Odpust w Strzelcach – część III – Zaduszki
(Sławomir Pater)
2024-11-01
Odpust w Strzelcach – część III – Zaduszki Zapewne każdy z nas w szkole, na lekcjach języka polskiego, słyszał pytanie „co poeta miał na myśli?” Zdecydowana większość, w tej grupie i ja, reagowała na to pytanie strachem, że to na niego padnie kolej konstruowania „mądrej” wypowiedzi. Przyszedł jednak moment, że świadomie i dobrowolnie przystępuję do „analizy wiersza” jakim jest „Odpust w Strzelcach”. Na wstępie przypomnę, że autor, Józef Sierosławski, urodził się 1-11-1895r. w Strzelcach Wielkich. W swoim utworze „Odpust w Strzelcach” opisał nie tylko zwyczaje, przygotowania oraz przebieg samej uroczystości odpustowej, ale wymienił również kilka osób z imienia i nazwiska. Autor umieścił w tekście sporo informacji historycznych, obyczajowych, a nawet legendę. Nie ma więc lepszego terminu przybliżenia i omawiania treści utworu niż właśnie Zaduszki przypadające na dzień po kolejnej rocznicy urodzin autora. Opracowując tę część konsultowałem się głównie z Marią Smoła, Teodozją Turaczy, Witem Wilkiem i Zdzisławem Żurkiem – dziękuję Wam bardzo. Sebastiany Wioska, z której pochodzę, zwie się Wielkie Strzelce, Obok których są Małe; te „duże” są wielce Z siebie dumne, bowiem jest w nich parafia Z kościołem starym, w którym Przecudna Maryja, Matka Boża z Dzieciątkiem od wieków króluje, Szkaplerzowa Patronka. W zimie zastępuje Ją Jezuskiem zajętą Sebastyjan Święty, Podporucznik wojsk rzymskich, na drzewie rozpięty I strzałami ostrymi okrutnie pokłuty. (jakieś niewiarygodne powiada podanie, Że przy wojsku u Rzymian służący Strzelcanie, Wierzący wówczas w swego Światowida boga, Zamęczyli Świętego z namów jego wroga. Zaś gdy Polska przyjęła wreszcie chrześcijaństwo I gdy Strzelce zrzuciły ze siebie pogaństwo, Prawnuki tych strzeleckich pogańskich zbrodniarzy Świętego Sobka wnieśli do swych ołtarzy. I czczą Go odtąd jako swojego Patrona; Liczne są też wśród Strzelcan Świętego imiona). Jak wiadomo parafia strzelecka została erygowana na mocy wyroku Sądu Biskupiego z 1 września 1617 r. Niedługo potem została wybudowana kaplica, która równie szybko uległa zniszczeniu. Następnie wybudowano i konsekrowano pierwszy kościół parafialny (1643 r.). Patronami byli św. Fabian i św. Sebastian. Wezwanie św. Fabiana z biegiem czasu zanikło. Możliwe, że w roku 1785 r. wraz z konsekracją do dzisiaj istniejącego drewnianego kościoła patronem został sam św. Sebastian, a w miejsce św. Fabiana pojawiła się z czasem Matka Boska Szkaplerzna – dzisiaj często nazywana również Strzelecką. Józef Sierosławski zwraca uwagę, że podczas chrztu chłopcom często nadawano imię Sebastian. I tak było faktycznie. Na przestrzeni 133 lat - od roku 1777 (pierwsze metryki chrztów) do lat „dziecinnych” autora Odpustu (1910) - w samych tylko Strzelcach Wielkich 111 chłopców na chrzcie otrzymało imię Sebastian. Najpopularniejszymi imionami były: Jan (536), Józef (288), Stanisław (239), Franciszek i Wojciech (po 165), Tomasz (118), Marcin (99). Tak wysokie - siódme - miejsce w popularności imienia Sebastian to wynik daleko lepszy niż obecnie. Należy się tu zgodzić z Józefem Sierosławskim, że ponad przeciętna popularność imię Sebastian zawdzięcza przede wszystkim patronowi parafii strzeleckiej. Obraz św. Sebastiana w ołtarzu głównym ufundowany w roku 1877przez wójta Strzelec Wielkich Marcina Smołę (1835-1902) przeszedł pierwszą renowację w roku 1962. [1] Fot. Sławomir Pater Dawniej to bywało… W dniach obojga Patronów parafii pokuty Wielkie, huczne odpusty dawniej urządzano, Nawet takie „zupełne” na nie przybywano Kompaniami z Krzyżem z całej okolicy, Sztaby księży, moc dziadów, w kolumnach pątnicy. Tak to ongiś bywało, kiedy proboszczami W Wielkich Strzelcach bywali szlachcice z herbami Jak Zamoysi, Karczyński, Szablowski, Siedlecki A za króla Zygmunta Augusta Kordecki. Później bowiem za moich młodocianych czasów Były odpusty skromne, ciche, bez hałasów, Góral, człowiek zamożny a jednak mizera Udający przed światem; on raz zakonniczce Rzepę w jałmużnę oknem podawał na tyczce! Pleban ten, by mu centy nie wyciekły Ciułane, pozamykał te wielkie odpusty, A i te okrojone przezeń, tak nie wiele Blasku wówczas mające, przeniósł na niedzielę! Już na samym początku Józef Sierosławski zaznacza, że dawniejsze odpusty i proboszczowie (szlachta herbowa), których on nie mógł pamiętać to była „klasa i coś”. Autor Odpustu może pamiętał ks. „staruszka” Aleksandra Siedleckiego. Sakramentu Komunii św. udzielał mu zapewne ks. Szablowski, a gdy miał 12 lat to przyszedł „człowiek zamożny a jednak mizera”. Można założyć, że po nastaniu ks. Józefa Ślazyka bo o nim mowa (proboszcz 1907-1922) przynajmniej w domu organisty porównywano nowe porządki z tym co bywało dawniej. I to porównanie nie wypadało na korzyść nowego proboszcza. Zapewne przy tej okazji mały Józef usłyszał opowiadania, które zaczynały się od sformułowania „dawniej do były odpusty” i tak mu zostało. Każdy, kto ma kilkadziesiąt lat to z własnego doświadczenia wie, że z biegiem czasu to, co było w dzieciństwie, to było piękne, idealne, a „nie to co teraz”. Sierosławski też tak ma. Według niego te odpusty, które przeżył we wczesnym dzieciństwie, lub znał głównie z opowiadań to były piękne, duże, uroczyste. Te przeżyte już świadomie choćby nie wiadomo jak były uroczyste to i tak były ciche i skromne, a wszystko przez skąpstwo proboszcza, górala.Już z tego fragmentu widać, że Józef Sierosławski po prostu nie lubi ks. Józefa Ślazyka. Zapewne dawniej, tak jak i dzisiaj, zdarzały się przypadki, że toczyła się swoista wojna pomiędzy wsią/parafią a proboszczem. W innym miejscu Józef Sierosławski w „Odpuście” pisze, że „proboszcz z ambony piętnował, groził piekłem, że znów urodzony nieślubnie w parafialne metryki się dostał!”