Nieoficjalny Portal Miasta Brzeska i Okolic 
  Home  |   Almanach  |   BBS  |   Forum  |   Historia  |   Informator  |   Leksykon  |   Linki  |   Mapa  |   Na skróty  |   Ogłoszenia  |   Polonia  |   Turystyka  |   Autor  
 

„A może lepiej znaleźć sobie miejsce z dala od kopyt konia?”  (Zofia Mantyka)  2018-08-28

„A może lepiej znaleźć sobie miejsce z dala od kopyt konia?”

Jaki ma sens „kopanie się z koniem”? No właśnie – jaki? Jeśli znajdzie się nieszczęśnik próbujący kontestować rzeczywistość, to na ogół przez ogół zostaje uznany za żałosnego Don Kichota z La Manchy. W kupie siła jest, stąd próby – jak to się kiedyś mówiło – „wyindualizowania się, a właściwie to odindywidualizowania z rozentuzjazmowanego tłumu” bywają – podobnie jak ów łamaniec językowy – mało zrozumiałe. Nie chcesz mieć kłopotów… to się nie wychylaj, bo „pokorne ciele dwie krowy ssie” – takie miłe uchu powiedzonko kształtuje „racjonalną” postawę konformisty. W końcu życie jest jedno i należy je przeżyć… bez szukania problemów.
Pojawiający się dziwacy, usiłujący „iść pod prąd”, to niepoprawni idealiści wierzący być może, że świat i ludzie są na wzór i podobieństwo… no właśnie… kogo? Wzajemnie okazywana życzliwość ludzka jest niemal tak powszechna, jak opady śniegu na Saharze lub palmy na Hali Izerskiej. Cynizm, wyrachowanie i pazerność są nieodłącznymi towarzyszami ludzkich życiowych peregrynacji. Aby móc jakoś przetrwać w stworzonej rajskiej dżungli zwanej życiem, stajemy się zdolni do niejednej niegodziwości. Jako aktorzy na scenie życia, odgrywamy czasem role pierwszo- i drugoplanowe, przeważnie gramy ogony, statystując jako halabardnicy. Prawie każdy kogoś udaje, przywdziewając maskę budowanego na pokaz wizerunku.

Rewelacyjny brytyjski serial komediowy „Co ludzie powiedzą” z zacną Hiacyntą Bucket wspaniale oddaje, jak staramy się pokazać, że jesteśmy lepsi, niż jesteśmy. Ten film wcale nie jest jakoś specjalnie przerysowany, postawa taka cechuje ludzi od dawien dawna. To może i głupie, ale szalenie ważna jest opinia o nas i nie ma większego upokorzenia, niż poczucie „gorszości”. Certyfikat „lepszości” zapewnia wycyzelowana scenografia i wdziewane kostiumy, stąd: majestat, tiara, złocone szaty i pokazowa wytworność – mające świadczyć, że jesteśmy… Kimś. Za żadne skarby nie chcemy być uznani za gorszy „drugi sort”.

Fenomenem tego socjologicznego zjawiska są bardowie czy kloszardzi, paradoksalnie i oni urządzają aktorski pokaz swej… „lepszości” poprzez prowokacyjną abnegację ustalonych norm. Ta żałosna manifestacja, usiłująca kwestionować sformułowane zasady obyczajowe, religijne i prawne traktowana jest – ni mniej, ni więcej – niczym próba awanturniczego nawoływania do rebelii. Inna sprawa, że wszelkie rewolucje wywracające stary ład, to zakamuflowany pozór jest – umożliwiający gustowną, krwawą wymianę nazw i ludzi. Mechanizmy od wieków pozostają te same.

