Nieoficjalny Portal Miasta Brzeska i Okolic 
  Home  |   Almanach  |   BBS  |   Forum  |   Historia  |   Informator  |   Leksykon  |   Linki  |   Mapa  |   Na skróty  |   Ogłoszenia  |   Polonia  |   Turystyka  |   Autor  
 

„Biadoliny i Bielcza – w kręgu historii”  (Władysław Kurtyka)  2021-02-01

„Biadoliny i Bielcza – w kręgu historii”

Najnowsza książka autorstwa Władysława Kurtyki: „Biadoliny i Bielcza – w kręgu historii”, jest publikacją popularnonaukową. Książka ta, jest kontynuacją trzech wcześniejszych opracowań tego autora, a to: „Bielcza - wieś blasku i cienia”, „Biadoliny – stacja kolei galicyjskiej”, „Wierzchosławice - z dziejów wsi”, które zostały przyjęte ciepło przez Czytelników.

Przedstawiany w książce okres historii obejmuje przedział czasu od początku XIX w. do lat niemal nam współczesnych. Na kanwie historycznych wydarzeń z omawianego okresu, różnych ciekawostek z życia tytułowych wsi oraz materiałów etnograficznych opiera się przedmiotowa książka.

Treść książki jest wielowątkowa, a w niej jak się zwykło mówić „historia kołem się toczy”. Książka liczy 480 stron. Składa się z 15 rozdziałów m.in.: „Galicyjscy Żydzi”, „Prawodawstwo austriackie w XIX w.”, „Lud i jego zwyczaje”, „O haubicy 420 mm” (najnowsze ustalenia o ostrzale Tarnowa), „O kolei”, „Puffy - domy rozkoszy w obozach koncentracyjnych”, „Leśni ludzie” i inne.



Jak z powyższego widać Czytelnik będzie miał, w czym wybierać. Autor starał się zamieścić jak najwięcej informacji z uwypukleniem tych, które dotyczą wiosek Biadolin i Bielczy oraz najbliższych okolic tych miejscowości.

Styl autora w opisywaniu i interpretowaniu historii jest niepowtarzalny, wręcz osobisty. Autor wypracował swój styl w ocenie historii. Posługuje się specyficzną formą narracji historycznej, która dla jednych jest stylem bardzo oryginalnym, a dla drugich może być dyskusyjnym, co nie oznacza wcale, że autor nie jest osobą rzetelną, dla której prawda historyczna ma pierwszorzędne znaczenie.

A teraz bardziej szczegółowe informacje o prezentowanej książce. Książka ukazała się w roku 2020, lecz ze względu pandemii, nie mogła być zaprezentowana szerszemu kręgowi czytelników.

Tytuł książki mówi wiele, ale nie wszystko. Okazać się później może, czy autor nadając tytuł książce „Biadoliny i Bielcza w kręgu historii” nie wprowadził Czytelnika w błąd, bowiem treść książki nie dotyczy tylko wzmiankowanych miejscowości. Proszę jednak wziąć pod uwagę, że w tytule książki mamy zwrot „w kręgu historii”, a to nie to samo, co „historia wsi Biadolin i Bielczy”, aczkolwiek bezpośrednio i pośrednio dotyczy historii Galicji i bliskich nam okolic. Czy tego chcemy czy nie, nasi przodkowie, pradziadkowie tu się urodzili. Kraina ta jest bliska nam wszystkim nie dlatego, że naszym przodkom żyło się tu dostatnio i w dobrobycie. Jest nam bliska ponieważ, w tej ziemi zostali pochowani nasi protoplaści. Historia rodu, to historia czasu i miejsca. Historia głodu, wojen, zarazy, z którymi zmagali się pradziadkowie.

W książce jak bumerang powraca słowo Galicja. To słowo odmienia autor przez wszystkie przypadki, w różnych kontekstach we wszystkich swoich książkach. Autor przywołuje czasy galicyjskie w odniesieniu do Żydów, bowiem Galicja, to kolebka polskich Żydów, którzy mieli swoją religię, wierzenia, kulturę i obyczaje, ale egzystowali na marginesie życia społecznego i politycznego, zewsząd atakowani. Pomimo, że nie asymilowali się ze współmieszkańcami - przetrwali. Brak asymilacji, tzw. odszczepieństwo, niosło niezgodę, waśnie i nieporozumienia. Niezrozumienie ich wierzeń sprzyjało, że niechęć do Żydów z upływem czasu potęgowała się i wciąż rosła. Bez trudu dostrzeże ową niechęć postronny obserwator, czytający ukazujące się wówczas książki, prasę i różne publikacje.

