Mnie w cytowanym artykule zastanowiła następująca informacja: „Zdaniem burmistrza Wawryki eksperci budowlani określą, w jaki sposób będzie można dostosować obiekt do wymogów prawa.” Czyżby wcześniej nie był do tychże wymogów dostosowany, a mimo tego już 5 lat funkcjonuje? Jak to możliwe? 6 kwietnia br. na tym portalu pojawił się artykuł Zbigniewa Stósa pt. Czy znów „utopimy”?, będący jego reakcją na informację autora podpisującego się „maw” w „Gazecie Krakowskiej” z dnia 27.03.2009 o tym, że tarnowska PIP zagroziła zamknięciem do końca tego roku obiektu, jeśli dyrekcja nie dostosuje go do obowiązujących przepisów. W tym samym tekście znalazła się też wypowiedź dyrektora brzeskiego BOSiR-u Jana Waresiaka, w której wymienia on kwotę kilkuset tysięcy złotych, jakie trzeba będzie jeszcze zainwestować. Co ma tyle kosztować? Jadalnia oraz oddzielne szatnie i sanitariaty dla pracowników. Zbigniew Stós pyta, jak udało się „przekonać” Inspekcję Pracy, aby ta odstąpiła od zamiaru zamknięcia dopiero co otwartego obiektu i konstatuje: „O tym wiedzą pewnie tylko Pan dyrektor, poprzedni burmistrz i jego zastępcy.” Nic mi nie wiadomo, aby opinia publiczna cokolwiek wiedziała na ten temat w roku uruchomienia basenu, czyli 5 lat temu, a sprawa ta „ujrzała światło dzienne” dopiero w tym roku i to przy zupełnie innej okazji . 15 kwietnia br. na zapytania autora Czy znów „utopimy”? w sprawie brakujących pomieszczeń odpowiedział Jan Waresiak, bardzo dokładnie wyjaśniając, jak na co dzień radzą sobie z tymi problemami pracownicy. Jednak zwraca uwagę szczególnie ten fragment jego wypowiedzi: „W praktyce pracownicy mają zapewnione zarówno warunki do przebierania się, jak i spożycia posiłku. Ze względów ekonomicznych budowa i utrzymanie osobnych pomieszczeń socjalnych dla jednego, dwóch czy nawet trzech pracowników, jest trudna do zaakceptowania i budzi duże opory.”(podkreślenia moje – W.W.) Są to słowa człowieka, który zna z autopsji te sprawy, a nie zza odległego biurka. Wychodzi na to, że żadna przebudowa czy dobudowa nie jest potrzebna, jednak kończąc wypowiedź dyrektor BOSiR-u dodaje: „Faktyczne możliwości czy nawet praktyczne potrzeby w danym przypadku muszą ustąpić przed formalnymi przepisami.” Czyli, życie sobie, a przepisy sobie; skąd my to znamy? Po prostu ktoś za czymś nie nadąża. Nad znalezieniem tych kilkuset tysięcy złotych będzie się głowić prawdopodobnie już następna ekipa rządząca naszym miastem, gdyż nic nie wskazuje, aby w tegorocznym budżecie były jakieś pieniądze przeznaczone na ten cel, a przecież w przyszłym roku czekają nas wybory samorządowe. Bez względu jednak na to, kto tę „żabę” będzie musiał zjeść, warto byłoby poznać już teraz odpowiedzi na kilka pytań postawionych w tekście Zbigniewa Stósa, a mianowicie: 1) Kto jest odpowiedzialny za to, że zatwierdzono i zrealizowano projekt pływalni nie spełniający wymaganych prawem przepisów?; 2) Dlaczego od 5 lat, kiedy poznano stanowisko PIP, nic się „w tym temacie” nie działo, bo w protokołach z sesji Rady Miejskiej trudno doszukać się śladów zainteresowania radnych problemami pływalni?; 3) Czy miasto odzyskało na drodze sądowej, jak zapowiadali poprzedni włodarze, pieniądze od firmy, która „sfuszerowała” wykonawstwo basenu? Skoro do tej pory nie poznaliśmy odpowiedzi na postawione pół roku temu pytania, to może dziennikarze, piszący o Brzesku w różnych dziennikach, zechcieliby dotrzeć do „źródeł” i uzyskać wyjaśnienia w tych sprawach? Ponieważ zgadzam się całkowicie ze stanowiskiem autora Czy znów „utopimy”?, dlatego zakończę jego słowami: „Budynki użytku publicznego powinny funkcjonować kilkanaście lat bez remontu, ale jak pokazuje życie, to tylko… teoria. Z tego, co można zaobserwować, wynika że istnieje generalna tendencja, aby wybudować tanio, a utrzymywać drogo… W końcu i tak zapłaci podatnik.” Wacław Wodnik |