Tolerancja (nie) tolerancji, czyli powyborcza refleksja.
(Marek Białka )
2011-10-15
Mamy już za sobą ogrom wrażeń - przed i powyborczych. Dogasają flashe fajerwerków, pustoszeją ściany billboardów, na których dumnie prezentowali się kandydaci do gmachu przy ulicy Wiejskiej. Za niedługo znikną z naszych drzew i witryn sklepowych ostatnie skręty plakatów wyborczych, gdzieniegdzie jeszcze powiewają resztki plakatów z podobizną kandydatów, którzy 9 października walczyli o mandat posła lub senatora RP. Jedni świętuje sukces, zaś inni muszą przełknąć gorzką pigułkę przegranej. Jedną analizują przyczynę porażki, inni „oprawiają” w ramy swój własny model marketingu politycznego, który okazał się skuteczny po względem PR-owskim i zyskał uznanie Wyborców, którzy ulegli propagandzie marketingowej i dali się zmanipulować specjalistom od socjotechnik politycznych ? Parafrazując słowa poety Leopolda Staffa można to ująć bardziej lirycznie: „Kochać i tracić, pragnąc i żałować. Padać boleśnie i znów się podnosić. Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!" Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...” Tak. Oto jest życie … Emocje wyborcze już opadają i życie wraca do szarej codzienności. Czy dojrzewająca - co cztery lata - demokracja, uczy nas coś nowego ? Już w 1947 roku, brytyjski premier Winston Churchill powiedział, że „ (…) demokracja nie jest ustrojem idealnym, ale jest najlepszym, jaki dotychczas istnieje”. Jak widać, odzyskana w 1989 roku wolna Polska, którą rozbudziła nadzieje milionów Polaków do lepszego życia, chyba nie zupełnie do końca zdała egzamin z demokracji. Lekcja, którą co cztery lata odrabiamy przy urnach wyborczych, jest swoistym kolokwium z tego, czego nauczyliśmy się przez minioną kadencję. Jak widać, chyba łatwiej jest być skandalistą, niż przedstawiać realny program gospodarczy, który - niestety - nie „idzie” w parze z populizmem. Wyniki ostatnich wyborów parlamentarnych pokazują, że w Polsce wykształtowały się określone kierunki polaryzacji sceny politycznej. Dotychczas, większość Wyborców, którzy stawali przy urnie, ogólnie ujmując widziało swoje miejsce pomiędzy dwoma biegunami politycznymi: lewicą albo prawicą, frakcją liberalną albo konserwatywną. Nie wspominając różnych innych mutacji, powstałych na bazie różnorakiej konstelacji programów, ruchów, frakcji i innych „współrzędnych”, będących wynikiem „potrzeby chwili”, którą regulował - modny w danym czasie – polityczny cykl koniunkturalny, co kolokwialnie nazywa się polityczny planktonem. Arytmetyka sejmowa po 9 października 2011 roku pokazała, że na polskiej scenie politycznej, nastąpiła swego rodzaju dywersyfikacja preferencji wyborczych. Skoro 10% P.T. Wyborców oddało swój głos na określoną formację polityczną o zabarwieniu koloru pomarańczy, to oznacza, że ta część Społeczeństwa chce innego modelu rządzenia państwem. Jak widać i słychać, raczej nie ma tutaj sporu o konserwatyzm czy liberalizm gospodarczy. Nie ma również wzmianki o wolności ekonomicznej. Dużo się za ta mówi, o wolności sumienia. Wszelkie utarczki słowne, które w czasem będą nabierać większych rozmiarów, odnoszą się do szeroko rozumianej tolerancji, czyli uzewnętrznienia i wyrazistości praw mniejszości, które dotychczas rzekomo były ukrywane w „kazamatach”. Światopogląd i wolność wyznaniowa. Pierwszym ruchem, nomem omen Ruchu Palikota, jest atak na krzyż, który od dawna spokojnie wisi na sali sejmowej, w gmachu przy ulicy Wiejskiej. Wspomniana formacja, w imię światopoglądu i świeckiego modelu Państwa opisanego w Konstytucji RP uważa, że ma pełny mandat do tego, aby wszcząć procedury prawne, zmierzające do usunięcia symboli religijnego z gmachu