Pożar Brzeska.
(Nowa Reforma)
1904-07-26
Brzesko. Wybuchł tu groźny pożar w samem mieście, który objął bardzo wiele domów. Na żądanie starostwa brzeskiego z Krakowa wyjechał dzisiaj na ratunek pluton pompierów pod komendą brandmistrza Wójcika z dwoma sikawkami, którzy są czynni przy akcyi ratunkowej obok straży ochotniczych: brzeskiej, bocheńskiej i zakładowej okocimskiej. Bliższych szczegółów na razie brak. O godzinie 3 po południu otrzymaliśmy ze Słotwiny (stacya kolejowa pod Brzeskiem) następującą depeszę: Brzesko w płomieniach! Połowa miasta w zgliszczach. Zupełny brak wody. Ratunek niemożebny.
źródło: Nowa Reforma, 26 Lipca 1904 r. nr.169 str.3 (pisownia oryginalna)
Pożar Brzeska.
Współpracownik naszego dziennika p. J. P., który był osobiście na miejscu pożaru, podaje nam następujący opis katastrofy: W dniu wczorajszym zapowiedziany był w Brzesku odpust na św. Jakóba i w połączenia z tą uroczystością instalacya nowego proboszcza, ks. Oleksego. Te też od rana już ściągały do miasteczka tłumy ludu okolicznego, rozścielając się na rynku i wzgórzu kościelnem, którego stopy okolił wieniec dziadów, kalek przeważnie chromych, lub ślepych. Podczas nabożeństwa rzucono w kościele hasło „gore“. Jedynie taktowi celebrujących księży należy zawdzięczyć, że tłumy ludu wyszły z życiem z kościoła.
Tymczasem w przeciwnym końcu Brzeska, na przedmieściu, zwanem „Zielonka”, szerzył się już groźny pożar. Iskra szalonego żywiołu, który w przeciągu godziny pozbawił dobytku i chleba 3.000 istot, padła w domu niejakiego Głuszaka, gdzie odprawiano zbyt ochoczo gody weselne.
Pąsowa szarfa ognia, udrapowana w zwoje gryzących chmur, przebiła się szybko ponad całą ulicę od Okocima, następnie rynek, gdzie w płomieniach stanęła bożnica żydowska, a wreszcie podniecana wichrem południowym runęła w przeciwległą stronę rynku ku aptece spadkobierców ś. p. Januszka, zajęła rząd kamienic, domków drewnianych i stodół — i trzema szalejącemi wężami spuściła się w ulice: ku Słotwinie, Krakowowi i w stronę tarnowską. Jedno ogromne morze płomienia zakołysało się z okropnym szumem, trzaskiem pękających belek i krzykiem ludzi.
Po ulicach rozgrywały się sceny, przejmujące grozą. Tutaj w płonącym domu zapomniano o śpiącem wewnątrz dziecku, rzuca się więc do wnętrza jakiś młody ksiądz i po chwili wychodzi ze swą zdobyczą, cały czarny od dymu: tam cucą zemdloną kobietę; ówdzie przez okno wyrzucają na ulicę trumnę z nieboszczykiem, którego pogrzeb miał się odbyć właśnie. Płomienie, niszcząc wszystko do koła, wiążą się i czynią mur nie do przebycia. Akcyę ratunkową w środku miasteczka prowadzi straż miejscowa i okocimska. Miejsce to najniebezpieczniejsze. Straszliwy upał i żar uniemożliwia wszelką akcyę. Para koni i beczkowozem ginie w płomieniach, przez czarną, buhającą chmurę dymów nie można nie dojrzeć, rozpaczliwe tylko nawoływanie trombki strażackiej o wodę dowodzi, że w miejscach, okolonych ogniem, są ludzie. Wodę jednak nie wiadomo skąd czerpać. Studnie miejscowe wskutek upału napół wyschłe, płynąca pod miasteczkiem Uszwica, to prawdziwe bajoro, zatruwające tylko okolicę.
Na ratunek płonącemu miastu przybywa straż z Wojnicza, z Bochni i z Krakowa, żadna jednak z nich nie może dotrzeć do wnętrza, gdyż płomienie nie pozwalają. Straż bocheńska zajęła zatem tyły miasta, ratując płonący urząd podatkowy, krakowska karnym kordonem okoliła u wjazdu do miasteczka budynek sądowy, nie dopuściwszy doń ognia.
