Ambona czy trybuna?
(Zofia Markowska)
2019-09-14
Ambona czy trybuna? Przeglądając aktualności wydarzeń gminy Brzesko, moją uwagę zwróciły tegoroczne obchody upamiętniające kolejną rocznicę bombardowania pociągu na stacji Brzesko-Słotwina. Nie będę się rozwodzić nad ilością fotek typu selfie z bardzo fotogenicznym blondynem w okularkach, które obiegły już niemalże wszystkie media społecznościowe. Nie będę rozważać ilości kwiatów i wiązanek złożonych „z miłości do Ojczyzny”, wszak powszechnie wiadomo, że kampania wyborcza nabiera coraz większego rozpędu, a każda okazja pokazania się przed Ludem jest mile widziana. I właśnie ten „element” uroczystości przykuł moją uwagę najbardziej. Od razu zastrzegam, że nie byłam obecna na Mszy świętej i nie byłam świadkiem tego co było mówione podczas okolicznościowej homilii. Nie mniej jednak daje wiarę temu, co napisał jeden z Forumowiczów na portalu brzesko.ws i zakładam, że opisany przez niego stan faktyczny jest rzetelny i obiektywny. Wiadomo, że sprawa odnosi się do wypowiedzi proboszcza parafii Brzesko-Słotwina, która miała miejsce podczas Mszy św. upamiętniającej ofiary bombardowania. W minionych latach, na miarę sił i możliwości, kilka razy uczestniczyłam w uroczystościach słotwińskich. Z wielką uwagą słuchałam kazań różnych duchownych, którzy tam sprawowali Msze święte, w tym również jednego z biskupów tarnowskich. Z pełną świadomością mogę powiedzieć, że były one bardzo bogate w treści, nawiązywały do historii Polski, miały wymiar patriotyczny i były przejawem autentycznej troski o losy Ojczyzny. Zapewne, podobny ton miało kazanie wygłoszone przez księdza proboszcza ze Słotwiny, ale obiektywnie rzecz ujmując należy postawić pytanie i jednocześnie samemu udzielić sobie odpowiedzi: jaka jest rola Kościoła w wychowywaniu i kształtowaniu postaw wiernych świeckich, czyli Ludu Bożego powierzonego proboszczowi każdej jednej parafii przez kościelną hierarchię, czyli biskupa partykularnego Kościoła? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta i jednoznaczna. Rolą i zadaniem Kościoła jest troska o wychowanie i kształtowanie właściwych postaw wszystkich wiernych świeckich, począwszy od dzieci, poprzez młodzież, a skończywszy na duszpasterstwie małżeństw i innych stanów. Kościół katolicki jasno i wyraźnie określa zasady moralne, jakimi należy się kierować. Przede wszystkim jest to troska o wychowanie obecnych i przyszłych pokoleń. Kościół w sposób wyrazisty mówi, że podstawową komórką społeczną jest rodzina, rozumiana jako związek kobiety i mężczyzny, z którego rodzą się dzieci poczęte w sposób naturalny. Kościół naucza również, że prawo człowieka do życia trwa od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Skąd inąd taki sam zapis widnieje w Konstytucji RP. Innymi słowy, takie są reguły „tej gry” w której każdy z nas w sposób dobrowolny uczestniczy. Każdy kto wchodzi na „ring” musi akceptować obowiązujące reguły i zasady, ale czy w tym przypadku „ring” jest tylko jeden? Otóż, nie ... Jeżeli ktoś nie akceptuje takich zasad i reguł, to ma prawo żyć „po swojemu” albo wybrać inne formy aktywności społecznej, bo mamy przecież szeroko pojętą wolność i demokrację. Można również wybrać sobie inny kościół lub inny związek wyznaniowy, który będzie głosił bardziej liberalne i bliższe poglądy określonej grupy społeczeństwa. Póki