Nieoficjalny Portal Miasta Brzeska i Okolic 
  Home  |   Almanach  |   BBS  |   Forum  |   Historia  |   Informator  |   Leksykon  |   Linki  |   Mapa  |   Na skróty  |   Ogłoszenia  |   Polonia  |   Turystyka  |   Autor  
 

Na wiosnę liście (nie)spadają z drzew  (Zofia Markowska)  2020-05-29

Na wiosnę liście (nie)spadają z drzew

Ze względu na obowiązujące nadal ograniczenia w swobodnym poruszaniu się po ulicach, po raz kolejny za pośrednictwem internetu, mogłam w całości obejrzeć relacje z sesji Rady Miejskiej w Brzesku. Siedząc w bujanym fotelu z wielką uwagą obejrzałam pokaz akrobacji kwiecistej retoryki słownej i prężenia muskuł zagorzałych obrońców prawdy. Póki co, od kilku miesięcy jest to nadal jedno z moich ważniejszych zajęć z kategorii rozwoju osobowościowego i kulturalnego a chwilami nawet humorystycznego i rozrywkowego. Na razie czytanie książek odeszło na dalszy plan.

Na ostatniej sesji, pan burmistrz z fasadowym uśmiechem charakterystycznym dla jego stylu, opowiadał jak bardzo zmienia się na nasza gmina a przede wszystkim nasze miasto. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć te zmiany, to musi to uczynić w ciągu dnia, najlepiej jeszcze przed zapadnięciem zmroku, bo potem są już takie ciemności, że nie tylko nic nie widać, ale po prostu strach wyjść na miasto, ponieważ lampy na brzeskich ulicach od kilku tygodni są wygaszone.

Aby na ulicach i chodnikach nie zalegał żaden liść, gospodarz wspólnie ze swoją świtą, samodzielnie peregrynuje każdy zakątek miasta, sprawdza każdy ubytek asfaltu w drodze co zresztą jak sam mówi, utrwala na swoim smartfonie. Dla nikogo nie jest chyba nowością, że pan burmistrz od dawna lubi się fotografować. Jak się okazuje to nie tylko siebie, ale … nawet dziury w drodze. Zapewne wiosenne liście też ma utrwalone, nie wiadomo tylko czy te opadłe, czy te spadające.

Trzeba przyznać, że taka metoda wizytowania swojego ziemiaństwa, jest nawet całkiem niezła, bo nie tylko nomen omen nie zaśmieca pamięci, która zapewne już jest i tak mocno obciążona mnogością problemów z jakim boryka się włodarz naszego miasta, ale także niejako stanowi dowód rzeczowy w sprawie, kiedy na dywaniku swojego gabinetu, pan gospodarz przyjmuje swoich podwładnych z wizytą ad limina. A wtedy każdy listeczek, każdy kwiateczek, każda traweczka i każda dziureczka piosenkę panu zanuci, coś podobnie jak z pamiętnika Zofii Bobrówny.

Nie bardzo tylko wiem o jakim porządkowaniu liści pod Urzędem Miejskim mówił na sesji pan burmistrz, bo przecież wczesną wiosną nie ma raczej na drzewach żadnych liści. Tak jest bynajmniej pod moim oknem, ale być może burmistrz ma inne odmiany … drzew. Ale skoro na wyspach Bergamutach podobno jest kot w butach … widziano tam również osła, którego mrówka niosła, to niby dlaczego w Brzesku nie może być na wiosnę liści opadających z drzew. Na tychże magicznych wyspach ponoć jest też słoń z trąbami dwiema, problem tylko w tym, że … po prostu tych wysp nie ma. Natomiast nasze miasto Brzesko i cała gmina nie jest samotną wyspą, na której można opowiadać bajki dla dużych i grzecznych dzieci, tylko blisko czterdziestotysięczną społecznością poważnych ludzi. Wszak przyznać tutaj należy, że opowiadanie bajek i fraszek nie jest nikomu zabronione. Kiedy tak słuchałam tych romantycznych opowieści, przypomniały mi się czasy mojej młodości i piosenka Ireny Santor o Warszawie, której słowa brzmią mnie więcej tak:

Kiedy rano jadę osiemnastką,
chociaż ciasno, chociaż tłok,
patrzę na kochane moje miasto,
które mnie zadziwia co krok.
Bo tu Marszałkowska i Trasa W—Z,
Krakowskie Przedmieście
i tunel, i wnet...
Na prawo most, na lewo most,
a dołem Wisła płynie,
tu rośnie dom, tam rośnie dom
z godziny na godzinę.
Autobusy czerwienią migają,
zaglądają do okien tramwajom.

Trzeba przyznać, że afirmacja życia była wtedy, co najmniej do pozazdroszczenia. Dzisiaj raczej już tego nie ma, chociaż Pan burmistrz na ostatniej sesji Rady Miejskiej tryskał uśmiechem i mówił nawet, że z natury jest człowiekiem pogodnym.