. Z relacji dzisiaj żyjących parafian wynika, że ks. Józef Ślazyk potrafił podczas ogłoszeń parafialnych zrugać tego czy innego parafianina. Nie osądzając czy te relacje są prawdziwe oraz czy niechęć autora „Odpustu” do ks. Ślazyka ma obiektywne przesłanki należy zwrócić uwagę na pewną informację o ks. Ślazyku zawartą w schematyzmie diecezji tarnowskiej z roku 1992 r. Schematyzm Diecezji Tarnowskiej rok 1992 Może to „usposobienie twarde i nieustępliwe, co m.in. sprawiło, że został zwolniony z probostwa” było powodem niechęci Józefa Sierosławskiego do ks. Ślazyka? A może to ojcu, Pawłowi, organiście strzeleckiemu ciężko się współpracowało z tym proboszczem? Najprawdopodobniej tak było. W opracowaniu Zygmunta Sierosławskiego do jakiego dotarłem w ostatnich dniach wynika, że Paweł Sierosławski został zwolniony z funkcji organisty w Strzelcach Wielkich. Kiedy się to mogło stać? Zapewne po śmierci żony Katarzyny (13-09-1915) a odwołaniem proboszcza Ślazyka (luty 1922). Taki wniosek wyciągam po lekturze zapisu ks. Marcina Rojka z roku 1959, w którym pisze o rezygnacji organisty Bartłomieja Dziąćko po prawie 40 latach pracy i współpracy z czterema proboszczami (Ślazyk, Pilch, Kamionka, Rojek). Kronika Parafii Strzelce Wielkie Z kronikarskiego obowiązku należy jeszcze wspomnieć, że ks. Józef Ślazyk podczas swojego pobytu w Gręboszowie ochrzcił Henryka Sucharskiego późniejszego dowódcę garnizonu Westerplatte. Z treści utworu można się zorientować, że Józef Sierosławski opisuje tylko i wyłącznie przebieg odpustu z okazji święta Matki Boskiej Szkaplerznej. Z Kroniki Parafialnej wynika, że starszym odpustem jest jednak odpust przypadający z okazji święta głównego patrona czyli św. Sebastiana. Odpust ten został zatwierdzony przez papieża Grzegorza XVI w Breve Apostolskim z dnia 29-07-1844r.[2] Ks. Marcin Rojek w Kronice Parafialnej odnotowuje, że od roku 1873 r. ówczesny proboszcz Władysław Karczyński rozpoczął starania o kanoniczne zatwierdzenie odpustu na Matki Boskiej Szkaplerznej. W pismach do kurii miał wspominać, że odpust ten odbywa się „od niepamiętnych czasów” jednak nie ma w archiwaliach parafialnych żadnego kanonicznego potwierdzenia tego faktu. Takie potwierdzenie zostało przysłane do parafii z datą 2-02-1879 r. [3]. Ks. Marcin Rojek kilkukrotnie w Kronice Parafialnej powołuje się na zapisy Kroniki prowadzonej do roku 1938, która w kolejnych latach zaginęła. Dzisiaj niestety nie ma jej w kancelarii parafialnej. Dzwony Nazajutrz z rannym brzaskiem głos dzwona wielkiego Słał w przestworza modlitwę Anioła Pańskiego, (nie jak zwykle małego, bo były trzy dzwony Zawieszone za swoje ozdobne korony U szczytu staropolskiej stylowej dzwonnicy, Z których trzech najpiękniejsza w całej okolicy Biła harmonia tonów. Te trzy bratnie dzwony W czasie wojny poprzedniej wzięto na kanony Armatnie, zostawiając tylko sygnaturkę Na wieżyczce kościelnej, niezdatną na rurkę Działową. Do dzwonnicy wracając stylowej, Zbudowano ją kiedyś według Matejkowej Ze starych polskich dzwonnic tej ulubienicy Bocheńskiej, siedem wieków już starej dzwonnicy). Wszyscy wiemy, że dzisiaj w kościele strzeleckim dzwony są. Autor pisze wprost, że skonfiskowane dzwony zostały przetopione na armaty. Kiedy parafia zyskała nowe dzwony? Już niedługo po I wojnie światowej (1923r.) parafia otrzymała nowe dzwony dzięki fundatorowi, którym był Michała Leliwa Baier. Fundację nowych dzwonów szerzej opisałem w opracowaniu o rodzinie Boguszewskich, TUTAJ ». Tu wystarczy wspomnieć, że Michał Leliwa Baier od 28-02-1914r. był kuratorem ekonomicznym Fundacji Ossolińskich, która była zasilana funduszami m. in. z dochodów czerpanych z lasów strzeleckich. Najpewniej tylko z tego powodu już 10-03-1914r. został ojcem chrzestnym Michaliny, najmłodszej córki Anny i Pawła Boguszewskich. Ojciec Michaliny – Paweł, jak i dziadek Antoni byli zarządcami lasów strzeleckich. Ufundowane przez Michała Leliwę Baiera dzwony były wyprodukowane w ludwisarni Karla Schwalbe. Na ich płaszczach wygrawerowane były następujące napisy: „Fundował Michał Leliwa Bayer kurator Ossolineum”, „Rok 1923”, „Odlewnia dzwonów Karl Schwalbe Biała-Kraków”. Niestety dzisiaj nie da się zweryfikować czy na dzwonach napisano Baier czy Bayer gdyż w roku 1941 Niemcy ponownie skonfiskowali strzeleckie dzwony. Fakt obrabowania parafii z dzwonów potwierdzony jest w książce: „Straty wojenne – zabytkowe dzwony utracone w latach 1939-1945 w granicach po 1945 r.” oraz w Kronice Parafialnej [4]. Fragment książki „Straty wojenne – zabytkowe dzwony utracone w latach 1939-1945 w granicach po 1945 r.” MKiDN 2000r. str. 327 Aktualnie na wieży kościelnej nowego kościoła są zainstalowane trzy dzwony. Wszystkie zostały odlane po II wojnie światowej. Jeden zapewne niedługo po niej, a dwa w roku 1976. Dzwon odlany niedługo po II wojnie światowej. Na jego płaszczu znajdują się kilka napisów - m. in. „Będę dzwonił na chwałę Bożą i wzywał do modlitwy za dusze wszystkich Polek i Polaków zamordowanych przez naszych wrogów w czasie okrutnej wojny w latach 1939-1945” Fot. Sławomir Pater Dzwony odlane w roku 1976 napisami: „Dziękuję wam Strzelcanie, że w roku pańskim 1976 powołały mnie do istnienia wasze życzliwe i ofiarne serca. Strzelce Wielkie 1976r.” oraz „Powołały mnie do życia szlachetne i oddane serca parafian zza oceanu na znak żywej, duchowej łączności z Ojczyzną i rodzinną parafią. Strzelce Wielkie 1976r.” Fot. Sławomir Pater Babcia Między zbójcą Dunajcem a Rabą cnotliwą, Pamiętającą ową Kingę świętobliwą, Która w bryle bocheńskiej soli znaleziony Pierścień na swój paluszek włożyła, wrzucony W szyb na Węgrzech, na płaskiej wiślanej nizinie, Strona 7 z 28 Na szerokiej, podmokłej, ilastej równinie Kolebka mnie drewniana do snu kołysała Nad którą mi babunia piosenkę śpiewała: „Uśnijże mi uśnij, Siwe oczka uśpij, Siwe, siwiuteńkie, Moje malusieńkie! Uśnijże mi, uśnij, Aniołek się uśpi, Matula utuli W malowanej luli!”
„Babunia” to oczywiście Salomea Sierosławska z d. Kądziołka, matka Pawła, organisty strzeleckiego, babcia i równocześnie chrzestna matka autora „Odpustu”. Zmarła 10-10-19125 w Strzelcach Wielkich, a jej grób jest niedaleko od starej kaplicy cmentarnej. Wiadomo, że w 13-09-1915 r. [6] zmarła Katarzyna Sierosławska z d. Chaberska, matka Józefa i została pochowana w tym samym grobie co Salomea. Zagadką zostanie czy Paweł ekshumował tylko szczątki żony i przeniósł na cmentarz do Bochni czy przy okazji zabrał również szczątki matki (szerzej o tym było w części I TUTAJ»)
Nagrobek Salomei Sierosławskiej i jej synowej Katarzyny – cmentarz Strzelce Wielkie. Fot. Sławomir Pater
W części I zaprezentowałem notkę biograficzną o Janie Sierosławskim bracie Pawła i równocześnie chrzestnym autora „Odpustu” Józefa Sierosławskiego. Popatrzmy na jej fragment jeszcze raz.
Notka biograficzna o Janie Sierosławskim w Corpus Studiosorum Universitatis Iagellonicae 1850/51- 1917/18 S-Ś, pod redakcją Krzysztofa Stopki. Kraków 2014 r.
