Obiecać łatwo, tylko…
(Wacław Wodnik )
2019-08-20
Obiecać łatwo, tylko… Od pewnego czasu na Forum tego portalu dają upust swoim frustracjom osoby zawiedzione nierealizowaniem przedwyborczych obietnic przez burmistrza Tomasza Latochę. Wprawdzie od ostatnich wyborów samorządowych minęło dopiero 10 miesięcy, ale uważają, iż w Brzesku i gminie niewiele lub nic się nie dzieje takiego, co by mogło przynajmniej dawać jakąś nadzieję na rozwój tkwiącego w marazmie miasta, a podjęcie działań zmierzających do zmiany tej sytuacji, było jednym z najważniejszych przyrzeczeń lidera komitetu wyborczego Brzesko OdNowa – Tomasza Latochy. Na Forum zabierają także głos obrońcy burmistrza. Jeden z nich tak argumentuje postawę włodarza miasta: „…, różnica między Wawryką (poprzedni burmistrz – przyp. W.W.), a burmistrzem Latochą jest taka, że Wawryka robił wszystko na kredyt, a nowy burmistrz robi wszystko, aby więcej nie zadłużać miasta, czyli nas na taką skalę, jak robił to bez opamiętania Wawryka…” Jako jedną z podstawowych przyczyn „niemocy” obecnych władz podaje się zbyt duże zadłużenie gminy. Czyżby wyrażając chęć na stanowisko burmistrza, kandydat Latocha nie miał o tym pojęcia? Kto ma zatem rację: atakujący burmistrza czy stający w jego obronie. À propos zadłużenia… Na koniec 2017 roku na całkowitą liczbę gmin 2478 Brzesko znalazło się na 432 miejscu z zadłużeniem 1518 zł na mieszkańca, przy zobowiązaniu ogółem 55 100 000 zł. czytaj » Ponieważ w roku 2019 deficyt budżetowy naszego miasta ma wynieść 4 441 985 zł, więc wygląda na to, że Brzesko "ociera się" o 60 mln zadłużenia, co nie wróży zbyt dobrze na przyszłość. Czy pocieszeniem może być tylko to, że są od nas jeszcze "lepsi"? W przeprowadzonym w sierpniu br. sondażu na temat najważniejszych problemów, o jakich powinno się dyskutować w obecnej kampanii wyborczej, edukacja znalazła się na jednym z czołowych miejsc. Budżet gminy Brzesko na 2019 rok przewiduje wydatki w wysokości 149 665 025 zł, z czego na oświatę i wychowanie przeznaczono 60 520 241 zł, co stanowi 40,43% całości. Podałem przykład tych wydatków, ponieważ one najbardziej obciążają koszty funkcjonowania gmin, przekraczając w niektórych nawet 50% wydatków ogólnych. 29 marca 2019 roku w artykule zatytułowanym „Samorządy dokładają już 23 mld do edukacji. Rujnuje je «bezkosztowa reforma» Zalewskiej” Piotr Pacewicz napisał m.in.: „Związek Miast Polskich alarmuje: gminy i powiaty w 2018 roku wydały na edukację 70,5 mld zł, a z budżetu państwa dostały tylko 47 mld zł. Nie starcza na inne potrzeby, inwestycje i rozwój. «Luka oświatowa» rośnie, bo rząd PiS odmawia finansowania wzrostu puli nauczycielskich płac, jakie wywołała reforma Zalewskiej. Wydatki na szkoły rosną po 3-4 mld rocznie. (…) Jak mówi OKO.press dr Mikołaj Herbst, badacz ekonomii edukacji z Uniwersytetu Warszawskiego, zachwiana została niepisana zasada, że pieniądze z budżetu państwa pokrywają mniej więcej zarobki nauczycieli, całą resztę finansuje samorząd z innych dochodów. Teraz nauczyciele przechodzą na garnuszek samorządów.” (źródło: https//oko.press) Kiedy jeszcze PO wspierane przez PSL sprawowało władzę, we wrześniu 2014 roku brzescy zwolennicy PiS na specjalnie zwołanej na Rynku konferencji podpisali Deklarację Programową Samorządowca Prawa i Sprawiedliwości. Na szczeblu centralnym taki dokument został wcześniej opracowany i zatwierdzony przez władze krajowe tej partii. Z lektury deklaracji możemy dowiedzieć się, że koszty nieudolnego rządzenia PO-PSL starają się przerzucić na samorząd.. Oczywiście partia Prawo i Sprawiedliwość jest zdecydowanie przeciwna nakładaniu obowiązków na samorządy bez przekazywania dodatkowych środków umożliwiających realizację powierzonych im zadań. I na tym właśnie polega, zdaniem samorządowców PiS, problem zadłużenia brzeskich gmin. Nie znam kampanii wyborczej, w której nie padałyby obietnice, że „Polska będzie rosła w siłę, a ludziom będzie się żyło dostatniej”, oczywiście pod warunkiem dokonania jedynie słusznego wyboru. Dlatego ubiegłoroczne wybory samorządowe, podobnie jak zbliżająca się elekcja do sejmu i senatu, nie były i nie są wolne od różnorodnych zobowiązań kandydatek i kandydatów, często albo bardzo ogólnych, albo wręcz niemożliwych do zrealizowania. A ponieważ do urn chodzi się raz na cztery lata (dotyczy to wyborów parlamentarnych), często elektorat zapomina o wcześniejszym sprawdzeniu, „które” i w ogóle „czy” zostały wykonane wcześniejsze zobowiązania. Chcę tym tekstem zwrócić uwagę na powtarzające się zjawisko, polegające na bezrefleksyjnej wierze w obietnice składane przez kandydatów do różnych szczebli władzy. Ilu z nas sprawdziło, czym szczególnym zasłużył się w przeszłości kandydat i czy ma jakieś merytoryczne przygotowanie do pełnienia tak odpowiedzialnego stanowiska? A czy próbowaliśmy dowiadywać się od kandydata, w jaki konkretny sposób zamierza zrealizować dawane obietnice? A może po prostu zawierzyliśmy pięknie brzmiącym hasłom lub wystarczyło nam, że kandydat reprezentuje daną partię? Więc, aby uniknąć późniejszego rozczarowania, pamiętaj Szanowny Suwerenie, zanim postawisz dwie skrzyżowane linie przy wybranym przez siebie nazwisku, że nieprzypadkowo przed każdymi wyborami jest przypominane powiedzenie, iż nikt tyle nie da, ile polityk w kampanii obieca. Wacław Wodnik
|