Czy pani była z pieskiem czy bez pieska?
(Zofia Markowska)
2021-02-25
Czy pani była z pieskiem czy bez pieska? Niestety, czy chcemy czy tego nie chcemy, trzecia fala pandemii koronawirusa staje się faktem. Rząd zapowiada kolejne obostrzenia. Nie wystarczy już tylko zwykły kawałek szmatki, ani wygięty na kształt rogalika sfatygowany kawałek plastiku. Ma być maseczka i ani mru-mru. Podejrzewam, że naczelny zausznik burmistrza posiada się ze śmiechu, słuchając nowinek rządowych o nowych zasadach prewencji, jakie zamierza wprowadzić suweren. Wszak nie od dziś wiadomo, że jest on wielkim przeciwnikiem noszenia maseczek, co wielokrotnie wyrażał w ironicznym i prześmiewczym stylu na swoim portalu. Jeśli władza powie, że mają być maseczki w dodatku wg określonego standardu, to tak musi być. Tak im rządzić, jak nam słuchać. Zbójeckie prawo tego, kto ma władze. Podobnie przecież jest na naszym lokalnym podwórku. Jednym się podobają rządy OdNowy, a innym marzy się powrót do przeszłości. Jedni pieją z zachwytu, a inni z nostalgią wspominają stare dobre czasy. Póki co, można sobie tylko zanucić szlagier ikony polskiej sceny rockowej, ale … to już było i nie wróci więcej. A może jednak kiedyś wróci? A co będzie jeśli wróci w nieco odnowionej odsłonie, takiej bardziej nowszej, aniżeli dzisiejsza OdNowa? Skoro biel może być jeszcze bielsza, to niby dlaczego odnowa nie może być bardziej "odnowsza"? Kolejny plebiscyt na najlepszego „aktora” sceny politycznej już za niecałe trzy lata. Chyba, że kadencja samorządu zostanie skrócona o pół roku, bo takie zapowiedzi też słyszymy. Tak czy siak, czas pokaże co się ukaże na brzeskim (politycznym) zegarze. Póki co, rządzący zapowiadają kolejny lock down, aby powstrzymać rozprzestrzenianie się trzeciej fali covidowej. Należy spodziewać się tego, że instytucje kultury zostaną znowu pozamykane na kolejne kilka tygodni. Trzeba przyznać, że krótka była radość miłośników i melomanów muzyki, kultury, sztuki, kina i teatrów, bo zaledwie nieco ponad tydzień temu zostały one otwarte. Właściwie, po kilkumiesięcznej przerwie miało to chyba sens, bo przecież pajęczynę w narożnikach zakurzonej sceny, też trzeba kiedyś poomiatać. Pająka, który zapadł w zimowy sen, tez trzeba kiedyś obudzić. Muszę przyznać, że sama mam już dość tego siedzenia w domu i również planowałam wyjazd do teatru na jakąś dobrą sztukę, ale … chyba z moich planów będą nici. Jak mawiał pewien klasyk, na rzeczywistość nie wolno się obrażać. Po prostu trzeba się do niej przyzwyczaić i nauczyć się z nią żyć. Podobnie było w jesieni 2018 roku, kiedy zorganizowana grupa wysokiej klasy specjalistów od marketingu politycznego, tzw. zawodowych macherów od losu, w mistrzowski sposób przejęła władze w mieście i gminie. Można powiedzieć, że spełnił się ich sen, który niczym rockowy Jumbo Jet miał ich przenieść do innej rzeczywistości a nas do krainy wiecznej szczęśliwości. Patrząc na dzisiejsze czasy, można powiedzieć, że nie tylko główny urzędnik miejskiego magistratu był wizjonerem, opowiadając bajki o „szklanych domach”, które nazwał strefą aktywności gospodarczej, podobnej na wzór Doliny Krzemowej w amerykańskim stanie Kalifornia. Podejrzewam, że prawdopodobnie cała ekipa aktorów OdNowionego teatru przewidziała to, że instytucje kultury zostaną pozamykane na dłuższy czas i ... trzeba będzie jakoś umilać czas swoim Mieszkańcom i zarazem wyborcom, przedstawiając coraz to nowszy repertuar polityczno-kabaretowy, który co miesiąc można oglądać bez abonamentu w wersji on-line za pośrednictwem sieci Internet na kanale YouTube. Chodzi oczywiście o transmisje obrad sesji Rady Miejskiej w Brzesku, która z każdym miesiącem staje się coraz bardziej barwna. Wczorajsze wydanie e-sesji też było dosyć interesujące. Najpierw seria pouczających wykładów, potem wymiana zdań w stylu … „że tak powiem …”, no i wreszcie najciekawszy punkt programu, czyli zapytania