Kowadło prawdę ci powie …
(Zofia Markowska)
2020-02-03
Kowadło prawdę ci powie … Wszystko wskazuje na to, że tegoroczny „summertime” będzie nie mniej barwny, niż ubiegłoroczny wieczór pod gwiazdami. A wszystko to za sprawą zapowiadanej gwiazdorskiej obsady święta ziemi brzeskiej, zwanego od niedawna Brzesko Okocim Festiwal. Wszyscy pamiętamy wspaniały koncert muzyki klasycznej pod gołym niebem brzeskiego rynku na którym brylowali miejscowi notable, na czele z panem Starostą i panem Burmistrzem. Niewątpliwie niezapomnianych wrażeń miłośnikom tego gatunku muzyki, dodał spontaniczny „koncert na kowadle”, który w tandemie wykonali obydwaj włodarze. No cóż, z przykrością muszę stwierdzić, że echa tego nierytmicznego stukania młotkiem brzmią w moich uszach po dzień dzisiejszy, zaś skwaszona mina jednego z Młotkowych, mówiła wszystko „sama za siebie”. Zapewne nie tylko ja, ale także wielu najbardziej wybrednych znawców muzyki operowej, mogło doznać lekkiego rozczarowania brakiem synchronizacji w stukaniu młotkiem o kowadło, bądź co bądź, liderów i zwycięzców ubiegłorocznych wyborów samorządowych, od których wszyscy oczekiwali wspólnej synchronizacji w realizacji pomysłów wyborczych dla dobra gminy i powiatu. Jak się okazało, wspólny egzamin synchronizacji akustycznej młotkowo-kowadłowej wariacji nie wypadł chyba pomyślnie, gdyż w tegorocznym programie brzeskiego festiwalu nie znalazł się już wspólny „występ artystyczny”. Powiat Brzeski hucznie zapowiada samodzielną organizację koncertu w partnerstwie z Urzędem Marszałkowskim Województwa Małopolskiego, który zapowiedział dosyć obfitą dotacje unijną na ten cel. Można się domyślać, że gejzer pomysłowego Dobromira dopiero wytryśnie i wszyscy będziemy mile zaskoczeni, co będzie się działo następnego dnia ... Wracając do istoty i znaczenia stukania młotkiem w szynę, to ma ono swoją bogatą historię i nie jest niczym nowym. Zapewne każdy kto w latach 70-tych i 80-tych bywał na koncertach krakowskiej operetki przy ulicy Lubicz, rad nie rad, chcący i nie chcący musiał słuchać odgłosu przejeżdżającego tramwaju i łomot poruszającego się pojazdu szynowego. Ale Drodzy Państwo, to była swoista etiuda idealnie zharmonizowana z tym co działo się na scenie. Wtedy każdy mógł odczuwać obecność dwóch światów, ten idealny sceniczny operetkowy i ten szary PRL-owski zewnętrzny. Ach, cóż to były za czasy … Ale wróćmy na lokalne podwórko. Wiadomo, że obaj panowie na co dzień reprezentują majestat lokalnej władzy, oddaleni są od siebie „tylko” o dwie kondygnacje budynku przy ulicy Głowackiego, przez wiele lat wspólnie rządzili powiatem brzeskim tworząc zgraną koalicje. Skąd zatem aż taki dysonans i taki brak wyczucia rytmu? Czyżby coś „pękło”? Czasami zdarza się, że nieopatrznie … „wychodzi szydło z worka”. Tym razem, z pozoru niewinne kowadło, obnażyło skrupulatnie skrywaną prawdę, zakutą w masie żelaza, że między obojgu Panami chyba coś przestało „iskrzyć”. Wydaje mi się, że chyba nawet najlepszy kamerton, nie jest już w stanie zestroić wspólnej tonacji obydwu rządzących. Nie jest tajemnicą, że pan Starosta to zawodowy muzyk, mający doskonałe wyczucie rytmu i niemalże absolutny słuch. Wspaniale radzi sobie nie tylko przed mikrofonem, ale również przed kamerą, dlatego w debiucie scenicznym nie może sobie pozwolić na blamaż wizerunkowy, jaki może go spotkać po wspólnym występie z amatorem szkolnego bębenka, pozbawionym elementarnego wyczucia rytmu. No niestety, ale Włodarz niższego szczebla, po tym co rok temu zaprezentował na miejskim kowadle sceny brzeskiego rynku, dosyć mocno zawiódł swoich wielbicieli i fanów. Aż strach pomyśleć, co to będzie gdy zacznie się to przedkładać na (nie)harmoniczne zarządzanie gminą i brak wyczucia rytmu Mieszkańców, którzy mieli i mają pewne oczekiwania. Po roku rządzenia OdNowionej władzy efekty (nie)harmonicznego działania widać niemalże w każdej dziedzinie. W ocenie wielu znawców gatunku muzyki klasycznej, włodarz z niższego piętra mógłby być całkiem niezłym grajkiem, ale na ten czas - zdaniem specjalistów - co najwyżej na odpustowym bębenku, który będzie już niebawem powszechnie dostępny do nabycia u odpustowego kramarza podczas tegorocznego święta kolorowych jarmarków, które zapewne na stałe wejdzie w kalendarz imprez grodu św. Stanisława. Wiszący na sznureczku z daleka widoczny na stoisku z zabawkami doboszowy bębenek, wydaje się być na ten moment najlepszym instrumentem dla początkującego zawodnika, który z powodzeniem mógłby