„Rzeźnia numer pięć”
( Okiem Zofii Mantyki)
2024-03-19
Okiem Zofii Mantyki „Rzeźnia numer pięć” Czasami zadajemy sobie pytanie – jaki jest sens istnienia? Gdy jesteśmy młodzi, pytanie to ma sens, bo życie przed nami. Jednak im człowiek staje się starszy, pytanie to coraz bardziej drażni i trąci sensualizmem. Towarzyszy nam paradoks Menona – „Szukać wiedzy to absurd, ponieważ albo już wiesz i wtedy nie ma czego szukać, albo nie wiesz czego szukasz, a wtedy trudno oczekiwać, że to znajdziesz”. Życie jest grą i ucieczką od gównianych pytań o jego sens. Ukryci w schronie codziennej rutyny, tocząc swój kamień Syzyfa, ufamy – czy może raczej udajemy, że ufamy – że wiemy dlaczego wszystko jest, jakie jest. Jaki wpływ na losy świata ma pojedynczy człowiek? Nie licząc Chrystusa – ale On akurat uważany jest za syna Boga – żaden. Szeregowy człowiek, jak szeregowy żołnierz, jest marną drobinką pyłu w historii ludzkości. A historia ta to nieprzerwane pasmo cierpień i okrucieństw. Życie trwa średnio kilkadziesiąt lat. To szczęście czy nieszczęście jest? Odpowiedź wcale nie jest oczywista. Zdaniem Agnieszki Osieckiej „życie to forma istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka” – no, właśnie. Według Edwarda Stachury życie to teatr. „Maski coraz inne i coraz mylne się nakłada. Wszystko to zabawa przy zamkniętych i otwartych drzwiach. To jest gra. Wszystko przy nim blednie, blednie nawet sama śmierć”. Osiecka, Stachura, Barańczak i setki tysięcy im podobnych, szalonych odmieńców łomotało się z pytaniem o sens życia… przez całe życie. Zagubieni, „wypadający z czasu”, znajdujący się jednocześnie we wszystkich momentach swego życia byli i są zawsze. Odbywają transcendentną podróż do swojej Tralfamadorii, gdzie wszystkie chwile przeszłe, obecne i przyszłe, zawsze istniały i zawsze będą istnieć, a śmierć jest jakby tylko złudzeniem. Życie to podróż w czasie, będąca absurdalną wyprawą w celu poszukiwania sensu w tym… co budzi nasz największy strach. Rodzimy się z wyrokiem śmierci. Czy jedynym źródłem prawdy jest nauka? Co z duszą substancjalną? Ludzie sami sobie gotują swój los – pisała kiedyś Nałkowska i rapuje hip-hopowy Fenomen. I co z tego? Doprawdy… kogo to obchodzi? Naukowcy i inni tego pokroju zwyrodnialcy traktowani są jak paradoks kota Schrödingera. Jednocześnie są i ich nie ma. Mechanika kwantowa, jak każda nauka, ma znikome szanse, aby przebić się przez szklany sufit powszechnej ignorancji. O ile łatwiej żyć w świadomości nieświadomości, w oparach mitologicznych przekazów, tworzących dogmaty. Magowie, władcy, politycy czy influencerzy to – zdaniem większości – źródło prawdy o świecie i sensie istnienia! Żyjemy jak „straszni mieszczanie” z wiersza Tuwima, mając w pogardzie jajogłowych naukowców, staramy się nie rozumieć i nie wiedzieć, jak zmienia się świat. Posiadacza telewizora na całą ścianę „walą” wyniki badań cyklu węglowego, tempo zmian w cyklu azotowym czy hipotezy, że prąd północnoatlantycki Golfsztrom może mieć ochotę się załamać. Kasandryczne skowyty o usychaniu drzew to pierdoły bez znaczenia. Słyszy przecież, że USA i kraje azjatyckie mają w dupie ograniczenia emisji gazów i fajnie, zatem… „na drzewo” z usychającymi drzewami. Pojękiwania sfiksowanych ekologów, że emisja służy naszej konsumpcji są oczywiście bez znaczenia. Kupujemy chińskie