Fot. Małgorzata Duśko | Andrzej Franczak zmarł pod koniec listopada, niemalże w swoje imieniny.To była zagadkowa postać i nikt z jego znajomych zapewne nie wiedział do końca, jakie emocje i uczucia nim kierowały w życiu. Trudno było go nazwać przewidywalnym. Jeden z jego przyjaciół stwierdził, że jeśli musiał już koniecznie umrzeć to powinien to zrobić 6 grudnia, bo jak wszyscy wiemy wcielał się niejednokrotnie w rolę obchodzącego tego dnia imieniny Świętego. Ktoś inny natomiast stwierdził, że przynajmniej powinni go wtedy pochować. Na jego pogrzebie zgromadziły się tłumy Brzeszczan, łącznie z Burmistrzem i przedstawicielami Starostwa. Pan Bóg sprawił, że tego dnia był piękna, słoneczna i wyjątkowo ciepła jak na grudzień pogoda. Patrząc na licznie zgromadzonych ludzi doszłam do wniosku, że nie tylko mnie, będzie brakować tego oryginalnego człowieka, którego nie sposób było nie zauważyć gdziekolwiek by się pojawił. więcej-->>
|