spróbować swoich sił na przykład w programie The Voice of Kids. Na początek lekki repertuar, który nie dawno śpiewałam swojemu mojemu kochanemu wnuczkowi: Raz dobosz zuch szedł sobie ulicami i bił za dwóch w swój bęben pałeczkami. Na bębna głos tłum zleciał się z oddali, by ujrzeć, kto tak dzielnie w bęben wali. Ale … nie ma tu nic do śmiechu, bo mając na uwadze ambicje i siłę woli szczepanowskiego strażaka, nie można wykluczyć, że za parę lat Charlie Watts, legendarny perkusista zespołu the Rolling Stones zawita do grodu nad Uszwicą i wówczas obaj pokażą swoje możliwości manualne i rytmiczne. Wtedy oddech w piersiach może zaprzeć nie jednemu. Osobiście w to wierzę i jestem niemalże pewna, że tak się stanie … Obserwując poczynania Odnowionego Włodarza i jego skuteczność w zjednywaniu sobie zarówno wielbicieli, jak i przeciwników, jednego nie można mu nie przyznać. A mianowicie skuteczności w działaniu, dlatego też wcale nie przejmuje się koncertem Freddiego w powiatowym wydaniu, tylko czekam z niecierpliwością na erupcje socjotechnicznych pomysłów połączonych z jego niewątpliwą sprawnością manualną, wcale nie gorszą od Davida Copperfielda, który też potrafi czarować tyle tylko, że tamten nie zdąży między czasie pstryknąć selfika, który z prędkością światła obiegnie wszystkie media społecznościowe. Z ubiegłorocznego koncertu na brzeskim rynku, w mojej pamięci utkwiły słowa arii z opery Johana Straussa pt. „Baron Cygański”, które bardzo mocno pasują do stosowanej socjotechniki marketingu politycznego. Brzmiały one mniej więcej tak:
Wystarczy magnetyczny wzrok, by wprawić tłum w hipnozy mrok, z trapezu wskoczyć w paszczę lwa, publika gromki aplauz da. Bielona gęba budzi śmiech, tańczący słoń zapiera dech, atleta czy kobieta z brodą, tłum gapiów ku ekstazie wiodą, by żyć, wystarczy cyrk i chleb, by umrzeć - garść ołowiu w łeb. Kto wygra na arenach świata: atleta, czy też dyplomata? Lecz nie dla sławy, ani złota diabelska sprzyja mi ochota... Ach! Wielka sława, to żart, książę błazna jest wart, złoto toczy się w krąg z rąk do rąk, z rąk do rąk
W oczekiwaniu na tegoroczny koncert, może warto rozważyć te słowa, które niewątpliwie są „mądrością ludów”. Ale zanim zabrzmią legendarne utwory brytyjskiego piosenkarza, mam jeszcze taką jedną drobną obawę. Pamiętacie kiedyś tzw. spór o krzesło brukselskie podczas jednego ze szczytów unijnych? Wówczas dwóch polskich możnowładców sprzeczało się o swój prymat, coś w rodzaju sporu o wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi. Nie zapominajmy zatem, że brzeski rynek chluba naszego Narodu, jak wszyscy wiemy jest miejski a nie powiatowy, który dopiero od niedawna, jak to wszem i wobec oznajmił jeden z brukowanych portali, za sprawą panującego Włodarza po raz pierwszy od czasów Mieszka I-go zaczął pełnić swoją właściwą rolę (…). Cały czas się zastanawiam czym był wcześniej? Mam nadzieję, że te moje starcze i geriatryczne obawy, nigdy się nie ziszczą i wiecznie żywy Freddie Mercury, który niczym Feniks powstanie zza grobu po to, aby zaśpiewać na płycie brzeskiego rynku. Jego donośny głos zapewne obudzi umysły rządzących, a rozsądek i dobro Mieszkańców wezmą górę nad nierozstrzygniętym sporem, czyj młotek bije bardziej równo niż bardzie nie równo. Wszak kowadło jest jedno. Pamiętajmy, że Kowal jeżeli sobie nie radzi to ma jeszcze do dyspozycji kleszcze. Jeżeli te argumenty już nie pomagają, to wówczas pozostaje tylko postukać się młotkiem w skronie, celem lepszego pobudzenia komórek racjonalnie myślących. Póki co, bądźmy dobrej myśli, że w tym roku na scenie brzeskiego rynku będziemy mogli podziwiać repertuar wiecznie żywego Freddiego Mercury, lidera zespołu Queen. Niewątpliwie będzie to swoista uczta dla powiatowych fanów i melomanów tego legendarnego muzyka, który na pewno zaśpiewa takie szlagiery jak „I want to break free” (chcę się uwolnić) czy inny znany wszystkim utwór pt. „Show must go on” (zabawa musi trwać) ... O właśnie, zabawa musi trwać ... A dlaczego niby ma być inaczej ? Tryskający pomysłami Pan Burmistrz już powinien wskrzesić Urszule Sipińską, która nie po angielsku, ale po naszemu zaśpiewa „Szalala, zabawa trwa”
Balonów mgła Orkiestra gra Zielony sypie śnieg I w szklankach dzwoni śmiech Loteria serc Co chcesz to bierz Tu za ostatni grosz Przekupisz własny los Szalala, zabawa trwa Świat inny wymiar tutaj ma Szalala, zabawa trwa Za frajer dają fant Na ten czas przenoszę się w nieco w innym wymiar czasowy. Zofia Markowska
|