„Tutaj jestem”
(Janusz Przybylski)
Urodziłem się w Brzesku w 1947 roku. Po skończeniu 7 lat rozpocząłem naukę w Szkole Podstawowej Nr 1 w Brzesku. W roku szkolnym 1954/55 chodziłem do pierwszej klasy. Parę razy mama lub babcia przyprowadziły mnie do szkoły, a po skończonych lekcjach odprowadziły do domu. Po jakimś czasie już sam przechodziłem przez ul. Kościuszki na parzystą część chodnika, i przez Rynek, potem ul. Głowackiego szedłem do szkoły. W tym to roku poznałem moje miasto, jego centrum. Ruch kołowy był bardzo mały, rzadko przejeżdżały auta, pomimo że Brzesko leży na trasie Wschód – Zachód. W latach 50-tych zimy były długie, mroźne i śnieżne. Wcześnie od rodziców dostałem łyżwy; były przypinane na żabki specjalnym kluczykiem do butów, do pięty i szpica. W tym czasie nosiło się buty na skórzanej podeszwie, z wysokimi cholewkami, a szewc przybijał blaszki na piętę i na szpic buta. Dawało to charakterystyczne dzwonienie podczas chodzenia. Trudno to sobie dzisiaj wyobrazić, ale na łyżwach ślizgałem się po ulicy Kościuszki, która wtedy była wysadzana kostką. Zjeżdżałem też z górki obok znajdującej się przy tej ulicy figurki Matki Boskiej i z trochę większej górki na tzw. „Pańskim”. Zjazd spod figurki Matki Boskiej kończył się na łąkach, które rozciągały się aż do Lecznicy Zwierząt. Obecnie jest tu ul. Osiedlowa i 11 Listopada. Po drugiej stronie mojego domu była ul. Ogrodowa. Miała trochę wiejski wygląd, domy przy niej były drewniane (nie wszystkie) i kończyła się przy szpitalu. Od tego miejsca droga prowadziła na zachód oraz na północ i na tym terenie rosło zboże. W oddali widać było samotnie stojący dom, tzw. „Petersówkę”. Obecnie na tych terenach znajduje się Osiedle Jagiełły. W latach 50-tych Brzesko było małym miastem, o zwartej zabudowie. Prawie wszyscy mieszkańcy się znali. Co najbardziej utkwiło mi w pamięci podczas nauki w szkole podstawowej: - pierwszym ważniejszym wydarzeniem, jakie zapamiętałem jeszcze jako bardzo młody uczeń, był zgon Bolesława Bieruta w marcu 1956 roku. Widziałem jego portrety, artykuły w gazetach. Potem w klasach wisiały portrety Władysława Gomułki i Józefa Cyrankiewicza;
- w tym samym roku (1956) nasza wychowawczyni organizowała też pomoc dla dzieci węgierskich. Przynosiliśmy do szkoły odzież, zabawki, przybory szkolne;
- pamiętam wydarzenie, jakim było wystrzelenie przez ZSRR w kosmos pierwszego sputnika w dniu 4 X 1957 roku;
- a 12 IV 1961 roku dowiedziałem się, będąc na lekcji, że Rosjanie wystrzelili w kosmos pierwszego kosmonautę. Był nim Jurij Gagarin. Wiadomość przekazała nam pani wychowawczyni klasy, która wcześniej usłyszała ją przez radio. Od tego czasu nastąpił okres wypraw w kosmos amerykańskich i rosyjskich kosmonautów. Wyprawy były 1, 2, 3-osobowe i coraz dłuższe, robiono coraz więcej okrążeń wokół Ziemi;
- na lekcje wychowania fizycznego chodziliśmy do Ogródka Jordanowskiego. Obecnie ten Ogródek zachował się w szczątkowej formie, nie ma boiska do piłki ręcznej i do piłki siatkowej;
- podczas nauki panowała wzorowa dyscyplina, był wysoki poziom nauczania, nie występowały takie zjawiska jak obecnie: agresja wśród uczniów, dewastacja sprzętu, nieodpowiednie zachowanie, wagary.