co, „taki mamy klimat”, że zwyczajowo albo być może pod publikę, niemalże każda uroczystość obowiązkowo jest powiązana z odprawieniem Mszy świętej. Po co to wszystko? Skoro komuś przeszkadza treść kazania, które głosi osoba duchowna w swoim kościele, to nikt nikogo nie zmusza do uczestnictwa w takiej formule uroczystości. Zawsze można przyjść „tylko” pod pomnik i złożyć kwiaty z potrzeby serca, ale … skoro każdy lub prawie polityk czy samorządowiec chce budować swój kapitał w murach świątyni, to musi się liczyć z tym, że oprócz słów miłego powitania, może również usłyszeć „coś”, co nie będzie do końca po jego myśli o lekkim smaku goryczy. Znam przypadki, kiedy na rozpoczęcie sezonu motocyklowego odprawiana jest Msza święta, a spora część cyklistów nie uczestniczy w nabożeństwie i pozostaje poza obszarem budynku kościoła. Po prostu ich wolny wybór. W poprzednim ustroju politycznym też hucznie obchodzono różne rocznice, ale nie było tam żadnych elementów religijnych. Pragnę tutaj zwrócić uwagę, że głównym organizatorem uroczystości na Słotwinie był Burmistrz Brzeska, który chyba ustalał wcześniej program uroczystości, gdzie od wielu lat zawsze była i jest Msza święta. Może następnym razem warto sobie zastrzec w programie, że ma być „tylko” część liturgiczna, ale bez kazania, albo kazanie ma być w treści uzgodnionej wg poprawności politycznej. Nie można mieć przecież pretensji do kogoś kto wykonuje powierzone mu zadanie, jakim jest przede wszystkim nauczanie i głoszenie słowa wg katechizmu Kościoła katolickiego, skoro takowy reprezentuje. Gospodarz parafii i kościoła nie może się czuć skrępowany w swobodzie swoich wypowiedzi za które ponosi pełną odpowiedzialność. W jaki inny sposób Kościół może oddziaływać na poziom życia moralnego, skoro bezpośrednio nie może uczestniczyć w życiu politycznym? W jaki sposób ma się komunikować z ludźmi? Do tego celu służy właśnie ambona, gdzie głoszone jest nie tylko Słowo Boże, ale również głoszone są kazania i homilie przez osoby do tego uprawnione. Wiadomo, że osoba duchowna nie może pełnić żadnych funkcji ani we władzach rządowych, ani samorządowych, a także w Parlamencie. Nie ma także bezpośredniej możliwości tworzenia prawa powszechnego, które byłoby w pełni zgodne z Prawem Bożym. Czy wobec tego Kościół ma milczeć? Czy Kościół swoim milczeniem może dawać ciche przyzwolenie? Chyba raczej nie o to chodzi? Aby być obiektywnym, pozwolę sobie zacytować wypowiedź drugiego Forumowicza portalu brzesko.ws, który napisał, że „po Soborze Watykańskim II ustalono, że działalność polityczna jest dziedziną zarezerwowaną tylko dla świeckich. Synod Biskupów z 1971 roku wskazał, że ze względu na to, iż opcje polityczne, jako takie mają ograniczony zakres i nie interpretują nigdy Ewangelii w formie całkowicie adekwatnej i trwałej, prezbiter, jako świadek przyszłej rzeczywistości powinien zachować pewien dystans wobec jakiejkolwiek funkcji lub pasji politycznej”. W mojej ocenie, właśnie podkreślony fragment jest bardzo istotny. W podobnym tonie wypowiedział się niegdyś ks. abp Stanisław Gądecki, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, który jednoznacznie stwierdził, że program wyborczy żadnej partii nie pokrywa się w całości z nauką Kościoła, która czerpie swoje źródło z Ewangelii. Wobec tego co może robić Kościół, który ma być stróżem wiary, skoro