Zaborca austriacki uczynił z Galicji rezerwuar taniej siły roboczej, stosował egzekwowanie niebotycznej ilości podatków. Zaborcy taki sposób rządzenia się udawał, bowiem społeczeństwo było zastraszane, żyjąc pod batogiem ciemięzcy. Ten bezkarny wyzysk i poniżenie trwał aż do czasów tzw. autonomii Galicji, a więc do końca lat 50. XIX wieku. Zmiany, jakie zaczęły zachodzić w rządzeniu krajem nazywano „wolność w zniewolonym kraju”, był to kres rządów absolutnych w monarchii Habsburgów. Do tego czasu Galicję prześmiewczo określano jako Królestwo Policji i Landwerii - czyli życie w zmilitaryzowanej prowincji, pod rządami policji i wojska.

W roku 1866 po klęsce Austrii w wojnie z Prusami w bitwie pod Sadową (obecnie Czechy) Habsburgowie spuścili z tonu, aczkolwiek pozytywnym symptomem było zawarcie konkordatu z Watykanem już w roku 1855, zapewniał on Kościołowi katolickiemu w monarchii uprzywilejowane stanowisko.

W roku 1861 stała się rzecz niebywała - rozporządzeniem wyborczym Rząd austriacki z dnia 5 stycznia ogłosił o powołaniu Sejmów krajowych, i tak Sejm galicyjski I kadencji miał liczyć 150 posłów, w tym: 9 wirylistów czyli (7 biskupów i 2 rektorów), 20 posłów z miast, 3 z Izb przemysłowo-handlowych, 44 z większej własności (szlachta i ziemiaństwo) oraz 74 z małej własności ziemskiej, z tzw. kurii włościańskiej. Posłów włościańskich wybierano w głosowaniu dwustopniowym. Dorośli mężczyźni, posiadający realność i płacący poważniejszy podatek bezpośredni, wybierali w gminie na każdych 500 mieszkańców osady jednego, który w ich imieniu jechał do miasta powiatowego i tam wraz z podobnymi delegatami innych wsi tegoż powiatu w głosowaniu jawnym wybierał posła. Co się jednak później okazało, radość chłopstwa była przedwczesna. Szlachta, która miała swoją kurię wielkiej własności, a w niej 44 mandaty poselskie, uważała jedynie siebie za dojrzałą do formowania i reprezentowania programu narodowego, usiłowała więc ująć politykę całego kraju w swoje wyłączne ręce. Uznała, że ma prawo sięgnąć po mandaty włościańskie i miejskie, i to zrobiła poprzez zastraszanie i kupno ciemnych i nieobeznanych wyborców chłopskich. Tą drogą pod pozorem, że chłop nie dorósł do zabierania głosu w sprawach ogólnokrajowych i państwowych, poszła niemal cała prawica ziemiańska. Nadeszły wkrótce czasy, iż w poszczególnych Sejmach lwowskich na 74 mandaty chłopskie nie było w Sejmie ani jednego chłopa. W roku 1880 na listach Centralnego Komitetu wyborczego w dawnej Galicji wschodniej widnieli w kurii chłopskiej sami ziemianie – tylko jeden, dosłownie jeden kandydat nie posiadał folwarku.

Nie moja wina, że w książkach, których jestem autorem, co rusz pojawia się apologia, dawnych, dobrych czasów. Dawniej żyło się biedniej, ale weselej, z radosną nutką powtarzalności zdarzeń. Człowiek rodził się, żył i umierał niemalże w tym samym miejscu. Krąg ludzi, z którymi spotykał się był ograniczony, a rodzina była najważniejsza. Kiedy wyjeżdżał, to zazwyczaj na jarmark do najbliższego miasteczka, po kapotę, portki, czy czapkę. Przy takim wyjeździe musowo wstępował do karczmy. Karczma była osłodą na wszelkie troski i kłopoty dnia codziennego, w niej zostawiał ciężko zarobione pieniądze, często u arendarza karczmy – Żyda, przepijał cały swój dobytek, bo Żydzi umieli dbać o swoje interesy.