telefony, laptopy, samochody i inne produkty. W końcu żyje się raz, więc co sobie żałować. Tyle lat żyliśmy w przaśnej rzeczywistości filmów Barei, to co – teraz mamy sobie odmawiać? A pieprzyć to, niech się inni ograniczają. Każą chodzić nam na piechotę do kościoła i wpierdzielać wegetariańskie świństwa?! Nie ma mowy, nie damy się robić w wała! Nie będziemy się męczyć. Od ruchu i zmęczenia to jest siłownia. Dywidenda pokoju po II wojnie światowej zdaje się wyraźnie kurczyć i obsesje Kurta Vonneguta wracają. Czym się różnimy od prapradziadków z ery kamienia łupanego? Ano tym, że im bliżej współczesności, to łupiemy się zdecydowanie skuteczniej, a zabijanie nobilitujemy ideologicznymi „pryncypiami”, takimi jak choćby patriotyzm czy obrona wiary. Człowiek to nie zwierzę, o nie! Temu szczytowi bytów w okrucieństwie zwierzęta w żadnej mierze nie dorównują. Przemoc fizyczna i psychiczna jest wszechobecna, żądza władzy powoduje, że zabijanie to czynność oczywista. Żyjemy w rzeźni – i udajemy, że nie udajemy. Paradygmat religijny to nie tylko wybór Boga, ale wybór siebie z jasną formą egzystencji. Wartości religijne wynikające z wiary, nadziei i miłości determinują fenomeny tak, że najważniejsze jest samo bycie, a nie posiadanie. Brzmi klawo! Życie każdego indywidualnego organizmu zaczyna się, gdy chromosomy plemnika łączą się z chromosomami jajeczka, formując nowe DNA. Taki początek indywidualnego życia jest faktem naukowym i nie wynika z żadnego światopoglądu czy wiary religijnej. Dyskusja, od którego momentu życie jest życiem – z naukowego punktu widzenia – jest absurdalna. Fascynujące jest jednak to, jak „obrońcy życia nienarodzonych” dziwnie milkną, gdy chodzi o życie urodzonych. Erystyczna moralność ma dwa oblicza. Ponoć człowiek jest dobry, a złe są tylko przedmioty, które stworzył i dlatego świat jest pełen zła, wojen i przemocy. Dlaczego wojny, bieda, terroryzm, głód nie stanowią wyzwania do współdziałania wszystkich ludzi dobrej woli? „Wszyscy ludzie będą braćmi” pitoli w swej „Odzie do radości” Fryderyk Schiller, a jego utopijny wiersz jest hymnem UE. „List Pawła do Rzymian” rozwiewa te pacyfistyczne dyrdymały: „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga”. Egoizm, zawiść, nienawiść, ludobójstwo, przemysłowa hodowla, rolnictwo przemysłowe, sztuczna inteligencja, selekcja genetyczna w prokreacji medycznej i Lebensborn w najnowszej odsłonie, za zasłoną tajnych laboratoriów – to znaki czasów. Postęp technologiczny to postęp czy podstęp cywilizacyjny? Dokąd zmierza nauka i kto o niej decyduje? Kto tak naprawdę siedzi w króliczej norze? Zaszedł sąsiad z flaszką i słowami: „Jak myślisz, lepiej umrzeć oczekując w kolejce na planowy zabieg operacyjny czy w zbombardowanym mieście? I to kusi i to nęci”. Po kwadransie degustacji, zaczął – jak starszy asystent funeralny – mantyczyć: „Ile robotów do operacji można by kupić za jeden czołg? I, że właściwie czołgi to też roboty, które skutecznie leczą… ze złudzeń”. Po osuszeniu butelki doszliśmy do wniosku, że: „Abstrahując od religijnych dogmatów, naukowo uzasadnionej odpowiedzi na pytanie o sens istnienia świata i życia nie ma. Tysiące filozofów kombinowało, szukało i nadal szuka, żeby ostatecznie… nie odpowiedzieć. Świat zmierza ku jednemu, że się roz…, to kwestia czasu, bo zawsze nie ma nigdy”. Ryszard Ożóg
|