Co dalej z brzeską ubojnią drobiu?
(bap)
2013-07-18
Na razie obyło się bez zwolnień grupowych, ale zakład w Brzesku, który przed 1 stycznia stosował ubój rytualny musiał przeorganizować produkcje. Ograniczono godziny pracy i zmiany, wstrzymano milionową inwestycję. Po utrzymaniu zakazu przez Sejm, zakład czeka dalsze zaciskanie pasa.
Oficjalnie ubojnia drobiu w Brzesku to jedyny Małopolski zakład, który do 1 stycznia stosował ubój rytualny, czyli bez wcześniejszego ogłuszenia. Tak przynajmniej wynika z danych Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii w Krakowie. Przed wprowadzeniem zakazu stanowiło to 40 procent produkcji zakładu w Brzesku. Z dnia na dzień został pozbawiony możliwości realizowania zagranicznych kontraktów. Wstrzymano też budowę mroźni, która pozwoliłaby na eksport tak pozyskanego mięsa do krajów Afryki Północnej. Jak jednak podkreśla szef zakładu w Brzesku, do tej pory obyło się jednak bez większych zwolnień. "Staraliśmy się nie zwalniać. Odeszły tylko te osoby, które musiały odejść. Natomiast załogę utrzymaliśmy ponieważ cały czas żyliśmy nadzieją, że jednak to wszystko zostanie przywrócone. Zresztą ministerstwo rolnictwa podtrzymywało w nas taką nadzieję. Słuchając tego, staraliśmy się robić wszystko w tym kierunku żeby nie pozbywać się ludzi. W tej chwili dopiero będziemy zastanawiać się czy faktycznie będą musiały zaistnieć odczuwalne zwolnienia". - wyjaśniał Radiu Kraków, dyrektor brzeskiej ubojni Grzegorz Marek. Prezes firmy dodaje jednak, że mniej pracy mają współpracownicy zakładu w Brzesku. Chociażby właściciele firm transportowych, czy fabryka opakowań. Grzegorz Marek podkreśla, że uboju rytualnego w jego zakładzie dokonywali wykwalifikowani Muzułmanie. Jak przypomina wszystko odbywało się zgodnie ze zwyczajami. Grzegorz Marek powiedział Radiu Kraków, że przedsiębiorcy z tej branży nie dadzą jednak łatwo za wygraną. Szykują m.in. pozew zbiorowy o odszkodowanie za poniesione szkody. Liczą także na to, że pomogą im stanowcze protesty środowisk żydowskich i muzułmańskich. Właściciel brzeskiej ubojni czeka także na interpretację przepisów o którą poprosił minister Michał Boni. Chodzi o to czy mimo zakazu mniejszości narodowe mogą ubijać rytualnie zwierzęta dla własnych potrzeb. Jego zdaniem gdyby taka interpretacja okazała się prawdziwa, otwierałaby także furtkę dla polskich przedsiębiorców działających na tzw. wewnętrznym rynku europejskim.
źródło: radiokrakow.pl
|