SŁUŻĄCA DYREKTORA BROWARU zamordowana przez młodych przestępców
Brzesko, 3 sierpnia. W Okocimiu dokonano morderstwa rabunkowego w mieszkaniu dyrektora browarów okocimskich dra Stańkowskiego. U dyrektora dra Stańkowskiego od szeregu lat pracowała jako służąca, 60-letnia Wiśniewska Anna, odznaczająca się pracowitością, uczciwością i sumiennością. Nie utrzymywała z nikim żadnych znajomości i nie wpuszczała nigdy nikogo do mieszkania pod nieobecność swego chlebodawcy.
Onegdaj dyr. Stańkowski wyjechał do Krakowa i miał powrócić około godz. 2 w nocy. Na krótko przed powrotem dyr. Stańkowskiego zadzwonił ktoś do mieszkania. Wiśniewska, przypuszczając, iż to wraca jej chlebodawca, podeszła do drzwi i otworzyła je. Wówczas otrzymała cios tępem narzędziem w głowę I padła ogłuszona na ziemię. Zbrodniarz uderzył jeszcze leżącą kilkakrotnie tem samem narzędziem w głowę, powodując ciężkie obrażenia czaszki, w następstwie, których nastąpiła śmierć.
Zamordowaną znaleziono leżącą przed domem w kałuży krwi, ślady wskazywały na to, że zbrodniarzy było conajmniej dwóch. Morderstwa dokonano w przedpokoju, a następnie jeszcze ciężko ranną Wiśniewską wyniesiono przed dom, świadczyły o tem liczne ślady krwi na podłodze i na ścianach przedpokoju.
Z Krakowa wysłano na miejsce zbrodni psa policyjnego „Hardy". W niewielkiej odległości od zwłok denatki znaleziono zakrwawioną chustkę do nosa. Pies obwąchał chustkę i z miejsca chwycił trop. Poprowadził przodownika w kierunku gminy Jodłowniki w powiecie brzeskim. Pies szedł pewnie tropem, nie zbaczając z drogi. W ten sposób policja doszła do wsi, gdzie trop się zgubił.
W domu, w którym dokonano zbrodni, w Okocimiu, krytycznej nocy spał w swoim pokoju służący dra Stańkowskiego, 18- letni Stanisław Chromowski, urodzony w Okocimiu. Przesłuchiwany przez policję oświadczył, że spał twardo i nic słyszał ani dzwonka, ani żadnego podejrzanego szmeru. Również oświadczył, że nie słyszał krzyku napadnietej służącej. Władze policyjne przytrzymały narazie Chromowskiego do dalszego przesłuchania. Tymczasem rozpoczęto drobiazgowe oględziny mieszkania dyr. Stańkowskiego. W toku tych oględzin stwierdzono w pokoju Chromowskiego na podłodze ślady krwi, jak również krwawe ślady na obcasach jego obuwia.
Wzięty w krzyżowy ogień pytań Chromowski załamał się i przyznał się, że brał udział w zbrodni, oraz że zbrodnię tę uplanował. Mieszkając pod jednym dachem z Wiśniewską i obserwując tryb jej życia doszedł do wniosku, że ma ona znaczne oszczędności, wynoszące conajmniej 1500 zł. Obliczył wysokość tej sumy, biorąc pod uwagę okres służby Wiśniewskiej u dra Stańkowskiego, wysokość jej wynagrodzenia (40 zl. miesięcznie) i jej oszczędny tryb życia.
Chcąc zdobyć zaoszczędzone przez Wiśniewską pieniądze, postanowił dokonać zbrodni pod nieobecność chlebodawcy w domu. Jako wspólnika morderstwa rabunkowego dobrał sobie 21-letniego Kubalę Jozefa z Jodłownik, pomocnika murarskiego, karanego już wielokrotnie za kradzieże. Obaj obmyślili dokładnie plan zbrodni i czekali na okazję jej wykonania. Okazja taka nadarzyła sie wkrótce. Dra Stańkowski wyjechał do Krakowa. Chromowski powiadomił o wyjeździe dyrektora swego wspólnika. Ustalili, że Kubala przyjdzie tuż przed 1-szą w nocy, zadzwoni, a kiedy Wiśniewska otworzy mu drzwi zamorduje ja.
Tak się też stało. Kiedy o godz. 0,45 na dzwonek Wiśniewska otworzyła drzwi, Kubala uderzył ją kawałkiem rury wodociągowej w głowę, a kiedy upadła na ziemię, powtórzył jeszcze kilkakrotnie uderzenia. Chromowski czekał na swego wspólnika w mieszkaniu. Po dokonaniu morderstwa obaj wywlekli ofiarę przed dom, kładąc ja stopami ku wejściu. Następnie umyli obaj w przedpokoju ślady krwi i skrupulatnie je wytarli. Potem udali się do pokoju Wiśniewskiej i zabrali 450 zł. Kubala następnie zamknął swego spólnika w mieszkaniu, a klucz od drzwi gdzieś porzucił. Sam udał się do Jodłownik.
Na zwłoki natknęli się stróże nocni, którzy obchodzili willę. Zaalarmowali natychmiast policję, która z miejsca rozpoczęła dochodzenia. Ponura zbrodnia, popełniona przez młodocianych przestępców, wywarła wstrząsające wrażenie nietylko w Okocimiu ale i w okolicy.
źródło: ECHO Łódź, 3 sierpnia 1934 r. nr.210 str.1 (pisownia oryginalna)
Nadesłał: Mariusz Gałek
9 września 2013 r.