Wakacje to dla mnie czas odpoczynku od zajęć dydaktycznych i wychowawczych w gimnazjum. Pasja poszukiwania i odkrywania śladów przeszłości w tym czasie jest jeszcze większa. Przed kilkoma tygodniami jedna z mieszkanek Borzęcina Dolnego podarowała mi pięć starych zdjęć. Ich uważna analiza pozwoliła mi odkryć kolejne ciekawostki z życia mieszkańców Borzęcina. Karta pocztowa z Borzęcina do Lwowa Fotografia młodej dziewczyny z krzesłem jako nieodłącznym rekwizytem i chusteczką do nosa w ręce. Spódnica sięga po samą ziemię, dodatkowo dolna jej krawędź zakończona jest tasiemką w kształcie „grzebienia”. Biała bluzka tworzy ze spódnicą harmonijną całość. Odsłonięta lewa ręka pozwala wnioskować, że dziewczyna ta, mimo bardzo młodego wieku, dużo pracowała fizycznie. Stoi przed zwykłym drewnianym płotem okalającym drewniany budynek. Mogła pracować jako pomoc kuchenna na plebani lub dworze. Twarz dziewczyny (może Amelii Staskowny?) nie wyraża żadnych emocji, kazali jej stanąć - to stoi, zapatrzona w aparat fotograficzny. Zdjęcie to posłużyło jako kartka pocztowa, adresowana do siostry zakonnej Florentyny we Lwowie, datowana na 3 października 1916 r. W Borzęcinie panowała wówczas niesamowita bieda. I wojna światowa zwana wówczas Wielka Wojna trwała już trzeci rok. Fotografia zapewne została wykonana przed jej wybuchem przez wędrownego fotografa o nieznanym nazwisku. Wieś Borzęcin jak i stolica Galicji Lwów są wolne od Rosjan. Nieodłącznym rekwizytem zdjęć z tamtego okresu jest krzesło na którym opiera prawa dłoń, a w niej chusteczka. Jak wynika ze zrekonstruowanej treści, jej autorka zapewnia swoją siostrę będącą zakonnicą o zdrowiu rodziny. Karta, zgodnie z życzeniem nadawczyni, wróciła do niej. Później została obcięta z dwóch stron, toteż jej treść jest tylko częściowo czytelna. Po tej „obróbce” karta została wklejona do albumu. Ślady kleju są dosyć dobrze widoczne. Jeszcze później wyrwano ją, niszcząc przy tym znaczki pocztowe. Dzisiaj, gdy patyna czasu pokryła żółtawym nalotem zdjęcie aktualny pozostaje napis wykonany przez nieznana osobę: „Jak zobaczycie to odeślijcie bo mam tylko jedną”  |  | Siostra Florentyna ul.Kalecza7 Lwów [Borzęc] in dn. 3/X 1916 r. [Niech bę] dzie pochwalony [Jezus] Chrystus. Pisze do [Ciebie] kochana Siostro ze [list o]d ciebie otrzymalim [i] ci serdecznie [dziękujemy.] I my są zdrowi. Pozdrawiamy z – Juzizem i Wikcia i Marysia całując droga ciocię. ja wam swoje … ze Marysia całując droga ciociu. ja wam swoje … ze was Amelia (?) Staskowna Dopisek. Jak zobaczycie to odeślijcie bo mamy tylko jedno Przed kaplicą w Wisowatkach ok. 1935 r. Jedynym miejscem w Wisowatkach, gdzie obecnie razem mogą spotkać się mieszkańcy tego przysiółka jest kaplica. Administracyjnie przynależą do gminy Borzęcin, a „kościelnie” do parafii w Niedzieliskach. Pięknie odnowiona i ogrodzona kaplica dobrze świadczy o tamtejszych mieszkańcach i proboszczu z pobliskich Niedzielisk. Msze św. odbywają się w niej prawie w każdą niedzielę i święta kościelne. Prezentowane zdjęcie przedstawia mieszkańców Wisowatek po wyjściu z uroczystości kościelnej. Wszyscy są ubrani odświętnie. W centralnej części zgromadzone są kobiety, a kilku mężczyzn ubranych w garnitury stoi po prawej i lewej ich stronie. Na przodzie znajdują się dzieci, najmłodsze są bose. Część chłopców posiada ubranka będące pomniejszoną kopią garniturów, nawet można zobaczyć kamizelki. Zgromadzone kobiety są zamężne – noszą chustki. Tak właśnie od dnia ślubu zakładały chusteczki na głowę i wiązały je pod brodą. Chustki na głowach niewątpliwie zakrywają ich urodę i upodabniają je do siebie. Panny nosiły chusteczki wiązane z tyłu, małym dziewczynkom uchodziło wszystko. Dwie kobiety mają ciemne chustki, być może są to wdowy. Nie można wykluczyć jednak, że otrzymały z „Ameryki” chustki zwane tybetkami, przedmiot marzeń i pożądania niejednej ówczesnej borzęcanki. Tylko jedna z kobiet ma na szyi trzy sznury korali, które świadczą o jej zamożności. Ich cena dorównywała cenie krowy.
