Czy Urząd Miejski wie co się dzieje na terenie miasta?
(bap)
2009-11-03
Kontynuując serial "Brzesko oczami przyjezdnego". Obserwując działania podejmowane przez podległe UM instytucje, urzędników UM czy instytucje działające na zlecenie UM, odnosi się wrażenie, że odpowiedzialnym urzędnikom chodzi tylko i wyłącznie o "odfajkowanie na papierze" problemu natomiast zupełnie ich nie interesuje fizyczna realizacja problemu. fot: 2 listopada 2009 r.
-
Na zdjęciach w załączeniu obraz jaki oglądają na co dzień mieszkańcy Brzeska, zmierzający ul. Powstanców W-wy na targ (czy np. przyjezdni którzy odwiedzili w ostatni weekend groby swoich bliskich). Że pojemniki na starą czy niepotrzebna odzież są potrzebne to oczywiste, natomiast ktoś w UM kto dba o estetykę i porządek w mieście, powinien wypowiedzieć umowę nieodpowiedzialnej firmie, która nie opróżnia regularnie pojemników z odzieżą lub też zmobilizować odpowiedzialne służby do nałożenia mandatu czy grzywny za zaśmiecanie miasta. -
Jeżdżąca nocami, niezmiernie hałasująca maszyna do "zamiatania" jezdni, to kolejne bezsensowne usługa za którą płacimy. Dlaczego bezsensowna - bo akcja z budzeniem śpiących mieszkańców spotyka ich w najlepszym razie 1 raz na pół roku, a co najważniejsze ulica po przejechaniu tego agregatu wygląda tak samo jak przed jego przejechaniem. Nie wspomnę, że takie manewry późna jesienią są zupełnie bez sensu (nawet jakby maszyna działała poprawnie), bo zbiera w nocy spadłe liście i w ciągu paru godzin taka sama ilość nowych opadłych liści nadal jest na jezdni. -
Po 4 miesiącach "motocrossu" na ulicy Solskiego, dzięki opacznie pojętej trosce o estetykę miasta w oczach przejeżdżających tędy pielgrzymów do grobów z okazji Wszystkich Świętych, w piątek 30 października, do księżyca, bo prawie do północy, lano byle jak asfalt na jezdnię, aby z grubsza przykryć dziury i wyboje. Nieważne, że prawie przymrozek i asfaltu przy takiej temperaturze lać nie wolno, bo to tylko kosztowne psucie materiału ale i setki tysięcy wydanych na paliwo do samochodów i maszyn oraz nadgodziny dla pracowników. Przypomina to dokładnie akcje na Okulickiego i Królowej Jadwigi, gdzie najpierw lano asfalt, a potem łupano go wokół studzienek kanalizacyjnych, aby studzienki podnieść do poziomu asfaltu. Wydaje się, że ani burmistrz ani jego zastępca nie robi sobie przynajmniej raz na tydzień przejażdżki (choć właściwszym byłby spacerek) po mieście i wzywanie na dywanik odpowiedzialnych za brud, bałagan, nie funkcjonujące urządzenia, niesprawne czy nieczytelne znaki drogowe (przy Okulickiego stoi parę znaków zakazu wjazdu w ulicę jednokierunkową, tzn. starzy mieszkańcy pamiętają co na tych znakach było, bo aktualnie są to piękne bieluteńkie tarcze - czy producent tych znaków daje jakąś gwarancje na czerwony kolor na znakach drogowych?). (ndwr) |
|