Wszyscy wielcy tego świata wspominają Krzysztofa Pendereckiego, wspomnę i ja.
(Marek Sukiennik)
Wszyscy wielcy tego świata wspominają Krzysztofa Pendereckiego, wspomnę i ja. Wszystko zaczęło się w styczniu 1987 roku, gdy do kamienicy przy ulicy Kościuszki 4 wszedł Krzysztof Penderecki i skierował swoje kroki na piętro, gdzie mieścił się ówcześnie zespół adwokacki. Wszedł do środka i tak się szczęśliwie złożyło, że był wtedy w pracy mój ojciec, Janusz Sukiennik, którego biurko było zaraz naprzeciwko drzwi. Tak to mój Tato został adwokatem jednego z najbardziej rozpoznawalnych, żyjących ówcześnie Polaków. Nasz dom w Brzesku przy Kościuszki 56 gości miał wielu zacnych i zacniejszych, ale ten był wyjątkowy. Dla mojego Ojca, jako konesera muzyki klasycznej i jazzowej, fakt bycia pełnomocnikiem takiej osoby był powodem nie skrywanej ekscytacji i poczucia zaszczytu. Nie ukrywał ich tato również wtedy, gdy zostali wraz z mamą zaproszeni przez państwa Pendereckich na kolację do domu do Krakowa. Moja siostra z racji wieku nie odczuwała presji związanej z wizytami tak zacnego gościa i już od progu witała Go z nieukrywaną radością wykrzykując "pan Turecki!”, nieszkodliwie przekręcając nazwisko. Dla mnie wizyty pana profesora u nas w domu były zawsze stresującym wydarzeniem. Musiałem bowiem dobrze wypaść, przywitać się odpowiednio i oczywiście nie popełnić jakiejś gafy. Całe szczęście w kamienicy było wiele zakątków, gdzie można się było bezpiecznie i skutecznie schować przed tymi stresującymi wydarzeniami, co podczas kilku wizyt pana profesora mi się udało.
Od prawej: Marek Sukiennik, Stefan Sukiennik, Krzysztof Penderecki Gdy jeździłem z tatą do Lusławic miałem już mniejsze pole manewru i o ukrywaniu się nie było mowy. Musiałem zasiąść na wypoczynku na ganku i posiedzieć w tak zacnym towarzystwie przy przywitaniu. Potem, gdy Ojciec przechodził z profesorem do zagadnień natury prawniczej, mogłem się oddalić na długie spacery po ogromnym parku i podziwiać to niezwykłe miejsce, wśród których był nowo powstały ówcześnie ogród japoński. Czasami towarzyszył nam mój dziadek Stefan (na zdjęciach). 
Od prawej: Marek Sukiennik, Stefan Sukiennik, Krzysztof Penderecki, pracownicy
| 
Od prawej: Ewa Sukiennik, Marek Sukiennik, Stefan Sukiennik, Krzysztof Penderecki, pracownicy
| Dziś z perspektywy lat te sytuacje wspominam z nieskrywanym uśmiechem i tęsknotą za beztroskim i pełnym niesamowitych momentów dzieciństwem. Siedziałem na ganku dworu, gdzie powstawało wiele dzieł Jacka Malczewskiego, a coca colę podawał mi do stołu sam Krzysztof Penderecki. Takich rzeczy nie da się zapomnieć, są bezcenne. Marek Sukiennik fot. Janusz Sukiennik
|