Zdjęcie pochodzi z lat trzydziestych XX w. Teren wokół kaplicy porastają młode drzewa, z tyłu jest wolna przestrzeń. Dopiero podczas okupacji niemieckiej posadzono tam las sosnowy. Gdy pytałem najstarszych mieszkańców Borzęcina: Józefa … (lat 80) i Wojciecha … (94 lata), a także … Zaleśnej (… lat) o identyfikację tej fotografii, to jedynie potwierdzili: „Tak, to kaplica na Wisowatkach”. Nikogo nie rozpoznali. Nie tracę jednak nadziei … Może dzięki tej publikacji ktoś rozpozna swojego przodka. Najmłodsi z tego zdjęcia obecnie mieliby ok. 85-95 lat ! Zdjęcie zostało wykonane na szklanym negatywie, a następnie metodą stykową odbite na papierze. O tym sposobie powstania świadczą białe marginesy wokół zdjęcia (obcięte w trakccie obróbki cyfrowej-przypis Zb.S.). „Przysiółek Wisowatki leży w powiecie brzeskim w gminie Borzęcin. Dr Karol Matyas (ur. 1866, zm. 1925) - etnograf i folklorysta, w artykule który ukazał się drukiem w czasopiśmie "Lud. Organ Towarzystwa Ludoznawczego we Lwowie" w 1895 r. pisze: „Przysiółek Wisowatki leży na północny zachód od Borzęcina i mieści 26 domów. Nazwa ta stąd powstała, ze przed 90 laty mieszkańcy zaczęli sobie tam budować domy na pustym placu, nieużytku nad łąką, na której jeszcze dziś bardzo ostre siano, wis zwane, rośnie”. Na tym miejscu gdzie obecnie stoi kaplica w Wisowatkach, na początku - jak wiadomo z opowiadań zachowanych w pamięci pokoleń - stał obok stawu krzyż, a wokół było pastwisko. Miejsce to miało być świadkiem tragicznej śmierci pewnego żołnierza imieniem Stanisław. Później za probostwa ks. Ludwika Kozaka (proboszcz w Borzęcinie w latach 1903 – 1923), powstała mała kapliczka z ołtarzem i figurą św. Stanisława. Przy tej kapliczce odbywały się nabożeństwa majowe i różańcowe. Po I wojnie światowej tutejsi mieszkańcy powzięli zamiar wybudowania dużej kaplicy, za zgodą i staraniem ks. Franciszka Łąckiego, proboszcza parafii Borzęcin w latach 1924-1957. Mieszkańcy zawiązali komitet budowy kaplicy pod przewodnictwem Jana Oleksego. Za zgodą ówczesnych władz powiatu brzeskiego były zbierane ofiary na terenie powiatu, m.in. dużą sumę złożył właściciel browaru w Okocimiu. Murowana kaplica św. Stanisława bpa i męczennika na Wisowatkach została wybudowana w 1927 r. Według tradycji miał tędy przechodzić św. Stanisław (stąd zapewne patron tej kaplicy). Fundatorami kaplicy byli min. Jan i Katarzyna Oleksowie, Ks. Marcin Konicki (wikariusz w Borzęcinie), kleryk - salezjanin Jan Oleksy (pochodzący z Borzęcina), Ks. Stanisław Schulz (rodak z Wisowatek) oraz miejscowa ludność." Na podstawie: www.niedzieliska.diecezja.tarnow.pl
Kaplica w Wisowatkach, sierpień 2013 r. Anna i Ludwik. Na odwrocie napis: „to jest ana i ludwik ten (przekreślone słowo) co był u mnie. Podei te fotografke do domu do Jędrzeja ta cię o to proszę” Photo A. Wychon 46 Rue Carnt Montceau Les Mines  | We Francji, w regionie Burgundia, w departamencie Saona i Loara, w miejscowość Montceau-les-Mines spotkała się Anna z Ludwikiem. Było to typowe rendez-vous, czyli umówione spotkanie. Jedynym śladem tego pozostała przedstawiona powyżej fotografia wykonana w zakładzie A. Wychon, mieszczącym się przy Rue Carnt nr 46. Nie wiadomo, czy przedstawiona para zawarła związek małżeński, czy rozstali się po spotkaniu. Jednak decyzja o wspólnym zdjęciu podpowiada, że między nimi „zaiskrzyło”, skoro chcieli pokazać się innym. Właścicielka zdjęcia nie umiała mi nic powiedzieć jaki był dalszy ich los. Zresztą nic nie wiedziała o tym zdjęciu. W atelier fotograficznym stoją sztywno, wpatrując się w obiektyw aparatu. Anna, dojrzała kobieta (może wdowa) modnie