Co najmniej kilkuset pielgrzymów, przybyło na uroczystości odpustowe ku czci św. Anny, patronki kościoła na Bocheńcu, należącego do parafii św. Prokopa w Jadownikach. Uroczystość miała wyjątkową oprawę. Po raz pierwszy - w tamtejszym kościele - zagrała miejsca orkiestra dęta, która ubogaciła liturgię Mszy świętej. Obecna była także reprezentacja miejscowej straży pożarnej oraz poczty sztandarowe organizacji działających w parafii. Z pieszą pielgrzymką do św. Anny, przybyli również „sąsiedzi” z Porąbki Uszewskiej, na czele z ks. Kazimierzem Kruczyńskim, wikariuszem tamtejszej parafii. Msza święta koncelebrowana przez pięciu kapłanów, sprawowana była przy ołtarzu polowym na dziedzińcu zabytkowego kościółka. Głównym celebransem sumy odpustowej był ks. kan. Józef Górka, emerytowany proboszcz z Poręby Spytkowskiej, który wygłosił również kazanie. Mówił między innymi o świętości życia małżeńskiego Anny i Joachima, którzy byli rodzicami matki Jezusa Chrystusa. Nawiązał także do kryzysu współczesnego małżeństwa, jaki coraz częściej dotyka nasze rodziny. Kaznodzieja, bardzo krytycznie odniósł się do małżeństw homoseksualnych, zawieranych przez osoby tej samej płci. - To jest wbrew Prawu Bożemu i wbrew prawu natury - mówił. Kościół nie może milczeć w tej kwestii, ponieważ Chrystus ustanawiając sakrament małżeństwa miał na uwadze tylko i wyłącznie związek kobiety i mężczyzny. Podstawowym celem małżeństwa jest przekazywanie życia i wychowanie dzieci - dodał główny celebrans sumy odpustowej. Kaznodzieja zwrócił również uwagę na - umieszczony na głównej fasadzie kościoła - napis, który brzmi „Czyńmy świętej Annie dzięki nieustanne”. Parafrazując słowa Ewangelii dnia dzisiejszego, powiedział do przybyłych pielgrzymów, że „szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli i usłyszeć, co wy słyszycie, a nie usłyszeli”. Przedstawiając historię życia patronki kościoła na Bocheńcu mówił, że jest Ona szczególnym wzorem do naśladowania i źródłem bogactwa wielu łask. Część liturgiczną uroczystości odpustowych, zakończyła procesja eucharystyczna wokół kościoła. Kościół św. Anny położony jest na wzgórzu Bocheniec, na wysokości 400 m n.p.m. Zbudowany został na terenie dawnego grodziska, przed rokiem 1596 z fundacji G. Lubowieckiego, sędziego krakowskiego. W 1852 roku, został gruntownie odnowiony, a następnie konsekrowany w 1854 r. przez bpa tarnowskiego Alojzego Pukalskiego. Z powstaniem kościoła św. Anny związana jest pewna legenda W dawnych czasach we wsi Jadowniki leżącej u stóp wzgórza Bocheniec stał rozsypujący się ze starości drewniany kościołek. Mieszkańcy postanowili wznieść nową świątynię z kamienia. Wybrano miejsce pod budowę - mniej więcej w połowie drogi na Bocheniec - i zaczęto gromadzić tam kamienie. Kiedy już prace miały się rozpocząć, w ciągu jednej nocy budulec znikł. Znaleziono go na szczycie Bocheńca. Kilka dni zajęło chłopom zniesienie ciężkich głazów na powrót na miejsce budowy. Następnej nocy kamienie w niewytłumaczalny sposób zostały przeniesione na szczyt wzgórza. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. W końcu wracający późnym wieczorem z pola gospodarze zobaczyli niezwykły widok. W miejscu, gdzie zamierzano zbudować kościół, stał zaprzęg z parą śnieżnobiałych koni, a tajemnicza świetlista postać przenosiła głazy do wozu. Zdjęci strachem wieśniacy uciekli do domów. Nazajutrz wieść o nocnym widzeniu rozeszła się po całej wiosce. Mieszkańcy zgodnie uznali, że to znak z nieba i wolą Bożą jest, żeby świątynia stała na szczycie góry. Ta piękna stara legenda jest jedynym przekazem dotyczącym powstania kościółka na Bocheńcu. Świętokradztwo w kościele na Bocheńcu W historii parafii miało miejsce pewne smutne zdarzenie: W 1846 r. po lipcowych uroczystościach ku czci św. Anny w kościele na Bocheńcu pozostawiono monstrancję z Hostią oraz kielich z komunikantami. Nazajutrz miała odbyć się tutaj następna Msza św. W nocy do kościółka włamali się dwaj złodzieje. Ukradli obrusy z ołtarza, korale z obrazu św. Anny, monstrancję i kielich, z którego wysypali komunikanty. Łup zakopali nad brzegiem pobliskiej rzeki Uszwicy. Jeszcze tej samej nocy Jadowniki nawiedziła ogromna ulewa, która trwała przez kilka dni. Rzeka wezbrała, woda rozmyła kryjówkę i rozniosła skradzione przedmioty. Kiedy deszcze ustały i wody zaczęły opadać, jeden z chłopów zauważył zaplątane w gałęziach nad rzeką sznury korali. Proboszcz nie miał jednak pewności, czy te korale są własnością kościoła i nie chciał ich wziąć. Minął rok i ksiądz został wezwany do konającej kobiety. Staruszka na łożu śmierci wyznała w obecności świadków, że jednym ze złodziei był jej syn. Kiedy sprawa wyszła na jaw, świętokradcy przyznali się do winy. Okazało się, że znalezione nad rzeką korale pochodzą z obrazu św. Anny. Pozostałych przedmiotów liturgicznych nie udało się odzyskać. Zostały odkupione dzięki ofiarności Jadowniczan. Studnia Świętej Anny Kiedy budowano murowany kościół na Bocheńcu, Jadowniczanie zaczęli się spierać, kogo obrać na patrona nowej świątyni. Niebawem obok placu budowy wytrysnęło źródełko. Zmęczeni znojem budowniczy mogli przy nim ugasić pragnienie. W upalny lipcowy dzień św. Anny bawiące się obok źródełka dzieci ujrzały niesamowitą jasność. Przestraszone pobiegły po rodziców. Po kilku chwilach przy sadzawce zgromadził się tłum. Nagle z jasności wyłoniła się kobieca postać. Wieśniacy uklękli i zaczęli się modlić. Wówczas postać przemówiła: jestem św. Anną i pragnę, abyście tę świątynię poświęcili memu imieniu. Tak miejscowa legenda tłumaczy wybór św. Anny za patronkę kościółka i źródełka na Bocheńcu oraz opiekunkę Jadowniczan. Marek Białka Legenda i opis niektórych zdarzeń związanych z kościołem na Bocheńcu na podstawie Miesięcznika Rodzin Katolickich „Nasza Arka” nr 7 z 2004 roku |