Tłum medialnych bojówkarzy – z Telewizji Polskiej Kraków, z michnikowego „Metra”, z postkomunistycznych organów „Trybuna”, „Nie” i „Wprost” – zwarł szeregi, by zniszczyć jedną kobietę, radną LPR z małego miasteczka Brzesko (Małopolska).
Sprawa zatoczyła szerokie kręgi, wkraczając na arenę międzynarodową – litewskie pismo „Lietuvos Rytas” uznało działalność brzeskiej radnej za sztandarowy przykład nastrojów nacjonalistycznych w Polsce! Cóż takiego uczyniła nieszczęsna niewiasta, że ściągnęła na siebie bezwzględny atak pałkarzy żurnalistyki?
Oto jedna z najbardziej zdumiewających historii, z jaką zetknąłem się ostatnio. Wyłania się z niej porażający obraz nędzy etycznej, umysłowej i profesjonalnej licznych przedstawicieli mediów, pretendujących do miana „czwartej władzy” i „sumienia narodu”.
Patroni ulic
W marcu b.r. ktoś zaproponował, by jednej z ulic Brzeska nadać imię byłego wiceministra z czasów PRL, Wincentego Zydronia. Zdegustowana tą inicjatywą była m.in. Janina Drużkowska-Cader, radna Ligi Polskich Rodzin w Brzesku i działaczka NSZZ „Solidarność”. Na sesji Rady Miejskiej zgłosiła wniosek następującej treści: „Ze względu na nieuregulowaną sprawę lustracji i przygotowywaną nowelizację ustawy o IPN, która otworzy w całości dostęp do archiwów, należy przed nadaniem nazwy ulic (tytułu „Zasłużony Obywatel dla Miasta Brzeska”, „Honorowy Obywatel Miasta Brzeska”) rozważyć sprawdzenie, czy osoba, którą chce się uczcić, nie figuruje w aktach IPN jako uwikłana we współpracę ze służbami PRL-u. Pozwoli to uniknąć niefortunnych przypadków nazewnictwa imieniem osób skompromitowanych” (zob. Wniosek radnej Cader, BR.IX, 0057/10-319/2006, kopia w posiadaniu autora niniejszego artykułu).
W takim też brzmieniu wniosek został umieszczony w protokole obrad sesji Rady Miejskiej. Lektura protokołu jednoznacznie wskazuje na kontekst sprawy, jakim była próba nadania jednej z ulic imienia komunistycznego dostojnika, Wincentego Zydronia (zob. Protokół nr XL/2006 z obrad Sesji Rady Miejskiej w Brzesku, odbytej w dniu 15 marca 2006 roku w sali obrad Urzędu Miejskiego w Brzesku, ulica Głowackiego 2).
Wniosek radnej LPR przyjęto bez dyskusji, skierowano go do dalszego opracowania. To nieprawdopodobne, ale owa skromna notka, wyważona i zdroworozsądkowa, w następnych tygodniach zostanie okrzyknięta straszliwą zbrodnią, przejawem prawicowej aberracji, fanatyzmu i debilizmu, a na jej autorce gang komunistycznych i michnikowych żurnalistów dokonywał będzie moralnego linczu!
Janosik z SLD
W następnych dniach nie dzieje się wiele, radna Drużkowska-Cader udziela wywiadu dziennikarzom krakowskiego oddziału TVP 3. Bomba wybucha 4 kwietnia. W swej informacyjnej „Kronice” krakowska filia telewizji publicznej zamieszcza program autorstwa Dariusza Bohatkiewicza. Pan redaktor wykazuje się w nim biegłością, której nie powstydziłby się nieboszczyk Goebbels.
„- Chopina, Okulickiego, Ruchu Oporu. To nazwy kilku ulic w Brzesku, które z komunizmem na pewno się nie kojarzą. Mimo to brzescy radni postanowili zlustrować patronów...” - zagaja spiker. Potem mówi radna Drużkowska-Cader. Pozwolono jej wypowiedzieć jedno zdanie: „- Nie powinniśmy zbyt pochopnie nazywać naszych ulic, ani nadawać honorowych tytułów osobom, których przeszłości tak naprawdę nie znamy.”
I znów komentarz spikera o „lustrowaniu patronów”, a kamera uporczywie pokazuje tabliczki z nazwami ulic: Chopina, Królowej Jadwigi, Sienkiewicza, Okulickiego... Intencje Bohatkiewicza są jednoznaczne – chce ośmieszyć radną, która nie dopuściła do uhonorowania komunistycznego dygnitarza, zasugerować, że pragnie ona rozliczyć polskich twórców i bohaterów narodowych.