sam nie może desygnować swoich przedstawicieli do Parlamentu gdzie tworzone są wszelkie ustawy, tudzież ustawa zasadnicza, czyli Konstytucja? Moim zdaniem Kościół nie tyle może, co powinien wspierać ludzi, którzy reprezentują taką formację polityczną, która jest najbardziej zbliżona !!! podkreślam „zbliżona”, ponieważ żadna partia polityczna nie ma programu, który byłby tożsamy z nauczaniem Kościoła. Póki co, jest to chyba jedyna możliwość oddziaływania na tworzenie prawa, które chroni życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci, a także chroni tradycyjny model rodziny. Z tego co mi wiadomo, podczas Mszy świętej nie padła żadna nazwa partii, ani nazwisko polityka. Nie można zatem utożsamiać subiektywnych wypowiedzi i nazywać wiecem politycznym. Co ma robić Kościół i jego przedstawiciele w sytuacji kiedy partia „X” jawnie i publicznie mówi w swoim programie wyborczym, że zalegalizuje wolne związki, a następnie zalegalizuje adopcje dzieci w związkach jednopłciowych. Czy Kościół ma milczeć w takiej sprawie? Przecież Kościół też ma prawo głosu !!! To jest legalna działająca instytucja w sensie prawa podmiotowego, ale … czy każdy musi słuchać tego co mówią politycy i tego co mówi Kościół? Chyba raczej nikt nikogo do niczego nie zmusza !!! Mamy wolność i swobodę, ale nie wymagajmy milczenia, czyli cichego przyzwolenia w sprawach odnoszących się do tradycji, patriotyzmu i spraw moralnych ma których opiera się rodzina. Staram się być tutaj bardzo obiektywna, dlatego na chwilę zostawiam ambonę i opisze hipotetyczny przykład drugiej strony barykady, czyli trybuny. Wyobraźmy sobie taką sytuację, że na brzeski rynek przyjeżdża lider partii „X”, która głosi różne skrajne programowo hasła, znacząco odmienne od norm społecznie i zwyczajowo przyjętych. Czy ktoś mu tego zabrania? Czy ktoś będzie wykrzykiwał, że miejski rynek nie do takich celów został zrewitalizowany? Mamy wolność słowa. Każdy może mówić i przedstawiać swoje poglądy, pod warunkiem, że nie naruszają prawa. To czy zyska zwolenników i słuchaczy to inna kwestia. W Ewangelii wielokrotnie znajdziemy twierdzenie, że „kto ma uszy niechaj słucha”. Nikt nikomu nie zabrania głosić swoich haseł programowych, mimo tego, że są one różnorodne ideologicznie, ale również nikt nikogo nie zmusza do słuchania. Na tym właśnie polega dyskretny urok słodkiej demokracji, że jest ona odmienna i różnorodna. Człowiek, jako istota rozumna i myśląca, samodzielnie podejmuje decyzje, w jego mniemaniu najlepszą, podobnie jak wszystko co dzieje się w warunkach konkurencji i różnorodności. Kartkę do urny wyborczej każdy Obywatel wrzuca samodzielnie, bo do tego nie jest potrzebna niczyja pomoc, ani osoby duchownej, ani żadnej innej. Tyle tylko, że potem nie wypada narzekać i mieć o wszystko pretensje, skoro krytycznie ocenia się wypowiedzi osób, które z racji swoich duszpasterskich funkcji troszczą się o dobro wspólne. Na koniec dodam tylko, że w swoim felietonie celowo nie używam żadnych nazwisk osób, które wypowiadały się w sprawie incydentu, jaki miał miejsce podczas obchodów uroczystości rocznicowych bombardowania pociągu na stacji Brzesko-Słotwina, ponieważ moim celem nie jest, aby kogokolwiek krytykować, albo stawiać na piedestale. Staram się w sposób obiektywny wyrażać swoją opinie. Nie wiem czy mi się to się udaje? Zofia Markowska
|