Inżynieria społeczna mediów
Środki masowej komunikacji w dzisiejszych czasach mają możliwość sterowania ludźmi w skali dotąd niespotykanej. I właśnie to sterowanie nosi miano inżynierii społecznej mediów .
To one za pomocą swego oręża zdolne są wynieść do wyżyn uwielbienia całkiem kiepskiego polityka, urzędnika, czy działacza i one też mają zbroję, by błyskawicznie wydać niesprawiedliwe oskarżenie oraz wyrok na upatrzoną ofiarę. A powody bezwzględnego niszczenia ludzi za pomocą współczesnych środków komunikacji mogą być wielorakie, np. niewygodny radny, niezależny polityk, czy urzędnik nie dający się wciągnąć w układy.
Brzesko i kłamstwa mediów
Mówią, że kłamstwo powtórzone tysiąc razy wrasta w świadomość ludzi, staje się dla nich niepodważalną „prawdą” i daje ludziom mającym „ dostęp do mediów” poważny oręż w walce z przeciwnikami. Boleśnie odczułam to w ostatnich miesiącach i widzę potrzebę ukazania mechanizmów tego typu działania. Sprawa jest doskonale udokumentowana i dlatego można ją w sposób rzetelny przedstawić.
W marcu tego roku, na forum Rady Miejskiej Brzeska wypłynęła propozycja nadania jednej z ulic imienia Wincentego Zydronia, w czasach PRL podsekretarza stanu w ministerstwie rolnictwa. Zaprotestowałam, bo nie wydaje mi się właściwe, aby patronami ulic w naszym mieście byli członkowie komunistycznego rządu. Na sesji Rady Miasta zgłosiłam następujący wniosek: „Ze względu na nieuregulowaną sprawę lustracji i przygotowywaną nowelizację ustawy o IPN, która otworzy w całości dostęp do archiwów, należy przed nadaniem nazwy ulic (tytułu „Zasłużony Obywatel dla Miasta Brzeska”, „Honorowy Obywatel Miasta Brzeska”) rozważyć sprawdzenie, czy osoba, którą chce się uczcić, nie figuruje w aktach IPN jako uwikłana we współpracę ze służbami PRL-u. Pozwoli to uniknąć niefortunnych przypadków nazewnictwa imieniem osób skompromitowanych.”
„Zlustrują Mickiewicza”
Niestety, kilkanaście dni później krakowska filia TVP w swojej „Kronice” posunęła się do nieprawdziwych sugestii, jakoby radni w Brzesku próbowali zlustrować przeszłość dotychczasowych, już zatwierdzonych patronów. Padły szydercze uwagi, że lustrować będziemy Marię Konopnicką.
To, co nastąpiło później, przypominało zły sen. Sześć dni po telewizyjnej „Kronice” zaatakowało brzeskich radnych pismo „Metro”, wydawane przez osławiony koncern Agora. „Metro” krzyczało wielkimi tytułami: „ZLUSTRUJĄ MICKIEWICZA”, „LUSTRUJĄ BOHATERÓW NARODOWYCH”. Dziennikarz tego organu, niejaki Michał Stangret, kłamiąc w żywe oczy, zarzucał nam, że szykujemy się sprawdzać życiorysy królowej Jadwigi, Słowackiego i Mickiewicza...
Od „Metra” odpisały te wymysły m.in. pisma takich kategorii, jak : „Trybuna”, „Nie” i „Wprost”. W końcu nawet litewskie (!) pismo „Lietuvos Rytas” donosiło (powołując się na „Metro”) kłamliwe informacje o polskim szowinizmie, podając przykład... Brzeska, oraz mojej skromnej osoby (będąc reprezentantką „ultrakatolickiej LPR”, miałam rzekomo zwrócić się do IPN z prośbą o sprawdzenie przeszłości Mickiewicza, Słowackiego i Kościuszki...).
W tych gazetach atakowano mnie osobiście, również innych brzeskich radnych, nie oszczędzano też całej zbiorowości mieszkańców naszego miasta. Najdalej w prymitywnej arogancji i bezczelności posunął się publicysta „Wprost” Wiesław Kot, który napisał dosłownie: „Rozpuściliście się w tym Brzesku! Wy myślicie, że my tu, w Warszawie, nie mamy was na oku, bo to zadupie i daleko. A mamy.”