Jest tu informacja, że ojciec, Stanisław, zmarł. Z części I (link powyżej) wiadomo, że Stanisław był organistą m. in. w Mikluszowicach i Okulicach ale zmarł w Strzelcach Wielkich 19-07-1884r. Z księgi zmarłych wiadomo, że w lutym roku 1878 w Strzelcach Wielkich zmarła w wieku 8 lat Katarzyna Sierosławska córka tegoż Stanisława i Salomei. W roku 1879 również w Strzelcach zmarł Józef Sierosławski ojciec Stanisława. Skoro Jan Chryzostom urodził się w Bratucicach w roku 1874 to znaczy, że cała trzypokoleniowa rodzina Sierosławskich do Strzelec sprowadziła się między 1874 a 1878 r.Możliwe, że przeprowadzka Sierosławskich do Strzelec zbiegła się w czasie z objęciem w styczniu 1877 r. probostwa w Strzelcach przez ks. Aleksandra Siedleckiego. A może to ks. Siedlecki zaproponował Stanisławowi funkcję organisty? To by tłumaczyło opiekę ks. Siedleckiego nad Salomeą po śmierci męża oraz nieskrywaną sympatię i szacunek autora „Odpustu” do tego proboszcza. A może ta sympatia i szacunek Józefa do ks. Siedleckiego ma jeszcze inne, mocniejsze źródło? Otóż w Krakowie w roku 1905 odnotowano śmierć ks. Siedleckiego zaznaczając, że pochodził z Kawęczyna, tego samego w którym urodziła się Katarzyna Chaberska, matka Józefa. Możliwe więc, że ks. Siedlecki osobiście znał Katarzynę Chaberską i to bardziej on na nie kuzyni organiści (jak spekulowałem w części II) przyczynił się do ślubu autora „Odpustu”? Ignacy Smoła W kościółku Matki Bożej obraz odsunięto; Nasza Patronka strojna w gierlandę upiętą Z lilii, maków, bławatków, ołtarz w kwiatach tonie, Na nim wiele wysmukłych świec woskowych płonie. Świece te lane zawsze u Ignaca Smoły Z wosku urobionego przez strzeleckie pszczoły. Ignacy Smoła urodził się 30-07-1845 r. i był bratem bliźniakiem Wawrzyńca. Rodzice Ignacego to Jan Smoła i Zofia Rachwał (Rachfał) z Rajska. W przekazie rodzinnym rodziny Smołów wspomina się, że ich przodek nosił inne nazwisko, jednak ze względu na powolność (w pracy?) miał przezwisko Smoła („ciągnie się jak smoła”). Przekaz o zmianie nazwiska jest przekazem prawdziwym. Ignacy i jego ojciec Jan w księgach wpisywani są konsekwentnie Smoła. Jednak dziadek Grzegorz ur. 24-05-1781 r. i pradziadek Wojciech (brak roku urodzenia) w księgach metrykalnych byli opisywani „Maciaszek vulgo Smoła” lub „Smoła vulgo Maciaszek”. (vulgo=powszechnie zwany). Wpis dotyczący chrztu Grzegorza dnia 24-05-1781r. s. Wojciecha Maciaszka zwanego Smoła zamieszkałego w Strzelcach Wielkich i Reginy. Chrzestni (chłopi) Jerzy Jarosz i Teresa Radlica ż. Marcina. Wyznanie katolickie, dom nr 64. Również nazwisko panieńskie matki Ignacego Smoły uległo z biegiem czasu zmianom. Dzisiaj w Strzelcach mamy dwie wersje Rachwał i Rachfał, ale raczej nikt nie zdaje sobie sprawy, że pochodzi ono najprawdopodobniej od imienia Rafał. Wpis dotyczący chrztu Kacpra z dnia 6-01-1810 r. s. Jana Jarosza i Reginy Rafalonki. Chrzestni (chłopi) Rafał Krzysztofek i Elżbieta Smoła. Nr domu 60.Chrzcił proboszcz Jan Zaskalski. W parafii strzeleckiej było więcej takich zmian: Cygan przeszło w Lech; Szymczyk w Rusin; Irzak w Jerzak. Ignacy Smoła zmarł 15-03-1904 r. Jego praprawnuczką jest m.in. osoba, która „odkryła” tekst „Odpustu” czyli Teodozja Turaczy. Z zachowanej korespondencji oraz przekazu ustnego wiadomo, że zarówno Józef Sierosławski jak i jego ojciec Paweł przez długie lata utrzymywali kontakty z rodziną Smołów. Ostatni potwierdzony kontakt to osobista wizyta Józefa Sierosławskiego w Strzelcach ok. 1965 roku. Wiadomo, że rodzina Sierosławskich od zawsze posiadała umiejętność pisania i czytania. Wiadomo, że stryj autora „Odpustu” – Jan Chryzostom – był studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego, a następnie nauczycielem m.in. w gimnazjum w Nowym Targu. Dzieci Pawła, w tym autor „Odpustu” zdobyły wykształcenie wyższe byli np. lekarzami, oficerami WP. Z powyższego oraz z wiadomości zwartych w częściach I i II wynika, że w tej rodzinie uświadomiona była potrzeba kształcenia. Prawdopodobnym więc jest, że znajomość z Sierosławskimi oraz status materialny rodziny Smołów wpłynęły na wzrost ich aspiracji. Urodzony w roku 1881 bratanek Ignacego Smoły – Jan Smoła – był jednym z pierwszych, o ile nie pierwszym, rdzennym mieszkańcem Strzelec, który ukończył studia wyższe. Jan Smoła został farmaceutą i miał swoją aptekę najpierw w Koszycach a następnie w Lublińcu. Apteka w Lublińcu istnieje do dzisiaj nieprzerwanie od prawie 100 lat. Fragment drzewa genealogicznego rodziny Smołów. Opr. Sławomir Pater
Reklama apteki Jana Smoły w Lublińcu – Rok 1928 Apteka w Lublińcu założona przez Jana Smołę. Fot. Adrian Kuszka r. 2019 Roch Kowalski Na jednym z takich starców, jednym z wiecznych dębów, Od niepamiętnych czasów, od budowy zrębów Kościółka, wśród gałęzi i wśród liści cienia Gnieżdżą się boćka-Wojtka liczne pokolenia. Każde z nich znało dobrze strzeleckie dziewuchy, Bo gdzie bociek kołował, tam rychło pieluchy Na płocie się suszyły, a proboszcz z ambony Piętnował, groził piekłem, że znów urodzony Nieślubnie w parafialne metryki się dostał! Ojciec wyrodną córkę po wywodzie schłostał, W końcu winę na boćka klekota zwalono, I żeby znów powrócił, chętnie poprawiano Gniazdo każdej wiosenki. Złośliwi mawiali, Że je chłopcy z namowy dziewcząt poprawiali. Dzieci nieślubne rodziły się wszędzie i zawsze. Parafia Strzelecka nie jest tu żadnym wyjątkiem - również pod względem statystycznym. W samych Strzelcach Wielkich w okresie od 1785 do 1939 r. poza małżeństwami urodziło się 505 dzieci co stanowi ok. 7,3% wszystkich dzieci urodzonych. W przybliżeniu pokrywa się to ze średnią w skali makro z tamtego okresu. Nigdy nie istniała żadna instrukcja ani wykaz imion, które należało nadać na chrzcie dzieciom nieślubnym. Zauważalnym jest jednak, zwłaszcza na przełomie XIX i XXw., że w wielu miejscowościach dzieci nieślubne otrzymywały na chrzcie imiona rzadko występujące lecz zawsze były to imiona świętych. W Strzelcach było to zjawisko marginalne: Gertruda (1), Pryska (1), Dydak (1) i Roch (5). Wszystkie te imiona pojawiły się w czasie, gdy proboszczem był ksiądz Józef Ślazyk. Ksiądz Ślazyk (w Strzelcach od 1907 do 1922 r.) najprawdopodobniej był miłośnikiem Potopu Henryka Sienkiewicza, a szczególnie Rocha Kowalskiego gdyż to imię najczęściej dawał chłopcom urodzonym poza małżeństwem. Dodatkowo pierwszy Roch jakiego ochrzcił nosił faktycznie nazwisko Kowalski :-)