uczesana, ma w uszach kolczyki. Ciemna suknia, niskie pantofelki, ręce ułożone wzdłuż ciała. W jednej dłoni trzyma zwiniętą kartkę papieru, a drugą oplata dłoń mężczyzny. Na palcu serdecznym widać pierścionek. Zaręczynowy? To ona przejmuję inicjatywę, trzymając go niczym matka. Anna zapewne zdaje sobie sprawę, że jej wiek nie pozwala na zbytnie kapryszenie podczas poszukiwania kandydata na męża. Ludwik stojący po prawej (sic!) stronie jest od niej niższy, młodszy i wychudzony. Nie dowiemy się już, czy przez ciężką pracę, czy też przez chorobę. Kusy garnitur z wyraźnie przykrótkimi rękawami marynarki jeszcze go pomniejsza. Biała koszula, ciemny krawat z jasnymi kropkami i eleganckie półbuty czynią go nieco atrakcyjnym. To właśnie Anna przysłała do Borzęcina to zdjęcie. Zapewne ukończyła 4 klasy szkoły ludowej, błędy nie są jednak najważniejsze. Zapewne nie pracowała na roli, lecz jako służąca lub w jakiejś instytucji. Zdjęcie pochodzi z lat 30 –ych XX wieku. |  | Józef Stąsiek, żołnierz 57 pułku piechoty Kolejna prezentowana fotografia przedstawia Józefa Stąśka z Borzęcina Dolnego w mundurze żołnierza austriackiego. Stoi oparty o stoliczek, stanowiący wyposażenie studia. U pasa ma przypięty bagnet, na piersiach krzyż zawieszony na wstążce i sznur z czteroma pomponami w grupie i jednym pomponem powyżej. Nie jest znany jego stopień wojskowy. Był jednym z ok. 1000 mężczyzn z Borzęcina wcielonych do c.k. armii w latach 1914-1918. Więcej tutaj -->> i tutaj -->> Miał szczęście, powrócił z niej. Co ciekawe, na frontach I wojny światowej poległo 3 razy więcej żołnierzy z Borzęcina (ok. 130) niż podczas II wojny światowej. Służył w 57 Galicyjskim Pułku Piechoty, którego III i IV batalion stacjonowały do 1914 r. w Tarnowie. Sztab pułku stacjonował w miejscowości Opawa. Rejon rekrutacji obejmował tereny dzisiejszych powiatów: Bochnia, Brzesko, Dąbrowa Tarnowska i Tarnów.  |  | Fotografia wykonana została w zakładzie fotograficznym Antoniego Janowskiego w mieście Přerov (polski Przerow) leżącym w Czechach, na Morawach, w kraju ołomunieckim. To właśnie tam trafił powołany Józef Stąsiek. Jak pisze znawca tematu: „Batalion zapasowy 57 pułku piechoty, przez prawie cały okres wojny znajdował się w Przerowie na Morawach. Dyslokowany został tam w obliczu zagrożenia rosyjskiego dla Tarnowa” ( W. Szczepanik, 57 Galicyjski Pułk Piechoty w latach 1894-1918 – zarys dziejów. Praca magisterska, Kraków 2008, s. 87.). Po podstawowym przeszkoleniu trafił do któregoś z batalionów liniowych. Niewielki zdjęcie o wymiarach 6 x 9 cm, naklejone jest na tekturowy kartonik. Żołnierze II Rzeczypospolitej Grupa 4 żołnierzy, zapewne kolegów, postanowiła wykonać sobie wspólną pamiątkę z okresu odbywania rocznej służby wojskowej. W tym celu udali się do zakładu fotograficznego, zapewne w czasie przepustki. Nie ma żadnego opisu czy wskazówki, w jakim mieście czy miasteczku i w którym roku zrobiono fotografię. Krój mundurów, błyszczące buty i owijacze wokół nóg wskazują na czas II Rzeczypospolitej. Na lewym ramieniu mają naszywkę wskazującą na rodzaj specjalności, a może przynależność do pułku. Pełne twarze świadczą o tym, że kuchnie wojskowe dobrze ich żywiły. Są zadowoleni. Spokojnie spoglądają w obiektyw aparatu fotograficznego. Fotograf dokładnie ustawił każdego z nich. Ułożenie rąk, nóg i głowy jest indywidualne, a jednocześnie tworzą zwartą grupę. Ważnym elementem dekoracyjnym w atelier jest stolik, pozwalający zrobić „coś z rękoma” oraz „tło” wskazujące na wnętrze miejskiego pokoju. Zdjęcie wykonano w latach trzydziestych XX wieku. Opracował: Lucjan Kołodziejski
 |