Odnosząc się do problemów omawianych i poruszanych podczas obrad, które dotyczyły jakichś tam mało znaczących rad nadzorczych czy jakiegoś tam miejsca zamieszkania radnej. Czy to takie ważne skoro wokół mamy tyle innych poważniejszych problemów?
Z tego co z uwagą wysłuchałam, to wydaje mi się, że te niby mało istotne problemy, nie są chyba tak mało znaczące, bo - jeżeli się potwierdzą – to mogą stanowić poważne naruszenie prawa. Tak bynajmniej mówili o tym radni, ale … czy oni nie są omylni?

Bardzo mi się spodobała końcówka sesji, kiedy dla odwrócenia uwagi i tych rzekomo mało znaczących problemów, pan burmistrz w stylu wodzowskim przemówił do narodu, aby uświadomić swój elektorat, że problemem jest zupełnie coś innego, aniżeli te sprawy, które w dużej mierze zdominowały obrady Rady Miejskiej. Wtórował mu również jego zastępca, który mówił o naprawdę poważnych problemach, a są to malejące wpływy z podatków, rosnący deficyt budżetowy, problemy z finansowaniem oświaty i wiele innych, nie wspominając oczywiście o pandemii koronawirusa, który nie wiadomo czy w październiku ub. roku był już w Brzesku czy go jeszcze wtedy nie było. Mowa oczywiście o terminie kiedy jedna z radnych po raz pierwszy składała swoją interpelację ws. rzekomego złamania ustawy przez niektóre osoby zasiadające w dwóch radach nadzorczych. Tego niestety nie udało się ustalić, chociaż burmistrz uważa, że korona wirus mógł już wtedy być, tylko mało się o tym mówiło. Tak naprawdę jakie to ma znaczenie? Myślę, że takie samo jak zeszłoroczny śnieg, którego … też nie było.


Z tego co tak obserwuje, słucham i uważnie czytam chociażby informacje podawane na tymże portalu zza wielkiej i niemiarodajnej wody, okiem i uchem starszej pani mogę stwierdzić, że w naszym kochanym mieście wszystko albo prawie wszystko idzie zgodnie z rytmem prawa natury, niczym w czterech porach roku Vivaldiego. Mamy uporządkowane liście spadające w wiosennych drzew i samoczynne oczyszczanie miasta.

Całkiem niedawno pan administrator niemalże koronował nowego bohatera, który uchronił Brzesko przed jesienią średniowiecza. Jak się okazało, tylko mały włos dzielił Brzesko od kolejnego bohatera, ale jak wyjaśnił pan administrator, ukończone studia prawnicze to jeszcze trochę za mało, żeby urządzać jesień średniowiecza. No cóż powiedzieć, na pewno wielka szkoda, bo byłaby okazja do fetowania, może byłby jakiś nowy obelisk, a może kolejne rondo w mieście noszące imię niedoszłego bohatera albo nowa nazwa ulicy.

Co prawda mamy już główną ulicę miasta, której nazwiskiem uhonorowany został znany bohater Bartosz Głowacki, ale przydałby się nowy idol. Miasto na to zasługuje. Jak uczy historia Bartosz swoją czapką nakrył rosyjską armatę i zgasił lont, co uchroniło od jej wystrzału. Czyżby to było dzieło przypadku? Raczej nie sądzę, bo jak pokazuje filmowa historia innego pana, który w okresie międzywojennym ponoć przypadkowo znalazł na ulicy zaproszenie na rządowy raut, które niczym wulkan rozpoczęło lawinę przypadków i dalszy bieg zawrotnej kariery. Owy bohater bardzo sprytnie i zgrabnie umiał wykorzystać nie tylko wiosenne liście (nie)spadające z drzew, ale również wiele innych okazji do zawarcia cennych znajomości, które otwierały mu kolejne drzwi do wielkiej kariery. To było oczywiście filmowy Nikodem.

Z wielką niecierpliwością oczekuje, co wymyśli pan burmistrz na kolejne pory roku. Było już porządkowanie wiosennych liści (nie)spadających z drzew, o mały włos mogła być w Brzesku jesień średniowiecza, zostało nam jeszcze lato i zima. O zimę się martwię, bo już teraz z dość dużym prawdopodobieństwem mogę sądzić, że miejskie chodniki też będą czyste i odśnieżone. Problem tylko w tym, że od kilku lat w naszej strefie klimatycznej … po prostu nie ma śniegu. A co nas czeka w lecie? W lecie będzie … lato wszędzie a może nawet lato ha … wszędzie.


Zofia Markowska




comments powered by Disqus


Copyright © 2004-2024 Zbigniew Stos Wszelkie prawa zastrzezone.
Uwagi, opinie i komentarze prosze przesylac na adres portal.brzesko.ws@gmail.com