Awaryjne lądowanie ... a może to był znak?
(Marek Białka)
2013-11-01
Dzisiaj mija 2. rocznica spektakularnego lądowania samolotu Boeing 767, który 1 listopada 2011 roku, bez otwartego podwozia wylądował na warszawskim lotnisku Okęcie. Niewątpliwie, wszystkie światowe serwisy informacyjne, podawały w tym dniu informację o nie lada „wyczynie” a - przede wszystkim - podkreślały doskonałe umiejętności i doświadczenie pilota polskiego statku powietrznego, który „uratował” życie 230 osobom, w tym 11 członkom załogi. Przez kolejne dni, z ust milionów Polaków, nie schodziło nazwisko kapitana Tadeusza Wrony, okrzykniętego mianem bohatera narodowego. Niezwykle skromny, wieloletni pilot szybowcowy, powiedział krótko po wylądowaniu, że nie czuje się żadnym bohaterem i - przede wszystkim - dziękuje Panu Bogu, za szczęśliwy finał „historycznego” lotu z Newark do Warszawy. Jak już wyżej wspomniano, historyczny lot miał miejsce w dniu 1-go listodpa, czyli w uroczystość Wszystkich Świętych. Tak się złożyło, że w tym dniu 2011 roku uczestniczyłem we Mszy świętej w mojej rodzinnej parafii, w kościele św. Floriana w Uszwi, a także z uwagą wysłuchałem kazania, które wygłosił ks. Jan Kudłacz, miejscowy proboszcz. Jak się nietrudno domyśleć, treść homilii dotyczyła nie tylko samej świętości, ale również życia świętych, czyli wszystkich tych, którzy otrzymali już pełnie zbawienia. Ponieważ nie wszyscy Oni mają „swój dzień” w kalendarzu liturgicznym, kiedy obchodzone jest Ich wspomnienie, dlatego też Kościół w dniu 1-go listopada zwraca się do Tych wszystkich świętych, którzy z różnych powodów zostali zapomniani lub są po prostu … mało znani. W powszechnym odczuciu, większość z nas uważa, że „pierwszeństwo” do świętości mają osoby duchowne, konsekrowane czy zakonne. Faktem jest, że znaczna ilość świętych i błogosławionych - zarówno współczesnych, jak starożytnych było papieżami, biskupami, założycielami zgromadzeń i zakonów. Nie mniej jednak, każdy z nas powołany jest do świętości. Jako przykład wzorowej duchowości osoby świeckiej, którą w 1994 roku papież Jan Paweł II beatyfikował, a następnie w 2004 roku kanonizował, ks. Jan Kudłacz w swoim kazaniu wymienił św. Joanne Berette Molla. Uszewski kaznodzieja podkreślił, że Joanna, która z zawodu była lekarzem, będąc w drugim miesiącu stanu błogosławionego, dowiedziała się, że w jej macicy rozwinął się włókniak, czyli mówiąc wprost, nowotwór złośliwy. Mimo zaleceń lekarzy do usunięcia ciąży, kobieta zdecydowała się donosić ją do końca. W odpowiednim terminie, dziecko urodziło się żywe i zdrowe, zaś matka - mimo starań lekarzy - zmarła po kilku dniach. Miała wtedy zaledwie 39 lat. Bezpośrednią przyczyną śmierci było zapalenie otrzewnej.  Po kilku dniach od cudownego lądowania, kiedy w mediach pojawiały się coraz to nowsze informacje, dowiedziałem się, że na pokładzie samolotu, który „bezboleśnie” wylądował na Okęciu, znajdowały się relikwie bł. Jana Pawła II oraz relikwie św. Joanny Beretty Molla, o której właśnie w tym dniu wspominał uszewski proboszcz. - Nie chcę mówić, żeśmy się ocalili za Jego przyczyną, ale też za Jego wstawiennictwem się modliłem - powiedział ks. Piotr Chyła, polski redemptorysta, który wiózł ze sobą relikwie świętej i błogosławionego. Dodał, że dwa razy rozgrzeszył wszystkich uczestników lotu, w tym raz kilka sekund przed zetknięciem się samolotu z ziemią. O ile dzień 1-go listopada od razu skojarzył mi się z 65. rocznicą święceń kapłańskich ks. Karola Wojtyły, które właśnie w tym dniu otrzymał w krypcie św. Leonarda na Wawelu, z rąk ks. księcia kardynała Stefana Sapiehy - ówczesnego Metropolity Krakowskiego, o tyle zastanawiająca była dla mnie obecność drugiej świętej. Jakże wymowna w tym momencie, stała się dla mnie uroczystość Wszystkich Świętych, czyli Wszystkich Tych mało znanych, nieznanych i zapomnianych świętych. Po chwili pomyślałem sobie, że święci w różny właśnie sposób dają nam o osobie znać i przypominają, że istnieją - przede wszystkim po to, aby się za nami wstawiać przed Bogiem. Aby „zaspokoić” swoją ciekawość i dociekliwość, udałem się do kancelarii parafialnej na rozmowę z ks. Janem Kudłaczem. Widząc na twarzy, wieloletniego proboszcza mojej rodzinnej parafii spore zaskoczenie i nie mniejszą konsternacje, zapytałem wprost : czym się kierował, wybierając temat pierwszo-listopadowego kazania, sensu stricte dlaczego akurat spośród wielu tysięcy, a może nawet milionów nieznanych świętych, wybrał właśnie - bądź, co bądź - mało znaną św. Joanne Berette Molla, o której mówił podczas kazania ? Odpowiedź ad vocem mojego Adwersarza była taka, iż dlaczego mnie, to aż tak bardzo zainteresowało. Kiedy powiedziałem, że na pokładzie samolotu Boening 767, który awaryjnie lądował na Okęciu, obecne były relikwie bł. Jana Pawła II, a także św. Joanny Beretty Molla, cel mojej „wizyty” w kancelarii parafialnej był już bardziej jasny i zrozumiały. Ks. Jan Kudłacz, doświadczony duszpasterz, który ponad 11 lat spędził na misjach w Republice Konga, długo rozmawiał ze mną o „różnych znakach”, jakie Pan Bóg poprze swoich świętych czasami daje ludziom, aby „coś” przekazać. Niewątpliwie Tym, który kieruje słowem mówionym w Kościele jest Duch święty i to w Nim należy upatrywać inspirację tematów kazań i homilii. My Ludzie, nie do końca musimy to rozumieć, dlatego też również mój Rozmówca, nie był w stanie jednoznacznie mi odpowiedzieć, dlaczego właśnie w tym dniu postanowił mówić o życiu świętej Joanny Beretty Molla. Niech opisana przeze mnie historia, będzie refleksją dnia dzisiejszego dla czytelników portalu brzesko.ws, zaś odpowiedź na moje pytanie, niech pozostanie tajemnicą … Marek Białka Od admina: Święta Gianna Beretta Molla czytaj»
|