Następnie w programie wypowiadają się „autorytety”: radny Krakowa Bolesław Kosior (PiS) szydzi, że to wiadomość w sam raz na Prima Aprilis; socjolog Cezary Ulasiński pokpiwa, że radni z Brzeska mogą zlustrować Konopnicką, bo zadawała się z tak podejrzanymi osobnikami, jak Gapcio czy Śpioch; wiceprzewodniczący krakowskiego SLD Tomasz Janosik grzmi pryncypialnie: „IV Rzeczpospolita charakteryzuje się przede wszystkim paranoją i grzebaniem w życiorysach. Dlatego mnie osobiście nie dziwi ten pomysł!”
Na razie rzecz rozgrywa się na lokalnym, galicyjskim podwórku. Ot, powie ktoś, jakiś sfrustrowany, nierozgarnięty czy po prostu leniwy prowincjonalny dziennikarzyna wysmażył program, na takim, a nie innym poziomie. Może inaczej nie potrafi?
Michał Stangret – mediota z Agory
Sześć dni później uderza „Metro”, bezpłatne pismo wydawane przez michnikowy koncern Agora. Uderza potężnie – w nakładzie 490 tys. egzemplarzy. Na pierwszej stronie krzyczy ogromny napis: „ZLUSTRUJĄ MICKIEWICZA” Wewnątrz numeru niejaki Michał Stangret daje odpór prawicowym fanatykom. O ile redaktorowi Bohatkiewiczowi z TVP 3 Kraków nie da się odmówić pewnej finezji, o tyle Michał Stangret flekuje z gracją pałkarza: „Radni z Brzeska sprawdzają, komu odebrać nazwę ulicy. Nieskazitelna komisja przejrzy życiorysy m.in. Słowackiego, Mickiewicza czy królowej Jadwigi” („Metro” z 10.04.2006). Stangretowy wytwór opatrzony jest ogromniastym tytułem: „Lustrują bohaterów narodowych”. Tekst zostaje zaraz umieszczony w portalu internetowym „Gazety Wyborczej” (http://serwisy.gazeta.pl/metro/2029020,50145,3271470.html). „Trybuna Brudu”
Publikacja Michała Stangreta wywołuje efekt śniegowej kuli – głos w sprawie zabierają kolejni pismacy, przepisujący jeden od drugiego zmyślone rewelacje, często dodający od siebie nowe, frapujące szczegóły. Oto dziennik „Trybuna” przytacza wypowiedź zawodowego rozweselacza (uważającego się za poetę) Krzysztofa Daukszewicza: „– Dostałem wczoraj SMS-a, że w miejscowości bodajże Brzesko radni zastanawiają się, czy Mickiewicz, Słowacki i Kościuszko zasłużyli, by być patronami ulic” („Trybuna” z 13.04.2006).
Dwa dni później w „Trybunie” Roman Nowicki wyraża oburzenie z powodu „(...) obezwładniającej głupoty niektórych radnych LPR z Brzeska. Otóż ci radni postanowili szczegółowo sprawdzić życiorysy m.in. Mickiewicza, Słowackiego, Kościuszki itd. – czy aby zasługują na to, by ulice nosiły ich nazwiska. Szczególny nacisk w tej megalustracji ma być położony na sprawdzenie, czy byli <prawdziwymi Polakami>. (...) Lustracji będą podlegały również ulice Królowej Jadwigi, Berka Joselewicza (no, tu aż się prosi, żeby skreślić!), Marii Konopnickiej” („Trybuna” z 15-17 kwietnia 2006).
Na tym „Trybuna” nie kończy swej misji. Do głosu rwie się Adam Budzyński, „twórca” artykułu zatytułowanego (nomen omen!) „Wielka bania z brednią”: „Specjalna komisja nieskazitelnej LPR ma dokładnie prześwietlić życiorysy m.in. Adama Mickiewicza, Tadeusza Kościuszki, Józefa Piłsudskiego, Berka Joselewicza. (...) Spośród patronów brzeskich ulic tylko ks. Jerzy Popiełuszko, Henryk Sienkiewicz i Maria Konopnicka są poza wszelkim podejrzeniem. Wszyscy inni podlegają lustracji” („Trybuna” z 18 kwietnia 2006 r.). O orientacji Budzyńskiego w temacie świadczy fakt, iż Brzesko, położone wszak w Małopolsce, nazywa „wielkopolskim miastem” (Tamże).