oraz interpelacje radnych. W roli „vox populi” doskonale spełniła się radna Ewa Chmielarz-Żwawa, która chcąc nie chcąc stała się głosem „ludu wołającego na pustyni, którego nikt nie słyszy”, któremu sen z powiek spędza kierunek wykształcenia naszego wspaniałego burmistrza. Na postawione pytanie w tej kwestii, niemalże natychmiast zareagował sekretarz gminy, który niczym teatralny sufler od razu wyskoczył ze swojej budki i wyjaśnił pani radnej na czym polega problem. Otóż, pan sekretarz potwierdził, że na mailową skrzynkę Urzędu Miejskiego w Brzesku wpłynęło anonimowe zapytanie od pewnej osoby, której nie udało się zidentyfikować, co do jej autentyczności. Mimo wezwania tej osoby do podania danych adresowych, niestety sprawa spełzła na niczym. Nie ma się czemu dziwić, że Pan Burmistrz chciał wiedzieć kto cierpi na bezsenność z powodu tajemniczości jego wykształcenia, bo przecież każdy troskliwy gospodarz gminy, przejawia troskę o swoich wyborców. Zapewne gdyby wiedział, który z Mieszkańców ma dolegliwości i problemy z zasypianiem spowodowane kierunkiem jego wykształcenia, to niewątpliwie mógłby coś poradzić albo zaaplikować powszechne i dostępne na rynku wszelakiego rodzaju maści na ból d..., podobno bardzo skuteczne dla dociekliwych i ciekawskich. Taka czy inaczej, wobec faktu, że informacja dotycząca formalnego wykształcenia, które nie ma nic wspólnego z funkcją burmistrza, jaką pełni pan Tomasz Latocha i mimo tego, że była ona zadana w trybie informacji publicznej w dodatku przez niezidentyfikowaną osobę, prawdopodobnie sprawa zakończyłaby się wydaniem decyzji odmownej. Trzeba przyznać, że faktycznie nie ma tutaj żadnej korelacji ani współzależności pomiędzy wykształceniem a wykonywaną funkcją włodarza miasta i gminy, która sprawowana jest z woli narodu, czyli plebiscytu wyborczego. O braku takiej współzależności poinformował również sam zainteresowany, który zanim coś powiedział, to najpierw niczym Wojski z narodowej epopei Adama Mickiewicza „wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął, zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha. I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha, I zagrał …”. Właściwie to Pan Burmistrz doskonale gra swoją rolę przez cały czas, ale dzisiaj nic nowego nie zagrał tylko raczej powiedział, swoim barwnym i lirycznym głosem. Poniekąd potwierdził swego rodzaju swoistą prawdę, że dzisiaj faktycznie nie liczy się formalne wykształcenie tylko umiejętności, a tych … Panu Tomaszowi Latocha niewątpliwie nie brakuje. Zapewne nie jedna formacja polityczna czy nie jeden komitet wyborczy z zazdrością spogląda na ławkę głównego gracza nr 1 w klubie OdNowy, bo takiego zawodnika, nie ma żadna lokalna drużyna polityczna w Brzesku ani okolicy. Niestety, ale obiektywnie muszę to przyznać, bo taka niestety jest prawda. Powszechnie wiadomo, że pan Tomasz Latocha legitymuje się wyższym wykształceniem magisterskim o czym świadczy chociażby tytuł zawodowy na jego służbowej pieczątce na używanie którego posiada „wyłączność” wśród wszystkich urzędników miejskich. Potwierdził to również w swojej wczorajszej wypowiedzi, chociaż z podaniem pełnej nazwy swojej Alma Mater, którą miał ukończyć, miał już drobne problemy pamięciowe. No cóż, ulotna pamięć, to taka drobna ludzka niedoskonałość. Pan Tomasz Latocha dodał jeszcze, że nie ma ustawowego wymogu posiadania wyższego wykształcenia dla funkcji burmistrza, gdyż jest to mandat wykonywany z wyboru. Trzeba przyznać, że tutaj też miał racje, bo przecież historia zna przypadek gdańskiego elektryka, który na pięć lat „z woli narodu” trafił do Belwederu, gdzie pełnił najwyższy urząd w Rzeczypospolitej Polskiej. Innym, doskonale znanym przykładem skutecznej i szybkiej kariery biznesowej jest filmowa postać Nikodema Dyzmy, który wprawdzie burmistrzem nigdy nie został, ale zwieńczył swoją karierę na zaszczytnym stanowisku naczelnego