Weźmy pamiętny 1989 rok, ta transformacja miała zmienić stary porządek. W zainscenizowanej grze pozorów odkurzono wzniosłe, przedwojenne hasła „Bóg, Honor, Ojczyzna” i role zostały – niby na nowo – podzielone. Jedni zabukowali sobie miejsca „w autobusie przemian”, a pozostali, pozostali na przystanku. III RP, czyli „rzeczpospolita złodziejska” kolejny raz stała się krajem układów i zakłamania, co mogło irytować nawet i niektórych z tych, którzy w jakiejś mierze zostali beneficjentami takiego stanu rzeczy. Znakomita większość poczuła się zredukowana i odrzucona, jako ci „gorsi”.

Aktualna „zmiana” – kontestująca III RP – to osobliwy „konserwatyzm rewolucyjny”. Dopieszcza się odrzuconych – oczywiście dotąd dokąd są potrzebni – ta mistyfikacja konieczna jest do osiągnięcia celu. Aktorzy niby się zmieniają, ale role jak zawsze pozostają bez zmian, spektakl trwa. Socjalna i patriotyczna partytura z kojącą melodią wysyłanych dźwięków głaszcze szypułkę uszną naiwnych, obiecując im przeżycie iluzji „lepszości”. Poprzednia maskarada z uwodzącym sznytem „odgrywanej europejskości” najwyraźniej zmęczyła Polaków, my „chcemy być sobą”! A propos patriotyzmu: Austria, Czechosłowacja, Estonia, Finlandia, Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców, Litwa, Łotwa, Polska no i ZSRR to lista krajów, które w Europie uzyskały po I wojnie światowej nową państwowość.

Po odzyskaniu niepodległości w większości z nich wystąpiły potężne perturbacje, kończące się zamachami stanu i totalitarnymi dyktaturami. Setna rocznica tamtych lat obchodzona jest u nich bardzo różnie. Nad Wisłą mamy setki tysięcy imprez, my świętujemy patetycznie. Bitewne rekonstrukcje kończą się niekiedy dość zaskakująco, jak choćby ta w Skawinie, gdzie „ranny” rekonstruktor nad podziw udanie udawał rannego, bowiem w trakcie inscenizacji „bitwy pod Kaniowem” został postrzelony w wątrobę i w stanie ciężkim przebywa w szpitalu. Niepodległość jest bezcenna, stąd nikt się oczywiście nie ośmieli zapytać – ile nasze fetowanie kosztuje? Jubileuszowy rok obłudnie wykorzystują wszelkiej maści politycy kabotyńsko „gwiazdorząc” na wszelkie możliwe sposoby.

W swym lansie bywają tak żarliwi, że strach pomyśleć, co by też było gdyby – nie daj Boże - w pobliżu pojawił się jakiś wróg Ojczyzny. Brrr… w mgnieniu oka mógłby zostać rozerwany na strzępy przez – emanujących patosem – uczestników owych kościelno-patriotycznych eventów. A co słychać w „dynamicznie uśpionym” grodzie nad Uszwicą? Tu oczywiście również impreza goni imprezę. W czym jak w czym, ale w celebrze i „ochach i achach” to my jesteśmy liderami, dającymi świadectwo symbiozy tronu z ołtarzem. Dzięki temu gmina cieszy się szacunkiem i uznaniem, a figury pokroju czcigodnego Tartuffeʼa zyskują pożądane „punkty” wyborcze. Nie mamy jeszcze „Ławek niepodległości”, ale to drobne niedopatrzenie zostanie zapewne migiem nadrobione.

W filozofii administracji rządowej obecnie dedykowanej samorządom, jawi się osobliwy model samorządu… „sam rząd”. Co by nie mówić, ale „wicie rozumicie” porządek w państwie to jest wówczas, gdy partia kieruje, rząd rządzi, a teren realizuje. Bo „Partia – to głosów jeden poryw – zbity z bezliku cichych i cienkich”, jak pisał niekonwencjonalny futurysta W. Majakowski. Gdy tak było, porządek był. „Centrala” nie oczekuje od lokalnych włodarzy kreatywności. Należy przyznać, że oczekiwania władz centralnych, według których samorządy bez szemrania powinny się samoograniczać, spełniamy, a zachowania mogące skutkować kontaktem z „końskimi kopytami” są – jak dotąd – raczej hipotetyczne.

