Ludzie giną, a urzędnicy pisma piszą.
(Zb. Stós)
2011-10-19
Po tragicznej śmierci Krystyny Karoluk, lekarki z Brzeska, która 11 października zginęła podczas czołowego zderzenia jej samochodu z innym, który niespodziewanie zjechał na przeciwny pas ruchu, po raz n-ty w ciągu ostatnich 40 lat odżył temat "niebezpiecznej prostej w Gorzkowie" (pow. bocheński).
Wczoraj "Gazeta Krakowska" poinformowała swoich czytelników, że przyczyną wielu wypadków, jakie zdarzyły sie w tym miejscu, jest najprawdopodobniej "ciek wodny, który usypia kierowców". czytaj -->>
Informacje tę powtórzyły portale malopolanin.pl i bochnianin.pl, pisząc: "Oryginalna teza tłumacząca przyczynę wypadków na prostym odcinku krajowej "czwórki" w podbocheńskim Gorzkowie, pojawiła się dziś na łamach "Polskiej Gazety Krakowskiej"."
Teza może jest "oryginalna" tylko dla młodych dziennikarzy i redaktorów. Z tego co pamiętam, już w latach 60-tych przeprowadzono badania z udziałem radiestetów, które wykazały istnienie na tym odcinku drogi silnych żył wodnych. Było dużo pisania i gadania, i jak zwykle na tym się skończyło. Od tego czasu minęło blisko 40 lat i giną kolejni ludzie. Rozpoczęto właśnie na nowo dyskusję i zapewne znowu po paru tygodniach wszyscy o tym zapomną. Przepraszam, nie wszyscy. Do końca życia będą pamiętać o tym miejscu bliscy ofiar wypadków.
Policja, podobno po raz kolejny, zwraca się do GDDKiA z propozycją wybudowania na feralnym odcinku drogi 300-metrowej bariery oddzielającej przeciwbieżne pasy ruchu. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że znajdzie się w końcu jakiś zdeterminowany urzędnik, który doprowadzi sprawę do końca.
Zbigniew Stós
|