Stary, ale jary - młody pan i figiel jego miłej rodziny
(Polska Zachodnia)
1930-04-22
Mogą mieć inne miasta swoje sensacje, dlaczegóżby jej nie miała mieć w swoim rodzaju i Szczurowa, mieścina w pow. brzeskim.
Mieszka tam i żyje sedziwy kmiec na 50-ciu morgach żyznej ziemi, posiada nadto wielki parowy młyn i do codziennych wyjazdów luksusowe auto. W święta oczywiście samochód idzie odpocząć sobie do lamusa, a w miejsce jego zwykł się posługiwać szczurowski magnat własnemi końmi i pięknym zaprzęgiem. Taka już jest fanaberja imćpana kmiecia Gizy w Szczurowej, liczącego sobie ni mniej ni więcej, jak tylko 78 wiosen z okładem.
Nic też dziwnego, że lordowskie zachcianki p Gizy, poparte nie do pogardzenia mająteczkiem, imponowały okolicznemu ludkowi, a najbardziej już wielkopańskie jego nawyczki brały za serce młode, hoże i dorodne dziewoje z bliższych i dalszych wsi i przysiółków, które też na wyścigi ubiegały się o względy zamożnego wdowca.
Jakiejby zresztą – młodej w dodatku – kobiecie, nie zawróciła w głowie perspektywa posiadania wielu morgów żyznej ziemi, młyna, auta, no, a wiekowy „oblubieniec” z konieczności może być również tolerowany.
Nic też dziwnego, że roje ich zastawiły sidła na leciwego Don Juana, ale jemu ani w głowie nie powstała myśl, by dać się uwięzić w złotej klatce małżeńskiej. Niby najwytrawniejszy piskorz zawsze umiał wymknąć się z nastawionych na niego pułapek, bujając sobie dalej niby wolny, nieuchwytny ptaszek na swobodzie.
Aż tu grom z jasnego nieba! Od Borzęcina do Szczepanowa i od Szczurowej do Radłowa gruchnęła wieść:
Giza w potrzasku!
W tajemnicy przed zawistnem okiem, a bardziej jeszcze zawistnym językiem, powiózł na swym szybkim Chevrolecie do kościoła młodziuchną i urodziwą osmnastoletnią córką biednego Hanka, zagrodnika i poprowadził ją przed ołtarz na kobierzec ślubny.
„Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią!” - przemówił kapłan od ołtarza, błogosławiąc młodą parę.
Bo też rzeczywiście nie wiedzieli, a raczej ona niewiedziała, że tajemnica ich gorących serc, nie było tajemnicą dla jego milej rodzinki, której wczas jeszcze udało przekonać sąd, że miłość odebrała ośmdziesięcioletniemu amantowi rozsądek i biedak nie wie, co czyni. Sąd też uznał racje rodziny za słuszne i pozbawił młodego żonkosia prawa rozporządzenia własnym swoim dobytkiem.
I to teraz, po pięknym liczku p. Gizowej spływa jedna, druga i coraz więcej wielkich rzewnych łez na dowód że ona bardzo bardzo kocha swego męża i wyszła za niego li tylko z prawdziwej miłości, a na cały majątek gwiżdżę sobie. Dlatego też rzewnie płacze i zawodzi.
źródło: Polska Zachodnia, 22 kwietnia 1930 r. nr.110 str.3 (pisownia oryginalna) Nadesłał: Mariusz Gałek 20 czerwca 2013 r.
|