Janina Woda z. d Grzegorzek (1955-2010), absolwentka LO w Brzesku i Akademi Ekonomicznej w Krakowie. Miała też licencjat Zarządcy i Wyceny nieruchomości, który zdobyła w Wyższej Szkole Handlu Finansów Międzynarodowych. Piętnaście lat związana była zawodowo z Brzeskiem (insp. Wydziału Ochrony Środowiska, dyr. MZGM) . Pracowała także Lipnicy Murowanej (Referat Inwestycji Współpracy Europejskiej i Gospodarki Przestrzennej ) i w Krakowie (kierownik Referatu Eksploatacji Zarządu Budynków Komunalnych). Ostatnim miejscem jej pracy było Muzeum Lotnictwa w Krakowie.
Pozostawiła za sobą matkę, trzech braci, syna Sebastiana, wnuczkę i wnuka. Nabożeństwo pogrzebowe odprawione zostanie w Kościele Miłosierdzia Bożego w dniu 4 lutego (czwartek) o godzinie 14.00.
Każdego dnia gdzieś ktoś traci bliską mu osobę….. Dziś rano (31.01.2010) odeszła moja przyjaciółka Janina Woda. Długo i niezwykle dzielnie walczyła z ciężką chorobą. Cierpiała bardzo, ale rzadko się skarżyła. Nigdy się nad sobą nie użalała. Mimo, że codziennie walczyła z bólem i słabością, nie poddawała się. Czasem miała trudne dni, kiedy ogarniało ją zwątpienie, ale potrafiła niezwykle szybko nabrać ponownej motywacji do zmagań z chorobą. Zbyt późno zdiagnozowana dolegliwość, mimo operacji i terapii nie rokowała dobrze. Wielu na miejscu Jasi nawet by nie rozpoczęło bitwy o życie. Tylko dzięki determinacji i sile charakteru przetrwała ponad rok w bólu i bardzo złym samopoczuciu, dając swoim bliskim czas na długie pożegnanie. Zadaję sobie retoryczne pytanie, czemu taka dobra, szczera i ciepła osoba, zawsze życzliwa, gotowa pomóc każdemu, kto tego potrzebował, odeszła tak wcześnie? Dlaczego musiała tak bardzo cierpieć? Nie będę nawet usiłowała zrozumieć, z jakiego powodu bitwa, którą stoczyła, nie zakończyła się zwycięstwem... Wiem jedno, że każdy, kogo kochamy, odchodzi zawsze nie w porę, i za wcześnie. Jasieńka i tak uczyniła wszystko od momentu, gdy dowiedziała się na co choruje, by żyć jak najdłużej. Jest dla mnie wzorem osoby, która, mimo przeciwności losu i cierpienia, nie poddaje się i walczy do końca. W mojej pamięci pozostanie taką, jaką była, zanim zachorowała. Jasia taką, jak sadzę, chciała pozostać w pamięci nas wszystkich. Zdawała sobie sprawę, że jej czas powoli się kończy. W ramach pożegnania wydała kalendarz na rok 2010 z własnymi rysunkami i wręczyła go zaprzyjaźnionym osobom. Dzięki temu wielu będzie mogło zobaczyć, jak pięknie rysowała i malowała. Miała pasję, którą się rzadko chwaliła, a szkoda, bo jej prace są wyjątkowe, wykonane z dbałością o każdy szczegół, z interesującą kolorystyką. Emanują pięknym światłem. Artystka wykonała znakomite, nastrojowe martwe natury i pełne ciepła portrety. Odeszła, ale będzie żyła w naszej pamięci... Katarzyna Pacewicz-Pyrek Brzesko 31 stycznia 2010 Kiedy razem z Katarzyną odwiedziłem Jasię cztery miesiące temu, aby dodać jej otuchy i zmotywować do dalszej walki z chorobą, obiecała mi przy pożegnaniu, że podeśle zdjęcia swoich obrazów i rysunków. Kartka z kalendarza (styczeń) (rys. Janina Woda) Miesiąc temu dostałem od niej przesyłkę z Polski. Nie były to jednak zdjęcia, ale piękny kalendarz o którym wspomniała powyżej Kasia. Rysunek z okładki kalendarza
Mieszkańcy Brzeska mieli możliwość zobaczyć niektóre jej obrazy w czasie wystawy, która odbyła się w dniu 8 września 2006 r. w Sali Wystawowej Miejskiego Ośrodka Kultury w Brzesku. Wystawa była zorganizowana w ramch obchodów "Pożegnanie Lata". Na wystawie Janina Woda pokazywała swoje obrazy a Katarzyna Pacewicz kompozycje kwiatowe. | A tak o obrazach Janiny (na zdjęciu po prawej) pisała redaktorka BIM-u: "Janina Woda pokazała martwe natury, epatujące statyką i wyważoną kompozycją. Artystka lubuje się w precyzyjnym odtwarzaniu załamań tkanin i refleksów światła na szkle. Zauważalna jest jej biegłość w odtwarzaniu formy i wyraźna niechęć do jakiejkolwiek symboliki. Niewielka ilość postaci ludzkich każe domyślać się, iż niechętnie odrywa się od przedstawiania przedmiotów. Ciepło życia wniósł w wystawione obrazy jedynie portret dziecka i akt. Artystka zdecydowanie zaprzeczyła jakimkolwiek metaforycznym odczytaniem wykonanego węglem wizerunku leżącej, nagiej kobiety, choć ustawienie obrazu na podłodze jak najbardziej do tego kusiło" (id) BIM, 10/2006 | Zbigniew Stós |