Parlamentu. Faktem jest, że krzyż jest symboliką religii chrześcijańskiej, ale również faktem jest, że fundamentem Europy są korzenie chrześcijańskie. Ponadto, w polskiej mentalności, od wielu, wielu lat, krzyż był i nadal jest symbolem kultury i tożsamości narodowej, nawet dla osób nie wierzących, bądź wyznających inną religię. Skoro Pan, który tak odważnie brylował przez kamerami telewizyjnymi, trzymając w jednej ręce pistolet, a w drugiej lateksowy organ męskiej zmysłowości - demonstrując tym samym swoją niezależność, uważa się za tak wybitnego znawcę Konstytucji, który tak zaciekle broni wszelkich praw w niej zagwarantowanych, to może powinien najpierw zrobić sobie powtórkę i przeczytać dokładnie ten akt normatywny. Już wtedy, mino gorących sporów politycznych, sejmowa komisja konstytucyjna kierowana przez ówczesnego posła Aleksandra Kwaśniewskiego, notabene zdeklarowanego agnostyka, potrafiła dojść do kompromisu i wyprawować wspólny tekst, który zaspokajał większość Obywateli - wierzących i niewierzących. Myślę, że warto przypomnieć preambułę, a następnie kilka artykułów Ustawy Zasadniczej z 1997 roku. Z preambuły do Konstytucji RP z dnia 2 kwietnia 1997 roku „W trosce o byt i przyszłość naszej Ojczyzny, odzyskawszy w 1989 roku możliwość suwerennego i demokratycznego stanowienia o Jej losie, my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego - Polski, wdzięczni naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość okupioną ogromnymi ofiarami, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu i ogólnoludzkich wartościach, nawiązując do najlepszych tradycji Pierwszej i Drugiej Rzeczypospolitej, zobowiązani, by przekazać przyszłym pokoleniom wszystko, co cenne z ponad tysiącletniego dorobku, złączeni więzami wspólnoty z naszymi rodakami rozsianymi po świecie, świadomi potrzeby współpracy ze wszystkimi krajami dla dobra Rodziny Ludzkiej, pomni gorzkich doświadczeń z czasów, gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane, pragnąc na zawsze zagwarantować prawa obywatelskie, a działaniu instytucji publicznych zapewnić rzetelność i sprawność, w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem, ustanawiamy Konstytucję Rzeczypospolitej Polskiej (…)” z artykułu 18. „(…) Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskie”. z artykułu 25. „(…) Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. z artykułu 53. „(…) Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu, modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie. Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują. Religia kościoła lub innego związku wyznaniowego o uregulowanej sytuacji prawnej może być przedmiotem nauczania w szkole, przy czym nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób. Wolność uzewnętrzniania religii może być ograniczona jedynie w drodze ustawy i tylko wtedy, gdy jest to konieczne do ochrony bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, zdrowia, moralności lub wolności i praw innych osób”. Przedstawione powyżej niektóre wypisy z Konstytucji RP pokazują, że już wtedy twórcy Ustawy Zasadniczej zadbali o wolność sumienia, o której tak wyraziście dzisiaj mówi partia Janusza Palikota. Jednym słowem „odgrzany kotlet” na użytek marketingu politycznego. Ekonomia, gospodarka i … krzyż. W dobie zapowiadanego kryzysu światowego, istotnych problemach budżetowych w niektórych krajach Unii Europejskiej (np. Grecja, Włochy), reformy służby zdrowia, szkolnictwa i innych gałęzi gospodarki, tematem priorytetowym powinny być wszelkie propozycje rozwiązań prawnych i systemowych, zmierzające do uniknięcia przez Polskę skutków, tzw. drugiej fali kryzysu i utrzymania dodatniego tempa