„Więcej oświaty dla oświaty?”
(Okiem Zofii Mantyki)
2019-03-18
Okiem Zofii Mantyki „Więcej oświaty dla oświaty?” Minister Edukacji Narodowej podpisała 11 lutego monumentalny dokument zatytułowany „Deklaracja na rzecz edukacji przyszłości”. List kieruje do wszystkich „ludzi dobrej woli”, gdyż w preambule czytamy: „Tym, którym leży na sercu dobro polskiej szkoły, proponuję podjęcie wspólnej pracy w ramach deklaracji na rzecz edukacji przyszłości. Wszystkie działania, które realizuje Rząd RP i MEN, służą podniesieniu jakości polskiej oświaty i są spełnieniem oczekiwań społeczeństwa” „Hłe, hłe, hłe Mellechowicz” – wygląda na to, że oczekiwania społeczeństwa, a szczególnie nauczycieli, zdają się być jednak nieco inne niż MEN. Co równie interesujące, można przeczytać dalej, iż „założenia realizowanej od 3 lat reformy były… szeroko konsultowane z rodzicami, nauczycielami, dyrektorami placówek oświatowych oraz z samorządowcami” (sic!). To całkiem sympatyczny dowcip, jeden z tych, których ostatnio nie brakuje. Apel – jak się wydaje – miał ostudzić wysuwane żądania płacowe belfrów i przekonać ich, aby roztropnie usiedli na „czterech literach”. W końcu – za przeproszeniem – to jedynie bakałarze, a nie – powiedzmy – policjanci, którzy po epidemii „psiej grypy” zainkasowali swoje. Biedacy zapadli na to straszliwe schorzenie bezpośrednio przed listopadowym świętem, co było niefortunnym zbiegiem okoliczności, zupełnie niepodobnym do szantażu, jaki obecnie wykręcają oświatowe obiboki. Nawiasem pisząc jest oczywiste, że policjanci winni godnie zarabiać, bo to praca o specyficznym charakterze. Narodowe media jeżdżą po nauczycielach jak po „burej suce”, czy jak kto woli „łysej kobyle”, aby ich zdyskredytować. Lamentując nad krzywdą dzieci, wyzywają ZNP od obleśnych lewicowców. A to ci zaskoczenie – egalitarne związki zawodowe żądające zwiększania wydatków na oświatę, służbę zdrowia i opiekę społeczną. No któż to widział coś podobnego! Przedstawcie sobie Państwo, że nawet „prawicowa” „Solidarność” chcąc podreperować swój nieco nadwątlony wizerunek, też „weszła ostro do gry” wysuwając…„lewicowe” postulaty . Oczywiście nie ma mowy o współpracy obu central, gdyż jak przystało na zawodowe związki, nie mogą mieć ze sobą żadnych związków! Szefa ZNP przedstawia się jako ohydnego terrorystę i człeka bałamutnego, wypominając mu, że w 1998 roku występował przeciwko tworzeniu gimnazjów, a przed trzema laty protestował przeciwko ich likwidacji. To koronny dowód na to, że gość jest niepoważnym zakapiorem. Problem w tym, że miał sporo racji zarówno wówczas jak i przed trzema laty, przestrzegając przed konsekwencjami zmian. Rządzący z marszu, „na wariata” przystąpili do likwidacji gimnazjów, choć w ramach AWS -u sami uprzednio je tworzyli. O tym nikt się nawet nie zająknie i nikogo to nie dziwi, bo kto by tam sobie takimi głupstewkami psuł humor. To coś jak za stachanowskich czasów – nieważne, że jeździło się z pustymi taczkami, ważne, że się jeździło i że kierunek był słuszny! Strajk w szkole to kolczaste wydarzenie, zwłaszcza jeżeli głównym postulatem są płace. Władze liczą, iż nauczyciele zrezygnują z protestu, nie dzięki wypracowanemu kompromisowi lecz pod presją społeczną, aby nie być postrzeganym jako nieodpowiedzialne, patentowane lenie. Toporny, propagandowy walec uporczywie przetacza się przez media. Politycy i odpowiednio wyselekcjonowani „eksperci i redaktorzy” nie zostawiają na nauczycielach suchej nitki. Pojawiają się teksty okraszone wytwornymi tytułami: „Dzieci jako żywe tarcze ZNP”, „Nie ma żadnych świętości!”, „Oni w politykę i brutalną walkę włączają dzieci!”. Zmasowanemu atakowi na nauczycieli służą określenia pełne wyszukanej „galanterii” ze słynną wypowiedzią o „celibacie i 500 +”. Kreowana połajanka trafia na wyjątkowo żyzny grunt, bowiem kto szanuje owych mądralińskich miglanców. Już na pierwszy rzut ucha się słyszy i wie, że i bez tej nagonki liczna część rodziców ma nauczycieli za nic. A niechże sobie łażą w tych swoich „połatanych portkach” jak przystało na życiowe niedorajdy. Każdy powinien mieć to, na co zasługuje. Niektórzy dowcipnisie filuternie twierdzą, że uposażenia nauczycieli są bliskie… poselskim. Pamiętam doskonale 1981 rok i dylematy, jakie wówczas towarzyszyły strajkującym nauczycielom. To niesamowite, że koncept i sformułowania diabolicznego J. Urbana z jego ordynarną dezinformacją majestatycznie powróciły. Znalazł szelma godnych następców. Zupełnie nie wiem czemu przypomniały mi się wierszyki nieodżałowanego A. Waligórskiego” z jego „Bajeczki Babci Pimpusiowej”. „Kiedyś pijany zając włóczył się po rżysku, A spotkawszy niedźwiedzia, naprał go po pysku. Niedźwiedź wpadłszy do domu wrzasnął: - Leokadio! Coś się chyba zmieniło, włącz no prędko radio.