Wpis w księdze metrykalnej - Roch Kowalski ur. 26-10-1913 r. (zm. 10-03-1914 r.), chrzest 27-10-1913 r. s. Marii Kowalskiej c. Franciszka i Zofii Walas. Brak akuszerki przy porodzie (wykreślenie imienia Maria i dopisek „nulla” – „zero”). Chrzestna Maria Krupa żona Jana z Barczkowa. Czarny bocian, skandal i jego konsekwencje Gdy to doszło do uszu księdza jegomości, Kazał on gniazdo zburzyć ku młodzi żałości! Na drugi rok, gdy wiosną nasz Wojtuś powrócił, Nie znalazł swego domu, ze łzami zawrócił Z powrotem do Egiptu a następnej wiosny, Gdy się nad wsią ukazał korowód miłosny Licznych bocianich parek, jedna była czarna! Grozą wszystkich przejęła jak mara cmentarna! Długo nad wsią kołując usiadła nareszcie Na dawnym gminnym spichrzu a wówczas areszcie. Wójt, Piórek, człowiek mądry i znany orator Twierdził, że czarny bociek to sam prokurator Naczelny wszystkich boćków, zleciał, by odprawić Sąd w sprawie gniazda, orzec i krzywdę naprawić Kościelnemu boćkowi. Wikary innego Był zdania i dowodził, że to z kapłańskiego Rodu bociek, bo w czarnym, kapłańskim odzieniu, Że zleciał jako groźba przeciwko zgorszeniu Ze strony niecnotliwej młodzi dawanemu! Wójt swoje, a ksiądz swoje, obaj wnet staremu Zwyczajowi folgując, klnąc młódź rozpustliwą, Szli po wzajemną zgodę w gospodę na piwo... A czarnych boćków para gniazdo zbudowała, Zniosła jajka na czarno, przez dzień wylęgała Potomstwo, przez dzień nikt jej nie widział nad wioską. Dopiero, gdy zasnęli ludziska i troską I pracą utrudzeniu, wnet boćki z gnieździska Ruszyły gdzieś daleko na strugi, bagniska, Nikt ich jednak nie widział ni zdala ni z bliska. Aż tu stary Adamski, nocny stróż kościoła, Spostrzegł raz, gdy był trzeźwy, że w górze dokoła Nad plebańskim osiedlem krążą nocą ptaki, Dając sobie klekotem tajemnicze znaki, I że gdy się pojawią tam w górze cichaczem, Uciekają z dzwonnicy sowy wraz z puchaczem. Ta wieść straszna tak bardzo przejęła plebana, Że młodą swą gosposię wysłał nagle z rana Gdzieś za Tarnów, hen w góry, podobno do matki, I wikary opuścił ze swymi manatki Proboszcza i parafię. Długo z Poronina Przychodziła do Strzelec poczta pisana Zuchowatej gosposi, aż wreszcie zjechała I jakby nigdy nic ... smacznie gotowała. Tak za zburzenie gniazda przez księdza starego Kara boćków dosięgła jego wikarego, Słusznie też twierdził Piórek, wójt mądry, orator, Że czarny bociek w Strzelcach był sam prokurator! Nasz ksiądz proboszcz staruszek przed drugą wiosneczką Wygnanemu boćkowi na dębie gniazdeczko Mocne, bo na bukowym kole z bryczki ufundował, Żeby nad owieczkami, nie nad nim kołował. Był jeszcze i ten skutek wypadku owego, Że odtąd nie ma w Strzelcach księdza wikarego... Ten dosyć długi, obyczajowy fragment, zawiera sporo informacji oraz zagadek. Wspomniany Wójt Piórek to najpewniej Jan Piórek ur. 24-08-1861r. syn Józefa i Jadwigi Piwowarczyk. Jan i jego żona Ewa Zabiegała mieli dwójkę dzieci. W księgach metrykalnych nie odnotowano jednak ślubów ich dzieci, ani chrztów wnuków. Należy przyjąć, że nie ma w chwili obecnej w Strzelcach potomków „wielkiego oratora”. Podobnie wygląda sprawa ze „starym Adamskim”. Wspomniany Adamski to zapewne Andrzej Adamski ur. 17-11-1859 r. zm. 14-03-1932 r. syn Joachima (ciekawostka – Joachim urodził się w Bukowcu parafia Lipnica Wielka) i Franciszki Gawełczyk. Andrzej i jego żona Marianna Sroka mieli siedmioro dzieci jednak nikt z nich w Strzelcach nie pozostał. Czarny bocian miał usiąść na dachu starego spichlerza użytkowanego wówczas jako areszt. Według pamięci zbiorowej aresztem był budynek kryty strzechą zlokalizowany koło młyna. Taką funkcję miał pełnić do II wojny światowej. W dalszej części utworu Józef Sierosławski wymienia karczmy u Wołwy, Kiwy i Salomona. W pamięci zbiorowej dzisiejszych mieszkańców Strzelec odnotowany jest fakt istnienia właśnie trzech karczm: 1. koło młyna – dzisiaj sąsiedztwo domu p. Marii Woźniczka, 2. przy rozwidleniu drogi na Podlas i Osikówki – dzisiaj część zagrody dla danieli 3. w środku wsi – piwnice tej karczmy stanowią część podpiwniczenia domu, którego właścicielem jest Wiesław Grela. W tej sytuacji trudno jest wskazać karczmę, do której udali się wójt z wikarym. Fragment mapy „Galizien und Lodomerien (1779–1783) - Pierwszy przegląd wojskowy” Ciekawostki: Wielki Sielce to Strzelce Wielkie, Rzepan to Wrzępia, Roysko to Rajsko, a Młynówka to Biała Rzeka. Dopiski – Sławomir Pater.(źródło: Tutaj » [Dostęp 18-10-2024]) Jeszcze trudniej zidentyfikować, dość ważną w tym fragmencie postać wikarego. Od roku 1777 w Strzelcach Wielkich można znaleźć dowody na pobyt tylko czterech wikarych (wpisy w księgach metrykalnych). Dla utrudnienia wszyscy pojawili się w ciągu tylko jednego, 1899 roku w okresie gdy proboszczem był ks. Aleksander Siedlecki (proboszcz 1877-1901). Pierwszy,ks. Michał Leżoń, pojawia się z dniem 1-1-1899 r. Drugim, już od połowy maja 1899, jest ks. Jan Hołda. Na początku września tego samego roku pojawia się trzeci ks. Ludwik Mazur, by już w listopadzie jego miejsce zajął, tym razem na dłużej, czwarty wikary – ks. Jan Gawlicki, który od stycznia 1901r. zostaje administratorem parafii ze względu na rezygnację ks. Siedleckiego z funkcji proboszcza. Należy przyjąć, że wikarzy w Strzelcach pojawili się prawdopodobnie ze względu na stan zdrowia ks. Aleksandra Siedleckiego. W styczniu 1902 proboszczem zostaje Franciszek Szablowski i od tego momentu aż do czasów współczesnych żadnego wpisu w księgach metrykalnych w Strzelcach nie dokonał już żaden wikary. Skoro czarne bociany miały krążyć nad plebanią to musiało to być między marcem/kwietniem a wrześniem. Jeżeli więc cała historia jest prawdziwa to wspomnianym przez Józefa Sierosławskiego wikarym mógł być ks. Michał Leżoń lub ks. Jan Hołda. Trzeba pamiętać, że cały „skandal” mógł mieć miejsce tylko w roku 1899, a wtedy Józef Sierosławski miał tylko cztery lata. Całą historię mógł znać więc co najwyżej z opowiadań, a jak to bywa z przekazem ustnym z biegiem lat ma coraz to mniej wspólnego z faktami, bo jak widać z dokumentów ostatni wikary został administratorem parafii po rezygnacji ks. Siedleckiego z funkcji proboszcza i tak naprawdę nikt go nie wygonił. Na tą chwilę musi pozostać zagadką dlaczego trzej wcześniejsi wikarzy raptem po kilku miesiącach opuszczali parafię strzelecką. Kim była wspomniana gosposia i czy faktycznie wróciła do Strzelec zostanie raczej na zawsze tajemnicą, ale najwyższy czas wrócić na Odpust. Szczepan Kossecki Od plebanji strony Kroczy staruszek prałat, pod ramię wiedziony Przez gospodarza... Kto zacz, ten pełen godności Kapłan? Jest nim szambelan Jej Świętobliwości Papieskiej a zarazem proboszcz Szczepanowa, Kossecki, stróż kolebki biskupa Krakowa Świętego Stanisława, Ojczyzny Patrona, Którego przez anioły nad króle wzniesiona Srebrna trumna w katedrze wawelskiej góruje I od wieków Narodu pokłony przyjmuje... Z poprzedniego i powyższego fragmentu wyraźnie widać, że Józef Sierosławski darzy szczególną atencję