Nieoficjalny Portal Miasta Brzeska i Okolic 
  Home  |   Almanach  |   BBS  |   Forum  |   Historia  |   Informator  |   Leksykon  |   Linki  |   Mapa  |   Na skróty  |   Ogłoszenia  |   Polonia  |   Turystyka  |   Autor  
 

Czasem sny wiedzą więcej niż życie  (Okiem Zofii Mantyki)  2021-03-03

Okiem Zofii Mantyki

Czasem sny wiedzą więcej niż życie

Kiedy w średniowieczu wybuchła dżuma, działy się wprawdzie rzeczy przykre, ale przynajmniej ogromnie wzrosła religijność. W obliczu śmiertelnego zagrożenia ludzie szukają ratunku i nadziei. Przedstawcie sobie Państwo, że w Hiszpanii nawet muzułmanie zaczęli przechodzić na chrześcijaństwo! Mrugały stosy, na których prewencyjnie palono Żydów, oskarżanych o zatruwanie studni... z których łobuzy sami pili (sic!). Sąsiadowi dokuczają ponoć dwa sny, a może to i jeden, ale w dwóch częściach? Zaglądający przez okno księżyc podgląda, czy wszystko u niego w porządku i cholera nie w porządku, bo śni mu się Darwin! To niepojęte, ale widzi tego piekielnika, jak opłakując swą zmarłą córkę, labidzi i udaje Kochanowskiego. Darwin – jak przystało na pastora – zbuntował się i zaczął kombinować z ewolucją. Sen zalotnie wpisuje się w dzisiejsze czasy, w dalszej fazie niby sąsiad leży sobie beztrosko na łóżku, a tu pochyla się nad nim prawdopodobnie chirurg, bo na twarzy ma maseczkę... bez ozdób i mówi: „Już po balu. Szybko życie przeleciało, co?”.

Robiąc małe i większe świństewka, chce się wierzyć, że jest się lepszym niż się jest. To pomaga, dając trochę radości i nadaje życiu sens. Zazdrość jest miła, choć nie tak słodka jak zemsta czy nienawiść, no one to już dają pełnię radości. Obserwując – wzniecony akurat teraz – spór o aborcję, nietrudno pojąć o co naprawdę w tym chodzi. Marksa nie wypada cytować, ale co tam, przypomnę jego słowa: „Hegel powiada, że wszystkie historyczne fakty i postaci powtarzają się, rzec by można, dwukrotnie. Zapomniał jednak dodać, że za pierwszym razem jako tragedia, a za drugim już jako farsa”. Powstanie życia jest przez naukę jasno zdefiniowane, komórka po zapłodnieniu staje się zygotą zawierającą pełny zestaw chromosomów, a dzięki dalszym podziałom zygoty kształtuje się człowiek. Gdy zygota zagnieździ się w jamie macicy, rozpoczyna się okres zarodkowy. Tyle i tylko tyle, i o czym tu jeszcze dyskutować? Inna sprawa - co z tym poczętym życiem zamierza się począć? Ale to już odrębna, zupełnie nienaukowa kwestia. Zatem zdecydowanie większy kłopot jest z... końcem życia. Historia ludzkości to krwawa jatka z selekcją naturalną i darwinizmem społecznym.

Zabijanie to ulubione zajęcie, okraszane dodatkowo stosowną dekoracją. Jak dotąd nic i nikt nie był w stanie tego powstrzymać. Naukowcy twierdzą, że śmierć żywego organizmu jest nieunikniona. Wierzący wierzą, że śmierć to jedynie niemiła przygoda ustania pracy mózgu i serca, dusza jednak nic sobie z tego nie robi i dalej żyje w najlepsze. Ponoć jedynie śmierć i podatki są pewne, ale istnieją podejrzenia graniczące z pewnością, że nic nie jest pewne. Poszukiwanie prawdy końca życia to podróż w nieskończoność. Swój osobliwy stosunek do śmierci miał Jan Himilsbach deklamując wulgarny wierszyk „Śmierci szukasz, idź na cmentarz, tam się ch... opamiętasz”. To był mocno spaczony oryginał, który chciał, by na jego grobie umieszczono napis „Pocałujcie mnie w dupę”. Żona jednak nie uszanowała woli zmarłego. Wszyscy chcą zmieniać świat, ale nikt nie chce zmienić siebie. Każdy przyzwoity człowiek nie znosi tych, którzy postępują inaczej niż większość, ja też mam kłopot, bo niestety... nie piję kawy! Odmienność ta – jak każda – nie budzi sympatii, na moje szczęście z lubością zaglądam do kieliszka i to mnie trochę ratuje. Pisząc to liczę, że spowoduję u czytających efekt zrozumienia, a może i pobłażliwej akceptacji.