Pod sądem słychać głosy, kierujące akcyą ratunkową: to brandmistrz z Krakowa p. Wójcik, radca miejscowy p. Józef Borowiecki, sędzia Zdankiewicz i adwokat dr Piotr Górski, którego kancelarya i całe pomieszkanie spłonęło do szczętu. Straży pożarnej z Wojnicza padły z umęczenia w odległości jednego kilometra od Brzeska konie, dzielni jednak strażacy sami zaprzągli się do sikawki i przyciągnęli ją do miasta. Najdłużej pośród morza pienieni stał nienaruszony kościół. Wreszcie ogień rzucił się na wieżę kościelną i dach kryty łupkiem. Zegar wieżowy począł wydzwaniać godzinę dwunastą, była to jednak ostatnia jego godzina. Po kilku uderzeniach pękł, a szczyt wieży z trzaskiem runął w dół. Płomienie poczęły się wdzierać do wnętrza kościoła, wyniesiono więc monstrancję z wiatykiem, uwożąc ją za miasto. Zabudowania kościelne, stajnie i stodoły ogarnął ogień. Na progu plebanii stanął bezradny, blady od trwogi, młody proboszcz, ks. Jakób Oleksy. Ze łzami w oczach opowiada o swoich projektach. Na jutro zamówił malarzy z Krakowa, którzy mieli rozpocząć malowanie kościoła wewnątrz. Los jednak zrządził inaczej!
Druga świątynia w Brzesku, starożytny, prześliczny kościółek modrzewiowy, pod wezwaniem św. Barbary, znikł bez śladu z powierzchni ziemi.
W przeciągu czterech godzin z biednego miasteczka pozostała tylko ruina i dymiące, czarne zgliszcza, błyskające tu i ówdzie karminowemi językami płomienia. Porządku w mieście pilnuje oddział wojska z Tarnowa, pod komendą trzech oficerów, ogień zdolna znika, dym unosi się w górę, można więc dokładniej rozejrzeć się po miasteczku. Straszny to zaiste widok! Małe domki żydowskie, rozburzone doszczętnie, z t. zw. „podcienia", gdzie mieścił się rząd sklepików, pozostało tylko kilka czarnych, osmolonych słupów. Sąsiednia kamieniczka murowana (własność mieszczanina Kosa) bez dachu i okien, ściana boczna zupełnie w gruzach. Po jednej i drugiej stronie ulicy zgliszcza, ocalał tylko sąd i plebania, wznosząca się na wzgórku, poza ogrodem, oddzielającym ją od kościoła.
Wnętrze kościoła zupełnie zniszczone, ściany popękane i czarne, okna bez szyb, ołtarze po burzone. Pod kościołem leżą dwaj żołnierze napół martwi: szeregowiec Wiśniowski i plutonowy Kut. Obydwaj padli, wynosząc z ognia kasę ogniotrwałą z kwotą pół miliona guldenów. Żołnierzy cuci wodą porucznik Hammer. W kostnicy cmentarnej spłonął trup ś. p. Wanika, mieszczanina zmarłego przedwczoraj.
W rynku opalone wszystkie cztery rzędy domów. Opodal spłonęły trzy kancelarye adwokackie: dra Górskiego, Parviego i Herstahla, w kancelaryi togo ostatniego poszła z dymem większa suma pieniędzy i banknotów, zamkniętych w biurku. Ogień zniszczył również kancelaryę notaryusza Wisłockiego, biura Tow. zaliczkowego, straży skarbowej i urząd podatkowy.
W uliczce, wiodącej ku Okocimowi, prawie cudom ocalał dom dra Bernadzikowskiego, kancelarya Rady powiatowej i przyległy do nich domek, cofnięty w ogród, tuż pod karczmą „Tracz“- S t r a t y w y n o s z ą o g ó ł e m p r z e s z ł o m i l i o n k o r o n. Po ulicach pusto i cicho. Gryzącą woń spalenizny czuć dokoła. Przy małym, zupełnie zniszczonym domku, płacze gromadka pięciorga dzieci, pozostawionych tu na łasce Opatrzności. Starsi gdzieś odeszli, pozostawiając dzieciom ocalony ze swego dobytku zielony kuferek i zwój podartej bielizny.
Poza miasteczkiem na wzgórzach rozłożył trzechtysięczny tłum bez chleba i przytułku, tłum nieszczęśliwy i głodny, straszny w swem rozpaczliwem położeniu, zawodzący skargą spazmatycznego płaczu kobiet i dzieci. A któż temu tłumów dostarczy chleba? Miejscowa inteligencya znalazła chwilowe pomieszczenie w domostwach znajomych przy jedynie ocalonej ulicy, wiodącej od starostwa ku Tarnowowi, ale te tysiące, które czeka nocleg pod gołem niebem i jutro bez kawałka chleba? Tutaj nie starczy chwilowa pomoc rządu, k t ó r a p o w i n n a b y ć n a t y c h m i a s t o w ą — ten głodny tłum pogorzelców: biednych mieszczan, żydów i robotników spogląda obecnie na kraj i żebrze litości.
