Nieoficjalny Portal Miasta Brzeska i Okolic 
  Home  |   Almanach  |   BBS  |   Forum  |   Historia  |   Informator  |   Leksykon  |   Linki  |   Mapa  |   Na skróty  |   Ogłoszenia  |   Polonia  |   Turystyka  |   Autor  
 

„Tysiąc na… stulecie”  (Okiem Zofii Mantyki)  2018-11-13

Okiem Zofii Mantyki

„Tysiąc na… stulecie”

Trzeba przyznać, że dwuletnie przygotowania do obchodów setnej rocznicy odzyskania niepodległości pokazują, że już nie jesteśmy państwem teoretycznym. Tysiąc złotych, które gotów był zapłacić komendant główny, aby zdobyć policjanta do pełnienia służby w Narodowe Święto Niepodległości, jest nader wymowne i oddaje faktyczny stan rzeczy. I pomyśleć, że w państwie, w którym na paszportach planuje się umieścić hasło „Bóg, Honor, Ojczyzna”, a wyraz patriotyzm odmieniany jest przez wszystkie możliwe przypadki, pojawiają się takie smakowite fajerwerki. Zamiast zapowiadanego – przez pierwszego obywatela RP – uroczystego konstytucyjnego referendum, mieliśmy krótki długi korowód wokół… „wielkiego biało-czerwonego marszu” bez udziału, a później z… udziałem przedstawicieli władz. Ten kompletny rozgardiasz budził, a jakże… zachwyt naszej pożal się Boże opozycji, która – coraz wyraźniej – zasługuje na miano kompradorskiej „elity”.

Jesteśmy jak mieszkańcy Stumilowego Lasu z „Chatki Puchatka” A. Milneʼa grającymi sobie beztrosko w „misie patysie”. Infantylne posunięcia jako żywo przypominają klimat, w którym „im bardziej Puchatek szukał w norce Prosiaczka, tym bardziej go tam… nie było”. Nasze bezpieczeństwo imponująco wzrosło od czasu, gdy funkcjonariusze odpinając husarskie skrzydła, przestali wycinać konfetti, tyle że w efekcie zapadli na jakąś zagadkową, jadowitą epidemię „psiej grypy”. Minister wielu funkcjonariuszy uzdrowił, ale z uwagi na lekarstwo jakie zaaplikował i cenę jaką za to zapłacimy - system poczuje się znacznie gorzej. Jednak, aby się tym jakoś nadmiernie nie frasować, zyskaliśmy sposobność realnego przeżycia osobliwej sceny z „Seksmisji” Machulskiego, gdzie miłościwie panująca jej „ekscelencja” ogłosiła była narodowe święto i dzień wolny. Jak kaprys to kaprys i jak się bawić to się bawić! Uroczysty toast „sto lat” winien rozbrzmiewać donośnie i odpowiednio długo. Aby uniknąć poniedziałkowych kłopotów jakie czyhają na nieco skacowanych rodaków – jak w filmie T. Chmielewskiego „Nie lubię poniedziałku” – lepiej przezornie „uwolnić drania” i przesunąć to… na wtorek.

Nawet tak wyjątkowo zacny jubileusz chciano utopić we wzajemnych kłótniach. Zamiast skorzystać z możliwości, by pokazać światu jakim ambitnym narodem byliśmy przez ostatnie tysiąc lat, odkłamując odważnie krzywdzące stereotypy z nielicznymi gorzkimi wątkami, my uprawiamy pedagogikę dumy, albo pedagogikę wstydu. Jednakowoż duma powinna iść pod rękę z pokorą, bo jeśli nie, to… staje się głupawą pychą. Któż nie odczuwa autentycznej dumy w chwilach, gdy po zwycięstwie Polaka rozbrzmiewa hymn i na maszt wciągana jest nasza biało-czerwona flaga? Tyle, że partyjni bossowie mają to wszystko głęboko w d….! Trąbiąc bezustannie o służeniu Polsce czy choćby o naprawie polskich sądów – której konieczność jest bezdyskusyjna – jedni i drudzy kierują się wyłącznie partyjną prywatą. Wolność wspólnotowa jest integralnie związana z wolnością osobistą i godnością. Niestety godność jest bez pardonu deptana poprzez oportunizm i zastraszanie, nawet we własnych szeregach partyjnych. Taki stan to karykatura godności.

Ciekawe czy ktoś aby ogląda jeszcze groteskowy serial pt. „Komisja śledcza”? Aktorzy w nim występujący odgrywają rolę karcianych graczy, którzy bawią się świetnie licytując, która też afera: ta z piramidą finansową Amber Gold za czasów poprzedniego rządu, czy ta ze spółką GetBack za rządu obecnego – jest większa? Tylko jakie to u diabła ma znaczenie dla ludzi, którzy naiwnie zaufali spółkom będącym pod państwową kontrolą Komisji Nadzoru Finansowego? Mamieni przyszłą fortuną uwierzyli szulerom. Jako żywo spektakl ów przypomina znane literackie stwierdzenie z „Krótkiej  rozprawy między Panem, Wójtem a Plebanem” M. Reja – „Ksiądz pana wini, pan księdza, a nam prostym zewsząd nędza”. I co z tych operetkowych przedstawień, skoro nie wyciąga się z nich żadnych wniosków, poza jednym – dość oczywistym – jak kraść to miliony, a nie grosze?! Przecież mechanizmy umożliwiające te procedery jakoś nadal się nie zmieniają.