7-klasową wtedy szkołę ukończyłem w 1961 roku. W tym samym roku rozpocząłem naukę w brzeskim Liceum Ogólnokształcącym, które mieściło się w byłym pałacu Götza w parku okocimskim. W Brzesku mieszkałem nieprzerwanie do zdania matury, to jest do roku 1965. Studiowałem w Krakowie, a od roku 1971 jestem związany ze Śląskiem, jednak do Brzeska przyjeżdżam co 2-3 tygodnie, także większą część wakacji spędzam w rodzinnym mieście, z którym nadal jestem bardzo silnie związany, przede wszystkim emocjonalnie. W pierwszej połowie lat 60-tych często chodziłem na odczyty do Miejskiej Biblioteki, kierowanej przez panią Pawlik. Zapraszała na spotkania z mieszkańcami miasta znanych aktorów, dziennikarzy, pisarzy. Jedno takie spotkanie szczególnie zapamiętałem, bo przyjechał na nie pan Stanisław Grzesiuk. Spotkanie to odbyło się 30 X 1961 roku w sali Domu Nauczyciela. Trwało kilka godzin. Zaproszony gość mówił o życiu w warszawskiej dzielnicy Czerniaków, śpiewał piosenki, grając na banjo, a potem przez większą część spotkania opowiadał o swoich przeżyciach w obozach koncentracyjnych: Dachau, Mauthausen i Gusen. Do dzisiaj przechowuję książkę jego autorstwa pt. „Pięć lat kacetu” z dedykacją: „Ten, który przeżył”. Poniżej wspomnienia, fakty i zdarzenia związane z miastem, jakie zapamiętałem, a które dzisiaj stanowią już tylko część historii miasta: - nieczynny basen otwarty przy stadionie piłkarskim, który cieszył się dużą frekwencją w upalne letnie dni;
- dorożki konne. Postój był na placyku przy ul. Berka Joselewicza;
- buczenie syreny z okocimskiego Browaru od poniedziałku do piątku o godz. 15.00, a w soboty o godz. 13.00;
- stary dworzec kolejowy, a właściwie jego fragment: aby wsiąść do pociągu, trzeba było przejść przez tory, a wagony dla pasażerów miały drzwi po jednej i drugiej stronie przedziałów;
- cygańskie tabory przejeżdżające przez miasto;
- przejazdy ciężarówek pełnych żołnierzy Armii Czerwonej na wschód i na zachód;
- działające prężnie kino „Bałtyk”. Filmy były wyświetlane w poniedziałki, wtorki, środy i piątki po dwa seanse, czwartek był przeznaczony na tzw. filmy studyjne, natomiast w niedzielę przed południem był poranek z filmem przeznaczonym dla dzieci, a po południu dla dorosłych odbywały się trzy seanse. Przez cały tydzień, za wyjątkiem czwartku, wyświetlano ten sam film. W latach 80-tych środy i soboty były dniami wolnymi od projekcji, odbywały się wtedy różnego rodzaju widowiska, koncerty, przedstawienia teatralne. W jednym z takich przedstawień, w sztuce pt. „Drzewa umierają stojąc” wystąpiła Mieczysława Ćwiklińska;
- filmy były również wyświetlane w dużej sali na terenie okocimskiego Browaru;
- działała świetlica PSS „Społem”, w której był telewizor. Tam właśnie pierwszy raz oglądnąłem program telewizyjny. Było to w roku 1960, kiedy odbywała się olimpiada w Rzymie. Siedziba świetlicy znajdowała się w kamienicy przy południowej stronie Rynku, później została przeniesiona do lokalu przy ul. Mickiewicza;
- jeden z etapów Wyścigu pokoju przebiegał przez Brzesko, mogło to być na przełomie lat 50-tych i 60-tych;
- targi odbywały się we wtorki i w piątki na placu Kazimierza Wielkiego;
- pogrzeby odbywały się z domku na terenie starego szpitala od strony ul. Ogrodowej, przez ul. Jagiełły, ul. Kościuszki do kościoła parafialnego, potem na cmentarz parafialny, który służył mieszkańcom miasta do końca lat 60-tych. Obecnie bardzo rzadko odbywają się tu pogrzeby. Jak wygląda dzisiaj brzeski cmentarz komunalny, który istnieje od przeszło 40 lat, wie każdy mieszkaniec miasta.
Moje wspomnienia oraz refleksje z dawnego i dzisiejszego życia w mieście napisałem po przeczytaniu w BIM artykułu, który informował o konkursie literackim zatytułowanym „Tutaj jestem”. Janusz Przybylski Brzesko, IX 2010 r. Zamieszczono: 8 marca 2011 r.
|
|