Borzęcin. pow. Brzesko. Z początkiem roku szkolnego odbywały się wpisy dzieci do szkoły. Ludzie w Borzęcinie zajęci są zawsze w tym czasie pracą w polu, nie mają więc czasu chodzić do wpisu sami, jako ojcowie lub matki, lecz posyłają swe starsze dzieci lub krewnych, mających więcej swobodnych chwil. Ponieważ nie miałem i ja czasu sam iść zapisać dzieci, więc posłałem syna starszego, który już zeszłego roku dzieci zapisywał, ażeby zamiast mnie tę sprawę załatwił. Kierownik zaś, ten niby-urzędnik sprawiedliwy, który innym zapisuje dzieci bez rodziców, mnie nie chciał zapisać.
W tej chwili dla pozoru i innego chłopca mojego sąsiada odprawił z niczem, później go jednak powołał i sprawę mu załatwił, powiadając, że mojemu synowi nie zapisał dlatego, gdyż ja jestem ludowcem i chciał mi w ten sposób pokazać, co to znaczy nie lizać się władzy! Jaka głupia zemsta i jakie obchodzenie się z ludźmi! Czy nos dla tabakiery, czy tabakiera dla nosa? To ja mam od siebie na 3 mile lecieć dla kaprysu p. kierownika?
A teraz zwracam się do c. k. Rady szkolnej okr. z zapytaniem, czy może w ten sposób postępować p. kierownik z biednymi ludziskami w Borzęcinie? Czy dzieci ludowców muszą być zapisane przez samych ojców, dzieci kolporterów Głosu narodu przez kogo innego?
Michał Rogóż.
U w a g a: Należy o tem donieść dr. Bernadzikowskiemu w Brzesku, jako członkowi R. S. O.
Redakcja.
źródło: Przyjaciel Ludu, 9 września 1906 r. nr.36 str.6
Nadesłał: Mariusz Gałek
2 czerwca 2013 r.