Mój sąsiad – co typowe dla starszych ludzi – mantyczył mi ostatnio: „W 1918 roku udało się zszyć trzy różne organizmy w jeden, zbudować COP, port w Gdyni i zrealizować wiele gospodarczych przedsięwzięć, ale w żadnej mierze nie udało się uchronić obywateli przed straszliwą wojną. Butna wiara w „potęgę oręża”, kłótnie i brak realizmu w polityce z kretyńskim epizodem zagarnięcia Zaolzia znalazły swój tragiczny finał. Jednak po 1989 roku jesteśmy wreszcie niepodlegli i to jest obecnie nasze największe bogactwo. Niepodległość to sprawa wspólna i święta, i nie dana lecz zadana, bo za nią stoją tysiące, a nawet miliony tych, którzy poświęcili dla niej wszystko, co mieli. Nikt nie ma prawa do sukcesji, na którą składa się trud wybitnych Polaków. Warto być Polakiem wszędzie, gdzie nas los rzuci i pamiętać, że sortowanie nas na lepszych i gorszych patriotów jest straszliwym błędem. Przeżywamy kolejną wielką szansę, której nie wolno nam zaprzepaścić poprzez prymitywny egoizm.”

Nawiasem pisząc, czy dumni „narodowcy” – kontynuatorzy myśli R. Dmowskiego – dynamicznie akcentujący swe przywiązanie do daty 11 listopada 1918 roku, raczą wiedzieć, że funkcjonująca od 5 listopada 2016 roku Rada Regencyjna z inicjatywy księcia Z. Lubomirskiego w dniu 7 października 2018 roku ogłosiła niepodległość w oparciu o 13 punkt z „14 punktów Wilsona”? Powracający z magdeburskiej twierdzy J. Piłsudski – zagorzały przeciwnik Dmowskiego – gdy przybył do ojczyzny, to były już przygotowane podwaliny przyszłej państwowości i to Rada Regencyjna przekazała socjaliście Piłsudskiemu zwierzchnią władzę wojskową. Zatem gwoli słuszności akurat ten dzień to może jednak szczególnie chętnie powinna świętować… lewica. W dodatku socjalistyczny polityk I. Daszyński był już od 7 listopada  premierem lubelskiego Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej. A tak na marginesie 10 listopada, gdy brygadier J. Piłsudski zawitał do stolicy była akurat niedziela, czyli jak pisał S. Cat -Mackiewicz „dzień obiadów i towarzyskich spotkań, co nie sprzyja tworzeniu historii, pozostał więc dzień następny poniedziałek”. To oczywiście jedynie drobne sygnały, pokazujące jak nasze dzieje historyczne są mocno pogmatwane i że nikt o zdrowych zmysłach nie ma prawa uzurpować sobie dla siebie glejtu na wyłączność.

Cudowne słońce towarzyszące obchodom stworzyło wspaniały klimat, szczęśliwie udało się zmarginalizować incydentalne ekscesy nacjonalistów i pomimo chaosu z logistycznym przygotowaniem zdecydowana większość imprez przebiegła radośnie i dostojnie zarazem. Race i flary nie zdołały przesłonić słońca, a jaką rolę mają one odgrywać najlepiej wiedzą ci, którzy entuzjastycznie je odpalają. Azali miały one pełnić funkcję kadzideł używanych do podniesienia uroczystego nastroju czy też okazaniu czci – jak to ma miejsce w wielu religiach? Warszawski marsz dał możliwość zaakcentowania radości związanej z wyjątkową rocznicą odzyskania przez Polskę niepodległości czy miał charakter hurrapatriotycznej, bogoojczyźnianej demonstracji? Dla jednych tak i pewnie wyłącznie o to im chodziło, zwłaszcza podczas spalenia flagi naszego obecnego domniemanego zaborcy, jednak  zdecydowana większość uczestników chciała okazać swą radość z poczucia wolności. No cóż – jak widać – we Wrocławiu musiał „odpalić” określony epizod choćby po to, aby pokazać i przekonać, że łatwo nie jest i nie może być! Oczywiście oglądając relacje telewizyjne mieliśmy przekaz tradycyjnie „obiektywny”: TVP nie dostrzegła narodowców, a TVN widziała w zasadzie tylko ich.
Przypomniał mi się fragment zawsze aktualnego wiersza Z. Herberta - „ Potęga smaku”
(…)

Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów

Nasze oczy i uszy odmówiły posłuchu
książęta naszych zmysłów wybrały dumne wygnanie
To wcale nie wymagało wielkiego charakteru
mieliśmy odrobinę niezbędnej odwagi
lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaku
Tak smaku


Ryszard Ożóg


comments powered by Disqus


Copyright © 2004-2024 Zbigniew Stos Wszelkie prawa zastrzezone.
Uwagi, opinie i komentarze prosze przesylac na adres portal.brzesko.ws@gmail.com