Miłościwie panujący koronakryzys przewartościowuje postrzeganie życia i świata, który rozpaczliwie poszukuje teraz jakiegoś niwecznika. Ewangelia Wielkiego Postu to nie kruchość i marność popiołu padającego na nasze głowy, ale refleksyjne memento usiłujące przeciwstawić się złu. Frywolne przenoszenie żony przez próg symbolizuje przekroczenie progu, który młodzi przed ślubem na ogół dawno przekroczyli. Czy popęd seksualny to naturalny popęd życia, czy atawistyczna energia destrukcyjna? Jako chrześcijanie nie stanowimy jakiegoś wielkiego niebezpieczeństwa zarażania... miłością przenoszoną z serca do serca. Minione dwa tysiące lat to wielowątkowa historia, obfitująca w budzące grozę przedziwne zwroty akcji. Niestety chrześcijaństwo upodabnia się do smutnego, jesiennego drzewa, ogołoconego z liści. Czy ma szansę odrodzić się i wrócić do źródła miłości? Religie objawiają prawdy absolutne, niesprawdzalne naukowo, za które masy ludzi były i są gotowe oddać życie i... pozbawić życia innych! A za prawdę naukową to i dwóch dni pościć nie warto. Nauka i religia, fizyka i metafizyka, czy muszą się wykluczać? Według profesora nauk filozoficznych badającego relacje nauka - wiara, laureata Nagrody Templetona, księdza Michała Hellera - powinny się uzupełniać.

Sąsiad melancholijnie zapytał: «Jak myślisz, przeniesiemy się na łono Abrahama w czwartej, piątej czy dopiero w ósmej fali wirusa? Traktuje się nas jak skończonych durniów i laboratoryjne szczury. Eksperckie autorytety plotą tak kretyńskie banialuki, że nawet najbardziej niedorzeczne fascynacje nawiedzonych mistyków brzmią zdecydowanie bardziej wiarygodnie. Raz wolno wchodzić do lasu, raz nie wolno, maseczki są konieczne i nie są, wirusa pokonaliśmy i wirus pokonuje nas, respiratory pomagają i szkodzą, szczepionki ratują i uśmiercają, to się zwyczajnie w pale nie mieści! Pytanie - czy ta infantylna bezradność to kompromitacja świata nauki, czy cyniczne zakulisowe eksperymenty? Nie dziwię się, że gość, którego kombatanckie zasługi jedni wynoszą na ołtarze, a drudzy odżegnują od czci i wiary, wziął... i się spławił w nurtach Narwi. Ratując swego czworonoga, sprawił sporego psikusa znikając pod lodem, skąd odnalezienie ciała będzie nie lada sztuką. Życie na jawie jawi się jak karkołomny slalom ustawiony przez zegarmistrza światła, stanowiący krótki epizod pomiędzy nieistnieniem, istnieniem i... - no właśnie - czym? I co oznacza radosny napis „meta”?»

Czy w czasie snu białe jest białe, czarne jest czarne, złoczyńca to złoczyńca, a ksiądz to ksiądz i nie ma drugiego dna? Czasem sny wiedzą więcej niż życie. Podczas snu – tym błogim „kuzynie śmierci” – odlatujemy i kostium zakłamania towarzyszący życiu staje się przezroczysty. W kawiarni Związku Literatów Polskich do stolika, przy którym siedzieli kiedyś: Iredyński, Holoubek i Konwicki przysiadł się zacny jegomość, który nagle zasłynął był z pobożności. Zapytał Konwickiego, czy będzie dziś na nieszporach, zagadnięty odpowiedział: „Ja nie muszę tak często chodzić do Kościoła, bo widzisz ja jestem wierzący”. No i bądź tu zdrowy, gdy pada taki bluźnierczy aforyzm. Co nas czeka w ostrym cieniu mgły? Poszukujący prawdy w prawdzie, dźwigając kiplingowskie „brzemię białego człowieka”, przekornie hamletyzują - szczepić się czy nie szczepić? Czy naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi uparcie sam sobie je zadawać? Może na zakończenie sięgnijmy do archiwum i odgrzebmy zakurzony felieton sprzed siedmiu lat „Refleksje w kolejce przed konfesjonałem” - czytaj».

Ryszard Ożóg

comments powered by Disqus


Copyright © 2004-2024 Zbigniew Stos Wszelkie prawa zastrzezone.
Uwagi, opinie i komentarze prosze przesylac na adres portal.brzesko.ws@gmail.com