Nieoficjalny Portal Miasta Brzeska i Okolic 
  Home  |   Almanach  |   BBS  |   Forum  |   Historia  |   Informator  |   Leksykon  |   Linki  |   Mapa  |   Na skróty  |   Ogłoszenia  |   Polonia  |   Turystyka  |   Autor  
 

Zalotnie wzniosła diatryba o walorach wojny  (Okiem Zofii Mantyki)  2022-02-16

Okiem Zofii Mantyki

Zalotnie wzniosła diatryba o walorach wojny

Zaszedł do mnie zestrachany sąsiad i zapytał: „Robisz już zapasy na wypadek wojny?”. Widziałem po jego minie, że w swym zatroskaniu mnie nie pominie, a wyglądał jakby po minowym polu stąpał. Nie minął kwadrans, a żona „na wszelki wypadek” popędziła do sklepu po… konserwy. Patrząc na psotne figle za Bugiem u „braci Słowian”, może i jest coś na rzeczy? Krwiste spory i zaciekła rywalizacja bulgoczą jak ognista lawa w kraterze wulkanu. Faszystowska polityka, podrasowana narodową nienawiścią, to sprawdzony zapalnik wojennych erupcji. Któż nie chce być coraz ważniejszy i posiadać coraz więcej? Władza to narkotyk najwyższej próby. Nic tak upojnie nie zniewala jak chęć zniewolenia innych. Szef jest szefem, gdy widzi strach w oczach podwładnych. Mąż, żona, ojciec, matka, urzędnik, policjant, lekarz, ksiądz, konduktor, parkingowy… wszyscy odczuwają potrzebę choćby chwilowej dominacji. Wojna to rezultat snów o potędze. Dzieci od dzieciństwa lubią się bawić w wojnę i rzadko z tej umiłowanej zabawy wyrastają. Konflikty zbrojne gwarantują „ubaw po pachy”, Władysław Tarnowski figlarnie przekonuje - „Jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie”.

Inny znany dowcipniś, papież Franciszek, w talk show „Che tempo che fa” w Telewizji RAI 3, rozmawiając z Fabio Fazio powiedział: „Wojna jest przeciwieństwem stworzenia, to machina destrukcji”. Dodał również, że wojna zawsze jest na pierwszym miejscu, jest stale obecna jako wojna w aspekcie: ideologicznym, informacyjnym, religijnym, handlowym itd. Wyznał przy tym, że potrzebuje relacji z ludźmi, a przyjaciół ma niewielu, ale za to prawdziwych i właśnie dlatego zamieszkał w Domu św. Marty. Mówił też, że nie jest święty i… chyba niezbyt mu do tego pilno, bo nie mieszka w apartamentach Pałacu Apostolskiego. Okazywane mu splendory zdają się go uwierać, taki z niego nygusowaty „heretyk”. Za największe zło Kościoła uznał „duchową światowość”, która rodzi klerykalizm. To perwersja powodująca, że miejsce Ewangelii zajmuje ideologia. I to mówi szef szefów?! Sąsiad, parafrazując Kisiela, zadał mi dość zaskakujące pytania: „Jak myślisz koteczku, w której instytucji, opartej na «ślubowaniu posłuszeństwa», jest więcej stopni służbowej podległości – w wojsku, czy w Kościele? A wiesz może, co to rokieta, mucet czy też dystynktorium?”.