Uczyńmy więc składki! Podejmie się ich z chęcią każda redakcya pisma, a nawet osoby prywatne. Grosz, dany na cel pogorzelców, nie zrobi nam zbytniej różnicy, a przynajmniej w części ulży istotom, tak beznadziejnie nieszczęśliwym, których katastrofa kilku godzin uczyniła żebrakami!
źródło: Nowa Reforma, 27 Lipca 1904 r. nr.170 str.3 (pisownia oryginalna)
Chleb dla Brzeska.
Od środy rana na gruntach Prądnika Czerwonego, z polecenia namiestnictwa, wojskowe piekarnie polowe zajęte są wypiekaniem chleba, przeznaczonego dla pogorzelców Brzeska. Na razie postanowiono wypiec 5.000 bochenków, co ukończonem być ma w trzech dniach. Wypiekanie odbywa się w siedmiu piecach, z których 4 są żelazne, a 3 ziemne. W pobliżu znajdują się cztery namioty: w jednym przygotowywanem jest pieczywo, w drugim jest skład upieczonego chleba, trzeci i czwarty namiot służą za miejsce odpoczynku dla oficerów i żołnierzy. Żołnierzy-piekarzy pracuje 14, którzy co dobę się zmieniają, a pracują pod komendą oficyała I klasy, p. Franka, oraz akcesisty w rezerwie profesora gimnazyalnego p. Romańskiego; główny zaś dozór spoczywa w rękach starszego zarządcy I klasy, p. Weisera. — Sprawozdawca nasz, zwiedzając tę polową, wojskową piekarnię, stwierdził nadzwyczajną szybkość i zręczność w robocie, dobroć mąki, przeznaczonej na chleb oraz zupełną czystość, mogącą służyć za wzór wielu piekarniom. Dzisiaj przed południem odesłano do Brzeska pierwszą partyę chleba w ilości 1.500 bochenków.
Po pożarze burza.
Z Brzeska piszą nam: Rzadko chyba o katastrofę żywiołową tak straszną w skutkach, jak ta, która spadła na Brzesko. Bo oto jeszcze tlić się, palić i dymić nie przestały resztki spalonych domostw, gdy wczoraj nowa klęska spadła na nasze miasteczko i dopełniła zagłady, niszcząc to, co ocalało jeszcze z pożaru.
O godzinie 3 po południu czarne chmury nadciągać zaczęły nad miasteczko, ciemność zapanowała zupełna, poczem w kilka minut, przy odgłosie ciągłych grzmotów i piorunów bijących w miasto, spadła ulewa z gradem, która place, ulice, ogrody i podmiejskie pola z dojrzewającem plonem zamieniła w szereg jezior i bagnisk. Kościół parafialny, częściowo uratowany od ognia, przez dzielną straż krakowską, padł ofiarą burzy. Wicher powalił na nim mur ogniowy, który całym ciężarem runął na przepalony dach, przełamał go i zwalił sklepienie, które zapadło się do wnętrza. Od wstrząśnienia popękały ściany boczne, obsypując się w dół. Piękna ta świątynia dzisiaj jest jedną ogromną górą gruzu, cegieł kamieni i belek, tonących w rozmokłej od ulewy ziemi.
A grad, który spadł, wybił zboże, zniszczył warzywa i owoce, pozbawiając mieszkańców reszty środków żywności, wobec czego nędza wzmogła się niesłychanie. Wiele też osób, pracujących w ogrodach i polu, a którzy na czas nie schronili się przed burzą, grad pokaleczył dotkliwie.
Jak zwykle w takich wypadkach, z nieszczęścia korzystają różne ciemne indywidua, dopuszczając się wybryków i rabunku wśród zgliszcz. Onegdaj aresztowała też żandarmerya kilku takich szkodliwych ludzi, odstawiając ich do sądu karnego.
źródło: Nowa Reforma, 29 Lipca 1904 r. nr.172 str.2 (pisownia oryginalna)
Izraelicki komitet ratunkowy dla Brzeska.
Ze względu, że Brzesko w ⅔ składa się z ludności żydowskiej, zawiązał się w Krakowie komitet ratunkowy izraelicki, w skład którego wchodzą pp. dr Gross, dr Fruhling, dr Lachs, Bober, Eichorn i wielu innych.
źródło: Nowa Reforma. 29 Lipca 1904 r. nr.172 str.3 (pisownia oryginalna) Na pogorzelców Brzeska nadeszła zapomoga 15.000 koron, ofiarowanych przez cesarza Franciszka Józefa z prywatnej szkatuły.
źródło: Nowa Reforma, 30 Lipca 1904 r. nr.173 str.2 (pisownia oryginalna)
Pomoc dla Brzeska.