dyrektora banku zbożowego. Zważywszy, że filmowy Nikodem zaczynał pracę, jako zwykły urzędnik pocztowy, to był to nie lada wyczyn. Wszak wszyscy chyba znamy staropolskie przysłowie, że „nie matura lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”. W ostatnim wydaniu e-sesji mogliśmy oglądać nie tylko bohaterów romantycznych i komediowych, ale były również role tragiczne. Niestety, ale po raz kolejny osobami dramatu okazały się zwaśnione ze sobą dwie panie radne, które na co dzień sąsiadują ze sobą granicą administracyjną osiedla, w których pełnią zaszczytne funkcję. Chodzi oczywiście o przewodnicząca zarządu osiedla Ogrodowa-Kościuszki oraz przewodnicząca zarządu osiedla Kopaliny-Jagiełły. Na oczach wszystkich Mieszkańców, którzy oglądali relację z wczorajszej sesji, jedna Pani drugiej Pani … California mon amour - śmieszne niebo, co nie zna chmur wyłączyła mikrofon. Nie bez kozery Ferdek Kiepski mówił, że ... kto ma pilota (do TV) ten ma władze. I właśnie siła majestatu władzy, jaką posiada przewodnicząca Rady Miejskiej została dzisiaj zaprezentowana. Jednym przyciskiem mikrofon został wyłączony i głos odebrany. Na nic się zdały wszelkie prośby i lamenty. Wszak przez moment była nawet mała szansa wejścia na wizję i fonie, ale pod jednym warunkiem, że jedna pani będzie mówić to - co druga pani chce usłyszeć, ponieważ sprawa miejsca zamieszkania jednej pani, została raz na zawsze zakończona i zamknięta. Być może kiedyś historycy z IPN-u będą zainteresowani tym tematem i będą się nim zajmować. Wtedy dopiero puszka Pandory być może zostanie ponownie otwarta. Patrząc na to środowe przedstawienie, tak zwyczajnie po ludzku, a nawet poprzez zwykłą babską solidarność chciałabym podnieść na duchu radną Barbarę Borowiecką, która niczym samotny biały żagiel na wzburzonym morzu próbuje walczyć z żywiołem. Pozbawiona łączności z wieżą kontrolną, próbuje o własnych siłach dobić do brzegu, resztkami sił wołając jeszcze swoim bardzo osłabionym głosem, niczym echo na piaskach pustyni. Czy ktoś jeszcze usłyszy ten głos i pospieszy na ratunek? Nie można tracić nadziei, lecz trzeba … Kochać i tracić, pragnąc i żałować, Padać boleśnie i znów się podnosić, Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!" Oto jest życie: nic, a jakże dosyć... Zbiegać za jednym klejnotem pustynie, Iść w toń za perłą o cudu urodzie, Ażeby po nas zostały jedynie Ślady na piasku i kręgi na wodzie. Wracając jeszcze na moment do Doliny Krzemowej w stanie Kalifornia, którą zamierzał stworzyć w grodzie nad Uszwicą ówczesny kandydat do tronu burmistrza, nie wiemy tak do końca jaką Kalifornię miał na myśli? Być może we śnie przypomniała mu się piosenka z okresu wczesnego dzieciństwa o której śpiewała niegdyś Elżbieta Dmoch z zespołem 2 plus 1 Bywa, że spełnia się najdziwniejszy z przedziwnych sen Wariat traf nagle wskaże Cię, weźmie Cię w ramiona Jumbo Jet California mon amour - śmieszne niebo, co nie zna chmur California mon amour - kodakowy sen filmowych róż Nie ukrywam, że kilka razy przeczytałam powyższy tekst z piosenki legendarnego polskiego zespołu i ... właściwie nic z niego nie rozumiem. Podobnie było i jest z retoryką słowną, którą posługiwał się i nadal się posługuje obecny włodarz gminy Brzesko. Ale czy nie o to chodzi? Przecież, chyba każdy zdroworozsądkowy i myślący wie, że właśnie o to chodzi, żeby ... nikt nie wiedział o co chodzi. Coś na zasadzie „czy pani była z pieskiem czy bez pieska”? Jakie to ma znaczenie? Ano mniej więcej takie samo jak to czy pani radna Barbara Górczewska złożyła zapytanie czy interpelacje w istotnej sprawie dotyczącej losów brzeskiej oświaty. Na jedno i na drugie pytanie zazwyczaj odpowiada burmistrz, ale ... pouczający wykład pana dr Grzegorza Bracha, jak się okazuje nikomu nie zaszkodził, a być może pomoże nie jednemu i … „że tak powiem …”, ten który ma racje, zazwyczaj stawia kolacje. Zofia Markowska
|