Do „Głosu Narodu" piszą dalej:
Brzesko częścią spalone, a całe zniszczone, sklepy doszczętnie zrabowane. Po sklepach trzymali kozacy swe konie, to też pełno wszędzie pozostało słomy i gnoju. Browar p. Goetza w Okocimiu ucierpiał zapewne najwięcej. Sztab rosyjski skradł całe urządzenie w pałacu p. Goetza, meble wywieziono furami, piwa wypuszczono do Uszwicy za milion koron, jęczmień, a raczej słód zabrali Moskale i zmęłli na mąkę. Gospodarstwo kompletnie zniszczyli, bydło i konie zabrali, zboże zrabowali tak w głównym dworze jak i na folwarkach. W browarze maszyn nie popsuli, ale wszystkie pasy poprzecinali. Tak zniszczyli Okocim – dzięki Bogu, że nie spalili.
Podobny obraz zniszczenia przedstawia dwór p. Łysakowskiego w Gnojniku. Cały inwentarz zrabowany, zboże, słoma i siano wywiezione, mimo obecności właścicieli.
Nie miło też patrzeć na spustoszenie dworku hrabstwa Ledóchowskich w Lipnicy. Podobnie ogołocono wszystkie plebanie w dekanacie brzeskim może najwięcej w Lipnicy Murowanej, nie mówiąc już o Rajbrocie, gdzie kościół i plebania są zniszczone od szrapneli. W Wojakowej wprowadzili podobno Rosyanie konie do kościoła.
Miasteczka: Lipnica Murowana, Zakliczyn i sąsiednia wieś Tymowa nie prędko się podźwigną zapewne po tej wojnie. Tam zawsze największy ruch panuje, najwięcej przejeżdżają a co gorsza zatrzymują się wojska i tren. To też stodoły świecą tam pustkami, co gorsza żołnierze rozbierają je i palą niemi. Bydła naturalnie tam już bardzo mało, ba nie ma go czem żywić. Przed samą szkołą w Lipnicy dolnej sterczą krzyże na mogiłach Rosyan.
W porównaniu więc z sąsiedztwem wioska nasza najmniej jeszcze ucierpiała. Zawdzięczamy to opiece cudownej naszej Matki Boskiej, pod której obronę oddaliśmy się zupełnie. Ona zapewne miękczyła serca dzikich najeźdźców. Ona sprawiła, że ci kozacy jacyś szlachetniejsi byli u nas, niż gdzieindziej. Rozegrały się u nas i bolesne sceny.
Ale dotkliwsze, niż materyalne straty, są moralne, demoralizacya, jaka wraz z najazdem zalała wieś polską. Mam tu na myśli pomaganie kozakom w rabunku, czyli tak zwane rabunki na rachunek kozaków. Zdawało się ludziom, że 7 przykazanie zawieszone jest na czas wojny. Dziwne to zaślepienie i szczyt nierozumu. Swojego mienia każdy obronić nie mógł, a po cudze się kwapił. Życie każdego wisiało na włosku, a czyż by lżej było stanąć przed Bogiem ze skradzionym ciężarem. Wszelkie wymówki i usprawiedliwienia tego czynu są płonne, nie wystarczają. Kradzież jest zawsze kradzieżą. Ciężko odpowiadają już wspólnicy kozaków za swe niecne czyny przed kratkami sądowemi. Tego się nie spodziewali, ba zaślepienie dyktowało im, że Moskal już na zawsze położył swą ciężką łapę na naszym kraju. Ocknęli się dopiero po odwrocie Moskali, a strach i obawa, którą mają przed odpowiedzialnością i karą, więcej ich kosztuje, niż warte są nieprawnie zdobyte rzeczy.
Druga bolesna sprawa, która wyszła na jaw wśród najazdu rosyjskiego, to brak solidarności we wsiach naszych. Ludność mimo ostrzeżeń i upomnień swych duszpasterzy odsyłała rabujących do innych gospodarzy, chcąc siebie oszczędzić. Wskazywano na inne domy, że tam jest owies, siano, więc kozacy wpadali już z groźbami i z surowym rozkazem: „Daj, bo masz bo ten a ten, twój sąsiad, powiedział", a potem się sami z tej zdrady śmiali. To sprawa bardzo przykra. Jeżeli nas tak straszne nieszczęście nie połączy, nie zesolidaryzuje, to cóż nas zespoli? Gdyby jeden nie odsyłał do drugiego, gdyby przynajmniej kilka domów ocalało, to prędzejby może jeden podzielił się później swymi zapasami z drugimi, albo choć kupiłby prędzej gospodarz od gospodarza. A przecież często się trafia, że żołnierze przyjeżdżają z gotowemi nazwiskami do pewnych domów, by nabrać słomy lub siana, albo też zabrać krowę. A ludzie powiadają, że ktoś tego gospodarza „przezdradził". Hasło: „niech wszyscy będą zniszczeni , jest podszeptem djabelskim.
Oby się lud nauczony smutnem doświadczeniem strzegł tych grzechów przynajmniej na przyszłość.
źródło: Kuryer Śląski 31 stycznia 1915 r. nr.25 str.5 i 6 (pisownia oryginalna)