Nieoficjalny Portal Miasta Brzeska i Okolic 
  Home  |   Almanach  |   BBS  |   Forum  |   Historia  |   Informator  |   Leksykon  |   Linki  |   Mapa  |   Na skróty  |   Ogłoszenia  |   Polonia  |   Turystyka  |   Autor  
 

Dziwactwa już tak mają  (Okiem Zofii Mantyki)  2024-09-30

Okiem Zofii Mantyki

Dziwactwa już tak mają

Moja obsesja na punkcie powodziowego zagrożenia Brzeska jest dziwactwem, mantyczenie i kasandryczne wizje, które snuję i snuję od lat, to upierdliwie brzęczenie komara. Zdaję sobie sprawę, że w Brzesku są daleko ważniejsze problemy i to właśnie nimi żyje nasza społeczność. Dobitnie dokumentują to ostatnie sesje rad miasta i powiatu. Sen z powiek – dosłownie i w przenośni – spędza „budka z piwem”, stanowiąca olbrzymie zagrożenie dla mieszkańców. Choćby dlatego, że rynek położony jest wysoko i woda powodziowa jej zalać nie zdoła. Na sesji rady miejskiej – zupełnie nie wiedzieć czemu – jednego z radnych zaniepokoił stan bezpieczeństwa powodziowego. Dowiedzieliśmy się, że jakby co… to mamy nie 25, ale 26 tysięcy worków z piaskiem i firmę, która oczyszcza liście z kanalizacji. Obrona cywilna wprawdzie nie istnieje, ale sytuacja jest monitorowana i jak zostaniemy zalani, to będziemy o tym wiedzieć. I czym się tu przejmować? Podano miłą informację, że spadło u nas wielokrotnie mniej wody niż zapowiadano i że nadal buduje się na terenach zalewowych, bo SKO tak pokrętnie sprawy rozstrzyga. Czego chcieć więcej? Poldery retencyjne nie istnieją, ale zupełnie nie ma się czym martwić, jeżeli będzie ponadnormatywny opad, to zostaniemy zalani zgodnie z prawem.

Temat wody jednak rajcuje rajców i sporo czasu poświęcili na dyskusję o kondycji… psa, który nie chce pić wody, a burmistrz ją pije! Przedstawcie sobie Państwo, że radni wykazali zatroskanie… sprzedażą muchomorów na targowisku. Radnym powiatowym sprawy bezpieczeństwa też leżą na sercu, żarliwie debatowali o tym, kogo nie zaproszono na oddanie do użytku karetki pogotowia. To była rozgrywka czy rozrywka? Historia notuje przypadki, gdy rozrywka jednych, kończy się tragedią drugich. Neron podpalił miasto, aby móc z formingą w ręku odśpiewać – w nowoczesnej jak na owe czasy inscenizacji – światowy przebój „Arrivederci Roma”. To dzięki niemu odbudowany po pożarze Rzym jest jednym z najpiękniejszych miast. Próby zapobiegania powodziom są wielce nieodpowiedzialne, a przeciwdziałanie zalewaniu miejscowości, może ograniczyć ich odbudowywanie. Wrocław i Opole tym razem, niestety nie zostały zalane z winy suchego zbiornika „Racibórz Dolny”. Gdyby w Dolinie Kłodzkiej – jak było zaplanowane – wybudowano 16 zbiorników retencyjnych, a nie trzy, to do wielkiej powodzi by nie doszło! Akcje ratunkowe i zbiórki dla poszkodowanych byłyby mało spektakularne, a politycy i media nie mieliby okazji do łomotu. Zionęło by nudą jak – nie przymierzając – przed pożarem w Rzymie. 