Te wszystkie dziennikarskie „asy” pisały z ogromną pewnością siebie, nawet, gdy nazywały Brzesko „wielkopolskim miastem” (Adam Budzyński z „Trybuny”), nazwę naszego miasta podawały jako „Brzesk” (Litwini z „Lietuvos Rytas”) czy donosiły o „niektórych radnych LPR” w Radzie Miasta (w rzeczywistości jestem jedyną przedstawicielką Ligi w tym gremium).
„Zaszczuć radną z Ligi”
Brzescy radni, mimo dzielących nas różnic, solidarnie zaprotestowali w obronie dobrego imienia miasta. Padł nawet wniosek o wytoczenie redakcjom , które drukowały obelżywe oszczerstwa procesów sądowych; zrezygnowano z niego (chyba każdy wie, że procesy takie trwają w naszym kraju nawet i po kilkanaście lat). Wystosowano za to oświadczenie do mediów, protestując przeciw publikowaniu kłamstw.
Otrzymałam pełne współczucia pismo z Rady Etyki Mediów, piętnujące „dziennikarzy, którzy mają za nic etykę zawodową, tworzą tzw. fakty medialne” rozmijające się całkiem z rzeczywistością.
Same medialne kłamstwa poddał drobiazgowej analizie pan Andrzej Solak, mieszkający w Brzesku historyk, współpracownik ogólnopolskich pism prawicowych i katolickich. Wyniki swoich badań opublikował w „Tygodniku Solidarność” (z 14 lipca tego roku), pod wymownym tytułem: „Zaszczuć radną z Ligi” (artykuł ten jest dostępny również w internecie na stronie www.krzyzowiec.prv.pl w linku Cywilizacja). (Artykuł ten dostępny jest także na tym portalu -->> czytaj - przypis Z.S.) Na stronie internetowej pisma Fronda przetoczyła się ciekawa dyskusja . Po odsłonięciu mechanizmów tej „operacji medialnej” pan Solak stwierdził: „To jedna z tych historii, po których każdy normalny człowiek, udzielający się trochę w środkach masowego przekazu, czuje piekący wstyd. Bo wynika z niej jasno, że wielu dziennikarzy Trzeciej RP to albo medialne prostytutki, gotowe przyjąć dowolne, nawet najbrudniejsze zlecenie, i zmieszać z błotem każdą wskazaną im osobę – albo, w NAJLEPSZYM przypadku, stado bezmózgich, pozbawionych etyki zawodowej półgłówków, zdolnych jedynie do przepisywania od siebie nawzajem <rewelacji> wyssanych z palca (albo i z dna butelki)”.
Także znany polski felietonista pan Waldemar Łysiak na łamach Gazety Polskiej z dnia 2.08.06 trafnie zidentyfikował i ocenił przyczyny oszczerstw, jakie rzucano pod moim adresem. Pan Łysiak, który doskonale orientuje się w polskich realiach, napisał: „ Nadwiślańskim damom prawicy też grozi niejedna przykrość, exemplum prawicowa członkini Rady Miejskiej Brzeska, pani Janina Drużkowska – Cader, która miała pecha protestować przeciwko nadawaniu ulicom imion peerelowskich (pezetpeerowskich) dygnitarzy, i jeszcze apelować, żeby przed nadaniem sprawdzano ich pod kątem patriotyzmu.
Salon wrzucił ją za to w swoją medialna maszynkę do mielenia „ oszołomstwa” : gazety Michnika, tudzież „Trybuna”, „Nie” i „Wprost” oskarżyły radną , że pragnie lustrowania Sienkiewicza, Mickiewicza, Słowackiego, Konopnickiej itd. „ (sic!). (...) Bożena Dynat z „ Nie” wytknęła radnej, iż ta prawicowa debilka ” chce zlustrować polskie legendy od królowej Jadwigi i Mickiewicza, po Kościuszkę oraz Piłsudskiego”. Człowiek się wiecznie uczy. Pojęcia nie miałem ilu wielkich rodaków już w XVIII i XIX wieku należało do PZPR-u , czyli do gangu wasalnego wobec Kremla.”
Tymczasem na brzeskim podwórku...
