W drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, grupa z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży - działającego przy parafii św. Marcina w Gnojniku - przygotowała i wystawiła sztukę pt. „Gość Oczekiwany”. Licznie zgromadzona publiczność, mogła podziwiać nie tylko kunszt aktorski młodych adeptów sztuki, ale także wspaniałą scenografię - odpowiednio przygotowaną do poszczególnych sekwencji sztuki. „Gość Oczekiwany”, to barwna i grająca w duszy opowieść o Jezusie chodzącym po świecie, który pod różnymi postaciami odwiedza ludzi i pyta o siłę wiary i gotowość do okazywania miłości w codziennym życiu. Opowieść o kłótni sąsiedzkiej staje się punktem wyjścia do głębszej refleksji na temat ludzkich postaw wobec najwyższych wartości. - Trzeba wierzyć, że w tej pozornie naiwnej sztuce, zawarta jest głęboka prawda. Jezus istotnie przychodzi do każdego - kto Go wezwie, ale rzadko gdzie zostaje dłużej - pisała we wstępie Zofia Kossak-Szczucka, autorka literackiej wersji oratorium. To stwierdzenie staje się kluczem do zrozumienia uniwersalnych treści, które niesie ze sobą sztuka. Ludzie, do których Bóg przychodzi reagują różnie, tak jak i różna - powierzchowna lub głęboka - jest nasza wiara. Sztuka obrazuje także swego rodzaju dramat, jaki codziennie - na całym świecie - rozgrywa się między Bogiem, a człowiekiem. Bóg nieustannie przychodzi do ludzi i - mimo to, iż jest odtrącony - powraca wielokrotnie. Ludzie, którzy Go przyjmują w prostocie i bezinteresownej miłości, są przez Niego hojnie obdarowywani. „Cokolwiek uczyniliście jednemu w tych moich braci najmniejszych - Mnieście uczynili”. Słowa te nabrały znaczenia gdy okazało się, że właśnie w osobie dziada Walentego ukrył się Pan Jezus i - za okazaną dobroć - hojnie wynagrodził biednemu Józefowi Kurkowi, który przyjął Go pod dach swojej ubogiej chaty i serdecznie Go ugościł. Widząc to, bogaty młynarz Filip również zaprosił do siebie Jezusa. Na tę okazję przygotował iście królewską ucztę. Zaprosił najlepszych znajomych i oczekiwał dostojnego Gościa. W międzyczasie do drzwi jego domu kilkakrotnie kołatała biedna sierota, która - w strachu przed nadchodzącą burzą - chciała się schronić pod dachem. Oziębły na ludzką krzywdę, nie mający żadnych skrupułów bogacz, kazał ją wyrzucić i psem poszczuć. Mijały godziny, a zapowiadany Gość nie nadchodził. Zniecierpliwieni tym oczekiwaniem współbiesiadnicy, powoli zaczęli się rozchodzić. Następnego dnia rozgoryczony młynarz pobiegł do lasu, aby przed figurką Pana Jezusa Frasobliwego „wylać” swoje żale i pretensje. Czyniąc „wspominki” Jezusowi, że poniósł wielkie koszty na przygotowanie uczty, a także poniósł wstyd przed zaproszonymi gości, iż Jezus go zlekceważył i nie przyszedł do niego - mimo, iż obiecywał. Nagle wśród śpiewu ptaków i leśnej ciszy, młynarz Filip usłyszał z oddali głos: „Byłem u ciebie Filipie, a ty mnie nie przyjąłeś. Ta biedna dziecina, którą kazałeś wyrzucić za drzwi, to byłem właśnie Ja”. I właśnie końcowa sentencja, niesie ze sobą bardzo pouczający morał życiowy, który od wieków ilustruje naszą wiarę. Zapewne po obejrzeniu sztuki, każdy z nas zadał sobie pytanie: jak ja przyjąłem kołaczącego do drzwi Jezusa wczoraj i jak przyjmuję Go na co dzień. Czy dostrzegam w bliźnim - biednym i potrzebującym - postać Jezusa.Czy przykazanie miłości, jakie zostawił nam Jezus „abyśmy się wzajemnie miłowali” jest dzisiaj tylko pustym sloganem, czy stanowi dla nas jeszcze jakąś wartość ? Marek Białka 30 grudzień, 2007 |