Regulaminowe szaty to oznaka godności i władzy. Mundur zapewnia należną estymę, nawet knajackiej łamadze dodaje prestiżu i sił. Można godzinami studiować majestatyczne miny, upajając się swym dziarskim widokiem w lustrze, lustrując barwne naszywki, sznury, lampasy, kutasiki, medale, kokardy i Bóg wie, co jeszcze. Możliwość wywierania presji psychicznej i fizycznej to frajda, która ludzi kręci. Chęć dominacji jest wszechwładna, rozkoszujemy się władzą, wydając polecenia podwładnym. Zabijanie pewnie też daje nielichą satysfakcję, choć to czynność techniczna, ot prosty sposób zdobywania posłuchu. Żołnierze służą do zabijania, niezależnie od tego czy wykonują rozkazy gangsterskich bossów, są płatnymi  najemnikami, czy bronią „bronią” Ojczyzny, a precyzyjniej… interesów władzy. Jakiż to ekscytujący afrodyzjak dający moc - móc wziąć do ręki broń i… móc nią zabić. Być panem życia i śmierci, móc decydować o nieistnieniu istnienia. Wojskowy kostium nobilituje, a broń daje „kopa”, nie tylko podczas wystrzału.

Służba wojskowa jest patriotycznym obowiązkiem, na samo jej wspomnienie łza się w oku kręci. Po studiach zdobywałem oficerskie szlify w Szkole Oficerów Rezerwy, tam uczono mnie zabijania. Jakaż to była zaszczytna Alma Mater. Miałem dobry wzrok i celnie strzelałem. Niesamowite było jednak to, że zawsze miałem lepsze wyniki, gdy tarcza strzelnicza była sportowa - bez sylwetki żołnierza. U miłośnika „Paragrafu 22” i dziecka repatriantów zza Buga, których Sowieci deportowali do syberyjskich łagrów, pacyfistyczne miazmaty siedzą głęboko w głowie. Moi krewni wydostawali się z łagrów z Armią Andersa i Armią Berlinga. Po wojnie poszukiwali miejsca do życia na tzw. „ziemiach odzyskanych”, tam się urodziłem w Kotlinie Kłodzkiej i tam spędziłem dzieciństwo. To był kulturowy tygiel, lwowsko-wileńscy „nomadzi”, nie mający powrotu do swych domów i autochtoni, jak ciotka Monika, Niemka z którą ożenił się brat ojca. Aby było całkiem zabawnie, po sąsiedzku mieszkali Cyganie, i to z ich dziećmi bawiłem się najczęściej, ot ówczesne „multi-kulti”. Aby zrozumieć te klimaty trzeba pojechać… choćby do Nowej Rudy, by w kawiarni „Biała lokomotywa” posłuchać jej właściciela Leszka Kopcio, wytworu owego kulturowego melanżu.

Nie zapomnę wojennych wspomnień babci, która straciła męża i majątek, poznała uroki  Sybiru, a później na frontach ginęli jej synowie. Mama, była żołnierzem Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. Emilii Plater. Okropieństwa, których doświadczyły, to nic nadzwyczajnego, ot losy Polaków i każda rodzina ma swoją, podobną wojenną opowieść. Od zakończenia wojny minęło ponad siedemdziesiąt pięć lat, przestrogi świadków tamtych zdarzeń wyblakły. Kult wojny i zachwyty nad pięknem ofiar dla Ojczyzny – dla mnie – zawsze wydają się być jakby nie z tego świata. Rekonstrukcje krwawych bitew czy gloryfikacja powstańczych klęsk, to szafarz promujący zabijanie. Historia niczego nas nie nauczyła. Przeżywamy déjà vu lat trzydziestych. Sytuacja rozdartej i skłóconej z sąsiadami Polski jest dziś równie kiepska. Polityka Zachodu w relacjach z Putinem, który paradnie zastąpił Hitlera - uderzająco podobna. W Budapeszcie w 1994 roku podpisano osobliwy układ, Ukraina została zobowiązana do przekazania broni nuklearnej Rosji. W zamian otrzymała od Rosji, USA i Wielkiej Brytanii „gwarancje” poszanowania jej suwerenności i integralności terytorialnej. Czyli, jakby powiedział pan Rumian: „Nie wystrychnęli jej na dudka, tylko wydudkali ją na strychu ”. Budapesztański wodewil otworzył Putinowi autostradę do szantażu świata ukraińską wojną.