Rada Etyki Mediów, „Tygodnik Solidarność” i „ Gazeta Polska” mogły sobie potępiać medialnych kłamców, ale – nieoczekiwanie - ci ostatni znaleźli sojuszników na naszym, rodzimym podwórku! Parę linijek poświęcił mi bowiem miesięcznik Urzędu Miasta Brzeska, „BIM”. Pewna osoba, podpisująca się asekurancko „Redakcja”, zgromiła radnych, którzy odważyli się wystąpić w mej obronie: „Teraz radni mogą wykorzystywać głosowanie za każdym razem, kiedy dziennikarz ośmieli się ich skrytykować, a prawo do wytykania niedorzeczności ma przecież każdy niezależnie myślący publicysta” („BIM” maj 2006).
Zauważmy, że ci „wytykający niedorzeczności”, „niezależnie myślący publicyści”, po których stronie niespodziewanie stanął „BIM”, to autorzy oszczerstw i paszkwilów w „Metro”, „Trybunie”, „Nie” i im podobnych, którzy wypisywali niestworzone bzdury o lustrowaniu w Brzesku Mickiewicza i Kościuszki, którzy ubliżali naszemu miastu, nazywając je „zadupiem” (a czego „odważna” redakcja BIM-u wolała nie dostrzegać...).
W imię tzw. wolności dziennikarskiej, oznaczającej w tym konkretnym przypadku bezkarne rzucanie oszczerstw , ( kto wie czy nie w zaplanowanej, perfidnej akcji w celu bezpardonowego zniszczenia mnie i odstrzału z angażowania się w życiu społecznym) opinię społeczną urabiała w następnym numerze „BIM-u” pani Iwona Dojka, redaktor naczelny tegoż periodyku. Jej komentarz po prostu razi brakiem logiki i obiektywności: „(...) odium w postaci dziennikarskiego ironizowania za nieprzemyślane słowa spadło na całą Radę Miejską. Koledzy radnej z opozycji postanowili wyprać nieprzyjemne brudy rękami burmistrza i zgłosili projekt uchwały zobowiązującej go do wystąpienia do sądu z aktem oskarżenia. Absurdalny pomysł nie przeszedł, ale przegłosowano przyjęcie oświadczenia dla mediów.”
Podsumujmy. Dla pani Iwony Dojki mój wniosek o uniemożliwienie nadawania ulicom Brzeska imienia byłych agentów służb PRL, to „nieprzemyślane słowa”, a potok medialnych kłamstw i wulgaryzmów, jaki wylewał się przez szereg tygodni pod adresem tak moim, jak i całego Brzeska, to „dziennikarskie ironizowanie”.
Dla pani Iwony Dojki podjęta przez radnych z opozycji próba przeciwstawienia się tym kłamstwom, to „pranie nieprzyjemnych brudów”, w dodatku cudzymi rękami, wreszcie wniosek o ściganie sądowe sprawców pomówień i zniesławień (a ich ofiarą była cała społeczność naszego miasta!), to „absurdalny pomysł”.
W swoim komentarzu pani redaktor Iwona Dojka wdała się następnie w (jakże bezkompromisowe!) dywagacje: „Milczenie jest złotem. Przemilczanie złem. (...) Trzymanie języka za zębami byłoby przemilczeniem faktów i ocen, które aż się narzucały.”
Ciekawe, że pani redaktor uparcie trzymała za zębami swój język, gdy trzeba było stanąć w obronie, nie jakiejś tam radnej Janiny Drużkowskiej-Cader, tego nie miałam prawa oczekiwać! Ale w obronie prawdy. Jednak pani redaktor Iwona Dojka milczała, bo narażanie się wielkim, ogólnopolskim mediom do bezpiecznych rzeczy nie należy. Głowy nadstawiali inni...
Pragnę w tym miejscu gorąco podziękować wszystkim, którzy w tych trudnych dniach nie zawiedli, którzy stanęli po stronie prawdy – choć przecież wygodniej byłoby im milczeć. Dziękuję więc Radnym Rady Miejskiej, a szczególne słowa wdzięczności i podziękowania przekazuję - Panu mgr Andrzejowi Solakowi za przygotowanie tekstu, dokumentującego historię medialnych kłamstw.
Z poważaniem
Janina Drużkowska - Cader |