To już czwarta wystawa obrazów tragicznie zmarłego w 1996 roku Ryszarda Kołdrasa. Na wernisażu obecnej zgromadzili się nie tylko Jego najbliżsi, ale liczne grono kolegów i przyjaciół do dziś zachowujących pamięć o tym niezwykle ujmującym człowieku i artyście.
We wspomnieniowy nastrój wprowadził przybyłych student Akademii Muzycznej Damian Szydłowski. O życiu i dokonaniach tak zawodowych, jak i artystycznych Ryszarda Kołdrasa przypomniał historyk sztuki, a zarazem jego kolega z ławy szkolnej, Jerzy Wyczesany, mówiąc m.in.: Mimo że Rysiek ukończył studia górnicze, był humanistą i artystą zafascynowanym sztuką, historią, literaturą, muzyką, a także Brzeskiem oraz Bochnią z jej kopalnią soli, w której pełnił funkcję dyrektora. I jako dyrektor był inicjatorem, organizatorem lub współorganizatorem w podziemiach kopalni wielu pionierskich, wręcz szalonych jak na owe czasy, wydarzeń kulturalnych i artystycznych, o których głośno było w całym kraju. Obok kopalni bocheńskiej – drugą jego wielką pasją była sztuka. Jego młodzieńczym, nigdy niespełnionym, marzeniem były studia na ASP. Los zrządził jednak inaczej, co w jego przypadku nie oznaczało zerwania ze sztuką. Wręcz przeciwnie, każdą wolną chwilę, poza pracą zawodową i obowiązkami rodzinnymi, poświęcał malarstwu oraz rysunkowi i rzeźbie. Wśród wielu tematów, które artysta podejmował w swej twórczości plastycznej były sceny rodzajowo-symboliczne, religijne, stylizowane ikony ruskie i bizantyjskie, sceny inspirowane historią i legendami bocheńskiej kopalni, a także martwe natury, pejzaże, akty, portrety i autoportrety. O wielkich zasługach Ryszarda Kołdrasa, jakie ten położył dla bocheńskiej żupy, mówił jej obecny dyrektor – Krzysztof Zięba, natomiast matka - Maria Kołdras – wspomniała o artystycznych „ciągotach” syna zauważonych już w jego dzieciństwie. A później przy kawie i tradycyjnej lampce wina można było oglądać obrazy „ bohatera” wernisażu, oceniać artystyczną wartość jego dzieł oraz dzielić się wspomnieniami o ich twórcy. Jacek Filip
Okolicznościowy wiersz napisała Anna Gaudnik. Odchodzą ludzie za szybko. Odchodzą ludzie nie w porę. Odchodzą bez zapowiedzi. Zostawiają niedokończony obraz. I wyciągnięte ręce dziecka. I pytanie - czemu - bez odpowiedzi . Nie ma dobrego czasu na umieranie. Tyle jeszcze planów i marzeń. Tyle ciepłych słów, które wracają do nas z adnotacją brak adresata. Tyle niedostrzeżonych, dziecięcych końców świata. A żyć trzeba mimo wszystko Łzy malują obraz niedokończony. Tęsknota opowiada nam każdą porę roku wspomnieniami. Zaczyna tak: To było wtedy, kiedy On był jeszcze z nami. Anna Gaudnik |