rozwoju gospodarczego, przynajmniej na dotychczasowym poziomie PKB. Czy temat tak drażliwy, jakim niewątpliwie jest krzyż, powinien znowu zajmować pierwsze miejsca czołowych gazet? Dopiero, co niedawno Polska „otrząsnęła” się z widowiskowej „obrony” krzyża, postawionego spontanicznie przez harcerzy przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, a tu znowu zapowiada się kolejne medialne i polityczne show z udziałem symbolu - nie tylko religii chrześcijańskiej, ale także tradycji i kultury naszego kraju. Czy naprawdę komuś przeszkadza krzyż wiszący od lat w sali sejmowej ? Tak naprawdę, obecność krzyża nikomu nie przeszkadza. Cały ten show, to doskonale zaplanowany scenariusz PR-wski, który jest elementem marketingu politycznego, skalkulowanym na wzrost poparcia w sondażach wyborczych. Pytania i … odpowiedzi. Jak wiadomo, kilka lat temu Janusz Palikot był większościowym udziałowcem spółki, która wydawała chrześcijańskie czasopismo OZON. Jak podaje WIKIPEDIA „(…) W ciągu pierwszych trzech miesięcy pismo nie osiągnęło planowanej sprzedaży (60 tys. zamiast 150 tys. egzemplarzy) oraz wpływów z reklam. (…) w 2005 roku profil tygodnika zmienił się z liberalnego na konserwatywny. Publikowano w nim wiele artykułów krytycznych wobec takich zjawisk, jak aborcja, eutanazja i homoseksualizm, oceniając je zgodnie ze społecznym nauczaniem Kościoła”. Co takiego się stało, że Pan, który wcześniej był konserwatywnym krytykiem aborcji, eutanazji, homoseksualizmu, a następnie tak dumnie prezentował się w mediach z różnymi „rekwizytami”, nagle zmienił kierunek swoich poglądów ? Nie ma wytłumaczenia, do tak radykalnej zmiany. Cały ten medialny spektakl, jest elementem ściśle opracowanego planu marketingu politycznego, skierowanego do określonej grupy Wyborców. Mentalność Kalego. Czy to nie jest tak, jak z przysłowiową mentalnością Kalego ? jak Kali ukraść krowe - to wszystko jest w najlepszym porządku, ale jak Kalemu ukraść krowe - to wtedy jest bardzo źle. Można to ująć trochę bardziej filozoficznie i retorycznie zadać pytanie Januszowi Palikotowi: „Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz ? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata”. (Łk, 6.41). Czytelnikom portalu pragnę dodać, że Janusz Palikot jest absolwentem filozofii KUL (rozpoczął nawet doktorat z tej dziedziny), dlatego też powinny mu być dobrze znane teologiczne frazesy. (www.rownetraktowanie.gov.pl/konkursy/konkurs_plastyczny) Tolerancja i niekonsekwencja. Pytanie jest bardzo proste: Gdzie jest ta tolerancja, o której tak dobitnie expresis verbis mówili podczas kampanii wyborczej i nadal mówią członkowie oraz zwolennicy partii Janusza Palikota. Większości społeczeństwa zarzuca się brak tolerancji dla gejów, lesbijek, homoseksualistów, transwestytów, związków partnerskich, itp. Faktem niepodważalnym jest, że w ławach sejmowych zasiądzie 40-tu posłów z ugrupowania Janusza Palikowa. Ponad 10% Wyborców tak postanowiło i to jest faktem. Wśród nich są osoby związane ze środowiskiem, o którym mowa powyżej. Nikt nie kwestionuje demokratycznego wyniku wyboru. Czy to nie jest dobitny przykład tolerancji polskiego społeczeństwa ? Z kolei zaś, symbol religii chrześcijańskiej, moim skromnym zdaniem symbol zdecydowanej większej części społeczeństwa, jest odrzucany przez mniejszość. Pytam więc, gdzie jest ta tolerancja ? Czy, aby tutaj po raz wtóry nie ma mentalności Kalego ? Moje „małe” jest dobre i nie wolno tego ruszać, no bo ma być tolerancja … Z kolei czyjeś „duże” jest złe, no bo nie wszystkim to się podoba. Wtedy nie ma już tolerancji ? Tak więc, mamy chyba do czynienia z hipokryzją i tolerancją (nie) tolerancji ... /-/ Marek Białka
|