„Witaj maj, piękny maj, u Polaków… błogi raj”
(Zofia Mantyka)
2018-05-14
„Witaj maj, piękny maj, u Polaków… błogi raj” Za nami świąteczny weekend i nie dość, że cudownie długi, to jeszcze pogoda postanowiła razem z nami sobie miło poświętować. Majowe dni są pełne słońca i fetowanie ma swój urokliwy koloryt.1 maja „ robotnicza brać” usilnie wzbraniała się przed świętowaniem swojego święta, a działacze związkowi trzy razy spluwali przez prawe ramię, aby nie być posądzonym o sympatię do „lewackiego dnia”. 2 maja – wybuch biało-czerwonego entuzjazmu z uwagi na sympatyczne Święto Flagi, kto żyw demonstrował oddanie dla narodowych barw. 3 maja „wszyscy Polacy to jedna rodzina” i „Polska jest jedna”. Frekwencja na imprezach z trudem konkurowała z liczebnością konduktu pogrzebowego jakiegoś niezbyt znanego nieszczęśnika. No właśnie, „Panie, kiedyś w maju to były pochody”, no cóż… były, łza się w oku kręci. Tyle, że wówczas były obowiązkowe, a obecnie na imprezy przychodzą oficjele i ci, którzy chcą. 4 maja – ciekawe czy poza znanym profesorem z AGH ktoś jeszcze pamięta, iż to „Dzień Hutnika”? No, 4 grudnia to i owszem, bo to przecież zacny „Dzień Górnika” jest, ale hutnicy? Ci jegomoście – podobnie jak ich piłkarskie kluby – dawno już wypadli z ekstraklasy. Nieśmiałe iskierki renesansu hutnictwa ponoć mają błyskać, odkryto bowiem złoża rud żelaza w okolicy Suwałk. Ponoć wyjątkowo cenne, gdyż zawierają w swym składzie znaczne ilości manganu. Pierwiastek ów nadaje stali wyjątkową cechę – niesamowitą odporność na próby przepiłowania, stal o tak osobliwych właściwościach można stosować choćby i na… więzienne kraty, czy inne profile kształtowe. Jeśli zapotrzebowanie zacznie wzrastać, to dla metalurgów może zaświecić mocniej słońce, choć stal w tym asortymencie dostęp do słońca będzie raczej ograniczać. 8 i 9 maja konkurują o miano „dnia zwycięstwa” lub „dnia klęski” – jak kto woli. W Szczepanowie nie mają szczęśliwie problemów, czcząc uroczyście w tym czasie Patrona Diecezji i Polski. Mój Boże, jak to nigdy nie wiadomo, co przyszłość przyniesie. Fortuna kwadratowym kołem się toczy w mężnie przeżywanym kalejdoskopie przeobrażeń. Co by nie powiedzieć, „życie ludzkie, panie oberlejtnant, jest tak powikłane, że w porównaniu z nim jeden człowiek jest jak szmata” – i o tej słynnej dewizie Szwejka warto pamiętać. Zwłaszcza w nieustannym procesie walki o lepsze jutro, prawdę, prawo, sprawiedliwość i inne tego typu niekonwencjonalne dziwactwa. Ponoć „nigdy nie jest tak źle, żeby nie mogło być gorzej, ani tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej”. Zachodzące burzliwe zmiany w naszym prawodawstwie skłaniają do odkurzenia niezbyt powszechnie znanych tekstów. Urzekające w swej wymowie są choćby programowe hasła Partii Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa). A to: $1. Ponowne wprowadzenie niewolnictwa. Dopóki istnieli niewolnicy, porządny człowiek nie musiał nic robić. (Wprowadzenie niewolnictwa propagujemy jednak z tym humanitarnym zastrzeżeniem, by niewolników nie rzucano na pożarcie murenom). $2. Upaństwowienie dozorców. (Dochodzi już nawet do tego, że dozorca nie jest dziś traktowany jak człowiek, a lokatorzy nie uważają go za osobę nietykalną i świętą. Żądamy więc, aby upaństwowienie dozorców wprowadzone zostało według modelu stosowanego w Rosji carskiej, gdzie każdy dozorca jest policyjnym szpiclem). $3. Rehabilitacja zwierząt. (Paragraf ten bierze w obronę zwłaszcza psy policyjne; domagamy się, by każdy pies policyjny, zależnie od kwalifikacji, został zaszeregowany co najmniej do VII grupy służbowej i aby zarówno wdowa po nim, jak i jego dzieci otrzymywały należytą rentę. To samo dotyczy koni, na których siedzą policjanci; każda obraza takiego konia będzie ścigana jako obraza osoby urzędowej). $4. Zorganizowanie sieci państwowych zakładów wychowawczych dla niedorozwiniętych posłów. (Każdy wie co to poseł, a który z nich jest niedorozwinięty, także każdy wie). $5. Wprowadzenie inkwizycji. (To postanowienie umożliwi naczelnemu lekarzowi miasta Pragi, dr Zahorzowi, palić ludzi, ile dusza zapragnie). $6. Nietykalność księży. (Teraz co chwila człowiek czyta, zwłaszcza w "Právo lidu", że jakiś kapłan dokonał czynu nierządnego na dziecku szkolnym i został za to ukarany. Należy wprowadzić surowy zakaz pisywania o tych sprawach w czasopismach, a to dla zachowania moralności publicznej. O księżach będzie można pisać tylko za zezwoleniem