Zdjęcie - tory pod Biadolinami
źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny, 20 lipca 1934 r. nr.199 str.15
Czchów, 18 lipca. (pos.) Godz. 20. W ciągu dnia dzisiejszego wody Dunajca poczęły zwolna opadać. Punkt kulminacyjny powodzi, miał miejsce wczoraj w godzinach popołudniowych. Z okolicznych wsi donoszą o ofiarach w ludziach, porwanych wraz z osiedlami. W Tropiu nad Dunajcem przebywało na kolonji letniej w osobnym pawilonie 60 dzieci z Krakowa. Kolonja nosiła nazwę „Radość dziecka”, zorganizowana przez Związek rękodzielników w Krakowie.
- Z chwilą, kiedy wezbrane wody Dunajca zaczęły zagrażać kolonji, we wtorek przed południem dzieci delożowano i umieszczono je na plebanji, położonej na wyniosłem miejscu. O godz. 1-szej w południe nadeszła gwałtowna fala, która zmiotła cały pawilon. Dzieciom kolonij nie zagraża obecnie żadne niebezpieczeństwo.
Z Brzeska donoszą: W Borzęcinie Górnym na przestrzeni 50 metrów, woda przerwała wał na rzece Uszwicy i zalała pola na przestrzeni 10 km. Wody rzeki Uszwicy połączyły się z Dunajcem.
Pod Czchowem Dunajec wystąpił z koryta, przyczem woda zalała gminy Wytryszczka i Bodziszynę, zatapiając 30 domów. W kilku z nich znajdowali się jeszcze ludzie. Ocalał tylko budynek szkoły. Dokładna liczba ofiar dotąd nieustalona.
Bogumiłowice całe pod wodą. Jagniówka i Dołęga wzywają pomocy pontonów. Most do Poręby Spytkowskiej zagrożony.
Drogi przejazdowe zniszczone. W Woli Przemykowskiej pracują pontony. Sytuacja rozpaczliwa wskutek połączenia się wód Uszwicy i Dunajca. W Czchowie 2.000 morgów stoi pod wodą.
Plony w całości zniszczone. w Jurkowie woda uniosła 8 domów. - W Tropji, pozostały tylko zabudowania dworskie i plebanja.
Zakliczyn w dalszym ciągu odcięty od Brzeska. Od posterunkowych, którzy z p. starostą wyjechali z pomocą powodzianom, niema dotąd żadnych wiadomości. W Brzesku woda nieco opada.
źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny, 20 lipca 1934 r. nr.199 str.16
Fałszywa pogłoska o utonięciu komendantki obozu harcerek.
Z Brzeska donosi (BJ): Wedle wiadomości z wtorku, miała koło Bożęcina utonąć w czasie powodzi komendantka obozu harcerskiego, córka generała. Wiadomość ta na szczęście okazała się fałszywą.
Jak się obecnie dowiadujemy, sprawa przedstawiała się następująco: Koło Bożęcina znajdował się obóz harcerski. Komendantka tego obozu na pierwszą wiadomość o grożącej katastrofie, zaalarmowała harcerki, nakazując natychmiastowe zwinięcie obozu. Obóz przeniesione w zupełnie bezpieczne miejsce na wzgórza koło Roztoki.
Harcerki nie poniosły żadnej szkody ani na zdrowiu, ani też materjalnej. Obóz jest doskonale zaopatrzony w niezbędne przedmioty jakoteż w żywność.
Wiadomość o śmierci komendantki wynikła z tego, że komendantka po przeniesieniu obozu w bezpieczne miejsce, wróciła jeszcze raz na poprzednie miejsce, chcąc się przekonać, czy czego nie zostawiono, względnie czy któraś z jej podkomendnych nie pozostała. Po odejściu z Roztoki komendantka długo nie wracała, wobec czego zdenerwowane jej przedłużającą, się nieobecnością dziewczęta, dały znać iż utonęła. - Sprawa wyjaśniła się po upływie dwóch godzin, kiedy komendantka zdrowa i cała powróciła do obozu.
Na marginesie tej wiadomości podać należy, że wszystkie kolonje i obozy znajdujące się w dolinie Dunajca, zostały przeniesione w bezpieczne miejsca i nikt z członków tych kolonij nie poniósł najmniejszego szwanku. Wszystkie kolonje i obozy dobrze zaopatrzone są w żywność i nie zachodzi najmniejsza obawa o ich bezpieczeństwo.
źródło: Ilustrowany Kuryer Codzienny, 20 lipca 1934 r. nr.199 str.18
Nadesłał: Mariusz Gałek
27 lipca 2014 r.