„Zadupie” Wiesława Kota
Nie trzeba długo czekać, aż objawi się kolejny dziennikarz-bajkopisarz. Michnikowi i komunistom z „Trybuny” spieszy z bratnią pomocą żurnalista Wiesław Kot z tygodnika „Wprost”. „ – Wysocy radni z miasta Brzeska, a zwłaszcza ty, radna Janino Drużkowska-Cader (LPR), która pierwsza podniosłaś sztandar” – zaczyna podniośle ów mistrz pióra. Potem jest już z górki: „- A może papieże mają dla was, w Brzesku, pisać osobne encykliki, bo te, co napisali, wam się nie podobają? (...) Rozpuściliście się w tym Brzesku! Wy myślicie, że my tu, w Warszawie, nie mamy was na oku, bo to zadupie i daleko. A mamy” („Wprost” z 23 kwietnia 2006 r.).
Nieoczekiwanie, Wiesław Kot stwierdza, że chciałby zamieszkać w Brzesku, na styku ulic Okocimskiej i Chmielnej... Ów, cokolwiek knajpiany styl sugeruje możliwość, iż w momencie „tworzenia” (hm...) pan redaktor niekoniecznie musiał być trzeźwy...? Jedynie taka okoliczność stanowiłaby jakieś usprawiedliwienie dla publicysty „Wprost” Wiesława Kota. Ale, na miłość Boską, ktoś puścił to jego „zadupie” do druku!
Urbanowa muza
Do kopania brzeskiej radnej włącza się również tygodnik „Nie” Jerzego Urbana (widać wódka wypita wspólnie przez redaktorów naczelnych „Gazety Wyborczej” i „Nie” na trwałe scementowała ten sojusz). Urbanowa podwładna, pani Bożena Dynat, łże jak z nut: „W ostatnich tygodniach radna Janina Drużkowska-Cader z Brzeska oznajmiła, że nie wystarczy czujność przy nazywaniu nowych ulic. Chce zlustrować polskie legendy, od królowej Jadwigi, Mickiewicza, po Kościuszkę i Piłsudskiego, ponieważ ich życie mogło odbiegać od zaleceń Kościoła kat. (...) Wkrótce ruszy lustracyjna lawina” („Nie” nr 21/2006).
Litwini przeciw polskiej nacjonalistce
Nagonka przeciw radnej LPR nabiera tempa. Oto litewskie pismo „Lietuvos Rytas”, w artykule: „Patriotyzm w Polsce osiągnął poziom absurdalny", bezkrytycznie powtarza za „Metrem”: „Rada m. Brzesk [sic! – A.S.] postanowiła powołać komisję, która ma zbadać, czy osoby, których imionami nazwane są miejscowe ulice, były prawdziwymi patriotami Polski. Na listę badanych wciągnięta została nawet Jadwiga - żona króla Litwy i Polski Jagiełły, Tadeusz Kościuszko (...), poeci Adam Mickiewicz i Juliusz Słowacki. Inicjatorka utworzenia komisji, przedstawicielka ultrakatolickiej LPR Janina Drużkowska-Cader (...) oświadczyła, że trudno będzie zdecydować się w sprawie kwestionowanego patriotyzmu A. Mickiewicza, J. Słowackiego i T. Kościuszki, dlatego z prośbą o pomoc planuje się zwrócić do Instytutu Pamięci Narodowej (IPN)” („Lietuvos Rytas” z 20.04.2006, cyt. za: http://www.msz.gov.pl/index.php?page=8301&lang_id=pl&bulletin_id=8&portlet=biuletyn/pokaz). Znaleźć haka na radną?
„W relacjach medialnych doszło do poważnego zniekształcenia treści wniosku i intencji jego autorki. (...) Rada Miejska wyraża stanowczy protest przeciwko takim bezprzykładnym i obelżywym próbom deformowania zasadniczej treści wniosku (...)” – głosi oświadczenie Rady Miejskiej w Brzesku z 26 kwietnia b.r., przekazane prasie lokalnej i mediom, które opublikowały kłamstwa.
Bodaj jedyną reakcją na oświadczenie rajców była kolejna porcja bredni, tym razem w „Dzienniku Polskim”, autorstwa niejakiego Mirosława Kowalskiego, brzeskiego korespondenta tej gazety. Wprawdzie ów geniusz zaangażowanej publicystyki nie zadał sobie trudu, by przeprowadzić rozmowę, choćby telefoniczną, z główną bohaterką „skandalu”, ani też nie zajrzał do stosownego protokołu Rady Miejskiej, by sprawdzić, co faktycznie powiedziała radna. Nie, Mirosław Kowalski wolał pójść w ślady bolszewickich gadzinówek: „Czy lustracji musieliby się poddać Mickiewicz, Joselewicz, Piłsudski, a nawet król Kazimierz Wielki? Tego nie wiadomo. (...) Specjalna komisja miała też prześwietlić wszystkich nowych kandydatów na patronów ulic. Nie chodziło tylko o ich działalność, ale także życie osobiste.” Dalej reporter „Dziennika Polskiego”, plagiatując Stangreta i tylu innych, obnosi się ze swą troską: „Gdyby radnej Drużkowskiej-Cader udało się przekonać do swoich pomysłów rajców miejskich Brzeska i – co nie daj Boże – innych miast w Polsce, niewielu patronów ulic by się u nas ostało. W myśl komunistycznej teorii: dajcie mi człowieka, a znajdę na niego jakiś paragraf, na każdego człowieka można byłoby znaleźć haka...” („Dziennik Polski” z 28.04.2006).