O wartości owych gwarancji można się było snadnie przekonać, gdy Rosja wzięła Krym, a w Donbasie stworzyła separatystyczne twory zwane ludowymi republikami – doniecką i ługańską. Co na to USA, Wielka Brytania i Unia Europejska? Ależ okrutnie się oburzyły, zagroziły rachitycznymi sankcjami, Putin omal nie umarł… ze śmiechu. Figlarz Hitler po „anszlusie” Austrii, identycznie bezczelnie handlował z Zachodem. Po rozbiorze Czechosłowacji w Monachium, Churchill w brytyjskiej Izbie Gmin uczenie tokował: „Nasz rząd miał do wyboru hańbę lub wojnę. Wybrał hańbę, ale wojny nie uniknie". Polacy dumnie  wkroczyli wówczas na Zaolzie, a co! Miłośnicy wojen nie kryją teraz radości, rysuje się szansa, aby znów pięknie ginąć. Nasi niezłomni przywódcy „rezolutnie” wychodzą przed NATO, wchodząc w sojusz obronny z Wielką Brytanią i Ukrainą. „To świetna wiadomość, że Brytyjczycy znowu chcą walczyć z wrogiem do ostatniego Polaka”. Co na to NATO, że wstająca z kolan „Wielka Polska” z „pobrexitowym mocarstwem” Wielką Brytanią i Ukrainą rzucają Putinowi wyzwanie? To nasza „realpolityk”. Czciciele Stepana Bandery, to sprawdzeni i wiarygodni przyjaciele, a co z naszymi bratankami do szabli i szklanki Węgrami? Możemy spać spokojnie, nasi politycy to elita elit, która poprowadzi nas do ostatecznego… zwycięstwa, ramię w ramię z San Eskobar. Wojna ma atuty, nie tak dawno na Bałkanach urządzano figlarne polowania na ludzi. Gwałty, egzekucje, ludobójstwo to walory działań wojennych. Wojna jak katharsis oczyszcza narody z obcych narośli. Tylko pacyfistyczne niemoty pokroju Szwejka czy Yossariana nie mogą tego pojąć.

No, ale my tu gadu-gadu, a swoją „osiemnastkę” obchodziły medialne twory: portal „Za wielką wodą”, założony - jak żartują niektórzy - przez „burmistrza na uchodźctwie” i… jakiś tam „Facebook” Marka Zuckerberga. Nie było wiwatów, fanfar czy konfetti, co kontrastuje z brzeskimi obyczajami. Bilans wydarzeń, które znalazły się na portalu jest imponujący, podobnie jak i ilość osób, które go odwiedziły. Czytelnicy znajdują tu informacje związane z Brzeskiem, te oficjalne i te, które trudno znaleźć gdzie indziej. Czas jaki administrator poświęcił na jego redagowanie, przypuszczalnie jest niemały, ale „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”! Łobuzowate dzieciństwo portalu minęło jak z bicza trzasnął, wpisy na „Forum” – przypominające niekiedy liryczne wynurzenia z PRL-owskich szaletów - szczęśliwie odeszły do lamusa. Portal przestaje być nastolatkiem i wkracza w pełnoletność. Ciekawe jak będzie sobie radził? Oby zbytnio nie wydoroślał, nie stetryczał i nie skończył jak jakiś mizantrop, który nie lubi ludzi i od nich stroni. Inna sprawa, że mizantropowi trudno obnosić się z własną mizantropią, bo by pokazać innym, że ich nie lubi, nie może się bez nich obejść. Na wojnie mógłby ich bohatersko zabić i byłoby po kłopocie. Mizogin dałby kobiecie przed uśmierceniem nieco rozkoszy i… wcześniej ją zgwałcił. Walory wojen są nie do przecenienia dla ludzi nie lubiących ludzi.


Ryszard Ożóg


comments powered by Disqus


Copyright © 2004-2023 Zbigniew Stos Wszelkie prawa zastrzezone.
Uwagi, opinie i komentarze prosze przesylac na adres portal.brzesko.ws@gmail.com