Do zabrania głosu w tej sprawie skłoniły mnie opublikowane na tej stronie wnioski Komisji Gospodarki Komunalnej, Ochrony Środowiska i Rolnictwa w sprawie brzeskiej pływalni, wypowiedź jej byłego dyrektora Jana Waresiaka („Usterki na pływalni”) a także tekst „Jak do tego doszło?” Ilość zauważonych przez Komisję usterek jest dość liczna, a waga niektórych musi być alarmująca, skoro mówi się o „destrukcji i degradacji budynku”. Chyba warto przypomnieć, że pływalnia „obchodziła” w tym roku dopiero 7. urodziny. Jan Waresiak napisał, że projekt basenu był od początku zły, nie uwzględniono na etapie projektowania podmakania terenu, a o zauważonych nieprawidłowościach, jakie pojawiły się w trakcie eksploatacji obiektu, były informowane odpowiednie służby w Urzędzie Miejskim. I tu można postawić pytania: - Na jakich zasadach został wybrany projektant i czy ktoś ze strony inwestora, czyli Urzędu Miejskiego, sprawdził, jakie były wcześniejsze doświadczenia wybranej firmy w realizacji tego typu budowli? A może brzeska pływalnia stała się swoistym poligonem doświadczalnym i była pierwszym tego typu obiektem projektowym tej firmy? Wypada przyznać, że już dość kosztownym, a końca wydatków jakoś nie widać.
- Wcześniej zostały uruchomione pływalnie w Proszówkach i w Bochni. Czy ktoś z ramienia inwestora pofatygował się tam, żeby wymienić opinie na temat projektu, funkcjonowania i już zauważonych wadach konstrukcyjnych, a także różnego rodzaju usterkach budowlanych, żeby później uniknąć ich w Brzesku, bo Jan Waresiak żałuje, że pewnych rzeczy nie uwzględniono na etapie projektowania.
- Czym można wytłumaczyć brak zainteresowania się problemami budowlanymi komisji Rady Miejskiej, zwłaszcza, jak pisze jeden z internautów, Komisji Oświaty, Kultury i Sportu, skoro były dyrektor basenu twierdzi, że przekazywał stosowne informacje do Urzędu?
- Dlaczego przy odbiorze obiektu Państwowa Inspekcja Pracy nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń (według J. Waresiaka), a po paru latach „przypomniała sobie” o braku kilku pomieszczeń?
Wprawdzie na Forum internautka MISIA napisała w innej sprawie, ale wydaje mi się, że i tutaj jej słowa są jak najbardziej na miejscu: „Niektórzy by chcieli wszystko zamiatać pod dywan. Najlepiej jak nikt nic nie widzi i nie słyszy, bo wtedy nie ma problemów. Wszyscy narzekają, ale nikt się nie wychyli. To tak jak w pracy. Wszyscy psioczą po kątach, ale przed szefem stoją na baczność i przytakują jedynie słusznym decyzjom. Przecież jeżeli chcemy coś zrobić, to nie udajmy, że wszystko jest cacy. Tu nie chodzi o to, że ktoś jest malkontentem, bo tam, gdzie jest dobrze nikt nie chce psuć. Przecież nie wszystko musi być odbierane przez urzędników jako atak na nich. Może spojrzeć na to z innej strony – jako podpowiedź co trzeba zmienić i czym się zająć w mieście. Razem możemy więcej.” Faktycznie, że razem można więcej, ale chyba w tym przypadku nie chodzi o „zrzutkę” brzeszczan na pływalnię, pomimo że piszący na tym portalu internauta zastanawia się, „skąd magistrat weźmie minimum 200 tysięcy na zaniedbane sprawy, skoro wcześniej nie zauważał tych potrzeb?” („Jak do tego doszło?” – krytyczny głos w dyskusji).
A martwić się należy, bo jeśli wszystko będzie „szło” ze strony projektanta, inwestora, nadzoru i wykonawcy tak jak z pływalnią, to już trzeba odkładać „kasę”…, gdyż w połowie przyszłego roku ma być oddane do użytku Centrum Biblioteczno-Edukacyjne. A to też budowla nie byle jaka. Jeśli Urząd Miejski uważa, że nie ponosi żadnej winy w sprawie fuszerki budowlanej na brzeskiej pływalni, to może po prostu należałoby postąpić tak jak w Tarnowie? Tam „magistrat zapłacił wykonawcy za fakturę z wykonania pierwszego etapu prac, zanim rzeczywiście zostały one wykonane. (…) Sprawa boiska była poruszana także na komisji rewizyjnej Rady Miejskiej. Ostatecznie trafiła do tarnowskiej prokuratury, gdzie skierował ją osobiście prezydent miasta Ryszard Ścigała. Ścigała uważa, że w tego typu sprawie nie może być żadnych niedomówień, a urząd powinien być kryształowo czysty. – Jeśli rzeczywiście prokuratura stwierdzi takie uchybienia, wobec urzędnika, który podjął taką decyzję zostaną wyciągnięte konsekwencje regulaminowe. (…) Jeśli pojawią się wątpliwości dotyczące realizacji inwestycji, trzeba sprawę wyjaśnić, nawet gdyby urzędnicy działali w dobrej wierze – powiedział nam prezydent.” (SMOL, Boisko trafiło do prokuratury [W:] „Dziennik Polski” z 31 maja 2010) No tak, tylko czy w naszym, „pływalnianym”, przypadku nie jest to już „musztarda po obiedzie”? (ndwr)
Parę uwag do tekstu powyżej. "Wcześniej zostały uruchomione pływalnie w Proszówkach i w Bochni. Czy ktoś z ramienia inwestora pofatygował się tam, żeby wymienić opinie na temat projektu, funkcjonowania i już zauważonych wadach konstrukcyjnych, a także różnego rodzaju usterkach budowlanych, żeby później uniknąć ich w Brzesku, bo Jan Waresiak żałuje, że pewnych rzeczy nie uwzględniono na etapie projektowania." Ktoś kiedyś powiedział, że rysunki techniczne kolejnego poziomu basenu powstawały gdy kończono poprzedni... Nie wiem ile w tym prawdy i czy nie był to żart, ale chyba jest w tym sporo prawdy. Pytanie więc do tych, którzy byli w Radzie w okresie budowy basenu. Czy zwycięską ofertę wybrano tylko na podstawie wizualizacji? Która tak naprawdę również odbiega od rzeczywistości (przez pewien czas wizualizacja wisiała w Urzędzie Miejskim na klatce schodowej - na wysokim parterze - teraz chyba już zniknęła, ale nie jestem tego do końca pewien). - Wizualizacja projektu tylko w pierwszej chwili przypomina brzeską pływalnię, zobacz -->>
- Co ciekawe projektant dobrze "ustawił" basen, zobacz -->> . A wykonawca obrócił go dopiero szklaną stroną w najzimniejszą stronę... O zwiększonych kosztach z tym związanych prawdopodobnie zbyt wiele osób nie pomyślało.
"A martwić się należy, bo jeśli wszystko będzie „szło” ze strony projektanta, inwestora, nadzoru i wykonawcy tak jak z pływalnią, to już trzeba odkładać „kasę”…, gdyż w połowie przyszłego roku ma być oddane do użytku Centrum Biblioteczno-Edukacyjne. A to też budowla nie byle jaka." Już można się zastanawiać po co komu kafejka internetowa na kilkadziesiąt stanowisk, skoro naprawdę większość mieszkańców ma komputery w domach. Czyżby znów projekt pisany w oderwaniu od rzeczywistości, a jedynie po to, by mieścić się we wskaźnikach? ndwr_2 |