Jakiś mantyczący frustrat może sobie ględzić, że jeśli w Brzesku ilość opadów będzie na poziomie 1997 roku, zostanie zalane wszystko, co było wtedy zalane. Budynek urzędu miasta, archiwa, odnowiona szkoła na Zielonce, schronisko, starostwo i wiele innych obiektów. Niemal połowa miasta będzie pływać. Nic to, że mające powstać „Branżowe Centrum Umiejętności” usytuowane ma być obok Uszwicy, po powodzi się je odbuduje i będzie git. W Holandii blisko 40 % terytorium znajduje się w depresji, a Holendrzy dziwnie nie żyją w depresji. Po katastrofie w 1953 roku zachowali się nieracjonalnie, realizując „Plan Delta”, stracili okazję do „powtórek z rozrywki”. Japończycy zabezpieczając się przed skutkami trzęsień ziemi też są jacyś dziwni, może z powodu skośnych oczu patrzą na świat inaczej? Dziwactwa już tak mają. Kartezjusz mówił, że każdy jest zadowolony z rozumu, jaki ma, więc jest to najsprawiedliwiej rozdzielony dar. Gdy stwórca obdarzał darami, pewnikiem stałem na końcu kolejki, bo rozumu i urody wyraźnie mi poskąpił. Wzrostu jestem nikczemnego, a i z rozumem nietęgo. Wnuk sąsiada, bystrzak – jak wszystkie dzisiejsze przedszkolaki – skonstatował to filozoficznie: „Dziadku, ty masz po prostu stary mózg!”.

Powszechnie wiadomo, że po potopie, od synów Noego: Sema, Chama i Jafeta, na nowo zaludniła się cała Ziemia. Gdy Noe nawalił się winem – „budki z piwem” akurat w pobliżu nie było – leżał sobie nagi w namiocie. Cham, ojciec Kanaana, powiedział o tym swym braciom. Za tak przykre zachowanie w stosunku do ojca, Cham z potomstwem zostali przez Noego przeklęci. No cóż, Cham to cham, a chamskie wychylanie pozbawia oparcia i grozi anatemą. Nierozważne uwagi w rodzaju „król jest nagi”, gwarantują kłopoty. O wiele wygodniej jest się nie wychylać i udawać, że wszystko jest w porządku. W młodości uwielbiałem słuchać poetę Włodzimierza Wysockiego. Nie dość, że to Rosjanin, to jeszcze z korzeniami polskich Żydów. Do dziś pałęta mi się po głowie refren z jego „Piosenki o nutach”: „Nuty wolą tańczyć solo, ale wiedzą - do, re, mi, fa, sol, la ,si - że to pachnie samowolą i że chór… najlepiej brzmi!”. Młodość składa się z samych pytań, zdarzają się dziwacy, którzy nie potrafią nigdy dorosnąć, aby móc śpiewać w chórze. Nie potrafią „na życie patrzyć bez emocji i być z daleka, bo tak lepiej” i jak przystało na potomków Chama – kopią się z koniem.

W chwilach melancholii, wracam pamięcią do nostalgicznych tekstów K. Krukowskiego: „Wabiły mnie kiedyś, kusiły dziewczyny, po prostu deptały po piętach, a dziś ustępują mi miejsca w tramwaju, te same urocze dziewczęta. Biegałem po zdrowie z rozwianą czupryną, pod deszcz i pod wiatr w samych szortach, a dzisiaj: parasol, berecik, podpinka, przy zerze na skali Beauforta. Lubiłem popatrzeć z daleka czy z bliska na modne bikini czy topless, a dziś okulary - do dali i bliży - i modne tabletki i krople”. Sąsiad podesłał mi krzepiące wiadomości z „New England Journal of Medicine” o rzekomych możliwościach mózgu i sprawności intelektualnej staruszków. Dobre i to. Coraz częściej – jak Zeusowe pioruny – oślepiają nas informacje, że kolejny dobry znajomy zmarł, ma zawał, bajpasy, udar i inne równie miłe rzeczy. Mieszkam na depresyjnej „Zielonce” i w chwilach, gdy absurdy przekraczają stany alarmowe, ratuje mnie błazeńskie poczucie humoru. Pozostając w klimatach u „Lopka” i infantylnie licząc, że kolejny niż genueński nie wpadnie na pomysł, by odwiedzić Małopolskę, konstatuję: „Śniło mi się, żem umarł, już leżałem w trumnie, koledzy mnie ugnietli, żebym się nie wiercił. A potem przyjaciele zjawili się tłumnie, bo przyjaciół dopiero miewa się po śmierci”.

Ryszard Ożóg 

comments powered by Disqus


Copyright © 2004-2024 Zbigniew Stos Wszelkie prawa zastrzezone.
Uwagi, opinie i komentarze prosze przesylac na adres portal.brzesko.ws@gmail.com