W życiu każdego mają miejsce mniej lub bardziej ważne wydarzenia. Z każdym rokiem ubywa świadków minionych wydarzeń. Nie zapisane - zostają zapomniane. Mija kolejna rocznica zbrodni na stacji kolejowej w Sterkowcu dokonanej na małżeństwie narodowości żydowskiej dokonanej przez gestapowca Lapsza (imię nieznane). Pan Ludwik Lis był chłopcem, kiedy późnym latem 1942 (czy też 1943) roku pasł krowy na mieniu wiejskim w Sterkowcu. Mógł to być już koniec sierpnia, a być może początek września - wielu mieszkańców kopało już bowiem ziemniaki. Tuż przed południem rozległy się 4 strzały. Jak się później okazało - była to egzekucja. Jednym z pociągów jadących do Krakowa podróżowało małżeństwo narodowości żydowskiej. Podczas kontroli w pociągu zostało ono zatrzymane przez "banszuca" z ochrony kolei, wysadzone z pociągu i przekazane do pilnowania blokowemu na stacji w Sterkowcu. W Brzesku banszuc poinformował placówkę policji w Szczepanowie. Wówczas na posterunku przebywał gestapowiec Lapsz słynący z nienawiści do Żydów. Lapsz przybył po zatrzymanych pasażerów, zabrał ich i wyprowadził na koniec peronu w kierunku Brzeska (od strony północnej). Po drodze znajdującemu się się wówczas na peronie kilkunastoletniemu Ludwikowi Lisowi rozkazał iść ze sobą. Na jego oczach podróżni zostali rozstrzelani. Zwłoki zostały pochowane w miejscu ich egzekucji. Ci którzy pogrzebali rozstrzelanych już nie żyją. Dziś już nikt nie pamięta, czy zwłoki zostały przeniesione na cmentarz - należy jednak sądzić, że nadal spoczywają w tym samym miejscu. Tutaj rodzi się pytanie - czy może zostały przeniesione na inne miejsce. Czy ktoś zna inne szczegóły tego zdarzenia? Jeżeli spoczywają nadal w tym miejscu - to czy nie należy miejsce uszanować - uporządkować i w jakiś sposób oznaczyć - przecież to miejsce martyrologii. Henryk Pałka wrzesień 2009 r. (historia spisana na podstawie relacji Ludwika Lisa ze Sterkowca w I połowie lat 90.) |