Strasznym w rozmiarach i okropnym w skutkach był ostatni pożar miasteczka Brzeska, wywołał on jednak natychmiastową pomoc w społeczeństwie zarówno w najbliższem sąsiedztwie spalonego miasta, jak w innych stronach kraju. Na odbudowę spalonego kościoła w Brzesku i na rzecz pogorzelców przeznacza Towarzystwo „Harmonia" część dochodu z koncertu popularnego, który się odbędzie dnia 31 lipca b. r. (niedziela) w parku dra Jordana. Początek o godzinie 3-ciej. Wstęp 10 halerzy. - Dla członków, którzy całoroczną wkładkę uiścili i dla dzieci wstęp wolny.
W Krakowie zebrał na pogorzelców Brzeska wyznania izraelickiego kupiec tutejszy, p. Jakób Bober, kwotę 475 kor., którą wraz z dużym zapasem żywności wysłał zaraz do spalonego miasta.
Korespondent nasz z Brzeska pisze nam: Minęły wreszcie te ciężkie dni dwu katastrof: pożaru i burzy, jakie nawiedziły nasze miasteczko, a powoli zimna refleksya wzięła górę nad żalem. Rzucono się energicznie do pracy i dziś tutejsi kupcy w kilkudziesięciu prowizorycznych barakach na gruzach starego miasta sprzedają dalej już świeże na kredyt pobrane towary. W tych smutnych chwilach, gdyby nie pomoc szlachetnych ludzi, przyszłoby nam pasować się z głodem, dlatego też pominąć nie można w pierwszej linii zasług tutejszego marszałka powiatu p. Jana Gotza Okocimskiego, który na wieść o pożarze, przerwawszy kuracyę kąpielową, natychmiast przybył do Brzeska, a poprzedził swoje przybycie wysłaniem z Krakowa za parę tysięcy wiktuałów w różnej postaci, tak, że dzisiaj zaopatrzeni jesteśmy w pożywienie na dni kilkanaście, bo i dwór jego dzieli się ze wszystkiem z pogorzelcami. Następnie zwołał on corychlej komitet ratunkowy, a działalność tego komitetu już jest widoczna, bo za wpływem inicyatora, który w tym celu wyjechał do Lwowa, i zapomogi znaczniejsze wpływać zaczynają i pożyczka bezprocentowa nas nie minie, a egzekucye podatkowe zostaną wstrzymane.
Również trudno przemilczeć o przychylności dyrekcyi kolei państwowych w Krakowie dla nieszczęśliwych, bo na polecenie dyrektora Horoszkiewicza w parę godzin z Krakowa odjechał osobny pociąg pospieszny, wioząc nam straż ogniową, której zawdzięczamy zlokalizowanie pożaru. Na drugi dzień po ogniu dyrekcya kolei wydelegowała sekretarza dra Wróbla, który w jednym dniu, niezmordowanie pracując, wydał przeszło 1000 kart wolnej jazdy w różne strony pogorzelcom. W końcu podnieść musimy energiczną działalność tutejszego starosty p. Trzaskowskiego, którego o każdej porze dnia spotykamy na zgliszczach miasta, dodającego otuchy podupadłym i wydającego skuteczne tymczasowe zarządzenia. Tak więc przy pomocy ludzi dobrej woli mamy nadzieję, że klęska w skutkach nie będzie tak dotkliwą.
W Zakopanem w przyszłym tygodniu ma się odbyć w sali „Pod Morskiem Okiem" wieczór artystyczno-literacki na dochód pogorzelców Brzeska. W wieczorze wezmą udział znani literaci: Stefan Żeromski, Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Tadeusz Konczyński, Jan Pietrzycki, Stefan Krzywoszewski, Roman Poliński, oraz artyści sceny krakowskiej: p. Andrzej Mielewski i panna Marya Laskowska. Po wieczorze nastąpi reunion. Wieczór zapowiada się bardzo dobrze.
Takiż sarn wieczór na pogorzelców Brzeska odbędzie się w najbliższych dniach w Rabce, za staraniem pani Kadenowej i Paryiowej. W Nowym Sącza zawiązał się również komitet chrześcijańskich rzemieślników i komitet żydowski do zbierania składek w pieniądzach i odzieży na rzecz pogorzelców Brzeska.
źródło: Nowa Reforma, 31 Lipca 1904 r. nr.174 str.2 (pisownia oryginalna)
Pomoc dla pogorzelców.
W Brzesku utworzył się komitet, złożony z miejscowych obywateli, pod przewodnictwem p. Jana Goetz-Okocimskiego, w celu niesienia pomocy ubogim pogorzelcom tego miasteczka. Wszelkie datki na ten cel przyjmuje skarbnik komitetu dr K. Baltazińskiego w Brzesku.
źródło: Nowa Reforma, 2 Sierpnia 1904 r. nr.175 str.2 (pisownia oryginalna)
Nadesłał: Mariusz Gałek 21 lipca 2013 r.
|