Co to miałam napisać? Zastanawiała się.
|
Józefa Piżmok wezwała do gabinetu Mścisława Dzidę. Mścisław, byłam wczoraj na scysji powiatowej. Uchwalili budżet. Wiesiek Motyka z Jonkiem "nie dam rady" chcą dać na komputerki dla szpitala. Motyka mówi, żebyś poprowadził przetarg. Że masz doświadczenie z czasów gdy byłeś Motyki zastępcą. No wiesz, cdn..
|
Spotkali się. 5 na 5. Bez posła "Grzebienia",ale z jego woli i polecenia. "Grzebień" boi się osobiście spotykać z "Panflucińskim i jego pływającą ekipa" bo Jarek KwaKwak ma uczulenie na Donalda i jego sforę. Umocował Małosława PaPa Konfiturę z MZGKiM, byłego wiceburmistrza, radnego powiatowego "miałem nie zabierać głosu". Poza stałymi sloganami i grzecznościami ala "Krzysiu", "Stasiu" - nic z tego nie wyszło. Ej, jak się Jarek KwaKwak dowie, że Edek Grzebień w Brzesku upoważniając Małosława PaPa Konfiturę "miałem nie zabierać głosu" zaczął się dogadywać z Panflucińskim od Donalda, czyli Platformą to... Marny los Grzebienia. W kibity i do Łysolandu. A tam dla Grzebienia. No cóż może być wśród łysych - BEZROBOCIE!!!
|
|