W książce pojawia się również rozdział o chłopskich testamentach w tym testamentach chłopów z Bielczy. Z owych testamentów dowiemy się jak testator podchodził do swojej rodziny i obdarowywanych członków rodziny. Zazwyczaj, jeśli nie miał konkretnych powodów, swój majątek dzielił uczciwie, by nikogo nie pokrzywdzić.

W omawianej książce znajdują się materiały etnograficzne dotyczące najbliższej okolicy, jak choćby staroświeckie wesele w Radłowie, czy wesele w Bielczy.

W książce rozwijam temat ostatecznej, prawdziwej wersji ostrzeliwania Tarnowa w roku 1915, jak się okaże nie z Biadolin, ale z lasu wierzchosławickiego ostrzeliwano to miasto. Nie było to legendarne działo „Gruba Berta”, ale austriacka haubica 420 mm. Ten rozdział dla mnie ma osobisty wydźwięk i jest bardzo ważny, bowiem od lat przedstawiałem wersję, w której działo kalibru 420 mm umiejscowiłem w lesie wierzchosławickim. Dałem temu wyraz w dwóch wcześniejszych książkach, gdzie pisałem o wojskowej bocznicy, po której do lasu wierzchosławickiego przetransportowano legendarną haubicę, i z której po zainstalowaniu ostrzeliwano przez kilka miesięcy Tarnów.

Co jeszcze znajdziemy w książce? Dużo różnych ciekawostek z życia prezentowanych wiosek, dotyczących dawnych czasów, po czasy współczesne. Przywołuję na powrót obraz z funkcjonowania kolei oraz materiał o nieistniejącej stacji Biadoliny. Nie zabraknie ciekawostek z życia omawianych wiosek. Zamieszczam informację o biadolińskich karczmach, rzece Kisielinie oraz jej odnodze zwanej Strugą, która niosła w czasie powodzi zagrożenie dla Biadolin jak i Bielczy. Przybliżam temat tzw. żołnierzy wyklętych, czy też istnienie w Auschwitz, co zdumiewające - zwyczajnego burdelu.

W książce w skrótowej formie przedstawiam dokonania 3 osób, związanych z trzema wioskami. Są to: Władysław Majewski z Bielczy, Franciszek Wołek z Biadolin Szlacheckich i Maria Bartoszowa z Biadolin Radłowskich. Dlaczego właśnie ci ludzie? Ktoś się może zapytać: czym się oni wyróżniali z otoczenia? Mieszkańcy wiosek mają o ich działalności różne zdania. Widzą w ich dokonaniach zarówno pozytywy jak i negatywy. Nie mnie oceniać te osoby. Przywołuje ich działalność posiłkując się materiałami z zachowanych dokumentów i prasy. Czytelnik musi sam dokonać oceny, jeśli znał te osoby.

W książce został nakreślony obraz życia wiejskiego w Galicji. Stanowi ona wyjściowy materiał z punktu widzenia badań nad historią omawianych miejscowości. Autor podjął się trudnego zadania systematyzujących niektóre aspekty z dziejów wsi. W sposób syntetyczny z posiadanego materiału omawiam zagadnienia takie jak: rozwój osadnictwa Żydów w Galicji, zmiany administracyjne na przestrzeni wieków oraz genezę nazw miejscowości i ich przysiółków.

Myślę, że książka ta może być dla miłośników historii pozycją tzw. niezbędnika, a także dla osób zainteresowanych I wojną światową. Starałem się zamieścić, jak najwięcej informacji z uwypukleniem wydarzeń najbardziej istotnych dla Biadolin i Bielczy oraz najbliższych okolic tych wsi. Ilustracje zamieszczone w książce uzupełniają narrację książkowych wynurzeń.

Każda książka żyje własnym życiem. Niektóre utkwią nam w pamięci, bo zawierają ciekawy materiał, inne zaś zaistnieją tylko na czas ich czytania, później o nich zapominamy. Czy moja książka warta będzie zapamiętania, o tym przekonacie się Państwo czytając tę książkę. Książkę wydałem własnym sumptem, bez sponsorów, można ją nabyć po niewygórowanej cenie np. w księgarni „Pan Tadeusz” w Tarnowie, naprzeciwko plant kolejowych.

Omówienia książki dokonał jej autor –Władysław Kurtyka


comments powered by Disqus


Copyright © 2004-2024 Zbigniew Stos Wszelkie prawa zastrzezone.
Uwagi, opinie i komentarze prosze przesylac na adres portal.brzesko.ws@gmail.com