Wyłowione z Uszwicy ciało to zwłoki pochodzącej z Borzęcina Grażyny Kuliszewskiej, zaginionej przed dwoma miesiącami. Choć nie potwierdziła tego sekcja zwłok to okazanie ciała rodzinie rozstrzygnęło wątpliwości.
Jak mówi Prokurator Mieczysław Sienicki z Prokuratury Okręgowej w Tarnowie istotna była opinia siostry zaginionej kobiety.
– Zwłoki te zostały rozpoznane, między innymi przez siostrę pokrzywdzonej, właśnie jako zwłoki Grażyny K. W związku z powyższym śledztwo zostanie zawężone już do wersji związanej z pozbawieniem życia, bo jak wiadomo do tej pory prokuratura brała pod uwagę wszystkie możliwe wersje przebiegu zdarzenia związane choćby z wyjazdem Grażyny K., względnie z uprowadzeniem czy pozbawieniem wolności.
Wcześniej prokuratura brała też pod uwagę wersje związane z wyjazdem kobiety, względnie uprowadzeniem czy pozbawieniem wolności.
Przypomnijmy, że 34-letnia Grażyna Kuliszewska zaginęła pomiędzy 3 a 4 stycznia. Następnego dnia miała lecieć samolotem do Londynu. Nie pojawiła się jednak na lotnisku w Balicach. Jej mąż 4 stycznia wyjechał samochodem z Polski do Anglii razem z ich 5-letnim synem. Trzy dni później zgłosił zaginięcie żony. Od tego czasu policja, strażacy, a nawet mieszkańcy podczas społecznej akcji przeszukiwali okoliczne łąki, lasy i zbiorniki wodne.
W końcu ciało w Uszwicy w miejscowości Bielcza zaleźli funkcjonariusze policji. Teraz w miejscu, w którym to się stało – poniżej mostu – pojawiły się znicze. Najprawdopodobniej ciało zostało zrzucone z mostu. Na pewno rzeka nie przyniosła tu zwłok z Borzęcina z własnym nurtem, Uszwica płynie bowiem w przeciwnym kierunku.
Marek Kołdras
źródło: RDN Małopolska