Tartuffe wiecznie żywy
(Okiem Zofii Mantyki)
2023-04-04
Okiem Zofii Mantyki Tartuffe wiecznie żywy Zdaniem Franza Grillparzera „Europa rozwija się od chrystianizmu przez humanizm i nacjonalizm do bestializmu”. Rewolucja przemysłowa w XX wieku spowodowała burzliwe przemiany w relacjach społecznych. Coraz większa liczba ludzi zaczęła zyskiwać dostęp do wykształcenia. To przykre zjawisko nie mogło nie wywrzeć wpływu na stany umysłów. Dość powiedzieć, że nawet kobiety wyrąbały sobie dostęp do praw obywatelskich! Tradycyjne feudalno-burżuazyjne relacje zaczęły chwiać się w posadach, co… będących „na posadach” - okrutnie zaniepokoiło. Pojawiły się rysy i pęknięcia. Buszmeni z Namibii byli szczęśliwi dotąd, dokąd nie zobaczyli samolotu, a najgorzej stało się wówczas, gdy dowiedzieli się, dlaczego i jak stalowy ptak lata. Rozwój technologii powoduje, że wszystko nabiera przemysłowego charakteru. Rolnictwo, hodowla, komunikacja, media, wojny i zabijanie takoż. Skala wzrostu przyćmiła dotychczasowe formy, a jej bezmiar przytłacza. Tradycyjne wartości tracą na wartości. Jak ratować owe wartości, czy je redefiniować? „Być albo nie być, oto jest pytanie”. Hamletowska kwestia pojawia się w całej krasie. Po dwóch wojnach światowych i wynalezieniu broni masowego rażenia, cywilizacja Zachodu dostała zadyszki. Młodzi ludzie przestali ufać w religijne, wzniosłe maksymy i zawierzenia, które ich zdaniem jakoś kiepsko chronią świat przed złem. Wśród chrześcijan w krajach zachodnich zagościło poczucie niemocy, bezradności i marazmu. Demon konsumpcjonizmu sukcesywnie pożera wiernych wszystkich wyznań. Społeczeństwa ulegają laicyzacji. Dlaczego? „Mieć czy być?” - esej Ericha Fromma myślącym daje do myślenia. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi i tak ponoć powinno być, a… jak jest? Co się dzieje z historycznymi prawdami? A no prawda jest taka, jaką głosi ten, kto aktualnie dzierży stery władzy. Ostatnimi czasy światem zaczęły rządzić… lajki, a nie logika, bo polubienie jest teraz daleko ważniejsze niż logika. Argumenty przegrywają z emocjami, „homo emoticus przed homo sapiens”. Charakter komunikacji zdominował styl życia. A propos tytułowego, molierowskiego „świętoszka” warto może postawić sobie pytania: Co obecnie oznaczać ma obrona „wartości chrześcijańskich”? Kto owych wartości broni? Czy katoliccy „celebryci” z Chrystusem na sztandarach i ustach, stanowią moralny wzór Polaka? Czcigodnie wzniosłe sylwetki posłów z portretem papieża w rękach i mentorskie pouczanie o „wartościach”, szarmancko korespondują z gąszczem zawieranych przez nich małżeńskich ślubów. Czy ci niezłomni obrońcy wiary, religii i autorytetu Kościoła prowadzą do jego obrony, czy do unicestwienia? Ilu wśród „broniących” polskiego papieża czytało jego encykliki „Fides et ratio” („Wiara i rozum”), „Veritatis splendor” („Blask prawdy”), czy pozycję „Pamięć i tożsamość”, stanowiącą zapis rozmowy papieża z profesorami filozofii Krzysztofem Michalskim i Józefem Tischnerem. Czy „bronią go” przede wszystkim ci, którzy cenią jego wizerunek w zbanalizowanej, „kremówkowej” wersji? To, co się obecnie wyprawia, to kompletna aberracja. Gdyby tworzyć ranking Polaków mających miejsce w historii ludzkości, to obok Mikołaja Kopernika czy Marii Curie-Skłodowskiej z pewnością znajdzie się Karol Wojtyła. 27 kwietnia 2014 roku został kanonizowany jednocześnie z papieżem Janem XXIII, obaj byli wielkimi postaciami Kościoła. Papież zza „żelaznej kurtyny” był stronnikiem demokracji przeciw autorytaryzmowi. Podnosił rolę parlamentaryzmu i demokratycznego systemu wartości z trójpodziałem władz i niezawisłością sądów. Mało kto tak znacząco przysłużył się sprawie przywrócenia godności i podmiotowości narodom Europy Środkowo-Wschodniej. Jego nauczanie – często przemilczane przez dzisiejszych skrajnych apologetów – było drogowskazem dla demokratycznej opozycji. Podobnie jak Stefan Wyszyński, polsko-niemieckie zbliżenie widział jako obiektywną konieczność, z uwagi na pozycję Polski na Zachodzie. Podczas dyskusji przed referendum akcesyjnym do UE – w swoisty dla siebie sposób – lapidarnie i sugestywnie powiedział „od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”. Trudno zgadnąć, czy