księży wysoko postawionych w hierarchii, mogących się dodatkowo wylegitymować pochodzeniem szlacheckim. Ciężko dzisiaj stwierdzić czy ks. Szczepan Kossecki jest wymieniony ze względu na swoją pozycję – proboszcz parafii szczepanowskiej czy ze względu na herb Rawicz czyli ten sam, którym pieczętował się fundator parafii strzeleckiej Andrzej Rawa Gawroński. Tablica poświęcona ks. Kosseckiemu – kościół św. Stanisława w Szczepanowie(na cmentarzu). Fot. Sławomir Pater Bombardier Józef Solak Gdy na Ewangielię świętą powstał lud na nogi, Zatrzęsły się świątyni strop, ściany i progi Od huku salw moździerzy, stojących w pszenicy Plebańskiej za parkanem, które okolicy Dalekiej głoszą huczne strzeleckie wiwaty. Obsługuje moździerze młody, zuchowaty Gospodarz Józef Solak, bombardier rezerwy Artylerji fortecznej, w której trzy bez przerwy Lata aktywnie, godnie w Krakowie przesłużył I na pełne uznanie cesarza zasłużył. Józef Sierosławski był zawodowym żołnierzem, dyplomowanym pułkownikiem WP dlatego założyłem, że podane informacje „bombardier rezerwy artylerii fortecznej w Krakowie” są na pewno dokładne i precyzyjne, iż identyfikacja Józefa Solaka będzie zadaniem banalnym. Z początku tak to wyglądało gdyż w Krakowie stacjonował C. K. Regiment Artylerii Fortecznej No. 2 barona Edwarda von Beschi - Twierdza Kraków i wystarczyło dostać się do archiwum tej jednostki. Niestety w finale okazała się najtrudniejszą sprawą. Z informacji jakie otrzymałem z dwóch niezależnych źródeł wynika, że wykazy osobowe sporządzane na szczeblu pułków na terenie Galicji zostały po 1918 roku zniszczone, a w Kriegsarchiv w Wiedniu istnieją co najwyżej spisy hospitalizowanych i spisy odznaczonych. W księgach chrztów natomiast odnotowano chrzest jedenastu Józefów Solaków i jak się na końcu okazało nie byli to wszyscy. Spośród nich dziewięciu odpadło ze względu na śmierć w dzieciństwie lub urodzenie po 1900 roku co dyskwalifikowało ich jako rezerwistów C.K. Armii. Indeks księgi chrztów – Strzelce Wielkie. Opr. Sławomir Pater Z dwóch pozostałych wyeliminowałem Józefa s. Sebastiana i Klary Supergan po tym jak odnalazłem jego kartę nadania obywatelstwa USA. Scan karty nadania obywatelstwa USA – zaczerpnięte ze zbiorów familysearch.org Skoro Józef s. Sebastiana i Klary ur. 22-08-1895 r. pojawił się w USA już 26-08-1913 r. (jako 18-latek) to nie mógł wcześniej odbyć trzyletniej służby wojskowej. W tej sytuacji jedynym Józefem, który podczas odpustów mógł strzelać z moździerzy był tylko Józef s. Walentego i Zofii Kordeckiej ur. 19-04-1889 r. Problem polega jednak na tym, że potomkowie tegoż Józefa (m. in. Sabina Krupa) nic nie wiedzą o tym aby ich dziadek strzelał z moździerza podczas odpustu. Na inny trop nakierował mnie Zdzisław Żurek, który pamięta bezdzietne małżeństwo Józefa Solaka i Marianny Rydzy. Jak się okazało, nie natrafiłem wcześniej na niego gdyż to właśnie jego chrztu nie odnotowano w księgach. Józef Solak s. Jana i Anny Młynarczyk ur. 7-01-1891 r. (data urodzin podana przy okazji ślubu Józefa) i Marianna Rydzy wzięli ślub 5-02-1919 r.
Wpis w księdze metrykalnej – 5-02-1919r., ślub biorą Józef Solak s. Jana i Anny Młynarczyk, chłop, wyz. katolickie, kawaler, lat 28, nr domu 30 i Maria Rydzy c. Wojciecha i Agnieszki Pęcak, chłopka, wyz. katolickie, panna, lat 23, nr domu 48. Świadkowie Józef Zabiegała i Jakub Rydzy. Ślubu udzielił proboszcz ks. Józef Ślazyk. Ojciec wyraża zgodę na ślub „małoletniej córki”. Podpis krzyżykiem. Dopisek „Wojciech Rydzy” zrobiony tą samą ręką co cały wpis. Józef zmarł 20-02-1949 r., a żona Marianna 25-10-1964 r. Adopcja dzieci nie jest pomysłem nowym, istniała od zawsze. Najczęściej po śmierci rodziców dzieci były brane pod opiekę, na wychowanie, przez najbliższą rodzinę lub chrzestnych. Zdarzało się też, że małżeństwa bezdzietne brały na wychowanie dziecko/dzieci swojego rodzeństwa. Tak się też zdarzyło w przypadku Józefa i Marianny gdyż wzięli na wychowanie Katarzynę c. Wojciecha Rydzego (brat Marianny) i Zofii Tomaszewskiej. Wszyscy w parafii wiemy, że dzieci Katarzyny: Tadeusz, Genowefa, Wojciech i Stanisław Chwała od ponad 20 lat bardzo głośno obchodzą każdy Odpust współorganizując w Chicago pikniki z tej okazji, przy wydatnej pomocy innych parafian zgromadzonych do 2005r. w Towarzystwie Parafii Strzelce Wielkie i Komitecie Pomocy Budowy Kościoła, a od 2006r. głównie przy wsparciu wolontariuszy Fundacji Parafii Strzelce Wielkie, do której należą parafianie oraz osoby nie mające żadnych związków ze Strzelcami [7]. Jeżeli to ten Józef Solak był tym bombardierem to mamy tutaj do czynienia z przedziwnym zbiegiem okoliczności. W sztafecie pokoleń nastąpiło korespondencyjne przekazaniem pałeczki w głośnym i uroczystym świętowaniu odpustu z opiekuna na dzieci podopiecznej :-). Niestety żadne z rodzeństwa nie słyszało od swojej mamy opowieści na temat domniemanych wyczynów jej opiekuna z okresu młodości. Może wspólnymi siłami dojdziemy, który z tych dwóch Józefów to ten właściwy? Brat Eugeniusz – Jan Maj Po ewangelji świętej wyszedł na ambonę Zakonnik, rodak wioski. Oczy ma oszklone Okularami, w brodzie rowek wyżłobiony, Znak, że wielkim humorem człowiek obdarzony. Habit na nim świętego z Padwy Antoniego Reformat, Ojciec Jan Maj, według zakonnego Imienia Eugeniusz, kaznodzieja znany Po całej Małopolsce, często zapraszany. Na prowincje dalekie z swymi kazaniami, (Przyjaźnił się serdecznie z mymi rodzicami). Kazanie miał podniosłe, nie pomnę, co prawił, Lecz po niem mokrzuteńkie chusteczki zostawił Od łez w rękach słuchaczy. Ja też płakać chciałem, Lecz chusteczki od płaczu przy sobie nie miałem, Zresztą nie wypadało, bo usługiwałem W tejże sumie do wina, co i przytomności Sporo wymaga zwłaszcza wobec obcych gości. W kronice parafialnej ks. Marcin Rojek wymienił wszystkich księży i zakonników pochodzących z parafii strzeleckiej. Zastrzega jednak, że lista może być niepełna gdyż spis zrobiony jest na podstawie zbiorowej pamięci parafian. Wśród nich wymienił również Jana Maja ojca reformata. Kronika Parafii Strzelce Wielkie Janów Majów mogących być owym „znanym kaznodzieją” w samych Strzelcach Małych było dziewięciu z czego czterech urodzonych w jednym roku. Uwzględniając śmierci w dzieciństwie oraz śluby w dorosłości drogą eliminacji potencjalnym kaznodzieją był Jan s. Ignacego i Zofii Krzysztofek ur. 8-06-1856 r. Indeks księgi chrztów – Strzelce Małe. Opr. Sławomir Pater Jak się jednak okazało, tym faktycznym był jeden jedyny Jan Maj urodzony i zamieszkały w Strzelcach Wielkich s. Andrzeja i Wiktorii Adamczyk. Ojciec Jana, Andrzej, urodził się w Strzelcach Wielkich. Natomiast dziadek, Wojciech był ze Strzelec Małych i miał brata