Borzęcin; Bielcza
(Przyjaciel Ludu)
1913-05-25
Borzęcin (pow. Brzesko). Dnia 18 b. m. odbył się w sali Domu Ludowego w Borzęcinie wiec publiczny, zwołany przez miejscowy Komitet P. S. L. Borzęcin, to jedna z największych gmin w Galicji, liczy bowiem ponad 6 tys. mieszkańców. Jest ona bardzo pięknie zabudowaną i dobrze zagospodarowaną. Od nie dawna organizują się tutaj spółki. Już jest mleczarnia i spółka gorzelniana, dzielni Borzęcanie zamierzają w czasie najkrótszym założyć spółkową serownię, a nawet tkalnię. Rozpędu w tej pracy społecznej dodaje komitet miejscowy P. S. L. z przewodniczącym na czele Stanisławem Cholewą. Są jednak i szkodnicy i wichrzyciele. Nie podoba się tym panom, że gmina się organizuje i oświeca ku dobru swojego i całego społeczeństwa. Takim jest były wójt Rogóż, skompromitowany przy wyborach jako zwolennik Matkiewicza, człowiek sprytnie krzątający się tylko około swego dobra i przebiegle gospodarujący gminą ku szkodzie ogólnej. Podobni są p. Solak, wszechpolak - ostoja i podpora zacofaństwa, mąż zaufania Prawicy narodowej kierownik szkoly p. Zbyszycki, wzgardzony ogólnie przez miejscową ludność dla rozmaitego rodzaju swoich sprawek. Ta to trójka bruździ i wichrzy nieustannie i przeszkadza w robocie. Mimo tego jednak Komitet wytrwale idzie naprzód i ma nadzieję, że w krótkim czasie tych wrogów potrafią zupełnie nieszkodliwymi uczynić. Na wiec zgromadziła się wielka liczba słuchaczów. Przewodniczył wiecowi p. Stanisław Cholewa, sekretarzem był Fr. Grzybek.
Referentem był redaktor "Przyjaciela Ludu" z Krakowa ob. Józef Sanojca. Trzy sprawy omówione zostały: 1) Sprawa polska, 2) Sprawa reformy wyborczej, 3) Sprawy powiatowe i lokalne. Nad referatem rozwinęła się obszerna dyskusja, wśród której na jaw wyszły najrozmaitsze sprawki Rady powiatowej i gminnej. Należycie te sprawy objaśnił dr. Janczy z Brzeska, radca powiatowy, krytykując ostro działanie na szkodę ludu wójta p. Rogosza, który aczkolwiek niesłychanie "narodowy" przyczynił się do utrącenia nawet takiego wniosku dra Janczego, jak wniosek na uchwalenie 2 tys. kor. na sprawy narodowe. To i inne jeszcze sprawy wywołały słuszne oburzenie wśród zgromadzonych, wyszły bowiem na jaw te sprawy, że klika wszechpolsko-obszarnicza w Radzie powiatowej ogranicza się tylko do zwalczania wniosków pow. radców ludowych, zmierzających do poprawy stosunków, panujących w powiecie i zmiany gospodarki powiatowej i gminnej, która jest straszną. Po wyczerpaniu dyskusji uchwalono jednogłośnie następującą rezolucję:
1) Zebrani na wiecu w Borzęcinie obywatele żądają od sejmu uchwalenia równego, bezpośredniego, powszechnego i tajnego prawa glosowania bez kurji i wirylistów, zniesienia dwutypowości szkól i seminarjów nauczycielskich i zniesienia Rad powiatowych. 2) Zgromadzeni wyrażają swe oburzenie i pogardę tym, którzy obalili reformę wyborczą.
Nawet p. Solak, aczkolwiek poprzednio zaklinał wszystkich, by drugiej rezolucji nie uchwalali, gdy się zapytano, kto przeciw, powiedział, że przeciw nie trza głosować. Być może, że i on przejrzy i przestanie wichrzyć, gdyż to ani nie wypada i tylko jego powadze uwłacza.
Po uchwaleniu rezolucji przewodniczący p. Cholewa w imieniu wszystkich wyraził wotum zaufania i podziękowanie władzom stronnictwa P. S. L., prezesowi Stapińskiemu i posłom za ich pracę i walkę o prawa ludu na ręce red. Sanojcy. Wszyscy powstali, a red. Snajca podziękował w imieniu Naczelnego Zarządu Stronnictwa za zaufanie, wezwał do przystępowania do Związków Strzeleckich, do bezwzględnej walki o swoje prawa i zakończył gromkim okrzykiem "Niech żyje wiejski lud pracujący, lud bojujący". Na tem się wiec zakończył.
Uczestnik. źródło: Przyjaciel Ludu 25 maja 1913 r. nr.22 str.7 (pisownia oryginalna)
Bielcza
Bielcza (pow. Brzesko). Od lat czternastu rządzi naszą gminą zgraja złożona z kilku szkodników i pijaków gminnych, którzy wzięli sobie na cel rządzić na wieki gminą, jej kosztem żyć, gmina zaś ma ich ślepo słuchać, choćby to było dla niej i z największą szkodą. Szkodnikami są, na co jest dosyć dowodów i co się okazało przy wyborach do rady gminnej w grudniu zeszłego roku, gdzie zostali rozbici w puch przez ludzi uczciwych i chcących naprawdę dobra gminy, a pozbycia się sprzedajnych lizuniów konserwatywnych. Ostatnią deską ratunku był protest na podstawie mylnego ogłoszenia terminu wyborów, naturalnie przez wójta Jana Trytka umyślnie uplanowanego.
Przyszły drugie wybory 29 kwietnia. Tu się było czemu przypatrzeć, jak zajadle umieją oni bronić tych tak korzystnych dla siebie placówek. Wyrabiano sobie lepszą opinję za pomocą jak najwstrętniejszych sposobów. Piwo, wódka, kiełbasa, pieniądze, muzyki i obietnice różnych rzeczy - to wszystko odgrywało swoją rolę. Lecz takie świństwa, robione przez ludzi wyzutych z wszelkich uczuć godności człowieka, mogą mieć tylko miejsce w naszej gminie, bo gdzieindziej o czemś podobnem nie słychać. Boleśniejsze jednak jest, że w tej wstrętnej robocie dopomagał tej pijackiej bandzie miejscowy ksiądz Całka, który ziejąc nienawiścią przeciw tym, co śmieją czytać Przyjaciela Ludu, podjął się tej wstrętnej, a nie licującej z godnością kapłana agitacji. Czas już najwyższy, by się ksiądz raz nauczył być bezstronnym i sprawiedliwym księdzem, a nie agitatorem pijaków i faryzeuszów gminnych.
Wszystko nic nie pomogło. Dobra sprawa zwyciężyła. Na 24 radnych weszło naszych 17, a tylko 7 wprowadził do rady ksiądz. Nie pomogły ochłapy, ani pieniądze, ludzie wiedzą, na kogo mają głosować. Jest wiec nadzieja, że rządy w gminie naszej się zmienią, a pijaków i próżniaków gminnych przeniesie się w stan spoczynku, aby mieli czas porachować, za ile wyczęstowali ochłapów i za ile wykarmili kiełbasy przy ostatnich wyborach. Tfu!
Wyborca.
źródło: Przyjaciel Ludu 25 maja 1913 r. nr.22 str.8 (pisownia oryginalna)
Nadesłał: Mariusz Gałek 6 marca 2014 r.
|