Spotkali się jakieś trzysta metrów od domu.
- Gdzie byłeś z tym wózkiem? – spytał tata, ale pytanie było czysto retoryczne, bo w tym samym momencie chłopiec dostał niespodziewanie otwartą ręką w twarz. Dostał z taką siłą, że zobaczył w kącie oka biały ogień, a następnie wpadł do rowu.
- Wyjdź! – rozkazał tata, ale kiedy chłopiec wychodził, znowu dostał niespodziewanie w twarz, dwa razy po kolei. Tym razem ognie mu błysnęły na przemian w obu oczach, potknął się, zatoczył i znowu wpadł do rowu. Wyszedł z niego na kategoryczny, nie znoszący sprzeciwu rozkaz taty, oczekiwał kolejnego uderzenia, ale nie nastąpiło.
- Bierz wózek! – krzyknął tata, ale kiedy chłopiec podnosił z ziemi dyszel wózka, dostał niespodziewanie całą serię z obu rąk. Kilka mocnych, następujących szybko po sobie uderzeń. Tata lubił się tak przyczajać i bić niespodziewanie wtedy, kiedy chłopiec się tego najmniej spodziewał. Instynkt myśliwego? Może.
Wyzywał chłopca, kiedy bił, aż się pienił ze złości. Żeby uciec przed uderzeniami, chłopiec pojechał szybko z wózkiem do przodu, krew mu ciekła z rozbitego nosa i całą twarz i koszulę miał zakrwawioną. Tata szedł za nim i sypiąc przekleństwami wprawiał się w coraz większą złość. Czy ta złość mu sprawiała jakąś zboczoną przyjemność? Może.
Kilka razy próbował bić chłopca z tyłu po głowie, ale on instynktownie przyspieszał wtedy kroku i uderzenia ześlizgiwały mu się po plecach. Widząc to tata kazał mu stanąć, a następnie znowu zapytał:
- Gdzie byłeś z tym wózkiem?!
Oczywiście nie czekał na odpowiedź, tylko znowu zaczął go bić po twarzy otwartą ręką, a potem obydwoma na zmianę. Chłopcu znowu błyskały w oczach ognie i słyszał w głowie narastający, alarmujący dźwięk, który napełniał go lękiem. Głowa odskakiwała mu na boki, przez zalane łzami oczy niewyraźnie widział, zaczął tracić równowagę i zataczać się na boki, nie upadł jednak, bo mocno trzymał się dyszla wózka ( ... )
Chłopiec spojrzał w górę przerażony, czując nad sobą jego świszczący, pryskający śliną oddech. Twarz ojca była wykrzywiona konwulsyjnie, oczy zmrużone w wąskie szparki, a jego wyciągnięte w stronę chłopca ręce, co chwila zakrzywiały się kurczowo, jak żyjące swoim własnym życiem szpony (...)
Leżał cichutko w łóżku i nasłuchiwał, czy tata nie idzie go znowu bić. Bez przerwy płakał i musiał przewrócić poduszkę na drugą stronę, bo była cała mokra od łez i było my źle leżeć. Nie wiedział, co zrobić, tak mu było smutno, i wtedy przypomniał sobie, jak fajnie było w lecie na kolonii ( ... ) ( fragmenty z mojej powieści SZKLANA GÓRA )
- Tak, chłopcze, tak, za moich młodych lat polskie Państwo dawało pieniądze na kolonie dla takich dzieci.
- A teraz, proszę pana, nie daje?
- Też dziecko daje, ale w brzeskim Urzędzie Miasta zawłaszcza je Grupa Trzymająca Władzę i dzieli je według jedynie słusznego scenariusza, bez zasięgania opinii Komisji ds. Rozwiązywania Problemów Alkoholowych!
- To w nadchodzącym roku też, proszę pana, nie pojadę na kolonię?
- W nadchodzącym roku, dziecko, będą nowe wybory samorządowe i może twoi rodzice wybiorą do władzy bardziej uczciwych i sprawiedliwych ludzi, którzy będą bardziej dbać o rodzinę i nie będą krzywdzić takich jak ty dzieci, i może wtedy pojedziesz. Może.
- Bardzo bym chciał jechać!
- Jeżeli będziesz bardzo chciał, to pojedziesz, bo jeżeli się bardzo pragnie, to w spełnieniu dobrych pragnień pomaga potajemnie cały wszechświat ( Paulo Coelho, Alchemik )