13 moich życzeń
(Zbigniew Szydek)
2010-06-30
Od pewnego czasu występuje natłok artykułów przedwyborczych, popierających jedyną i słuszną partię – Prawo i Sprawiedliwość. Jednym z autorów, liderów tego typu wypowiedzi, jest pan Andrzej Jarosz, który sposobem sportowym określa postępowanie PO, nie wyjaśniając okoliczności „wręczenia żółtych kartek”. ("Nie będzie obcy pluł nam w twarz"). W chwili obecnej wydaje mi się, że należą się one jednak zupełnie innej opcji politycznej, ale to temat na osobny artykuł.
Nie dziwią mnie przekonania tych, którzy ulegają manipulacji, bo „Bóg, Honor i Ojczyzna” są dla nich nadal jeszcze najważniejsze. Szokuje mnie natomiast ich zbiorowa amnezja na temat tego, co działo się w latach 2005 – 2007.
Tym, którzy zapomnieli aurę owych „szczęśliwych” dni, chcę przedstawić kilka moich życzeń:
- Nie chcę żyć w kraju, w którym każdy, kto nie popiera „jedynej słusznej” opcji politycznej, może być podejrzany, podsłuchiwany, inwigilowany.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym za nasze pieniądze opłaca się człowieka (czytaj: pracownika CBA), który przez rok lub więcej nakłania innych do przestępstwa, wykorzystując do tego ich uczucia (patrz: agent Tomek i posłanka Sawicka).
- Nie chcę żyć w kraju, w którym człowiek zostaje zaszczuty podejrzeniami, zanim Sąd orzeknie o winie czy niewinności, a kiedy ofiara popełnia samobójstwo w obecności speców od egzekwowania prawa, na narzędziu pozbawiającym ją życia nie ma żadnych odcisków palców. Mało tego, w państwie „prawa i sprawiedliwości” nikt za to nie odpowiada.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym przytaczani już przedstawiciele CBA mają nieograniczone prawa i odkupują domy osób, zmuszanych do zawierania nielegalnych umów o dwóch różnych cenach zakupu: tej na umowie i tej ustnej. Przypominam, że są to NASZE pieniądze, na które pracujemy każdego roku do połowy maja.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym premier rządu zawiązuje koalicje z przestępcami i zdeklarowanymi nazistami po to tylko, by utrzymać władzę. Nie chcę mieć za prezydenta człowieka o „nieskrystalizowanych” poglądach politycznych, który w jednym roku traktuje opozycyjną partię polityczną jako organizację przestępczą i domaga się jej delegalizacji, a w drugim – kiedy chodzi o zdobycie wyborców i w konsekwencji władzy –zabiega o jej względy.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym jednym z atutów kandydata na prezydenta partii, „która po trosze jest lewicą” jest udawanie troski o los kraju zagrożonego monopolem władzy (podczas gdy pierwszy monopol władzy w naszym kraju po 1989 roku był właśnie za jego rządów).
- Nie chcę żyć w kraju, w którym „prezydent wszystkich Polaków” deklaruje prezesowi jedynie słusznej partii: „Panie prezesie, melduję wykonanie zadania”.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym prezydent wchodzi w kompetencje rządu tylko dlatego, że premierem tego rządu nie jest przedstawiciel jego ukochanej partii.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym dziennikarze mogą usłyszeć, że są na „krótkiej liście do wycięcia”, są „małpami w czerwonym”, albo „dziadami”, którzy powinni „sp……ć”.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym w szacownych (zdawałoby się) szkołach bezkarnie można nazywać Pierwszą Damę czarownicą.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym jego przywódcy machają szabelkami na wschód i zachód, szkodząc dobrosąsiedzkim stosunkom, przez co przeciwko obywatelom ma zastosowanie powiedzenie, że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem (stąd rurociąg bałtycki z ominięciem Polski).
- Nie chcę żyć w kraju, w którym publicznie wyznaje się, że Unia Europejska jest złem, a jednocześnie staje się w kolejce po fundusze przez nią wypłacane.
- Nie chcę żyć w kraju, w którym zasady nie są po to, by postępować zgodnie z nimi, ale tylko po to, by mydląc oczy ludziom prawym i naiwnym, złapać ich na wyborczy lep.
Nasze wybory od czasów transformacji wciąż polegają nie na tym, że głosujemy na aprobowanego przez siebie kandydata. Przeważnie oddajemy głos przeciwko temu, kogo bardziej nie chcemy. Kampania prezydencka natomiast nie pokazuje, co który kandydat chce zrobić. Polega m.in. na tym, żeby ośmieszać, piętnować, oskarżać drugą stronę - nawet o rzeczy wyssane z palca, bo wyrok Sądu w trybie wyborczym może przyciągnąć niezdecydowanych wyborców na zasadzie litości czy miłosiernej solidarności. I dopóki kandydaci nie będą przedstawiali swoich programów (realnych, nie wyborczych), a potem rozliczani z nich, dopóty będziemy głosować tak jak do tej pory. Przeciw Komorowskiemu… przeciw Kaczyńskiemu. Może przyjdzie czas, że zagłosujemy na konkretnego kandydata. I tego nam wszystkim i sobie życzę…
Zbigniew Szydek Opinie wyrażone w artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy i opinie właściciela portalu www.brzesko.ws
|