Wawrzyńca. Wawrzyniec mieszkający do śmierci w Strzelcach Małych miał trzynaście dzieci z czego prawie połowa założyła rodziny. Tym sposobem dzisiaj tzw. „pół Strzelec Małych” jest spokrewnione z o. Eugeniuszem, w tym autor niniejszego opracowania:-). Indeks księgi chrztów – Strzelce Wielkie. Opr. Sławomir Pater Fragment drzewa genealogicznego rodziny o. Eugeniusza - Jana Maja. Opr. Sławomir Pater Jednoznaczna identyfikacja była możliwa tylko dzięki temu, że otrzymałem z Zakonu Franciszkanów bardzo dokładną i interesującą notkę biograficzną o ojcu Eugeniuszu. Kopia strony z Księgi Personalnej Prowincji Matki Bożej Anielskiej Zakonu Braci Mniejszych (dawniej zwanych Reformatami) otrzymana ze zbioru Archiwum Prowincji Franciszkanów Reformatów Całkiem niedawno otrzymałem takie oto opracowanie o. Rogera – Andrzeja Mularczyka OFM – wraz ze zdjęciem. Dzięki niemu, ze względu na relatywną bliskość Krakowa, wizytę o. Eugeniusza w Strzelcach można datować najprawdopodobniej na rok 1911 lub 1912. Józef Sierosławski miał wtedy już 16-17 lat, był uczniem gimnazjum w Bochni więc „usługiwanie w tejże sumie do wina […] wobec obcych gości” wydaje się całkiem możliwe. Niewykluczone, że o. Eugeniusz przyjechał na Odpust z Kęt koło Bielska Białej gdzie przebywał w latach 1905-1910. „GWARDIAN ZARADNY… o. EUGENIUSZ MAJ Jan Maj, syn Andrzeja i Wiktorii Grzesik, przyszedł na świat 4 stycznia1879 r. w Strzelcach Wielkich k. Brzeska (diec. tarnowska). Ochrzczony został w tamtejszym kościele parafialnym. Nauki pobierał w Gimnazjum św. Jacka w Krakowie. Po IV klasie wstąpił do REFORMATÓW PROWINCJI GALICYJSKIEJ. Nowicjat rozpoczął 7 września 1895 r. w Wieliczce. Wraz z habitem franciszkańskim otrzymał imię zakonne Eugeniusz. Śluby proste złożył 8 września następnego roku; profesję uroczystą 4 kwietnia 1901 – już jako zakonnik PROWINCJI Niepokalanego Poczęcia N.M.P., powstałej ze złączenia galicyjskich bernardynów i reformatów. Wykształcenie niezbędne do przyjęcia święceń kapłańskich zdobywał w Jarosławiu (dokończenie szkoły średniej), Przemyślu (studia filozoficzne) i Lwowie (teologiczne). Święcenia kapłańskie otrzymał 6 lipca1902 r. i skierowany został na krótko do Kalwarii Zebrzydowskiej, a następnie do Przemyśla, gdzie przez rok był magistrem kleryków. Kolejne dwa lata spędził w Jarosławiu, najpierw jako kaznodzieja i spowiednik, później jako kapelan Sióstr Niepokalanek. Stamtąd przeniesiony został do Kęt i tam w pobliskich Kobiernicach przez pięć lat (1905-10) był katechetą w Krajowej Niższej Szkole Rolniczej. Przez trzy ostatnie lata pełnił także urząd wikarego konwentu. W następnym roku posługiwał jako kaznodzieja w krakowskim klasztorze św. Kazimierza.
Z chwilą odrodzenia dawnej prowincji reformackiej, pod zmienioną nazwą, Matki Bożej Anielskiej, został powołany na urząd gwardiana w Jarosławiu. Stamtąd, jeszcze przed wybuchem I wojny światowej, wziął udział w pielgrzymce do Ziemi Świętej. Czas wojny przyniósł nowe wyzwania… W pierwszych miesiącach pomagał Siostrom Niepokalankom utrzymać ich budynek, gdy większości z nich po wkroczeniu wojsk rosyjskich uciekła do Nowego Sącza… W jesieni roku 1915 utworzył się w Jarosławiu komitet z jego udziałem dla ratowania biednych dzieci i sierot wojennych. Uchwalono urządzenie specjalnej dla nich kuchni i to w naszym klasztorze… Korzystało z niej ok. 150 dzieci… Dało nam to dużo zajęcia, bo trzeba było starać się o żywność, opał itd. Trwało to blisko rok… Gwardian czuł się tym wszystkim zmęczony i pomimo że odznaczono go złotym orderem (który po wojnie oddał na skarb powstałego Państwa Polskiego) zrezygnował w 1916 r. z gwardiaństwa… (br. Zefiryn Pyzik). Dla odpoczynku skierowano go do klasztoru w Zakliczynie, ale już po roku powierzono mu urząd gwardiana w Sądowej Wiszni(1917-18). Według zapisów tamtejszej kroniki, „przybył z dobrymi chęciami, ale z braku robotników niewiele mógł zrobić”. W następnym roku był już gwardianem w Krakowie, skąd w 1919 posłany został do Lutomierska, gdzie jako przełożony i administrator tamtejszej parafii powierzone miał staranie o remont poreformackiego klasztoru, który w czasie pożogi wojennej w r. 1914 został spalony i granatami mocno zniszczony. Dzisiaj widnieją tylko nadszarpane mury i kominy. Zakon O. O. Reformatów objął obecnie te ruiny i pragnie przywrócić ten dom Boży do pierwotnego stanu —nie mając atoli funduszów własnych ucieka się niniejszem do wszystkich ludzi dobrej woli z serdeczną prośbą o łaskawe datki na ten cel. („Rozwój”, 1920, nr 8). Od 4 grudnia 1919 r. rozpoczął działalność społeczny Komitet Odbudowy Kościoła. Ostatecznie Reformaci zrażeni piętrzącymi się trudnościami 25 listopada 1920 r. definitywnie opuścili tę placówkę, gdy, wg br. Pyzika, już prawie czwarta część prac została wykonana… Ich miejsce zajęli Salezjanie… O. Eugeniusz powrócił do Krakowa. W latach 1921-24 był gwardianem w Kętach, a następnie po raz drugi przez sześć lat w Jarosławiu. W tym klasztorze mieszkał jeszcze trzy lata jako definitor prowincji (1930-33). Na krótko tylko wyjechał do Sądowej Wiszni, gdzie od marca do kwietnia, po śmierci tamtejszego gwardiana o. Cypriana Firszta, pełnił obowiązki przełożonego… Później przez cztery lata (1933-37) był gwardianem w Zakliczynie. Przeniesiony stamtąd do Stopnicy na wikarego, już po roku został ponownie mianowany gwardianem w Kętach, gdzie po kilku miesiącach, 26 grudnia 1938 r. zmarł. Był przełożonym bardzo zaradnym, dbałym o wspólnotę braci i stan materialny powierzonych sobie placówek. Szczególne zasługi położył w dziele remontów klasztorów w Jarosławiu i Zakliczynie…” Zdjęcie ze zbioru Archiwum Prowincji Franciszkanów Reformatów – Zakliczyn rok 1934 Ciasnota Niebawem, gdy dobiegła suma uroczysta Końca, zagrały dzwony, ich harmonia czysta Obwieszcza, że z kościoła rusza procesyja W defiladę z Najświętszym, którą, dziś Maryja Odbierze z Swego Tronu! Już z wnętrza świątyni Wybiegają ludziska jakby wyrzuceni Prężnością wielkiej ciżby i jej masą zbitą, Pchającą się ku wyjściom. Niejedną kobietę Słabszą albo dziewczyną rzuca dość daleko Ten prężny wypych tłumu, niejeden kaleką Na jakiś czas zostanie ciżbą ugnieciony. Ks. Marcin Rojek w roku 1959 odnotował w Kronice Parafialnej fakt zakupu osiemnastu nowych ławek, dzięki którym liczba miejsc siedzących wzrosła z 24 (sic!) do 150. Trzeba pamiętać, że w roku 1957 nastąpiła rozbudowa kościoła, a powyżej cytowany fragment Odpustu odnosi się do czasu sprzed rozbudowy. Wielu z nas pamięta doskonale, że w starym kościele mimo rozbudowy było dosyć ciasno – jak zatem musiało być ciasno w kościele przed jego rozbudową gdy dodatkowo liczebność parafii była wtedy prawie dwukrotnie większa niż obecnie?
