Ponad 60 cudzoziemców uzyskało dzięki łapówkom lewe pozwolenia na pobyt w Polsce. Prokuratura oskarża o korupcję dwie byłe urzędniczki, nie wyklucza jednak, że dołączy do nich kolejnego pracownika Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie.
Akt oskarżenia, który dziś trafi do sądu, zamyka półtoraroczne śledztwo w sprawie korupcji w Wydziale Spraw Obywatelskich i Migracji MUW. Sprawa wyszła na jaw podczas kontroli funkcjonariuszy Karpackiego Oddziału Straży Granicznej w Krzeszowicach. Wątpliwości kontrolerów wzbudziły dokumenty 22-letniego Ormianina mieszkającego w Chrzanowie. Okazało się, że mężczyzna ma fałszywą zgodę wojewody małopolskiego na zamieszkanie w Polsce. Legitymował się nią, choć nie składał żadnego wniosku do urzędu. W prokuraturze wyjaśnił, że fałszywą kartę czasowego pobytu w Polsce załatwił u urzędniczki z Krakowa o imieniu Joanna. Kobieta miała dostać za dokument 300 zł tytułem "opłaty skarbowej".
Tydzień po zatrzymaniu Ormianina funkcjonariusze KOSG zatrzymali na placu targowym w Krakowie kolejnych cudzoziemców z Armenii i Ukrainy z podrobionymi zezwoleniami wojewody małopolskiego na pobyt w Polsce. Śledztwem pod nadzorem krakowskiej prokuratury zajęła się wówczas specjalna grupa policjantów i pograniczników. Od urzędników wojewódzkich dowiedzieli się o dziwnych wizytach kilkunastu cudzoziemców w urzędzie wojewódzkim. Obcokrajowcy zgłaszali się po karty czasowego pobytu z dokumentami niefigurującymi w rejestrach. Pytali o Joannę Ł. z oddziału ds. cudzoziemców.
Aresztowana kobieta przyznała się do łapówkarstwa. W jej mieszkania i samochodzie znaleziono różne dokumenty, zapiski w telefonie komórkowym i komputerze świadczące o winie. Kolejne przesłuchania obcokrajowców ujawniły pośredników w procederze, w tym Wietnamczyka zamieszkałego w Brzesku. Jako właściciel baru i tłumacz oferował rodakom załatwienie legalizacji pobytu w Polsce. Od kobiety, która u niego pracowała, zainkasował np. 2,8 tys. dolarów. Pieniądze wziął rzekomo na "podziękowanie" dla kierowniczki oddziału MUW. Podczas przesłuchania przyznał się jednak, że urzędniczce przekazał tylko część sumy. Joanna Ł. dostawała zwykle po kilkaset złotych, nie wzgardziła też różową koszulą i lampką nocną. W sumie - jak wyliczyła prokuratura - przyjęła kilkanaście tys. zł, w tym 8 tys. zł od obywatela Ukrainy. Raz otrzymała samochód "dla wypróbowania". Auta nie zwróciła, tylko odstawiła do komisu, w którym zakupiła inny model w rozliczeniu.
- Samochód nie został przerejestrowany. Nasi funkcjonariusze przesłuchali jego formalną właścicielkę, Polkę, żonę Wietnamczyka. Ta twierdziła, jakoby auto ukradła urzędniczka - twierdzi kpt. Marek Jarosiński, rzecznik KOSG.
W śledztwie przesłuchano ok. 250 świadków, w większości cudzoziemców. Sprawdzono ponad 750 teczek osób ubiegających się o zezwolenia na pobyt w Polsce. Drugim pośrednikiem był Ormianin o pseudonimie "Edo", który handlował na placach targowych. To on - zdaniem śledczych - podrabiał z córką różne zaświadczenia konieczne do złożenia wniosku w urzędzie. Oboje są wymienieni w dzisiejszym akcie oskarżenia (piątym w śledztwie). Prócz nich zarzuty obejmują Joannę Ł. i Halinę P - kierowniczkę oddziału MUW, która odpowie przed sądem za niedopełnienie obowiązków i przyjęcie 1500 zł łapówki. Grozi im do 10 lat więzienia. Przy okazji ujawniono liczne przypadki fikcyjnych zameldowań cudzoziemców i fikcyjne śluby z Polakami. W sumie oskarżono 12 cudzoziemców, głównie Ormian i Wietnamczyków. Większość osób posługujących się fałszywymi zezwoleniami nie miała pojęcia, że padli ofiarą przebiegłych rodaków. W odrębnym postępowaniu bada się, czy w procederze uczestniczył jeszcze jeden urzędnik.