Przed czterdziestu laty w „epoce sekretarza Gierka” ludzie szukający guza, rodzaju figlarzy z „Salonu Niezależnych”, czy ponurego wesołka Macieja Zębatego – szyderczo drwili z ówczesnego parlamentu. Kto pamięta przepyszny tekst „Sejm kalek”?

Oto jego obszerne fragmenty:

Stuk, puk laską w podłogę
sejm, sejm wyraża zgodę
Stuk, puk laską o blat
sejm mówi: "Tak!"

Wstaje jeden z krótszą nogą
(delegują go kulawi)
On interpelację nową
Izbie dzisiaj ma przedstawić

W interesie społeczeństwa
i dla dobra ogólnego
po wnikliwej konsultacji
aż do szczebla lokalnego

Z dniem trzeciego października
ma dekretem prawomocnym
w trotuarach i chodnikach
być co druga płyta wyższa

Stuk, puk laską w podłogę
sejm, sejm wyraża zgodę
Stuk, puk laską o blat
sejm mówi: "Tak!"

Patrzą ślepi zadziwieni
Zaraz będą mówić niemi
W ławach wrzawa wnet wybucha
Głusi nadstawiają ucha

Na mównicę wszedł niemowa
z wnioskiem o wolności słowa
Dyskusja się zawiązała
kiedy zabrał głos jąkała
Przedstawiciel paranoi
wstał, nikogo się nie boi
Będzie chyba całkiem szczery
gdyż przy sobie ma papiery

A na głowie ma czapeczkę
w lewej ręce trzyma teczkę
A na włosach ma wstążeczkę
a na ustach ma piosneczkę:

O jedności w społeczeństwie
żeby jedność była wszędzie
Bo w jedności tylko siła
Żeby tylko jedna była

Jedna świnia, jedna krowa
jedna dupa, jedna głowa
"Teraz będzie głosowane!"
Siadł i puścił z pyska pianę

Stuk, puk laską w podłogę
sejm, sejm wyraża zgodę
Stuk, puk laską o blat
sejm mówi: "Tak!"

Trudno oprzeć się pokusie przypomnienia fragmentu innego uroczego tekstu, tym razem Jacka Kleyffa – „Telewizja”:

W telewizji czterej znawcy od nawozów i od świata
orzekają, co się zdarzy w Gwatemali za trzy lata:
masy pracujące stracą, gdy realna płaca spadnie;
Gwatemala nie dostrzega, iż elita władzy kradnie.
Stal się leje, moc truchleje, na kombajnie chłop się szkoli,
na dodatek wygrać może końcówkę od banderoli.
W telewizji ogłosili wczoraj wyrok na kasjera:
za kradzież czterech tysięcy cztery lata, pięć miesięcy.
Patrzy prawy obywatel, dzień po dniu za dniem godzina.
A z nim razem na kanapie relaksuje się rodzina.
Z telewizji jego matka, z gazet dzieci do zrobienia,
żona jakby trochę z radia, a on cały z obwieszczenia.

Atmosferę tamtych lat oraz efekty nieroztropnego „kopania się z koniem” obrazuje serial „Rojst” z A. Sewerynem i P. Fronczewskim. Mój sąsiad będący miłośnikiem przeróżnych rogatych postaci, takich jak choćby lord John Acton, czy Ignaz von Döllinger powiedział mi ostatnio – „Pani Zosiu, ci którzy nie chcą się pogodzić z ustalanymi przez „możnych” dogmatami, poważnie komplikują sobie życie, ale czasem ratują je wielu innym. Bo niestety –cytując Actona – „władza zawsze deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie”.

Zofia Mantyka

comments powered by Disqus


Copyright © 2004-2024 Zbigniew Stos Wszelkie prawa zastrzezone.
Uwagi, opinie i komentarze prosze przesylac na adres portal.brzesko.ws@gmail.com