Polska byłaby dzisiaj w Unii bez jasnej postawy „polskiego papieża”. Polityczni gracze są boleśnie obrzydliwi. W kampanii wyborczej gotowi są rzucić na „żer ulicy” każdy temat, na którym chcą zbić kapitał polityczny. Dla nich nikt i nic nie jest święte, nawet jeśli jest uznane za święte. W licytacji na populistyczne programy osiągnęli już Himalaje absurdu, szukając gamechangera, sięgają po sprawdzony chwyt. Nic tak nie rozpala namiętności jak wojna religijna. Niedziela Palmowa została wykorzystana na polityczne marsze, mające bronić świętości Jana Pawła II (sic!). Cyniczne ataki na papieża zostały wywołane celowo, aby sprowokować oczekiwaną ripostę. Chodzi o to, aby uczucia religijne i monstrancja były wykorzystywane do demonstracji. Zgromadzona publiczność okrzykiem „hosanna" wyrażała swą radość, uwielbienie i prośbę o pomoc, niebawem ci sami - równie ochoczo - wołali „Ukrzyżuj go”. Marsze, uchwały, rezolucje z jednej strony, a z drugiej oblewanie pomników farbą przez zidiociałych półgłówków to prolog, właściwy wyścig dopiero rusza. Nie będzie to „Wyścig Pokoju”, choć znak pokoju będzie - par excellence - obficie przekazywany. Jan Paweł II był elementem wzmacniającym naszą więź narodową, łączącym zwaśnione środowiska, zachęcającym do pokoju społecznego. Kto o tym pamięta w rozniecanej spirali nienawiści? Sąsiad przypomniał mi wiersz Tadeusza Różewicza – „List do ludożerców”. Kochani ludożercy nie patrzcie wilkiem na człowieka który pyta o wolne miejsce w przedziale kolejowym zrozumcie inni ludzie też mają dwie nogi i siedzenie kochani ludożercy poczekajcie chwilę nie depczcie słabszych nie zgrzytajcie zębami zrozumcie ludzi jest dużo będzie jeszcze więcej więc posuńcie się trochę ustąpcie kochani ludożercy nie wykupujcie wszystkich świec sznurowadeł i makaronu nie mówcie odwróceni tyłem: ja mnie mój moje mój żołądek mój włos mój odcisk moje spodnie moja żona moje dzieci moje zdanie Kochani ludożercy Nie zjadajmy się Dobrze bo nie zmartwychwstaniemy Naprawdę Sąsiad sąsiada nie byłby sobą, gdyby nie dorzucił co nieco: „Przed wielu, wielu laty trafiłem na spotkanie aktywistów różnych grup modlitewnych. Jakież było moje zdziwienie, gdy wśród zgromadzonych, większość stanowili sprawdzeni, byli aktywiści nieboszczki partii. Widok ów wielce mnie uradował, to był budujący obrazek. W czasach słusznie minionych byli równie gorliwi w adorowaniu wodzów marksizmu-leninizmu. Czasy się zmieniają, a zachowania i oddanie sprawie pozostają”. Każdy wybiera formułę, która mu odpowiada. Jeden modli się w domowym zaciszu, inny w świątyni w uniformie z napisem do jakiej grupy modlitewnej należy, aby pan Bóg go z kimś innym – broń Boże – nie pomylił. Jeszcze inny wybiera splendor i blask ulicy, dokumentując to fotkami. Są i tacy, którzy się nie modlą i… też muszą o tym głośno trąbić. Nikomu rozumnemu to przeszkadzać nie powinno. W normalnym państwie każdy powinien mieć prawo do wolności w tym zakresie. Kościół przeżywa kryzys, czy wiara również? Obsceniczny romans tronu i ołtarza to mezalians dla Kościoła. Czy ludzie wierzący w boży sens istnienia świata, raczej nieobnoszący się swą religijnością, mają jakikolwiek wpływ na ratowanie swojego Kościoła przed nim samym? Nieuchronnie zbliżają się święta Wielkiej Nocy. Mając w pamięci i biorąc pod uwagę filuterne wykłady profesora mniemanologii stosowanej, Jana Tadeusza Stanisławskiego „O wyższości Świąt Wielkiej Nocny nad Świętami Bożego Narodzenia”, korzystam z okazji, by złożyć P.T. Czytelnikom portalu „Za wielką wodą” serdeczne życzenia. Dużo radości, szczęścia – cokolwiek dla kogo ono znaczy – spokoju i wzajemnej życzliwości. Warto pamiętać, że „świat nie jest taki zły, niech no tylko zakwitną jabłonie”. Tylko od nas zależy, czy potrafimy nie poddać się emocjom. Homo emoticus nie musi nami kierować, wystarczy dystans do świata i odrobina zdrowego rozsądku, a nie damy się zwariować. Dużo zdrowia psychicznego i fizycznego. Gdzie te czasy słusznie minione, gdy w mediach podawano mrożące krew w żyłach wiadomości o tym, ilu Polaków przejadło się w święta? W Polsce Ludowej obywatel żarł podobno bez umiaru, oj łza się w oku kręci, ale to „se już newrati”. Wesołego Alleluja!
Ryszard Ożóg
|