Gwiazda wigilijna
(aj)
2009-12-23
Na krańcach świata, na opuszczonej przez miłość planecie, mieszkała samotnie w zamku na szklanej górze śliczna królewna, której nikt nie kochał. I chyba dlatego ciągle była smutna.
Pewnego razu, gdy zasiadała sama do wigilijnej wieczerzy, nagle usłyszała za oknem głośny płacz. Wybiegła do ogrodu i zobaczyła siedzącego pod oknem rycerza. Jego zbroja była powgniatana, a twarz poorana zmarszczkami, widać było, że wiele wycierpiał w życiu. Siedział z twarzą ukrytą w dłoniach i płakał. Płakał tak bardzo, że wschodząca nad zamkiem wigilijna gwiazda zaczęła z tego smutku gasnąć.
- Jak się tutaj dostałeś? - zapytała królewna.
- W poszukiwaniu miłości dotarłem aż na krańce świata.
- A dlaczego płaczesz?
- Bo jesteś smutna.
- Bo mnie nikt nie kocha - szepnęła i spojrzała uważniej na rycerza. - No, i co ja mam teraz z tym wszystkim zrobić - dodała po chwili.
I wtedy pierwsza gwiazda zanuciła:
szukacie daleko, blisko nie widzicie, sami nie wiecie na co patrzycie.
Ale oni nie rozumieli, byli przecież na planecie, o której zapomniała miłość. I wtedy gwiazda zanuciła znowu:
szukacie daleko, a blisko macie, sami nie wiecie na co spoglądacie.
Ale oni dalej nie rozumieli. I wtedy wigilijna gwiazda ułamała sobie dwa najpiękniejsze promienie i cisnęła nimi w dwa samotne serca, które tak mocno zabiły, że zadrżała w posadach szklana góra i rozjarzyła się światłem, jak czarodziejska latarnia. I odnalazła miłość drogę na planetę, i uśmiechnęła się królewna, a wigilijna gwiazda rozpuściła wtedy po niebie warkocz. I to już jest koniec opowieści o wigilijnej gwieździe. Opowieści zakończonej uśmiechem, który tak niewiele kosztuje, a potrafi reanimować serca i rozplatać warkocze gwiazdom.
Andrzej Jarosz
|