Fragment Kroniki Parafii Strzelce Wielkie Zdjęcia frontu kościoła przed i po rozbudowie – Kronika Parafii Strzelce Wielkie Henryk Semetycze Trzeciak Z głównych drzwi świątyni Wychodzi szpaler księży, każdy z nich w prawicy Dzierży bielutką świecę, za nim złotem tkany, Przez dziedzica Dąbrówki Morskiej darowany, Baldachim, przez dostojnych niesion gospodarzy W białych, strojnych sukmanach, pod nim kroczą starzy Dziedzice dóbr w parafji, prowadząc pod ramię Celebransa, co w złotej monstrancji znamię Boga żywego niesie, dziatek poprzedzany Półkolem, które Bogu oprócz swych serduszek Sypią garściami do stóp przeróżny kwiatuszek, I ten po łąkach, polach przez nie uzbierany, I ten z grządek z przed okien Bogu darowany... Dziedzicem Dąbrówki Morskiej, który ufundował baldachim był zapewne Henryk Semetycze Trzeciak, który zmarł jeszcze przed urodzeniem Józefa Sierosławskiego. W listopadzie 2015 roku na stronie brzesko.ws opublikowano artykuł prasowy - notkę biograficzną poświęconą Henrykowi wkrótce po jego śmierci: „Henryk Semetycze Trzeciak obywatel ziemski, wicemarszałek Rady powiatowej w Brzesku, zmarł nagle w Dąbrówce morskiej w dziedzicznej włości swojej w dniu 16 Marca. Szlachcic pochodzący z bardzo starej a w Polsce zasłużonej rodziny; był on jednym z tych dzielnych a zacnych obywateli, którzy i charakterem, i zacną duszą - utrzymują stan szlachecki na wysokości właściwej temu stanowi za dawnych czasów. Tkliwy opiekun ludu - idący w każdą chatę z pomocą i słowem serdecznem - kochający mąż i ojciec pełen braterskich uczuć dla sąsiadów gospodarz znakomity i rządny a nadewszystko człowiek gorąco miłujący Ojczyznę - posiadał mir i poszanowanie tak w każdym dworze jak i w każdej chacie. Znając piękne przymioty tej na wskróś polskiej duszy - wypowiadam żal szczery publicznie - bo zmarły stanowił wielką część owej tarczy, która chroni jedynie szlachtę naszą od zupełnego potępienia jej przez cały naród - za dzisiejsze jej grzechy pchające wspólną wszystkim Macierz do nieuniknionego grobu!” [8]. Czytaj całość TUTAJ » Pytaniem otwartym jest czy baldachim, który widać na zdjęciu wykonanym podczas Odpustu w roku 1960 przez ś.p. Tadeusza Maja jest tym ufundowanym przez „dziedzica Dąbrówki Morskiej” i czy ew. jest to ten sam, który obecnie wykorzystywany jest w naszej parafii?
Zdjęcia z procesji odpustowej 17-07-1960 r. – Kronika Parafii Strzelce Wielkie
W rodzinie Trzeciaków mamy do czynienia z pewnego rodzaju fenomenem. Otóż trzy rodzone siostry Henryka Semetycze Trzeciaka - Olawia, Genowefa i Karolina - wyszły za mąż za trzech rodzonych braci Henryka, Hermana i Ludwika Turnau (tak, z tych Turnauów). Więcej o rodzinie Semetycze Trzeciak, właścicielach Dąbrówki Morskiej można przeczytać w moim opracowaniu pt. „Henryk Semetycze Trzeciak i jego rodzina” opublikowanym również na portalu.brzesko.ws TUTAJ » W treści całego utworu Józefa Sierosławskiego „Odpust w Strzelcach” zauważalnym jest brak najmniejszego wspomnienia o kosynierach, którzy w chwili obecnej są nieodłącznym i bardzo barwnym elementem każdej uroczystości parafialnej. Niemożliwym jest aby Józef nie wspomniał o takiej „atrakcji”. Jest to potwierdzenie ustnego przekazu, że kosynierzy w Strzelcach pojawili się dopiero w latach 30-tych XX w. Zdjęcia kosynierów z proboszczem ks. Marcinem Rojkiem rok 1960 Kronika Parafii Strzelce Wielkie W dwóch poniższych fragmentach autor nie wspomina o żadnej konkretnej osobie. Ich lektura umożliwi uchwycenie podobieństw i różnic pomiędzy ówczesną i dzisiejszą „zewnętrzną oprawą odpustu” czyli kramami i ich ofertą handlową.
