List otwarty do wszystkich kochanych, tych prawdziwych matek od Agaty Podłęckiej
(bap)
2012-05-28
Kochane MAMY
Niech Wam serce z takiego powodu, że dzieci do mnie zwracają się czasem "mamo" nigdy nie pęka. One i ja doskonale wiemy, kto prawdziwą mamą jest i nie jestem nawet z nazwy zagrożeniem dla nikogo. Nie uważam tego za nieetyczne, ponieważ etycznie się zachowuję i z dziećmi rozmawiam.
Skąd ten nietypowy powód na wołanie do mnie? On ma swą małą historię. Otóż na jednych z oazowych warsztatów teatralnych w Piwnicznej żegnaliśmy księdza Mikołaja Pieca - naszego opiekuna. Dzieci wówczas się rozczuliły i bardzo płakały. On powiedział do nich, że był z nimi na chwilę jak taki dobry wujek, a osoba, która z nimi jest zawsze, to pani Agata i ona jest dla nich taką grupową mamą. Stąd cała sprawa. To do mnie przylgnęło, dzieciaki tak się do mnie czasem z sympatii zwracają, zwłaszcza, gdy czegoś potrzebują i do tej pory nie dopatrzyłam się w tym nić zdrożnego. Niestety po takim artykule od prawdziwej mamy zwrócę dzieciom uwagę, żeby tak do mnie nie mówiły.
A tak nawiasem mówiąc Szanowna Respondentko, wcale nie szanujesz ani mnie, ani mego oddania m.in. Twemu dziecku, bo gdyby tak było, podeszłabyś do mnie osobiście, podzieliła się swymi odczuciami, a nie wsadziła kij w mrowisko, aby wywołać na mój temat burzę w szklance wody. Nigdy nie byłam i nie jestem uzurpatorką jakichkolwiek praw do Państwa dzieci.
Z poważaniem Agata Podłęcka
Od redakcji: List jest odpowiedzią na tekst "Jedno jedyne słowo MATKA"
|