Po zamieszczeniu informacji o wynikach egzaminów szóstoklasistów (zobacz) i uczniów gimnazjów powiatu brzeskiego (zobacz) dostałem kilka e-maili od internautów, którzy podzielili się ze mną swoimi spostrzeżeniami. A oto fragmenty tych wypowiedzi. 1. Chciałem napisać parę słów komentarza do Pana stwierdzenia "Myślę, że wyniki obu testów, tych w szkołach podstawowych jak i gimnazjach, powinny dać wiele do myślenia nie tylko pracownikom Wydziału Edukacji, Kultury i Sportu w Brzesku, ale także, a może przede wszystkim, rodzicom poważnie myślącym o edukacji swoich dzieci." Opierając się na moim wieloletnim nauczycielskim stażu, stwierdzam, iż te wyniki, podobnie jak wyniki lat poprzednich (też słabe), nic nie dadzą do myślenia ani pracownikom wspomnianego wydziału, ani rodzicom. Wydział Edukacji poza zwróceniem uwagi dyrektorom szkół (jeśli oczywiście będzie chciał to zrobić) nic w tej "materii" nie może, będzie zasłaniał się stwierdzeniem (jak do tej pory), że za wyniki poszczególnych jednostek odpowiadają ich szefowie. Szczerze powiedziawszy, zastanawiam się, po co jest ten wydział utrzymywany w tak rozbudowanej formie, zwłaszcza że każda szkoła ma własny dział kadr i finansów (po prostu jest samowystarczalna). W brzeskim WEKiS-ie pracuje kilka osób i czy może mi Pan wyjaśnić - pytam retorycznie - co przez 8 godzin dziennie robi ta "gromadka", na czym ma polegać "służba" dla szkół, jaką podobno pełni? A wszystko to kosztuje, i to niemało. Gmina Brzesko jest w czołówce najdroższych samorządów w Polsce, gmin zbliżonych do siebie wielkością." 2. Rodzice, w większości, zajmują postawę przede wszystkim roszczeniową: "mój Wojtuś, moja Jadzia są super, tylko pan (pani) na nich się uwzięli. Te nasze dzieci tyle się uczą, tylko nauczyciele się na nich nie poznali. Dlatego żądamy szóstek i piątek, bo inaczej zmusimy pana dyrektora, żeby zmienił uczącego pana lub panią, a jak nie będzie chciał, to napiszemy do pana kuratora, niech odwoła dyrektora." Po co w tej sytuacji się narażać? 3. Uczyłam w jednym z brzeskich Gimnazjów, a także w szkole „wiejskiej” , uplasowanej wysoko w rankinku przez Pana podanym. Zupełnie inna młodzież, zupełnie inni rodzice. 4. Punktacja, którą podano w zamieszczonym zestawieniu, można przeliczyć na oceny, ale władze robiąc to, okłamują ludzi, bo podają przelicznik 30-procentowy, czyli taki, jaki obowiązuje przy zdawaniu u nas matury (30% wiadomości, żeby zdać egzamin dojrzałości, to przecież urąga szanującemu się uczniowi!), no i wtedy wychodzi, że jest tylko "be", a nie całkiem do "de". Autorzy punktowanych egzaminów przyjęli, zresztą zupełnie logicznie, żeby pozytywną ocenę dawać za przynajmniej 50-55 % wymaganych wiadomości. Dlatego właściwa punktacja to dla szkoły podstawowej: 40-36 bdb, 35-31 db, 30-26 dst, 25 - 21 dop,. 20-0 ndst, natomiast dla gimnazjum: 50-45 bdb, 44-39 db, 38-33 dst, 32-27 (26) dop., 26 (25)-0 ndst. Jak Pan porówna wyniki ogólnopolskie uzyskane przez uczniów szkół podstawowych i gimnazjów, to zrozumie, dlaczego stosuje się takie ulgi jak 30-procentowy przelicznik, czy nawet, jak za Giertycha, zaliczanie niezdanej matury. To, że mam rację, najlepiej świadczy wypowiedź Anny Kantorek dyr. Gimnazjum Nr 3 w Krakowie, zamieszczona w piątkowej "Polskiej Gazecie Krakowskiej": "Egzamin nie był trudniejszy niż w poprzednich latach.(..) Wyniki w Krakowie w obu częściach egzaminu są niezłe, ale mogłoby być lepiej. Idealna średnia to od 40 do 42 punktów." 5. Chciałbym bardzo, żeby tak się stało, jak napisał Pan w cytownym na początku fragmencie, z tym jednak, żeby od myślenia przejść do czynów, ale oczywiście czynów jak najmądrzejszych! (nazwiska autorów wypowiedzi do informacji administratora portalu) |