Kramy Już na dzień przed odpustem zajeżdżały fury Kramarzy i kramarek, na nich stosy, góry Skrzynek i paczek, kilka fur ze świętościami, Szkaplerzami, różańce. Już i z kukiełkami Wybornymi Uszwianie zjechali z budami Płóciennymi na wozach u kół z hamulcami Pamiętam, że raz nawet zjechali rzeźnicy Z całą swą wędliniarnią, podobno z Lipnicy Murowanej, gdzieś z bardzo daleka. Już sporo Dziadów różnych przybyło i chromych kilkoro. Są już kataryniarze z ptakami, co losy Szczęśliwe ciągnąć będą drąc się w niebogłosy. Praca potrwa noc całą, rozstawią swe budy, I rozłożą w swych kramach odpustowe cudy. Zakupy Gdy skończono w kościółku obchód uroczysty, Zawrzał przed jego bramą odpust rzeczywisty. Lud wyszedłszy z świątyni do kramów szturmuje I przeróżne pamiątki z odpustu kupuje. Kobieciny szukają nabożnych świętości, Chroniących od złych duchów, od piekieł ciemności Siebie i swe rodziny, zaś starsi mężowie Zleciwszy myśl o niebie kobiet mądrej głowie, Poszukują praktycznych, przyziemskich nabytków, Użytecznych dla siebie i swoich dobytków, Pularesów i noży, kos, sierpów solingijskich, Młodzi kawalerowie dla siebie brzytewek A dla swoich serc panien, urodziwych dziewek, Które im towarzyszą dumne jak królowe, Wybierają największe serca piernikowe. Każde z tych serc bogatszych, nie wiem w jakim celu, (Mozoliło się nad tym filozofów wielu) Posiada w środku dziurkę z wierzchu zalepioną Jakąś piękną dziewicą albo dziwożoną Nadobną, często również gładkiego oblicza Portrecikiem młodego z bajki królewicza, A czasem nawet, co się jednak rzadziej zdarza, Cesarza Franz Jozefa, monarchji włodarza! Były również cesarskie z piernika wyroby. Tych cesarsko królewskich chętnie żądali Starsi w służbie żandarmi, którzy przybywali Na odpust ze Szczurowy w celach bezpieczeństwa. Nieśli oni ze Strzelec połowom małżeństwa Dziury z tych serc zatkane najjaśniejszym panem, By ich powracających do domu nad ranem, Zalanych po odpuście, bronił majestatem Przed rozwścieczonych żonek i teściowych batem. Czy w tej materii dużo się zmieniło przez ostatnie 120 lat??? Karczmy strzeleckie Po nieszporach do nocy to pora zabawy Dorastającej młodzieży. Nawet ten kulawy Tańczy przy harmonijek lub skrzypków muzyce. Krew ponosi chłopaków, płoną dziewcząt lice Wśród polek, krakowiaków, skocznych obertasów, Krzeszą ognia podkówki chłopcom spod obcasów!... Rojno w karczmach u Wołwy, Kiwy, Salomona, Gdzie starszyzna przy kuflach gwarzy zgromadzona, Gdzie kumotry odpustu gorączką spieczeni, Piwem się chłodzą zimnem, „marcowem” studzeni. Ciężko jednoznacznie stwierdzić czy Józef Sierosławski o problemie pijaństwa wspomina świadomie czy mimochodem („wójt swoje, a ksiądz swoje […] szli po wzajemną zgodę w gospodę na piwo”; „stary Adamski […] gdy był trzeźwy”, „zalani po odpuście”). Prawa ekonomiczne, w tym prawo popytu i podaży, są prawami obiektywnym i działają bez względu na to czy ludzie sobie je uświadamiają czy nie. Z karczmami w Strzelcach właśnie tak było. Skoro we wsi było aż trzy karczmy to znaczy, że popyt był wystarczająco duży aby wszystkie mogły prosperować. Kim byli Wołwa, Kiwa i Salomon? Urodziny, śluby i zgony Żydów z całej gminy były odnotywane w Szczurowej. Dostępny indeks obejmuje wyłącznie lata 1906-1910. W tym okresie odnotowano tylko jedne narodziny żydowskiego dziecka ze Strzelcach Wielkich. Jego rodzicami byli Samuel Silberfel i Rachela Leibel. Ale czy autor „Odpustu” Samuela nazwałby Salomonem? Kiwa to zdrobnienie/spolszczenie imienia Akiwa/Akiba – nie odnotowano w dostępnym indeksie takiego imienia, natomiast Wołwa pochodzi od imienia Wolf. W tym samym indeksie wymienionych jest dwóch Wolfów: Futerweit i Lejzer. Obaj mieszkający w Szczurowej. Czy któryś z nich mógł prowadzić karczmę w Strzelcach Wielkich? Nie wykluczone, że właściciel mieszkał w Szczurowej, a w Strzelcach był jego propinator. Z Kroniki Parafialnej wiadomo, że przed wojną na terenie parafii mieszkało kilka rodzin żydowskich i prowadzili sklepy i karczmy. Strzeleccy Żydzi zostali przez Niemców przymusowo wysiedleni, a następnie zamordowani w obozach koncentracyjnych [9].
Fragment Kroniki Parafii Strzelce Wielkie
Tęsknota i Bociek Wojtuś Boćku, Wojtusiu! Mego dzieciństwa sąsiedzie! Jakże ci się tam teraz w naszych Strzelcach wiedzie? Czy ci z wiosną jak dawniej gniazdo poprawiają? Czy twój przylot jak dawniej z radością witają? Jeżeli me wspomnienia dzieciństwa zgadujesz, Jeżeli mą tęsknotę za krajem odczujesz, To wracając ze Strzelec zbocz z lotów twych trasy Tu nad Alp Transylwańskich górzyste tarasy, I zakołuj nade mną bodaj krótką chwilę, I powiedz mi klekot choćby tylko tyle, Co tam szeptają drzewa wokół kościółka Co brzęka pracowita miodonośna pszczółka Oblatując lip starych kwitnące korony?... Co czują i co myślą me rodzinne strony?... I powiedz mi, mój boćku, jak patrzy ta Święta Cudna Panna z ołtarza, czy o mnie pamięta, Czy mi zdrowie powróci i dawne me siły...? Zleć, zakołuj nade mną przyjacielu miły, A ze skrzydeł piór klika spuść mi w darowiźnie, Na których stąd polecę do swoich w Ojczyźnie! Niewykluczone, że w lipcu roku 1941 zdrowie Józefa Sierosławskiego szwankowało – „czy mi zdrowie powróci i dawne me siły...?” Tęsknota za krajem lat dziecinnych, bardzo widoczna w ostatnim fragmencie – „Boćku, Wojtusiu! Mego dzieciństwa sąsiedzie! Jakże ci się tam teraz w naszych Strzelcach wiedzie?” - świadczy, że Józef Sierosławski tekst „Odpustu” traktuje zarówno jako pożegnanie jak i terapię. Ten tekst, ten utwór, ta poezja musiały być dla niego bardzo ważne, cenne, istotne, wręcz zbawienne. Bez tego założenia trudno zrozumieć dlaczego Józef Sierosławski rękopis „Odpustu” przechował w obozie internowania przez kolejne 4-5 lat, przywiózł go do Polski i znalazł sposób aby został w Strzelcach, tu gdzie toczy się cała akcja, tu gdzie mieszkają potomkowie wspomnianych osób, tu gdzie powinien wzbudzić szczere zainteresowanie. Stało się jednak inaczej. Poza krótkim cytatem w Kronice Parafialnej pod rokiem 1950 „Odpust” został zapomniany przez wszystkich na ok. 50 lat. Czy w ogóle ktokolwiek wiedział o jego istnieniu poza ks. Marcinem Rojkiem? W kategoriach niewytłumaczalnego splotu wydarzeń należy traktować odkrycie tego tekstu, ale już w formie maszynopisu (ktoś musiał tekst przepisać na maszynie – J. Sierosławski? Ks. Rojek? A może jeszcze ktoś inny?), przez Teodozję Turaczy w połowie lat 90-tych XX w. Mogę mieć tylko nadzieję, że „Odpust w Strzelcach” wydany 5 lat temu w wersji broszury dostępnej w kancelarii parafialnej dzięki m.in. filmowi czy temu opracowaniu zacznie się cieszyć w Strzelcach adekwatnym zainteresowaniem do wartości jaką prezentuje.
Sławomir Pater Wrzesień-Październik 2024
Przypisy. 1. Kronika Parafii Strzelce Wielkie str. 51 2..Kronika Parafii Strzelce Wielkie str. 11 3. Kronika Parafii Strzelce Wielkie str. 15 4. Kronika Parafii Strzelce Wielkie str. 5 5. Księgi metrykalne parafii Strzelce Wielkie 6. tamże 7. W latach 2000-2005 pikniki organizowane były przez Towarzystwo Parafii Strzelce Wielkie oraz Komitet Pomocy Budowy Kościoła w Chicago, a od 2006 do dnia dzisiejszego organizuje je Fundacja Parafii Strzelce Wielkie 8. "Djabeł" z dnia 21 marca 1893 r., Nr. 6 9. Kronika Parafii Strzelce Wielkie str. 5
|