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż w ostatnim zdaniu Mirosław Kowalski przekazuje radnej Drużkowskiej-Cader przejrzyste ostrzeżenie...
Media i etycy
To jedna z tych historii, po których każdy normalny człowiek, udzielający się trochę w środkach masowego przekazu, czuje piekący wstyd. Bo wynika z niej jasno, że wielu dziennikarzy Trzeciej RP to albo medialne prostytutki, gotowe przyjąć dowolne, nawet najbrudniejsze zlecenie, i zmieszać z błotem każdą wskazaną im osobę – albo, w NAJLEPSZYM przypadku, stado bezmózgich, pozbawionych etyki zawodowej półgłówków, zdolnych jedynie do przepisywania od siebie nawzajem „rewelacji” wyssanych z palca (albo i z dna butelki).
„W ostatnim czasie, na przestrzeni prawie dwóch miesięcy jestem obiektem nieprawdopodobnie ciężkiego ataku mediów polskich, które stosując kłamstwa i oszczerstwa upodlają mnie i niszczą” – napisała radna Drużkowska-Cader w skardze do Rady Etyki Mediów. Można by mieć nadzieję, że niedawne zmiany personalne w tym gremium, również objęcie prezesury TVP przez Bronisława Wildsteina, pozwolą zadośćuczynić pokrzywdzonej.
Otóż, problem w tym, że zarówno dla mediów, jak i dla Rady Etyki pani Drużkowska-Cader jest „NIKIM WAŻNYM”. Ot, jakaś kobiecina z małego, prowincjonalnego miasteczka, nikomu nieznana, nikomu niezagrażająca. Co innego, gdyby redaktorzy wleźli na odcisk jakiejś OSOBISTOŚCI – politykowi czy biznesmenowi, posiadającemu „plecy” w postaci klanu mocarnych i wpływowych przyjaciół. O, wtedy naczalstwo TVP 3 Kraków, „Metra”, „Trybuny”, „Wprostu” i „Nie” gięłoby się w ukłonach, zaś Rada Etyki z pewnością nie szczędziłaby surowych upomnień...
Czy osoby, stojące dziś na straży etyki dziennikarskiej nie zaczną kalkulować, czy opłaca im się zadzierać z mediami w obronie jakiejś, „NIEWAŻNEJ” dla wielkich tego świata, kobiety? Czas pokaże.
Podscriptum
Na wypadek, gdyby pp. Bohatkiewicz, Ulasiński, Janosik, Stangret, Daukszewicz, Nowicki, Budzyński, Dynat, Kot, Kowalski - wreszcie, poniewczasie, zechcieli zapoznać się z protokołem sesji Rady Miejskiej w Brzesku z 15 marca b.r. i prawdziwym brzmieniem wypowiedzi radnej Janiny Drużkowskiej-Cader - informuję ich, że dokument ów nie był i nie jest utajniony. Sama radna również dysponuje stosowną dokumentacją i nie wzbrania się jej udostępnić.
Przy okazji, redaktorom naczelnym wymienionych tu organów: Sławomirowi Mokrzyckiemu z „Kroniki” TVP 3 Kraków, Marzenie Filipczak z „Metra”, Wiesławowi Dębskiemu z „Trybuny”, Piotrowi Gabryelowi z „Wprost”, Jerzemu Urbanowi z „Nie” pragnę pogratulować tak wybitnych, dziennikarskich piór, tak przepojonych etyką zawodową i odpowiedzialnością za słowo, wręcz ociekających uczciwością, sumiennością, rzetelnością, obiektywizmem, wystawiających wiadome świadectwo waszym zespołom redakcyjnym.
Choć nie ukrywam, nachodzą mnie obawy, czy dla dżentelmenów, do których się tu zwracam, imponderabilia te nie są czystą abstrakcją...?
Źródło: „Tygodnik Solidarność” z 14 lipca 2006 r.