konsystorza, który zasięgnąwszy opinii przewielebnych Kobosila i Hawelki poczyni odpowiednie kroki). $7. Obowiązkowe wprowadzenie alkoholizmu. (Każdy chyba czuje, jak słodki czar zawiera ten paragraf). No i wisienka na torcie, czyli najważniejszy dodany nieco później dodatkowy paragraf: $ 8. Rząd powinien spowodować, że najpóźniej za rok wszyscy obywatele będą bogaci. Oczywiście w celu spełnienia ostatniego postulatu wszyscy muszą wpierw przykładnie zbiednieć, aby stworzyć warunki dla odbicia się od dna. Wówczas to odbicie, niezbicie powinno się udać. Wydaje się, że atrakcyjność wielu z proponowanych haseł programowych stosunkowo niewiele straciła na aktualności. Mając zatem na uwadze fakt, że przedwyborcza gorączka nabiera u nas purpurowych rumieńców, przypomnijmy sobie może jeszcze i hymn owej sympatycznej partii w tłumaczeniu Jacka Balucha (byłego ambasadora RP w Pradze): „Już powstał milion kandydatów Okłamać prostoduszny lud, Spragnieni głosów i mandatów Chcą zaspokoić władzy głód Niech głoszą radykalne zmiany, Niech gwałtem burzą stary ład, Nasz postęp jest umiarkowany, Pan Haszek to nasz kan-dy-dat! Wyborcy w naszym mieście Ból do Obory nieście, A kto ma świerzb, w domu siedź! Wołajmy: precz z radykałami! Precz z laickimi bankrutami! Na bój, na bój Umiarkowany! Na darmo przeciw nam się głowi Yvonna, Klofacz, Kramarz, Dyk, Bo my jesteśmy postępowi W granicach prawa tak jak nikt! Nas żadna burza nie zaskoczy, Nie spęta drut więziennych krat, Umiarkowany postęp kroczy Zwycięskim marszem poprzez świat!” Piękna wiosenna pogoda sprzyja spotkaniom w ogrodzie. Zawitał do mnie mój sympatyczny sąsiad i – jak zwykle – podzielił się garścią swoich refleksji: „Pani Zofio, czy czytała pani, udostępniony na „portalu zza wielkiej wody”, felieton opublikowany w Brzeskim Magazynie Informacyjnym „Czwarty kwietnia”, z komentarzem administratora recenzującym poziom owego czasopisma? Również i moim zdaniem miesięcznik to bezbarwna propaganda mająca uporczywie przekonywać do akcesu rzekomego sukcesu. Osoby redagujące czasopismo skwapliwie, z gorliwością zupaka wykonują polecenia biura promocji. Relacje z wszelkich imprez są katalizowane i cenzurowane, a teksty i zdjęcia ściśle dozorowane przez nadwornych obrońców wizerunku władz – jako się zwykło w Brzesku mówić – „Czerepach czuwa”. Nie sposób nie podzielić opinii administratora, że autor felietonu ma talent i lekkie pióro, niestety kląskające na łańcuchu. W większości redakcji samorządowych czasopism, najmujący się do pracy mają przykre problemy z lustrem podczas porannej toalety.” Ej, kochany sąsiedzie, chyba cię kleszcz dziabnął, więcej zbalansowanego dystansu. Dla mnie ważne jest, że felieton jest dowcipny i sprawny warsztatowo, a nie furaż jaki piszący inkasują, niechże pan wyluzuje. Felietonowe potyczki to zabawa stara jak świat. Im więcej sarkastycznej, prześmiewczej ironii w publicznym obiegu, tym większa szansa, że czytelnicy mogą pozyskać ciekawe informacje. Szermierka, jaka od pewnego czasu toczy się między autorami piszącymi w BiM-ie a „Rumcajsem i Cypiskiem” , którzy z kolei piszą w innym brzeskim czasopiśmie, stwarza możliwość zajrzenia za kulisy oficjalnych przekazów. A propos przekazów, podczas porannej poniedziałkowej konferencji prasowej ma paść… hiobowa – dla niektórych – wieść. Dowiedzieć się bowiem mamy, kto będzie kandydatem na kandydata do fotela Burmistrza. Liderująca w kraju polityczna partia nam to oficjalnie obwieści. Jeśli potwierdzą się intrygujące pogłoski, to ponoć czeka nas spore „trzęsienie ziemi”. Przed szefem biura promocji i BiM-em nie lada wyzwanie. Najpewniej mocno podkaszą rękawy, aby jak zawsze „odważnie” pisać spontaniczną „najprawdziwszą prawdę”. Było nie było to jest przecież ich – „być albo nie być”! Zmieniając nieco temat, proponuję pogrzebać w tekstach wspomnianego już wcześniej profesora J. Balucha – wybitnego slawisty, literaturoznawcy, członka polskiego i czeskiego PEN Clubu, tłumacza i autora wielu opracowań – tak, tak, przedstawcie sobie Państwo, takich mieliśmy kiedyś ambasadorów! Weźmy może na tapetę sympatyczny limeryk jego autorstwa: Raz opryszka ze wsi Wytrzyszczka Obsypała nagle opryszczka. „W tym stanie – myślał – żadna, Choćby była szkaradna, Nie da mi nawet pyszczka”.
A może jednak da, byle jej tylko ktoś umiejętnie i „odważnie” wyperswadował, że to nie opryszek i nie opryszczka! Jako się rzekło – papier przecież wszystko przyjmie.
Zofia Mantyka
|