* * *
Płakał niedźwiedź przed lisem, pijąc wraz z nim wódę: - Ty wiesz, mam czworo dzieci, ale wszystkie rude... - Ha! - krzyknął lis obłudnie, ukrywszy twarz w dłoniach - Mój syn także jest rudy, ktoś nas robi w konia!” Jakiż to wyświechtany banał, że „takie będą Rzeczypospolite jakie ich młodzieży chowanie”. Dowcip w tym, że owa maksyma jest traktowana właśnie jako dowcip. Chcąc powstrzymać rozbuchane zjawisko tworzenia się elit z… jelit, można nad problemem nieco się zafrasować. Przyszłość państw jest pochodną ich systemu oświaty, format poszczególnych grup społecznych i zawodowych bowiem od niego zależy. To intelekt jest głównym motorem rozwoju. Co przetrwa po kolejnych dziesięcioleciach? Narzekanie na poziom prawników, lekarzy, urzędników, polityków i etc. jest „wołaniem na puszczy”, gdyż to… rezultat poziomu szkolnictwa. Reprezentantów uprzednio wymienionych profesji społeczeństwo jednak trochę szanuje, bo się ich ludziska najzwyczajniej boją. Kto o zdrowych zmysłach ma ochotę zadzierać z lekarzem? No chyba chory psychicznie, ale ten to akurat niewiele ryzykuje, a w dodatku często nie ma świadomości tego, co robi. W. Gombrowicz powiedział był kiedyś: „Bo nie ma nic gorszego od nauczycieli osobiście sympatycznych, zwłaszcza jeśli przypadkiem mają osobiste zdanie”. Moja rozmowa z sąsiadem, którego opinię bardzo sobie cenię, ostatnio była dość pochmurna, pomimo że to na ogół bardzo wesołkowaty jegomość. Zagadnął mnie zaskakująco rozgoryczoną konstatacją, że aż mnie zamurowało. »Wiesz, urodziłem się w latach pięćdziesiątych, w czasach francowato-ponurej, totalitarnej smuty i dalibóg wszystko zaczyna wskazywać na to, że będę miał możliwość odejść z tego świata w zbliżonym klimacie. To niesłychane, jak można perfidnie „nawijać makaron na uszy”, traktując ludzi jak przysłowiowych ćwierćinteligentów. Pierwszy z brzegu tekst, że ponoć „nigdy w historii nie było dla nauczycieli takich podwyżek i w takim tempie jak obecnie” przykro mija się z prawdą. Łatwo można odnaleźć, że przykładowo w latach 2008-2012 pensje wzrosły w sumie o 38%. Tylko – na dobrą sprawę – jakie to ma w ogóle znaczenie, skoro to i tak były ochłapy. Po rządzie T. Mazowieckiego, który jako jedyny faktycznie doceniał tę grupę zawodową, następowała już ustawiczna pauperyzacja oświaty. W 1993 roku mieliśmy protesty i akcje strajkowe, oraz kłopoty z egzaminami maturalnymi. Słyszy pan ten tupot stóp? Wie pan może, co to jest? Nie? To… przechodzi ludzkie pojęcie!« Ryszard Ożóg
|